Fot. pixabay

Dlaczego Jan Chrzciciel poszedł głosić na pustynię? Czy nie logiczniej byłoby w mieście?

Czy to nie zaskakujące, że Jan Chrzciciel, aby głosić, wychodzi na pustynię? Logika wskazywałaby raczej na to, że powinien wejść do miasta, gdzie jest jak najwięcej tych, którzy mogliby go usłyszeć. Komu chce głosić na pustyni? To jest pierwsza rzecz, która uderza mnie w tym fragmencie Ewangelii. 

Ale gdyby pustynię potraktować jako obraz sytuacji duchowej, odkryjemy nowe znaczenie Słowa, które można usłyszeć na pustkowiu. Czy nie jest tak, że głos Bożych wysłańców często dociera do nas, kiedy przeżywamy jakąś wewnętrzna pustynię? Kiedy doprowadzimy się albo zgodzimy na postawę pewnej duchowej nędzy i pustki? Wtedy dociera do nas głos: nawróć się. Wyprostuj ścieżkę do Boga.  

Pustka, osamotnienie, zniszczenie i chaos może okazać się ocaleniem. Wszystko to, co człowiek ubóstwia, jeśli nie jest to Bóg – jest pustką. Ale paradoksalnie to właśnie pustynia jest miejscem, w którym nic nie zasłania nam Boga. I tylko wtedy, kiedy nie ma innych rzeczy zajmujących przestrzeń, powstaje miejsce, w którym można pomieścić pełnię obecności Boga. 

Na pustyni oprócz tego, że jest samotność i trudne zmaganie, jest też żar. Jest słońce, przed którym nie ma gdzie się schować. Ono wydobywa na światło wszystkie mroczne miejsca. Ktoś, kto ma coś do ukrycia, boi się światła. Ja jestem Światłem świata – powiedział Jezus.

Jan Chrzciciel to ostatni prorok Starego Testamentu. Zamyka generację ludzi, którzy żyją w świecie spustoszonym przez grzech. Świat jest pustynią bez Boga. Ale Jan znalazł tam Ducha Świętego. Takie odkrycie pozwala dostrzec, że to, co zrujnowane, otwiera przestrzeń dla życia. Zniszczone marzenia, związek, opuszczenie przez ukochane osoby, samotność, poczucie pustki, poczucie bycia niepotrzebnym, zdrada, odrzucenie i te wszystkie inne trudne doświadczenia wrzucają nas  w ramiona Boga. 

Aby tego doświadczyć, trzeba wyjść z miasta, ze swojego codziennego życia, ze swojej przeszłości i zranień, by zanurzyć się w rzece. Pozwolić, by Woda Żywa obmyła nas. By przemieniła nas z grzeszników w grzeszników przemienionych chrztem w Duchu. Którzy pragną odwrócić się od grzechu i tego wszystkiego, co jest ruiną, by zwrócić ku Chrystusowi.  

>>W Kalifornii zakwitła pustynia [GALERIA]

Człowiek nie jest w stanie dokonać tego sam – nawet najbardziej szczerą intencją. Tego dokonać może tylko Mocniejszy. I tylko kiedy poddajemy się działaniu Ducha Świętego, jesteśmy w stanie Go rozpoznać – jego nadejście w naszym życiu i prawdziwe znaczenie tego wydarzenia. 

Wydawałoby się, że na Jan nie spotka na pustyni nikogo, komu mógłby głosić. Tymczasem przybywają tam tłumy. Stają tam wyczerpani, zmęczeni, po trudach podróży, pokaleczeni, oszołomieni ciszą i ogromem własne pustki. Prostują ścieżki. Ich samotność, pustka i ruina pustyni przyzywa Żywego Boga. A On jest przecież specjalistą od stwarzania czegoś z niczego. Od przemieniania pustyni w kwitnące ogrody. Nie da się lepiej trafić. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze