fot. pixabay

Odwołasz wizytę u lekarza czy spóźnisz się na randkę? Olga Gitkiewicz „Nie zdążę” [RECENZJA]

„Najpierw przejechałam trzy osoby zamiast pięciu. Te na czerwonym zamiast tych na zielonym. Przejechałam również psa. Wybierałam między śmiercią trzech starszych kobiet w samochodzie i trzech dziewczynek na przejściu dla pieszych. Dziewczynkom pozwoliłam przejść”. 

To decyzje, które podjęła podczas jednego z internetowych testów Olga Gitkiewicz – autorka książki pt. „Nie zdążę”. I muszę przyznać, że już po pierwszych słowach tego reportażu byłam pewna, że jest to bardzo dobra książka! 

fot. K. Binek

Wykluczeni 

„(…) wykluczenie komunikacyjne to również końcówki filmów znane tylko z opowieści. Zajęcia dodatkowe, w których się nie uczestniczy. Zbierane miesiącami kartki z zaświadczeniami o opóźnieniach. Wizyty u lekarzy, które się nie odbyły. Randki, na które nie udało się zdążyć, i związki, których nie udało się utrzymać”. To chyba najbardziej wymowne zdanie, które obrazuje, czym tak naprawdę jest wykluczenie komunikacyjne i jak wielu z nas go doświadcza.  

Sama niejednokrotnie musiałam wyjść wcześniej z kina, bo nie zdążyłabym na ostatni bezpośredni tramwaj do mieszkania. Pochodzę z małej miejscowości i w gimnazjum opuszczałam często dodatkowy angielski, bo zajęcia zaczynały się godzinę przed moim pierwszym autobusem. W liceum spóźniałam się na matematykę, bo autobus jeździł nie według rozkładu – ale jak chciał… Odwołałam wizytę u okulisty, bo nie miałam jak do niego dojechać i zaczęłam nosić okulary kilka miesięcy później. I spóźniłam się na pierwszą randkę z chłopakiem. A Ty w jakich najważniejszych momentach swojego życia przekonałeś się, czym jest wykluczenie komunikacyjne? 

fot. pixabay

Nie w tym miejscu 

Bardzo zapadły mi w pamięć słowa usłyszane niedawno podczas zajęć z reklamy i marketingu. Wykładowca przytoczył bowiem anegdotę o tym, jak wygląda szukanie mieszkania przez młodych ludzi. Najpierw chcą mieszkać blisko centrum, by szybko dojeżdżać do pracy czy też na uczelnię. Później, gdy rodzą im się dzieci, uświadamiają sobie, że aby pokazać im drzewo, muszą iść kilka kilometrów do parku. Przeprowadzają się więc całą rodziną do domku pod miastem. Wszystko jest dobrze, dopóki dzieci nie zaczną chodzić do szkoły. Wtedy właśnie zaczyna się codzienne stanie w korkach, by dojechać do miasta. I wówczas też najbardziej doświadcza się wykluczenia komunikacyjnego, o którym w swojej książce pisze Olga Gitkiewicz. 

fot. pixabay

>>> Maszynista: drażni mnie, gdy ludzie myślą, że pociąg jedzie sam [REPORTAŻ]

Autorka przytacza historie osób, które każdego dnia dojeżdżają ze swojego miejsca zamieszkania do pracy lub do szkoły i podczas tych dojazdów spędzają kilka godzin w autobusach lub pociągach. Ale wspomina też o starszej kobiecie, która, aby pojechać na wizytę do lekarza, musi przejść kilka kilometrów pieszo na przystanek, bo przez jej wioskę nie jeżdżą żadne autobusy. Jest też historia chłopaka, który wraz z rodziną nie mógł przeprowadzić się do innej miejscowości, bo stamtąd nie miałby jak dojechać do liceum. Jagoda, dziewczyna z niepełnosprawnością, spędza niemal godzinę w autobusie, by znaleźć się z szkole specjalnej. Można więc w tym momencie za minister Bieńkowską powtórzyć: „Sorry, taki mamy klimat” i pozostać bezczynnym wobec takich sytuacji. Ale nie po to Olga Gitkiewicz napisała „Nie zdążę” 

fot. pixabay

O dwóch takich, co ukradli pociąg 

Z książki możemy dowiedzieć się też wiele na temat tego, jak funkcjonuje PKP, dlaczego mieszkańcy Raszkówki ukradli pociąg prezydentowi Lubina i jak do tego doszło, że jedna z bohaterek jechała pociągiem, który się palił. Autorka próbuje także wyjaśnić, dlaczego w 1989 roku polską koleją podróżowało miliard pasażerów rocznie, a dziś pasażerów jest siedemset milionów mniej. Do tego wszystkiego dochodzi wymowne zdjęcie na okładce zrobione przez Filipa Springera. Zdjęcie przedstawiające przystanek. To przystanek, po którym od razu widać, że znajduje się przy rzadko uczęszczanej drodze, a tuż za nim  tylko pola.  

Myślę, że okładka „Nie zdążę” jest równie wymowna, co sam tytuł książki. I po przeczytaniu tego reportażu mogę powiedzieć tylko jedno – czekam na nagrodę Nike dla Olgi Gitkiewicz!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Dowody na Istnienie .

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze