ziemia

fot. unsplash

Naukowcy: nasza cywilizacja potrwa jeszcze tylko 31 lat

Nie chcę bawić się w żadnego Nostradamusa ani wróżbitę Macieja, ale badania mówią jasno, że termin przydatności naszej cywilizacji się zbliża. Zostało 31 lat. 

Przeglądając Facebooka, trafiłem na artykuł z portalu National-Geographic, który udostępnił jeden z moich znajomych. Już sam tytuł: „Nasza cywilizacja potrwa do 2050 roku. Wyliczone i potwierdzone naukowo” nie nastraja zbyt pozytywnie, z drugiej jednak strony „wyliczenie i naukowe potwierdzenie” od razu przywodzi na myśl skojarzenia z żartami i memami o amerykańskich naukowcach, którzy, najprościej mówiąc, tematyką swoich badań potrafią zaskoczyć. Raport, na którym oparł się autor wspomnianego tekstu, sporządzili jednak Australijczycy z Breakthrough National Center for Climate RestorationMoże warto więc potraktować je nieco poważniej. Wynika z nich, że jeśli nie powstrzymamy niszczenia naszej planety, temperatura podniesie się o 2 czy 3 stopnie Celujesza, co doprowadzi do susz, pożarów, powodzi i śmierci ponad miliona gatunków. Wydaje mi się, że nie jest to jednak żaden „breakthrough”, bo o podobnym scenariuszu słyszałem już kilka lat temu.

Nie chodzi mi jednak o to, aby bawić się tutaj w „kto pierwszy”, a raczej by zwrócić uwagę na problem, który szczególnie ostatnio zacząłem dostrzegać. Klimat się zmienia, co widzi chyba każdy z nas. Zimą nie ma już śniegu, a czerwiec zamienia się z sierpniem pod względem temperatury. Pojawiają się niespotykane aż tak często zjawiska pogodowe, takie jak liczne trąby powietrzne w lubelskim czy powodzie na południu Polski. Nie jest to oczywiście sprawa wyłącznie naszego podwórka, wystarczy spojrzeć na kurczącą się na mapach puszczę amazońską czy zdjęcia żółwi z wystającymi patyczkami higienicznymi. A kto jest temu winny? My. I trzeba to sobie w końcu uświadomić. Ale nie konkretnie sąsiad Jacek, bo ma nowego passata. To człowiek przez nieodpowiedzialność i pogoń za zyskiem zrujnował planetę. Wszyscy jesteśmy winni. Koniec. Kropka. 

pustynia

Fot. pixabay

Kiedy już przyznaliśmy się do winy, a to chyba w tym wszystkim najtrudniejsze, warto zastanowić się, jak to wszystko posprzątać. Nie jestem specjalistą w dziedzinie ekologii, ale przyświeca mi koncepcja, żeby problemy globalne należy rozwiązywać lokalnie. A chyba nie ma bardziej lokalnego poziomu niż ten własny. Oszczędzanie wody i energii, czy segregowanie śmieci to tylko niektóre ze sposobów na okazywanie naszej planecie szacunku. Postarajmy się o to, bo chyba nie chcemy się z nią pożegnać za 31 lat.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze