Aktorka Shari Rigby, kadr z filmu „Każe życie jest cudem”

Kiedyś dokonała aborcji, dziś wystąpiła w filmie, by opowiedzieć wszystkim o swoim cierpieniu

„Każde życie jest cudem” to film fabularny, który opowiada autentyczną historię aborcji. Tego typu filmów nie brakuje. Ostatnio, najgłośniejszym z nich był obraz „Nieplanowane”. „Każde życie jest cudem” ma jednak jeden atut, którego nie mają inne tego typu filmy ekranizacje. Rolę kobiety, która zdecydowała się na aborcję, gra aktorka, która dokonała tego też w prywatnym życiu. Jej rola jest więc niezwykła autentyczna. – Ona w tej scenie nie grała, ona ją autentycznie przeżywała – mówi reżyser Jon Erwin.

Obraz powstał w 2011 r., jest jednak na tyle ciekawy, że warto o nim wspomnieć – porusza wszak bardzo aktualny dziś społecznie temat. Film (można go obejrzeć na platformie Katofilix) opowiada historię Gianny Jessen. Tym, którzy interesują się działalnością pro-life, jest to osoba znana. Gianna urodziła się… w czasie zabiegu aborcji. Inaczej mówiąc, aborcja się nie udała, dzięki temu ona żyje. Metodą przerwania ciąży było wstrzyknięcie roztworu soli do worka owodniowego. Zabieg miał miejsce w klinice należącej do organizacji Planned Parenthood, której działalność była szczegółowo opisana w filmie i książce „Nieplanowane” (na jej opowiedzenie zdecydowała się Abby Johnson).

Mama Gianny zdecydowała się na aborcję, bo zaszła w ciążę niespodziewanie, gdy miała 18 lat, nie wyobrażała sobie wtedy macierzyństwa. Gianna urodziła się w 30. tygodniu ciąży, została odratowana przez personel medyczny. Z powodu niedotlenienia podczas aborcji cierpi na porażenie mózgowe, ma problemy z poruszaniem się (w filmie te dolegliwości zostały nieco zmienione). Jej losem przejęło się małżeństwo, które samo przeżyło poronienie noszonych w ciąży bliźniąt. Nowi rodzice adoptowali ją i stworzyło jej nową, kochającą rodzinę. Nie powiedzieli jej jednak nigdy, jaka jest jej przeszłość. „Każe życie jest cudem” jest opowieścią o tym, jak radzić sobie z tak emocjonalnymi tematami, trudną przeszłością. Hannah (filmowa Gianna) wyrusza w drogę, chce poznać biologiczną matkę.
Na początku wspomniałem o głównym atucie filmu. Jest i kolejny. W prosty, ale jednocześnie autentyczny i trafiający do serca sposób potrafi rozmawiać o uczuciach. O tym, jak powiedzieć „kocham cię” albo „czuję się źle, czuję, że ta sytuacja mnie przerasta”. Dla ludzi związanych z Kościołem ujmująca na pewno będzie scena z katedry, do której weszła Hannah, by się pomodlić, i w której rozmawiała z tamtejszym księdzem. Takiej pomocnej, duszpasterskiej wyciągniętej ręki powinniśmy oczekiwać od osób duchownych.

>>> Papież: aborcja to sprawa przede wszystkim ludzkiej etyki

Czułam, że Bóg kazał mi się z tym podzielić. Do tej pory nikt o tym nie wiedział, tylko mój mąż i terapeuta. Gdy dostałam propozycję tej roli i dostałam ten scenariusz, rozpłakałam się. Gdy grałam tę rolę, wiedziałam, że Bóg jest ze mną, doznałam wtedy kompletnego ozdrowienia. Byłam sam na sam z Bogiem, który mówił mi: „Już dobrze, to koniec, wybaczyłem Ci”. (Shari Rigby, która grała Cindy Hastings, biologiczną matkę Gianny).

Muszę jednak wspomnieć o kilku mankamentach filmu. Jest to chyba przypadłość wszystkich obrazów opartych na wartościach chrześcijańskich, że niektóre sytuacje muszą pokazywać wprost, a przy tym gubią się w nieścisłościach scenariusza. W filmie „Każde życie jest cudem” było takich nieścisłości co najmniej kilka. Pierwsza – gdy Hannah ze swoim kolegą (późniejszym chłopakiem) w czasie podróży w poszukiwaniu matki siedzą na plaży, wbiegają do morza i w mokrych ubraniach z niego wychodzą. Dzieje się to przy pełnym słońcu, w samo południe. Za chwilę widzimy ich równie mokrych, ale już nocą, gdy meldują się w przydrożnym hotelu. Dziwne – ubrania nie zdążyły wyschnąć? Podobnie było na komisariacie policji, do którego trafili po próbie włamania się do szpitalnej dokumentacji. Policjant – ot tak, po prostu – informuje ich o swojej wiedzy z innych akt, które prowadzą ich do biologicznej matki Hannah. To może drobnostki, ale niepotrzebnie obniżają standard scenariusza.

>>> Aktorzy z filmu „Nieplanowane”: to czas, byśmy zabrali głos [NAGRANIE]

Autorzy filmu w łagodny sposób opowiadają o syndromie poaborcyjnym. W tym filmie – w przeciwieństwie do „Nieplanowane” – nie będziemy asystować przy zabiegu aborcyjnym, nie wejdziemy do kliniki, w której przeprowadza się takie zabiegi. Poczujemy jednak, jak wielkim dramatem jest przerwanie ciąży. Dowiemy się także, jak wielką moc ma przebaczenie. I żeby żyć – szczęśliwie – to trzeba mieć odwagę do przebaczenia. Dla rodziców adopcyjnych film daje chyba jednoznaczną radę – rozmowy o adopcji nie można odkładać na półkę, bo każdemu, także dziecku, należy się prawda. Oczywiście przystosowana do wieku i poziomu jego rozwoju.

Rachel Hendrix w roli Hannah, fot. Rafael Film

„Każde życie jest cudem” (oryg. „October Baby”) to obraz z gatunku „happy ending”, ale może właśnie takie jest życie, w którym jest prawda, miłość i zdolność do przebaczenia? Lubimy dobre zakończenia, „Każde życie jest cudem” daje na nie dobrą receptę! Ba, najlepszą!

* Przeczytaj też historię Małgorzaty Kurzei >>> „Kiedyś dokonałam aborcji. Dziś wiem, że nikt nie ma prawa decydować o życiu nienarodzonych”

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze