fot. PAP/ Marcin Bielecki

A my na to jak na… grilla, czyli o nie tylko majówkowej rozrywce narodowej

Karkówka w przyprawach? Filet z kurczaka w jakiejś fajnej marynacie? A może po prostu kiełbaski? Lub wersja wege – warzywa z rusztu! Chyba każdy z nas ma swoją ulubioną potrawę z grilla. Właśnie w tych dniach zapach grilla zacznie unosić się nad całą Polską. Sezon grillowy czas zacząć! 

Słońce zachodzi coraz później, dni są coraz cieplejsze (przynajmniej teoretycznie), nadchodzi lato. Jednak jeszcze zanim wyjedziemy na wakacje – nadejdzie wyczekiwany weekend majowy. Co za tym idzie, wielu z nas rozstawi grille, by celebrować „majówkę”. Wszak nie od dziś wiadomo, że Polacy cenią grillowe przygody. Dlaczego grillowanie darzymy tak gorącymi uczuciami i jak to było z tą „rozrywką” na przestrzeni wieków? 

Czas miły i przyjemny 

– Grillowanie przede wszystkim kojarzy się z latem! Z wieczorami, z zapachem traw, z zachodzącym słońcem, ciepłem, znajomymi, pysznym zapachem mięsa… Taką świeżością, radością – mówi Ewa, przyszła pani magister Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. –Grillowanie to najlepsza forma letnich spotkań ze znajomymi – dodaje. Podobnie uważa Gabriela, studentka warszawskiego Collegium Civitas. – Grill jest jedną z najlepszych form wakacyjnych spotkań. Nie dość, że można dobrze zjeść, to jeszcze spotkać się z ludźmi. U mnie jest to głównie rodzina, a najlepszą częścią takich spotkań są opowieści z dzieciństwa. Każdej słuchałam już po kilka razy, ale i tak zawsze bawią tak samo! 

Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że grillowanie to świetny powód do spotkania, w gronie rodziny czy znajomych. Jak wiadomo, wspólne spożywanie posiłków buduje i umacnia więzi. Przy grillu można spokojnie usiąść, zanim coś już będzie gotowe – potrzeba trochę czasu. Można go przeznaczyć na rozmowy z bliskimi, wspólne wspominanie czy też na kontemplację przyrody. Nie bez znaczenia jest zatem fakt, że grillujemy na świeżym powietrzu. 

Ku temu sposobowi przyrządzania jedzenia i spędzania czasu przekonuje także atrakcyjność grillowej oferty. – Na grilla najlepsza jest karkówka, filet w sosie śmietanowo-musztardowym i tradycyjna kiełbasa, choć ta smakuje jeszcze lepiej z ogniska – wylicza Ewa. Ks. Rafał Walid, wikariusz parafii pw. Bożego Miłosierdzia w Poznaniu, jest natomiast zwolennikiem tradycyjnej kiełbasy. – W tej kwestii jestem akurat niewymagający (śmiech), lubię kiełbasę. Za karkówką nie przepadam – przyznaje duchowny, który organizuje od kilku lat parafialnego grilla na zakończenie „sezonu duszpasterskiego”. 

Grillowana cukinia, szaszłyki warzywne, a może mango pieczone z miodem? Wszak nad ogniem, żarem i dymem można przygotować nie tylko mięso, ale także ryby, warzywa i owoce. Każdy, począwszy od mięsożerców, na weganach kończąc, znajdzie w tej ofercie coś dla siebie.

>>> „Odpocznijcie nieco…”, czyli jak odpoczywali święci i błogosławieni 

fot. EPA/CHRISTIAN BRUNA

Wspólnotowe grillowanie  

Majowy długi weekend to tradycyjny czas inauguracji sezonu grillowego. Na początku maja grille wyciągamy z piwnic czy garaży, wielu z nas schowa je dopiero późną jesienią. Także księża zdają sobie sprawę z potęgi grillowych spotkań, którymi zastępują niejedną letnią agape.  

Kiedy tylko zaczyna sprzyjać pogoda, w wielu parafiach w całej Polsce organizowane są grille wspólnotowe. W ubiegłym roku w parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Poznaniu w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa odbył się grill dla ministrantów i ich rodzin, także w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Poznaniu rokrocznie odbywa się podsumowanie sezonu dla ministrantów właśnie w formie grilla. Jak mówi ks. Rafał, jest to swojego rodzaju tradycja. – Rzeczywiście, od kilku lat udawało nam się przy takim grillu spotkać. Warto to podtrzymywać i kontynuować. Mam nadzieję, że i w tym roku uda nam się spotkać. Jest to czas, kiedy jesteśmy już po swoich obowiązkach – kończymy rok szkolny, także oktawę Bożego Ciała i możemy na spokojnie pobyć ze sobą. We wspólnocie parafialnej ważne jest to, żeby ludzie się gromadzili. Podczas takich spotkań najważniejsze jest zawiązywanie i umacnianie więzi – dodaje kapłan. – Pamiętam, że w mojej poprzedniej parafii – w Rawiczu – parafianie także spotykali się na grillu. W różnych parafiach są różne formy nawiązywania relacji. Jest to wydarzenie nie tylko dla ministrantów, ale także dla osób zaangażowanych w przygotowanie Bożego Ciała. Takie podziękowanie za ich zaangażowanie.

>>> Piotr Ewertowski: być misjonarzem, wypełniając tabelki w Excelu i pijąc piwo [FELIETON]

Fot. pixabay

Historia ognia i mięsa 

Początki grillowania sięgają właściwie bardzo dawnych czasów. Odkąd człowiek zyskał umiejętność rozpalania ognia, odtąd zaczął używać go do obróbki termicznej pokarmów. Mięso, bo wówczas głównie ono takiej obróbce podlegało, kładziono na rozgrzanych ogniem kamieniach lub trzymano nabite na patyki bezpośrednio nad płomieniami ognisk. Jednak autorami pierwszych udokumentowanych wskazówek i receptur grillowych byli dopiero Rzymianie. O takim sposobie przyrządzania dań pisał najbardziej znany rzymski kucharz Marek Gawiusz. W kolejnych wiekach popularne stało się pieczenie nad ogniem sztuk mięsa na rożnach. Pieczeń dzielono następnie pomiędzy uczestników posiłku. Często możemy zobaczyć takie sceny w filmach historycznych. Warto zaznaczyć, iż wówczas na spożywanie mięsa stać było jedynie najbogatsze warstwy społeczne. 

Popularne w majówkowym sezonie grillowanie rozpowszechniły w renesansie wyprawy morskie z czasów wielkich odkryć geograficznych. Grill na statku był jedynym sposobem przyrządzania ciepłych potraw. Legendy głoszą, że sam Kolumb zachwycał się grillowanymi rybami i drobiem, które jadł po przybyciu do Nowego Świata. Wówczas na Karaibach mięso piekło się na ruszcie zbudowanym z kości lub gałęzi. Taki obiekt nazywano „barbacoa”, co prawdopodobnie można tłumaczyć jako „mięso długo pieczone”. Od karaibskiego słowa wywodzi się angielska nazwa grilla – „barbecue”.

>>> Z Holandii na Cejlon. Misja brata „Whisky”

fot. unsplash

Amerykańskie korzenie współczesnego grilla 

Dziś grillowanie wygląda już trochę inaczej. Współcześnie wykorzystuje się do tego celu specjalne urządzenia – nazwane oczywiście grillami. W takiej formie grillowanie upowszechniło się po II wojnie światowej, kiedy amerykańska klasa średnia zaczęła tłumnie wyjeżdżać na obrzeża miast, by tam, na świeżym powietrzu, spędzać wolny czas. Początkowo Amerykanom towarzyszyły dosyć mało funkcjonalne, płaskie i nieodsłonięte od wiatru grille.  

Pomysł na znany we współczesnej formie kształt grilla powstał w roku 1952 i jest dziełem George’a Stephena, spawacza pracującego w firmie Weber Brothers Metal Works. Zauważywszy wady dostępnych urządzeń, mężczyzna ten wpadł na pomysł umieszczenia rusztu w stalowej półkuli z przykrywką. Do takowej konstrukcji przymocował także trzy stalowe nogi. Od tego czasu grilla można było bardzo łatwo przetransportować w dowolne miejsce. Wynalazek szybko zdobył rozgłos i jako George’s Barbecue Kettle stał się najlepiej sprzedającym się produktem firmy Weber.  

Projekt amerykańskiego spawacza do dziś dostarcza grillowych wrażeń kolejnym pokoleniom – nie tylko Polaków, choć to właśnie my podnieśliśmy go do rangi letniej rozrywki narodowej.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze