Fot. wikimediacommons/Autorstwa François Gérard – François Gérard, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=5251731

Lekcje św. Teresy z Avila. Modlitwa to sprawa miłości

Teresa z Avila, karmelitanka, mistyczka, bardzo konkretna w działaniu i czasami także w słowach. Pozostawiła po sobie wiele pism, a w związku z tym także wskazówek odnośnie życia duchowego i drogi zjednoczenia z Bogiem. 

W de Cepeda y Ahumada, w domu, w którym mieszkała Teresa, w głównym pomieszaniu wisiał obraz przedstawiający ewangeliczną scenę z Samarytanką przy studni. Teresa mogła mu się często przyglądać i czytać napis na dole obrazu: Domine da mihi hanc aquam, czyli: „Panie, daj mi tej wody!”. 

Być może dlatego „woda żywa” stała się dla Teresy już w karmelu symbolem zjednoczenia z Bogiem. W jej pismach wielokrotnie powraca właśnie ten motyw. Droga do Boga jest dla niej docieraniem do źródeł wody żywej. Ale jednocześnie już teraz, na każdym etapie tej drogi, przyjaźń z Chrystusem staje się tym, co życie duchowe ożywia, wskazuje drogę, jest wodą żywą.  

>>> Wojownicza Teresa 

Przyjacielskie przebywanie z Bogiem 

Dla Teresy szczególnym odkryciem w budowaniu przyjaźni z Bogiem była modlitwa, która polegała na trwaniu w ciszy wobec Boga. „Modlitwa bowiem wewnętrzna nie jest to zdaniem moim nic innego, jeno poufne i przyjacielskie z Bogiem obcowanie, po wiele razy powtarzana rozmowa z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje” (Życie 8, 5) – pisała w swojej autobiografii. Doświadczała „na własnej skórze”, że to właśnie w ten sposób Bóg komunikuje się z duszą. 

W terezjańskiej modlitwie wewnętrznej akcent położony jest na fakt, że to Bóg wychodzi z inicjatywą do człowieka. Jego miłość do nas jest pierwsza. To On najpierw nas kocha, byśmy mogli to odkryć, otworzyć się na Jego miłość i powierzyć się „Temu, o którym wiem, że nas kocha”.  

Wydaje się to łatwe, może nawet zbyt łatwe. Ale w rzeczywistości często strach przed Bogiem nadal oddziela wielu ludzi od doświadczenia Bożej miłości. Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, że wszystko, co robi Bóg, wszystko, co zrobił Chrystus na ziemi, dokonało się tylko z powodu miłości do nas, do mnie. Bóg robi wszystko, by nas przekonać o swojej miłości. Otwarcie serca na tę świadomość zmienia wszystko. 

Świadomość jest pierwszym krokiem, który sprawia, że w naszym wnętrzu zaczyna się kształtować pewna wrażliwość na miłość Boga. Staje się ona coraz bardziej wyraźna. 

Fot. wikimediacommons/Autorstwa David Monniaux – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=129907

Przyjaźń działa w dwie strony 

Darmowa „oferta” przyjaźni, którą Bóg daje człowiekowi, czeka jednak na odpowiedź. Nie da się przecież przyjaźnić w pojedynkę. To zawsze jest relacja wzajemna. Teresie nie tyle chodzi tutaj o intelektualne kalkulacje czy decyzje, ale pisze o roli serca, a nawet porywu serca. Może nam się to wydawać podejrzane, w tym sensie, że być może nieco poza kontrolą i mało racjonalne. Jednak trzeba pamiętać, że Teresa nie namawia do „odlotów” duchowych, ale do uwolnienia w głębi mnie samego tej zdolność do miłości, którą Bóg tam ukrył jak wielki skarb. Warto pamiętać, że według Teresy doświadczenia wewnętrzne są weryfikowane po prostu przez życie. Kto doświadcza miłości Boga, ten coraz bardziej kocha też ludzi.  

To doświadczenie Bożej miłości staje się fundamentem częstej rozmowy z Bogiem, czyli modlitwy. Dlatego też modlitwę wewnętrzną zdefiniuje Teresa jako spotkanie, przyjaźń, wzajemną relację między ja i Ty, ze świadomością bliskiej obecności Boga. „Tego tylko pragnę, byście wiedziały i o tym pamiętały, że jeśli chcemy znaczny uczynić postęp na tej drodze i dojść do tych mieszkań, do których tęsknimy, nie o to nam chodzić powinno, byśmy dużo rozmyślały, jeno o to, byśmy dużo miłowały, a zatem to głównie czynić i do tego przykładać się powinnyśmy, co skuteczniej pobudza nas do miłości” (Twierdza IV 1, 7) – pisała. 

Jaka technika? 

Nie ma żadnej stałej metody ani techniki, ponieważ – gdy chodzi o miłość – nie ma gotowej drogi, którą dałoby się zamknąć w jakimś schemacie. Według Teresy na modlitwie powinniśmy robić to, co pobudza nas do większej miłości. Możemy np. pomóc sobie książką. Lepiej jednak nie stosować jej w trakcie całej modlitwy. Teresa nigdy nie udawała się na modlitwę bez książki, nawet jeśli zdarzało się, że jej nie otworzyła. Książka duchowa była wiernym przyjacielem. Może to być także oczywiście czytanie Pisma Świętego czy czytań liturgicznych. Można również pomagać sobie obrazem lub ikoną, na które patrzymy przez długą chwilę, co pozwala nam skupić naszą uwagę na Bożej miłości.  

Można pójść za tym nastawieniem duszy, za sposobem, w który w danym momencie chcielibyśmy wyrazić relację z Bogiem. Możemy zwracać się do Niego, odpowiadając sobie na pytanie o to, kim On jest dla mnie. Ojcem, Pasterzem, Przyjacielem, Bratem… Każdy człowiek może mieć tendencję do tego, by bardziej skłaniać się ku danemu sposobowi wyrażania relacji z Bogiem, ale może to także się zmieniać w czasie życia czy w czasie trwania modlitwy. 

Podobnie jest z wewnętrznymi odczuciami. W modlitwie terezjańskiej możemy za nimi podążać, niejako słuchać nastawienia duszy. A może ono być różne, w zależności od okoliczności życia, pory dnia, czy nawet okresu liturgicznego. I tak czasami bardziej skłonni będziemy do tego, by prosić w określonej intencji, innym razem by uwielbiać, a jeszcze innym razem, by po prostu milczeć. 

fot. unsplash

Coraz bliżej pełni 

Życie duchowe nie ma w sobie nic statecznego. Jest to relacja miłości, a miłość wciąż się rozwija. Jest dynamiczna, z momentami porywającymi, ale także trudnymi, z poczuciem obecności i osamotnienia. Jednym słowem: nudzić się nie można.  

Z biegiem czasu, kiedy Bóg może udzielać się duszy bardziej i bardziej, w miarę jak nasze serca zapominają o sobie samych, modlitwa jest jakby coraz intensywniejsza, skupiona, uważna. „Gdy się przyzwyczaisz być zawsze w obecności Jego, a On będzie widział, że czynisz to z miłością i starasz się we wszystkim podobać się Jemu, już się od Niego, jak to mówią, nie odczepisz” (DD 26, 1) – pisze Teresa. Człowiek żyje wówczas w ciągłym oczekiwaniu Boga, na które ON nie potrafił być obojętny. Wcześniej czy później przychodzi. 

Oczywiście czas tego oczekiwania może być trudny, ale wtedy podtrzymują nas pragnienia i determinacja. Teresa pisze, że nie dotrzemy do zjednoczenia z Bogiem, jeśli nie zaangażujemy się w to na sto procent. Na oddaniu się Zbawcy na sto procent. Przy czym to oddanie nie jest walką herosa, ale bardziej przypomina oddanie się poprzez nasze słabości, jak zagubiona owca, która pozwala się Pasterzowi odnaleźć i ponieść. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze