fot. ks. Oscar Nejman

Odwiedzają, słuchają, wyjaśniają, ale przede wszystkim niosą błogosławieństwo

Wizyty duszpasterskie w trakcie ostatnich kilku lat mocno zmieniły swój kształt. Gdzieś organizowana jest  kolęda „na zaproszenie”, gdzieś indziej księża wędrują „od drzwi do drzwi”. Wszędzie dociera duszpasterz. Ale tak właściwie: po co?

Zwyczaj odwiedzin duszpasterskich nie jest znany na całym świecie, ale w Polsce zakorzenił się mocno w tradycji, co najpewniej wiąże się m.in. z polską kulturą gościnności. W ciągu ostatnich kilku lat dużo się zmieniło w tym aspekcie. W związku z pandemią covida w wielu parafiach przekształciła się forma kolędy – teraz to zainteresowani parafianie zapraszają księdza. Nie forma jest tu jednak kluczem, co tłumaczą prezbiterzy z dwóch diecezji.

Uczestniczą w troskach wiernych?

Wizyty duszpasterskie wynikają z Kodeksu Prawa Kanonicznego, który w kanonie 529 mówi: „Proboszcz powinien starać się poznać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych”. Czy tradycyjna kolęda daje ku temu możliwość?

Mieszkająca w Zielonej Górze pani Magdalena od przychodzącego „po kolędzie” księdza oczekuje przede wszystkim troski. – Jeśli się ksiądz śpieszy, nie musi zjeść przygotowanego deseru ani sprawdzać zeszytów synów. Ale uważam, że każdy parafianin powinien mieć możliwość szczerej rozmowy z księdzem, aby podzielić się ostatnimi radościami czy zmartwieniami rodziny. Potrzebujemy tego zainteresowania i troski ze strony Kościoła – opowiada.

>>> Kolęda różne ma oblicza

fot. Anna Gorzelana/misyjne.pl

Żeby podzielić się tym, co najważniejsze

Pani Magdalena podkreśla, że nie chodzi jedynie o zwykłą rozmowę. – Gdy możemy podzielić się z księdzem tym, co dla nas najważniejsze i prosimy o błogosławieństwo dla tego domu, zapraszamy Boga do naszych spraw – często przecież trudnych.

Podobny cel przyświeca również wielu duszpasterzom odwiedzającym swych parafian. Ksiądz Oscar Nejman posługujący w poznańskiej parafii pw. św. Antoniego Padewskiego mówi wprost: „Cieszę się, że idę na kolędę, bo będę mógł znów spotkać się z ludźmi, niosąc im Boże błogosławieństwo!”.

>>> Odwiedziny duszpasterskie – kilka teologicznych faktów 

Inwestycja w relacje

Aby ukazać wartość błogosławieństwa domu w czasie wizyty duszpasterskiej, ks. Oscar porównuje obraz kolędy z obrazem procesji Bożego Ciała. – Jak ludzie nas odwiedzają w kościele, gdzie ich błogosławimy, tak tutaj my możemy z Bożym błogosławieństwem wyjść do nich – trochę jak w procesji Bożego Ciała – opowiada. Mocno wiąże się ta postawa z podkreślaną przez papieża Franciszka koniecznością „Kościoła wychodzącego” (Evangelii gaudium, 23).

fot. ks. Oscar Nejman

Dzięki postawie otwartości styczniowy okres odwiedzin duszpasterskich pozwala budować relacje, które później wzrastają przez cały rok. – Wizyta duszpasterska ma dla mnie ogromne znaczenie, bo dzięki spotkaniu całych rodzin i w kościele, i w domu, łatwiej mi się z nimi zaprzyjaźnić – tłumaczy ewangeliczną perspektywę bliskości ks. Oscar. – Błogosławieństwo kolędowe jest wejściem w najintymniejszą przestrzeń życia, jaką jest dom. Oczywiście, niestety kolęda nieraz może stresować wiernych na różne sposoby, ale staram się – podobnie jak wielu księży – to przełamywać. Wychodzę z założenia, aby słuchać ludzi, aby rozmawiać o tym, o czym potrzebują – być dla nich”.

Każda parafia to inne potrzeby

Na różne sposoby w poszczególnych parafiach wspomniane „bycie dla” się realizuje. Znajduje to również odzwierciedlenie w wielu rozwiązaniach dla czegoś tak jasnego jak wizyta duszpasterska. „Specyfika każdej parafii jest wyjątkowa – dopowiada ks. Oscar Nejman – i  każdy duszpasterz dostosowuje formę odwiedzin do swojej parafii. My idziemy od domu do domu, bo nasza parafia jest bardzo tradycyjna, co charakteryzuje się m.in. wielopokoleniowymi domami. Tradycja przyjmowania księdza po kolędzie i błogosławieństwa domu jest tu mocno zakorzeniona, więc nie widzimy znacznej różnicy w liczebności odwiedzanych domów, jeśli chodzi o czas przed pandemią i po pandemii”.

W innej sytuacji jest ksiądz Barnaba Dębicki, który posługuje w parafii pw. Pierwszych Męczenników Polski w Gorzowie Wielkopolskim. Mimo że również jest zwolennikiem kolędy „od drzwi do drzwi”, w jego parafii jest ta forma niemalże niemożliwa. – Uważam, że w tej formie jesteśmy posłani do wszystkich i chcemy odwiedzić tych, którzy otworzą nam drzwi. W naszej parafii mieszka jednak ponad 20 tysięcy ludzi. Księży, którzy kolędują jest tylko trzech. Z tego względu podjęliśmy decyzję (już po pandemii) i pozostajemy przy niej, że odwiedzamy tych, którzy nas zaproszą – wyjaśnia.

fot. ks. Barnaba Dębicki

Rozwiązanie to pozwala trafniej oszacować czas przeznaczany na wizytę w jednym mieszkaniu, jest również łatwiejsze organizacyjnie dla gospodarzy. – Jest to dużo prostsze logistycznie, bo mamy numery telefonu z zaproszeń i informujemy ludzi, o której mniej więcej pojawimy się w domu czy mieszkaniu. Dla nas jest to prostsze, bo wiemy mniej więcej do kogo idziemy i ile domów jednego dnia odwiedzimy – tłumaczy ks. Barnaba.

Co parafia to obyczaj: w jednej parafii proboszcz, wiedząc, że jego parafianie, mieszkańcy „młodego osiedla”, wracają do domu ok. godziny dziewiętnastej, a większość z nich ma małe dzieci – szuka jeszcze innych rozwiązań, dopasowanych do potrzeb wspólnoty. W innej parafii proboszcz odwiedza osoby starsze przed południem, zaś młodszych wieczorem. W zakresie kolędy nie ma jednej zasady będącej najlepszym rozwiązaniem duszpasterskim.

fot. Anna Gorzelana/misyjne.pl

Aby nikogo nie pominąć

Rozmowy podczas wizyty duszpasterskiej mogą być zachętą do tego, aby ktoś przyszedł do kościoła i skorzystał z sakramentów. Najczęściej jednak otwarte na „kolędę” są osoby, dla których wspólnota parafialna jest ważna. – W większości mieszkań spotykam ludzi, którzy uczęszczają regularnie do kościoła. Są zaangażowani w duszpasterstwo parafii. Dzięki temu tematy, które możemy podjąć w domach, pozwalają na dotknięcie bardziej osobistych spraw związanych z wiarą i codziennym życiem – zauważa ks. Barnaba.

Jedni potrzebują głębszej rozmowy, inni konkretnego planu działania. – Wizyta duszpasterska jest również często okazją, by zaproponować ludziom zaangażowanie w różnych wymiarach życia parafii – dodaje ks. Barnaba Dębicki.

fot. ks. Barnaba Dębicki

Dla osób starszych, które nie obsługują telefonu ani komputera, a nie są też w stanie być regularnie w kościele, szczególnie istotne jest, gdy „kościół” przychodzi do domu. – Rok temu spotkałem się z pozytywnymi sygnałami, że dzięki temu, że chodzimy od domu, do domu, nikt nie czuje się pominięty. Cieszą się, spokojni, że ksiądz zapuka wspomina ks. Oscar Nejman.

I choć niektórzy, pomimo życia sakramentalnego, nie zapraszają księdza na wizytę duszpasterską, ponieważ nie wygląda ona u nich w ten sposób, może właśnie zasygnalizowanie mu potrzeb względem „kolędy” będzie punktem zwrotnym? Nie tylko po to, aby mieszkanie nie zostało pominięte w błogosławieństwie, ale również, by nikt nie został pominięty we współtworzeniu wspólnoty parafialnej. Niczyje mieszkanie ani niczyj głos.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze