Jak być matką świętego? Poruszające świadectwo matki bł. Carlo Acutisa [FRAGMENT KSIĄŻKI]
Przed narodzinami syna żyła z dala od Boga. Antonia Salzano Acutis – matka błogosławionego Carla, który swoją wiarą zachwycił i zadziwił świat. Powstało już wiele biografii i opisujących niezwykłość tego piętnastoletniego chłopca, ale żadna z nich nie poprowadziła nas tak blisko jak świadectwo jego matki.
Antonia towarzyszyła swojemu synowi w najtrudniejszych chwilach – w śmiertelnej chorobie. Doświadczała razem z nim bólu i samotności. Jak żyć ze świadomością, że ukochane dziecko umiera? Jak poradzić sobie z tą niewyobrażalną udręką? Jak zaufać Bogu? O tym opowiada wydana właśnie książka „Tajemnica mojego syna. Dlaczego Carlo Acutis jest uznawany za świętego?”
>>> Na ekrany polskich kin wchodzi film „Niebo nie może czekać. Historia Carla Acutisa”
Matka błogosławionego ma odwagę dzielić się historią syna, który nawrócił swoich rodziców i pomimo cierpienia nie utracił radości. Autorka odsłania przed nami tajemnice Carla, dla którego Bóg był w centrum życia aż do końca. Poniżej fragment książki opublikowanej nakładem Wydawnictwa Esprit:
Śmierć nie kładzie kresu naszym relacjom. Zmarli mogą wspierać nas z nieba i użyczać nam swojego światła. Rodzice nieczęsto dożywają beatyfikacji własnego dziecka. Droga do świętości jest jednak dostępna dla wszystkich i każdy z nas może na nią wkroczyć. Im bardziej otwieramy się na łaskę, tym chętniej Pan otwiera dla nas „dobre” drogi. Kiedy dowiedzieliśmy się, że Carlo choruje na białaczkę, on nie podupadł na duchu. Pamiętam, że uśmiechnął się szeroko i rzekł: „Pan trochę mną potrząsnął!”. Jego postawa, umiejętność pogodnego stawienia czoła tej sytuacji, zadziwiła mnie. Do dzisiaj mam w pamięci jego promienny uśmiech. Porównałabym go do kogoś, kto wszedłszy do ciemnego pokoju, zapala światło. Nagle wszystko wokół rozbłyskuje i nabiera kolorów. To właśnie zrobił Carlo: rozproszył mroki najciemniejszej godziny, złagodził wstrząs spowodowany straszną wieścią. Nie wpadł w przerażenie. Nie pozwolił, żeby owładnął nim lęk. Zamiast tego zwrócił się ku Bogu. I posłał nam uśmiech.
Nie chciałabym, żeby Carlo zapisał się w pamięci ludzi jako ktoś na kształt Supermana. Mój syn był takim samym dzieckiem i młodzieńcem jak inni, zawsze jednak potrafił – i pragnął – ufać miłości Boga. Ścieżka, którą obrał, jest – powiem to po raz wtóry – dostępna dla każdego z nas. Gdy rozmyślam o tym, co mnie spotkało, jasno widzę, że żadna z tych rzeczy nie wydarzyła się przypadkiem. Można by rzec, że ręka Opatrzności od dawna dyskretnie kreśliła wielki plan, który z woli Pana miał stać się udziałem Carla. Nie od razu się o tym przekonałam, dopiero po śmierci syna pewne sprawy stały się dla mnie jasne. Wiele z tego, co mi się przytrafiło, mogłabym określić jako ważny znak. Każdemu z nas niebo czasem zsyła znaki, musimy tylko umieć je dostrzec. Na przykład mój mąż, Andrea, przyszedł na świat tego samego dnia, w którym moi rodzice poznali się w Rzymie. Sakrament bierzmowania przyjęłam w 1980 roku. Przebywałam wówczas w Cortinie d’Ampezzo, gdzie pobierałam nauki w szkole sióstr urszulanek. Był 3 maja. Na ten sam dzień przypadały urodziny Carla. Myślę, że data mojego bierzmowania – poprzez które, jak to się kiedyś mawiało, stałam się „żołnierzem Chrystusa” – w dużej mierze przesądziła o tym, że Carlo stał się najważniejszą „misją” mojego życia. Dzięki niemu rozpoczęłam wędrówkę ku nawróceniu, która nadal trwa i prawdopodobnie zakończy się w czyśćcu.
Więcej w książce „Tajemnica mojego syna. Dlaczego Carlo Acutis jest uznawany za świętego” Antonni Salzano Acutis.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |