Papież Franciszek i pogańskie rytuały
Oskarżanie papieża o odstępstwo od wiary, ponieważ spotkał się szamanem indiańskim, jest kompletnym niezrozumieniem roli, jaką pełni papież w Kościele – mówi ks. dr Dawid Stelmach, wykładowca na Wydziale Teologicznym UAM, w rozmowie z misyjne.pl.
Wizyta papieża Franciszka w Kanadzie zakończyła się ponad tydzień temu. Pielgrzymka była szeroko komentowana w mediach nie tylko dlatego, że padły w jej trakcie ważne słowa przeprosin wobec ludności rdzennej Kanady. Środowiska bardziej konserwatywne zarzucały papieżowi, że w swojej otwartości poszedł o krok za daleko.
Papież w Kanadzie
Podczas papieskiej pielgrzymki do Kanady pojawiły się głosy, że Franciszek nie powinien uczestniczyć w „pogańskich rytuałach rdzennej ludności” tego kraju. Krytycy papieża twierdzili, że następca św. Piotra nie powinien brać udziału w celebracjach, gdzie prowadzący zapowiada „uzdrawiający taniec, a uderzenia bębna oznaczają bicie serca Matki Ziemi”. Dla części opinii publicznej było to działanie bałwochwalcze.
– Należy potraktować to jako gest dobrej woli papieża i całego Kościoła katolickiego wobec pokrzywdzonych w przeszłości. Nie do końca wiemy, co czują potomkowie Indian, chociażby przez to, że pochodzimy z kompletnie różnych kultur i żyjemy na zupełnie różnych kontynentach. Papieską obecność na takiej celebracji należy rozpatrywać przede wszystkim jako gest szacunku wobec godności pokrzywdzonych osób. Pamiętajmy, że papież w takich oficjalnych momentach jest najwyższym przedstawicielem Kościoła katolickiego i tak też należy odczytywać jego spotkania z różnymi religiami, kulturami i rodzimymi tradycjami. Oskarżanie papieża o odstępstwo od wiary, ponieważ spotkał się np. z Dalajlamą czy szamanem indiańskim, jest kompletnym niezrozumieniem roli, jaką pełni papież w Kościele – mówi ks. dr Dawid Stelmach, wykładowca na Wydziale Teologicznym UAM.
Ważne słowa i gesty
Ksiądz Stelmach dodaje, że papież Franciszek miał w Kanadzie wyjątkowo trudne zadanie do wykonania. Każde jego słowo i gest były dokładnie obserwowane i komentowane.
– Z jednej strony faktem jest, że Kościół katolicki był współpracownikiem ówczesnego rządu kanadyjskiego w prowadzeniu szkół rezydencjalnych, gdzie przymusowo „cywilizowano” dzieci Indian. Z dzisiejszej perspektywy uznajemy to za kompletnie niepotrzebne i krzywdzące zachowanie wobec Indian. Obecnie Kościół katolicki w Kanadzie jak najbardziej wspiera Inuitów oraz inne lokalne plemiona. Nikt tego nie kwestionuje. Gest przeproszenia Pierwszych Narodów Kanady uważam za bardzo ważny akt symbolicznego zadośćuczynienia. To tak, jak w procesie pojednania: najpierw należy uznać że coś było złe i za to przeprosić. Potem następuje najczęściej długotrwały proces normalizacji i układania relacji w nowy sposób, budowania jedności – mówi ks. Stelmach.
>>> Papież w Kanadzie – pielgrzymka pokutna
Katolik na niekatolickich ceremoniach
W kontekście brania udziału katolików w wydarzeniach, które nie są aprobowane przez Kościół zasadne wydaje się pytanie o to, co wolno osobie wierzącej, a czego nie. A w zasadzie – co przynosi jej korzyść, a co może być przyczyną duchowej szkody. Trzeba patrzeć na to w kategoriach indywidualnych.
– Słowem kluczem jest tutaj świadomość. Dokładnie świadomość tego, w czym i po co biorę udział. Jeżeli ktoś zaprasza mnie na jakieś wydarzenie – np. celebrację „nocy sobótkowej” – to pierwsze, co powinien zrobić chrześcijanin, to zainteresowanie się, w czym będzie brał udział, a potem zadanie sobie pytania, czy jest konieczne, by się w to angażować. Myślę, że podobny problem mamy dzisiaj z podejściem do dziecięcej zabawy w Halloween. Nie do końca znamy korzenie tego zjawiska, które przyszło do nas ze Stanów Zjednoczonych, gdzie przede wszystkim jest to podsycone popkulturą i pozbawione demonicznego kontekstu. Dobrze byłoby też zainteresować się tym, jak Kościół katolicki w Stanach Zjednoczonych podchodzi do zjawiska Halloween – traktuje się to przede wszystkim jako zabawę dla dzieci. Nie demonizuje się tego, a jednocześnie nie przekreśla się szacunku dla zmarłych. Warto skonkludować to jeszcze raz: świadomość tego, co się dzieje, co to jest za obrzęd, oraz jaki jest cel – dlaczego i po co mam w tym brać udział? Być może mam dobrych znajomych sąsiadów, którzy chcą mnie zaprosić na taki event. Wtedy już samemu, w zgodzie ze swoim sumieniem i pytając swojego spowiednika, mogę podjąć decyzję, czy chcę wziąć w tym udział, czy nie – zaznacza ks. Stelmach.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |