Fot.. broniszewice.dominikanki.pl

Siostra Eliza Myk: cokolwiek by się działo, zawsze uderzam do mojego Faceta

Od 1951 r. w wielkopolskich Broniszewicach działa Dom Pomocy Społecznej. Prowadzi go teraz kolejne już pokolenie sióstr dominikanek. Dla 56-ciu chłopaków, mieszkańców Domu, są matkami. 

Kilka lat temu wracałem do domu pociągiem z południa Polski. Był to dla mnie bardzo kiepski dzień, towarzyszyło mi przygnębienie i poczucie porażki, wydarzyło się wtedy dużo złych i niepotrzebnych rzeczy. Szukając swojej miejscówki minąłem przedział, w którym siedziały dwie siostry w białych habitach. Zajrzałem do nich, by się przywitać, by powiedzieć zwyczajnie „Szczęść Boże”. A potem zaczęliśmy rozmawiać i tak upłynęła nam cała droga – aż siostry musiały opuścić pociąg na stacji,  z której potem jakoś miały przetransportować się do Broniszewic. Mnie za to opuściły złe myśli i na mojej twarzy zagościła radość. Spotkanie i rozmowa z niezwykłymi siostrami pozwoliły mi zapomnieć o smutkach z początku dnia. Siostry dały mi nadzieję. 

Poznać cudowne kobiety 

Dopiero dobrych kilka lat później w mediach pojawił się film z zakonnicami świętującymi Dzień Pingwina, który rozpoczął „karierę” medialną dominikanek z Broniszewic i prowadzonego przez nie Domu Pomocy Społecznej. Przypomniałem sobie wtedy o podróży, podczas której siostry opowiadały mi o tym Domu i o chłopakach, dla których tam są. Nie wiem, czy spotkałem wtedy siostry, które teraz pracują w Broniszewicach, być  może tak. Ale wiem, że to spotkanie sprzed lat  było spotkaniem z cudownymi kobietami. I wiem, że również dziś cudowne kobiety służą chłopakom z niepełnosprawnościami w Broniszewicach. Teraz można trochę bliżej poznać to miejsce – a to za sprawą książki „Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet” (Wydawnictwo WAM 2021). To spis rozmów z siostrami Elizą Myk i Tymoteuszą Gil, które na przestrzeni ponad dwóch lat przeprowadzili Łukasz Wojtusik i Piotr Żyłka. 

>>> Patryk Vega zrobi film o siostrach z Broniszewic

Niepasujący do normy 

g zafascynował mnie swoją czułością – mówi w książce siostra Eliza i myślę, że czułość (która pojawia się zresztą też w tytule książki) to dobry trop do odczytania misji prowadzonej w Broniszewicach przez dominikanki. Bo bez czułości i wrażliwości to miejsce by nie istniało. A dzięki tym cechom już od 70 lat siostrom udaje się prowadzić Dom, w którym swoje miejsce znajdują dzieciaki często odrzucane przez rodziny i społeczeństwo. Mieszka tam kilkudziesięciu chłopaków (teraz jest ich 56), wielu z nich ma nawet problem z podstawową komunikacją. Ale Broniszewice dały im wspólnotę. Można powiedzieć, że znaleźli swoje miejsce w domu, a zarazem w Kościele. To ważne, że wiele instytucji kościelnych wychodzi ku ludziom z różnych marginesów, ku ludziom „niepasującym do normy”. Tak działa s. Małgorzata Chmielewska, dzięki której dom i szansę na nowe życie otrzymało wielu bezdomnych. Tak działa też Wspólnota Burego Misia czy L’Arche, które pomagają osobom z niepełnosprawnością intelektualną (i w kontekście niesienia pomocy nie mają żadnego znaczenia wątpliwości jakie pośmiertnie pojawiły się wokół twórcy Arki – Jeana Vaniera). I w ten sam trop wpisują się dominikanki z Broniszewic. 

>>> Dominikanki z Broniszewic: szukamy ludzi dobrego serca, którzy chcą pomóc i się tego nie boją

Warto je poznać! 

Wszystkie te miejsca i instytucje cechuje swoisty paradoks. Niby jest o nich głośno, niby są medialne – ale de facto działają bardzo po cichu. Te instytucje same nie zabiegają o to, by być na świeczniku. Robią po prostu tyle dobrych rzeczy, że media w końcu musiały je dostrzec i się nimi zainteresować. I media muszą je pokazywać, bo warto, żeby świat poznał te wspólnoty. Pięknie podkreśla to dziennikarka Dorota Wellman we wstępie do książki o siostrach z Broniszewic. O swoich przyjaciółkach pisze tak: „Świat powinien je bowiem poznać i uczyć się od nich. To dzięki nim zrozumiałam, czym jest prawdziwe dobro i oddanie. Pokazały mi, że zakonnica to nie służąca księdza. Zakonnica, siostra, to kobieta ze swoimi marzeniami, problemami i morzem miłości, jaką daje innym. To także doskonała organizatorka, zaradna aktywistka, kobieta pracująca, która żadnej pracy się nie boi”. Tak, świat powinien dowiedzieć się o dobru, które płynie z takich miejsc. Zrozumiałem to tak dobitnie podczas tamtej podróży pociągiem, gdy siostry z taką pasją opowiadały mi o miejscu, w którym żyją. 

>>> Broniszewice: Dom Chłopaków otwarty

Blisko Boga 

Zastanawiam się, jak scharakteryzować rozmówczynie Piotra Żyłki i Łukasza Wojtusika. Najpierw przychodzi mi na myśl to, co podkreśla kilka razy s. Eliza – czyli zakochanie w Bogu. Ona używa wobec Niego określenia „mój Facet” i ono wcale nie jest na wyrost. Nie byłoby „sukcesu” Broniszewic bez tego wpatrzenia w Boga. To powołanie zakonne jest u progu działania sióstr dominikanek. Takie totalne skierowanie się ku BoguMusiały spotkać na drodze swego życia żywego Boga, by wyjść z Nim ku tym, których często byśmy wykluczyli ze wspólnoty. Ku tym, których staramy się nie zauważać. Siostry zresztą opowiadają też o swoim powołaniu – to ciekawe rozmowy, bo odbywały się parami. Każdy z autorów wywiadu rozmawiał z inną z sióstr. Zresztą, osobiste historie pokazują, że Bóg bardzo różnymi drogami dociera do tych, których chciałby powołać do służby w Kościele. Siostry Eliza i Tymka pochodzą z różnych środowisk i miały bardzo różne domowe doświadczenie lub też nie-doświadczenie Boga. A ostatecznie trafiły do Broniszewic, a wcześniej zafascynowały się zakonem. Eliza się nawróciła w ósmej klasie, bo wreszcie spotkała księdza, który pokazał jej fajną twarz Kościoła. A w życiu Tymki ten Kościół obecny był raczej przez cały czas. Już jako młoda dziewczyna zaczytywała się w tekstach… św. Jana od Krzyża! 

fot. materiały prasowe

Matki 

Z siostrami z Broniszewic mocno kojarzy mi się też macierzyństwo. Bo choć nie  fizycznymi matkami, to jednak  matkami. I to bardzo konkretnie – Tymka ma syna Jarka. To zresztą historia podobna do tej z życia s. Małgorzaty Chmielewskiej, która również jest matką. Ale macierzyństwo sióstr z Broniszewic dotyczy właściwie wszystkich wychowanków placówki. To nie  pacjenci, to  członkowie rodziny, domownicy. Siostrom bardzo zależy na tym, by to nie był zwyczajny DPS, ale by to był prawdziwy dom. Stąd potrzeba właśnie bycia matkami. Temu tematowi poświęcona jest zresztą jedna z rozmów w książce „Siostry z Broniszewic”. Siostra Eliza tak mówi o swoim matczynym powołaniu do „rodzenia duchowego”: „Przyczyniamy się do tego, że w sercu drugiego człowieka rodzi się poczucie bezpieczeństwa, poczucie bycia kochanym, ważnym, chcianym zaopiekowanym”. I tę teorię siostry przekuwają w praktykę – bardzo konkretnie. Jak Tymka, która musi nieraz zainterweniować wychowawczo w sprawie Jarka, gdy ten np. zaczepia swojego kolegę Damiana. „Daleko mu do aniołka z obrazka, nawet tego, który pojawia się często w mediach społecznościowych. Wiem, że w wielu sytuacjach jest po prostu winny. Ale przychodzi do mnie, do matki, po wsparcie, muszę tym darem wsparcia bardzo umiejętnie dysponować. Gdy wpada i mówi, co mu się wydarzyło w szkole i że jest mu z tego powodu źle, to wiem, że nie ściemnia”  opowiada siostra Tymka. 

>>> Siostra Tadeusza: nie bałam się koronawirusa [ROZMOWA]

Idą za swoim Facetem 

Wiele można jeszcze opowiedzieć o niezwykłych siostrach z Broniszewic i ich podopiecznych, o tej wielkiej rodzinie, którą tam razem tworzą. rozmowach przewijają się różne wątki: kobiecości, relacji księży i sióstr zakonnych, dzisiejszego Kościoła, pandemii czy po prostu życia. To pokazuje, że siostry z Broniszewic – choć  heroskami, bohaterkami, choć są aktywnymi kobietami z krwi i kości – to są też bardzo zwyczajnymibliskimi nam ludźmi. Pozwalają odczarować wiele stereotypów, które wytworzyły się wokół sióstr zakonnych. Choćby ten podstawowy – że siostry wcale nie  służącymi księży (a przynajmniej – nie tak powinna wyglądać ich służba). Rozmówczynie Wójcika i Żyłki pokazują dobrą twarz Kościoła. Swoim działaniem pokazują Kościół wiarygodny i wychodzący ku ludziom z peryferii. W ich przypadku te peryferie to ludzie z niepełnosprawnościami. Ale myślę, że one nie miałyby problemu z wyjściem ku jakimkolwiek innym peryferiom. Bo one spotkały żywego Chrystusa, swojego Faceta – i za Tym Facetem postanowiły pójść. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze