Odnaleziono niepublikowany wiersz Juliusza Słowackiego
Dziennik „Rzeczpospolita” opublikował 3 września nieznany dotąd w całości wiersz Juliusza Słowackiego. „Poeta napisał wiersz „Cmentarz Pere-Lachaise” po francusku do sztambucha pewnej paryżanki. Oryginał zaginął, wiadomo było o nim z listów do matki poety, Salomei. Przechowała się w nich tylko druga część utworu, którą przetłumaczył Leopold Staff. Odnaleziony niedawno sztambuch kupiła Biblioteka Narodowa – podaje „Rzeczpospolita”.
CMENTARZ PERE-LACHAISE
…can I return, though but to die Mogę jednak wrócić, by umrzeć
Unto my native soil… w ojczystej mej ziemi
Byron The prophecy of Dante „Proroctwo Dantego”
Tu brzeg; morze żyjących tu już tylko pianę
Niesie – i składa – gniewne w skonania godzinie.
Tu przychodzę posiedzieć sam, gdy mgła spowinie
Ciemne, smętne cyprysy wiatrem kołysane.
Tu miasto, gdzie gniew niebios pałace wciąż wznosi
Na pomieszkanie dla tych, których dżuma skosi.
Lubię patrzeć, gdy stanie widnokrąg w czerwieni,
Na blady na nim zarys Paryża spowity
W opalowe opary, na wież jego szczyty
Tarcze słońca plamiące, na grę światłocieni
I złote na nich blaski, nim w mroku utoną
Tam, kędy zmierzch ciemniejszą opada zasłoną,
Gdzie się w niebo przeźrocze dźwigają ponuro
Pałace, wieńcząc czoła lazurową chmurą,
Gdzie się wierzby płaczące chylą ku Sekwanie,
Tam się kościół prastary wznosi nad wodami, (1)
Łowiąc błękit niebieski w sklepień żebrowanie;
Gdy czerń jego gotyckich pociętych blankami
Filarów mgieł oparem jawi się owiana,
Rzec by można, że mara, duch, zjawa z Osjana,
Widmo damy sprzed wieków wśród cisów półśpiące,
Wiatrom wieczoru czoło w woalu koronce
Podając, zamyślone rzuca nam spojrzenie.
Wśród gmachów we mgle skrytych słup w bruku kamienie
Wbił olbrzym dziś już martwy; jeszcze się rumieni
Jego kolumna z brązu o wieczornej łunie, (2)
Jeszcze stoi, bez głowy, lecz niebawem runie…
I lilie tam zakwitną – i chwast się rozpleni.
Cóż mi to!… wzrok obracam gdzie indziej… za mgłami
Posągi ponad mostu wznoszą się łukami; (3)
Jak widma, gdy grobowce porzucą zmurszałe,
By stanąć u bram piekieł, gdzie jęk i zatrata,
I czarne wody Styksu, tak stoją tam – białe.
Noc już zapada – spływa miesięczna poświata,
Żałobnych się cyprysów listki wysrebrzyły.
Moja dusza powraca spać między mogiły.
I widzę inne blade obrazy – pejzaże –
Unoszą mnie daleko: w cieniu jodły marzę,
W lasach, które tak smutno szumią w tej krainie,
Wśród naszych pól piaszczystych, gdzie strumieniem płynie
Złoto ciemnych janowców… Ach! Kto przez zielone
Chciałby ze mną iść gaje, szronem roziskrzone?
Gdzie śnieg sypie się z wiśni, gdy wiatr płatki białe
Strąca z nich i po ziemi rozsiewa – omdlałe.
I teraz, gdy z ojczyzny życia mnie koleje
Unoszą, odbierając powrotu nadzieję,
Boję się, żem się na nią zapomniał napatrzeć,
Gdym odjeżdżał, i może w pamięci się zatrzeć.
19 sierpnia 1832
Przekład Jerzy Radziwiłowicz
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |