Owoc pracy pszczelego roju czy rura PCV [FELIETON]
Świece w liturgii mają znaczenie. Nie tylko muszą być na ołtarzu, ale także, by zachować właściwą symbolikę, powinny być odpowiednio wykonane.
Drażni mnie sztuczność. Nie rozumiem przedmiotów, które mają udawać coś prawdziwego – to na przykład sztuczne kwiaty. Tym bardziej odczuwam nieprzyjemne ciarki na plecach, kiedy w kościele lub kaplicy widzę świece, które przypominają rurę PCV z katolickimi akcentami. Trudno mi też zrozumieć, dlaczego w tak wielu świątyniach nie stosuje się prawdziwych wiecznych lampek uzupełnianych oliwą – i zamiast nich są żarówki. Często wyglądają tandetnie, a przez jakiś czas, co ciekawe, były zakazane przez Stolicę Apostolską. Kanon 940 Kodeksu Prawa Kanonicznego określa, że „specjalna lampa, oznaczająca i wyrażająca cześć dla obecności Chrystusa” ma bez przerwy świecić przed tabernakulum. Kolor czerwony nie ma właściwie żadnego uzasadnienia. Liczy się natomiast to, aby był to prawdziwy płomień, a nie światło elektryczne. Doglądanie tego ognia jest wyrazem wierności, czujności i nieustannej modlitwy Ludu Bożego.
>>> Po co wieczna lampka w kościele?
Skąd się wzięła wieczna lampka?
Ta tradycja nie wzięła się znikąd. W Starym Testamencie mamy przykład używania światła w sferze sacrum. W Księdze Wyjścia czytamy, że Bóg kazał uczynić świecznik z miejscem na siedem lamp w namiocie spotkania:
„Zrobisz też świecznik ze szczerego złota (…) I uczynisz siedem lamp, i ustawisz te lampy w ten sposób, ażeby oświecały tę stronę, która jest przed nimi” (Wj 25,31.37).
Także w Księdze Kapłańskiej mamy wprost wyrażony nakaz:
„Ogień na ołtarzu będzie stale płonąć – nigdy nie będzie wygasać. Na nim kapłan każdego poranka zapali drwa, na nim ułoży ofiarę całopalną, na nim zamieni w dym tłuszcz ofiar biesiadnych. Ogień nieustanny będzie płonąć na ołtarzu – nigdy nie będzie wygasać!” (Kpł 6,5-6).
I choć wieczne lampki pojawiły się przy tabernakulach w okolicach XII wieku, a obowiązkowe stały się w 1600 r. (zapis w ceremoniale biskupów katolickich), to jednak światło świec i lamp od samego początku towarzyszyło liturgii chrześcijańskiej. Konferencja Episkopatu Polski zezwoliła co prawda na korzystanie z elektrycznych lampek, ale trzeba jednak przyznać, że zwykła żarówka nie wyraża tego, co tradycyjna wieczna lampka, której ogień jest podtrzymywany i doglądany. Punkt 317. Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego stanowi, że „według przyjętego zwyczaju przed tabernakulum winna nieustannie płonąć lampka, podsycana olejem lub woskiem, aby wskazywała na obecność Chrystusa i pobudzała do Jego czci”.
Świece na ołtarzu
Wieczna lampka to światło, które ma płonąć bez przerwy. Świece na ołtarzu zapalane są zaś wyłącznie na czas Eucharystii lub nabożeństw. Ich obecność, liczba, a także sposób wykonania mają jednak swoje znaczenie i symbolikę.
„Ołtarz ma być nakryty przynajmniej jednym białym obrusem. Na ołtarzu lub obok niego na czas każdej celebracji stawia się przynajmniej dwa świeczniki z zapalonymi świecami; może ich być więcej: cztery lub sześć, zwłaszcza w niedzielę albo obowiązujące święto, lub, gdy celebruje biskup diecezjalny, siedem” – czytamy z kolei w 117. punkcie Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego.
Jak wszystko w liturgii – także i świece używane w trakcie celebracji nie powinny być byle jakie. Sprawowanie kultu właściwie mija się z celem, jeśli nie jest przestrzenią dla piękna i dbałości. Kult z założenia ma być czymś, dzięki czemu czcimy Boga i przygotowujemy go z największą starannością. Trudno mówić o jakiejkolwiek estetyce w przypadku plastikowych rur z wkładem lub uzupełnianych olejem. Z pewnością nie przywodzą one na myśl spalania się z miłości i ofiary. W najlepszym razie są sztucznym źródłem naturalnego światła. Co za paradoks. I absurd.
Owoc pracy pszczelego roju
W starożytnej pieśni „Exsultet”, czyli w „Orędziu paschalnym”, które jest uroczyście odśpiewywane w Wielką Sobotę podczas wigilii paschalnej diakon lub ksiądz śpiewa:
„W tę noc pełną łaski przyjmij, Ojcze Święty, wieczorną ofiarę uwielbienia, którą Ci składa Kościół święty, uroczyście ofiarując przez ręce swoich sług tę świecę, owoc pracy pszczelego roju. (…) Znamy już wymowę tej woskowej kolumny, którą na chwałę Boga zapalił jasny płomień. (…) Prosimy Cię przeto, Panie, niech ta świeca poświęcona na chwałę Twojego imienia nieustannie płonie, aby rozproszyć mrok tej nocy. Przyjęta przez Ciebie jako woń przyjemna, niechaj się złączy ze światłami nieba”.
Przytoczony fragment pieśni dotyczy oczywiście paschału, który symbolizuje Chrystusa rozjaśniającego mroki grzechu i śmierci. Jego wymową jest nie tylko to, że płonie i niesie światło. Istotne jest także to, z czego został on wykonany. Święty Ambroży, któremu przypisywane jest autorstwo „Exsultetu’, pisze o wosku pszczelim nie bez powodu. Wskazuje na to, że cześć zbawicielowi oddaje nie tylko odkupiony człowiek, ale cała natura bierze udział w kulcie Kościoła na cześć Zbawiciela. Wosk pszczeli wyraża czystość Jezusa Chrystusa – Boga i Człowieka, który z miłości ofiaruje się nam na ołtarzu. Cóż pozostaje z tego symbolu, jeśli podczas liturgii paschalnej zamiast paschału z wosku pszczelego widzimy fragment plastiku uzupełniany olejem – czyli tak zwanego diesla. Albo czy symbol ten nadal pozostaje czytelny, gdy paschał wykonany jest z bliżej nieokreślonego syntetycznego tworzywa?
>>> Tomasz Grabowski OP: msza święta polega na tym, że Chrystus wciąga nas do nieba [ROZMOWA]
Dbałość o szczegóły w naszych kościołach przez jednych może być uznana za pedanterię, przesadną wrażliwość estetyczną czy nawet zwykłe czepialstwo. Tymczasem chodzi o wiarę. Bo jeśli wierzę w realną obecność Chrystusa w Eucharystii – to nie będzie mi obojętne, czy obrus na ołtarzu jest brudny, czy czysty albo czy stoją nam nim tandetne i tanie „bidony”, czy prawdziwe woskowe świece. I chociaż problem sam w sobie wydaje się błahy, to jednak może zwracać uwagę na kwestie absolutnie fundamentalne.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |