fot. unsplash

Jestem singlem. Nie macie mi czego zazdrościć

Kilka godzin spędzonych w pracy. Potem jakiś lunch na mieście, może też ulubiona kawiarnia. Na chwilę wpadnie się do domu – żeby się przebrać. Potem czas na kolejne wyjście do miasta – żeby posiedzieć ze znajomymi przy piwie czy winie. Późną nocą, po dniu pełnym przyjemności, powrót do domu. W weekend czas na wypad do SPA, shopping i liczne spotkania ze znajomymi. Raz na miesiąc jakiś weekend w Londynie, Paryżu czy Rzymie. Żyć nie umierać. Ten opis jest… zaprzeczeniem codzienności singli. Życie singli tak nie wygląda, jest znacznie bardziej szare, ale tez skomplikowane.  

Przyznam, że zabolały mnie słowa, które padły ostatnio w mediach. Owszem, pewnie nie miały nikogo obrazić, a raczej skłonić do refleksji. I owszem, mamy współcześnie tendencję do wygodnickiego życia, a wchodzenie w relację z drugim człowiekiem i zakładanie rodziny – opóźnia się. Ale to nie znaczy, że jesteśmy singlami, bo nam tak lepiej.  To bardzo złożony problem. A bycie singlem może być ogromnym ciężarem.

fot. unsplash

Co oznacza bycie singlem? 

Przede wszystkim – w kontekście bycia singlem kluczowe jest słowo „samotność”. Ja w ogóle nie przepadam za sformułowaniem „singiel” – wolę określenie „osoba samotna”. Bo rzeczywiście, singiel to przede wszystkim człowiek, który w danym momencie życia nie jest w relacji miłosnej z druga osobą. Oczywiście, singiel może mieć wiele innych relacji – z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi, koleżeństwem – i mogą to być bardzo intensywne i dobre relacje. Ale w tej jednej, wyjątkowej relacji, nie jest. Owszem, może się wydawać, że to oznacza brak wielu „obowiązków” – związanych choćby z wychowywaniem dzieci i troską o drugiego człowieka. I można to odbierać jako „wygodnictwo”. Ale warto na to spojrzeć też od drugiej strony. Od strony, do której kluczem jest właśnie słowo „samotność”.

>>> Recepta na samotność [RECENZJA]

fot. unsplash

Samotność to ból 

Ten brak „obowiązków” oznacza też bowiem konkretny brak życiowy, który jest bólem. Singiel, a przynajmniej nie każdy  singiel, nie ucieka przed odpowiedzialnością, by móc korzystać z uroków życia. Nie, jego życie po prostu potoczyło się tak, że nie udało mu się zbudować relacji z drugą osobą. Może kryje się za tym jakaś trauma, która nie pozwala otworzyć się na drugiego? Może kryje się za tym ogromna nieśmiałość, przez którą trudno nawet poznać nowych ludzi? Może kryje się za tym depresja albo inny problem psychiczny? Może kryje się za tym milion innych, często bardzo smutnych powodów. Samotność ma przecież wiele twarzy. I owszem, nie każda samotna osoba musi od razu być smutna. Ale coś mi podpowiada, że nawet najbardziej „zdeklarowani single” czują jakiś ból, niedobór. I tylko próbują ten ból ukrywać za owa deklaracją. Bo bycie singlem oznacza, że coś człowiekowi w życiu nie wyszło. Czegoś nie udało się stworzyć, zbudować. Może pojawił się jakiś strach? I nie można kogoś dobijać, krytykując ten życiowy stan. Znacznie lepiej jest spróbować mu pomóc. Jak? Można zacząć od najprostszej rzeczy – od rozmowy, od odezwania się.

>>> #DzieńSingla: czy można być powołanym do samotności?

fot. unsplash

Szare życie 

Komuś może się też wydawać, że życie singla – skoro nie ma w nim drugiej osoby, nie ma w nim dzieci do wychowywania – to rzeczywiście takie wieczne wakacje. Ale tak nie jest. To bardzo zwyczajne życie. Mój dzień wygląda podobnie, jak dzień każdego innego człowieka. Też muszę chodzić do pracy, robić zakupy, sprzątać. Muszę sobie ugotować, a czasem też jeszcze w domu czeka mnie praca. I nawet jeśli mam ochotę czytać do późnych godzin nocnych (bo nikt mi nie będzie przeszkadzał), to po 10 minutach nad książką zasypiam, ze zmęczenia po całym dniu. I choć często o tym się zapomina – to single też mają rodziny.  I za te rodziny czujemy się odpowiedzialni i im też poświęcamy swój czas. Naprawdę, nie spędzamy każdego dnia na wiecznych imprezach i zabawach, „korzystając z życia”. Tak nie wygląda codzienność singla. Ona jest bardzo szara i dodatkowo obciążona bagażem bycia samemu. Bo najbardziej boli, gdy człowiek chce się do kogoś odezwać, ale nie ma do kogo. Nie macie mi czego zazdrościć. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze