Przy stole odłóż smartfona. 10 rad dla każdej rodziny
To rady dla wszystkich, którzy rodzinę już mają albo chcą ją założyć. Co ważne – rodzina to też powołanie, nie wszyscy do niej mogą być powołani. Warto jednak wiedzieć, co ją cementuje, co sprawia, że chce się do domu rodzinnego wracać.
O tym na spotkaniu warszawskiego Akademickiego Stowarzyszenia Katolickiego Soli Deo mówiła Anna Wardak (założycielka Akademii Szczęśliwej Rodziny, lider Akademii Familijnej, mama wielodzietnej rodziny). Zachęcała, by na rodzinę spojrzeć, jak na projekt. Pewnie niektórym to się źle kojarzy Projekt brzmi jak ze słownika świata pracy albo studiów, jak z korporacji. Zatrzymajmy się jednak przy tym słowie… Często wiele czasu, uwagi, wysiłku przykładamy do tego, by dobrze skończyć studia, profesjonalnie wykonywać swoje zawodowe obowiązki, rozwijać swoje pasje. I to bardzo dobrze! Czy jednak z podobnym nastawieniem podchodzimy do rodziny? Czy traktujemy ją równie poważnie? Rodzina powinna być naszym (członków rodziny) wspólnym życiowym projektem, najdłuższym z tych, które nam w życiu przyszło (przyjdzie) realizować.
Samo się nie ułoży
Te rozważania trafiają w dobry czas: tuż po święcie Świętej Rodziny i u progu nowego roku, kiedy często postanawiamy coś zmienić, chcemy być lepsi. Jako katolicy dążymy przecież do świętości. Święta Rodzina świętą nie była od początku. Badania socjologiczne pokazują, że większość Polaków deklaruje, że życie rodzinne stawia najwyżej w hierarchii, ale jednocześnie drastycznie wzrasta liczba rozwodów. To dowód na to, że z praktyką bywa kłopot. Jak więc ją poprawić?
Najważniejsze jest to, by nie prezentować postawy: „Jakoś to się ułoży”. – Samo się nic nie ułoży, a na pewno nie udane życie rodzinne – mów Anna Wardak. Rodzina to bowiem coś więcej niż grupa osób, które mieszkają na wspólnej powierzchni. Rodzina to miłość, więzy krwi, ale też życiowa wizja. I na tej wizji Anna Wardak skupiła się przez praktycznie całe spotkanie. Wizja to cel, do którego trzeba zmierzać. A do tego, by go osiągnąć, trzeba mieć odpowiednie narzędzia. Tymi narzędziami są więzy, które członków rodziny spajają: to więzi miłości, sympatii, przyjaźni. Z kolei tworzeniu tych więzi, a później ich umacnianiu, służy kultura rodzinna. To coś, co sprawia, że chce nam się do tej rodziny wracać, w niej żyć, tworzyć z nią coś wspólnego.
Lot samolotem
– Na życie rodzinne warto spojrzeć, jak na lot samolotem – mówi Anna Wardak odnosząc się do rad, które wielu rodzinom udzielał znany mówca i motywator Stephen Covey. Wcześniej wspomniana wizja, to jak lotnisko, do którego leci samolot. Po drodze załogę może spotkać wiele przeciwności: usterki, trudne warunki atmosferyczne, problemy innej natury. Jednak jeśli wiedzą, gdzie lecą i jakie mają do tego narzędzia, to zawsze mają większe szanse na to, by wrócić na dobry kurs. Tak samo jest z rodziną. Jeśli po drodze spotkają nas przeciwności (wychowawcze, w relacjach między małżonkami), zawsze dobrze jest znać kurs i ścieżkę. W takim razie… przejdźmy do konkretów. Co zrobić, by ten kurs i ścieżka zawsze były w rodzinie dobrze znane?
Po pierwsze – nie bać się myśleć o dalekiej przyszłości
Oczywiście z zachowaniem umiaru. Jednak warto myśleć o tym, co chciałoby się osiągnąć za 2, 5, 10 lat, także w naszych rodzinach. Później – na zasadzie redukcji – myślimy (najlepiej wspólnie) o tym, jakie konkretne kroki podjąć, by ten cel osiągnąć. Dzięki temu jest szansa na to, by poprawić to, co poprawy wymaga i by osiągnąć to, co dla nas może być powodem do radości i dumy. Bez takiego długoterminowego planu możemy za to mieć poczucie kręcenia się w kółko, odbijania się od tych samych problemów, a przez to i zmarnowanego czasu.
>>> Prymas Polski: Święta Rodzina nie jest nierealna, jest bliska każdej rodzinie
Po drugie – nie bójmy się stawiania pytań
Warto je zadawać, sobie samemu i swoim bliskim. Co istotne – także (a może i przede wszystkim) w okresie poprzedzającym założenie rodziny (czyli w narzeczeństwie). – Przed ślubem często boimy się poruszać trudniejsze tematy, boimy się zadawania pytań, które mogą wprawić w zakłopotanie – mówi Anna Wardak i przestrzega, by nie zakładać wtedy różowych okularów i wygładzać tego, co może w relacjach narzeczonych mieć bardziej kanciasty kształt. Brak tych pytań i brak odpowiedzi na nie może odbić się nam czkawką w późniejszym małżeńskim i rodzinnym życiu. A jakie to mogą być pytania? Na przykład: „Czy naszą wizją życiową jest bardziej mieć czy być”, „Czy najpierw mieszkanie czy najpierw dzieci”, „Czy wakacje to zawsze wczasy czy może niekiedy pielgrzymka, rekolekcje”, „Sobota w łóżku czy sobota aktywna”. Niektóre z tych kwestii mogą wydawać się błahymi. – Jednak z drobnostek składa się nasze całe życie. Warto je uzgadniać – dopowiada prelegentka.
Po trzecie – zasady
Chodzi o zasady, które będą obowiązywały wszystkich domowników (od najmłodszego do najstarszego). Zasady nie mogą istnieć dla siebie samych, muszą mieć jakiś cel, mają do czegoś dobrego w życiu rodzinnym doprowadzić. Każda rodzina może mieć inny zbiór tych zasad, ale one na pewno wprowadzą ład i porządek w funkcjonowaniu domu. To może być podział obowiązków w kuchni (kto kiedy zmywa, przygotowuje stół do niedzielnego obiadu itd.), wyprowadzanie psa czy robienie zakupów. To buduje współodpowiedzialność, a jednocześnie sprawia, że jedna osoba nie czuje się obarczona całą masą obowiązków. To buduje zaufanie między członkami rodziny, a jednocześnie wymaga odpowiedzialności od nas samych. – Owe zasady to element kultury niematerialnej, którą posiada rodzina. Życie jest dynamiczne, przynosi sporo zmian i niespodzianek. Warto więc mieć te zasady, one ułatwią nam przechodzenie przez taki czas, który wymaga więcej wysiłku – radzi Anna Wardak. – Termin „praca nad sobą” nie powinien być w rodzinie terminem obcym.
Są rodziny, które tworzą coś na kształt kodeksu rodzinnego. To szczególnie pomocne w familiach z dorastającymi dziećmi. W kodeksie mogą się znaleźć np. takie zasady: mówimy do siebie w uprzejmy sposób, nie używamy wulgaryzmów, chodzimy po podłodze, a nie skaczemy po kanapach, zmywamy po sobie naczynia itd. To pomaga też – od samego początku – włączyć dzieci w życie rodzinne, w tym w związane z nim obowiązki. Mówi się, że wychowanie dziecka zaczyna się 20 lat przed jego urodzeniem. W momencie, gdy przyszli rodzice są odpowiednio wychowani, to później mając własne dzieci nie zaczynają od zera. Naturalnie będą wdrażać swoim dzieciom podobne, ważne dla nich i sprawdzone w rodzinie wzorce. – A marzeniem każdego rodzica jest to, by jego dziecko było w przyszłości lepsze od niego samego, by go w tym rozwoju prześcignęło – dodaje Anna Wardak.
Po czwarte – wspólny czas, wspólna historia: rodzinna tożsamość
To pozwoli nam na tworzenie wspólnej przestrzeni: zarówno tej czasowej, jak i materialnej. Co w tym może być pomocne? Chociażby kalendarz rodzinny. Kalendarz, w którym wyszczególnione są ważne dla rodziny daty: święta, urodziny, imieniny, rocznice. To może być też zbiór materiałów, który dokumentuje naszą rodzinną drogę, naszą tożsamość. Niektórzy prowadzą kroniki rodzinne, zbierają bilet do zoo, pierwsze dziecięce rysunki, wierszyki. Są rodziny, które prowadzą księgę gości. To swego rodzaju album, księga pamiątkowa, do której wpisują się wszyscy goście domu. – To dobra okazja, by później powspominać różne rodzinne wydarzenia. To cementuje więzi – mówi Anna Wardak.
Ważny jest wspólnie przeżywany czas, szczególnie gdy rodzina się powiększa. Chodzi o to, by dom nie był miejscem, gdzie tylko się spotykamy, śpimy, mijamy rano i wieczorem. Wspólny czas? To mogą być na przykład niedzielne obiady, sobotnie spacery, wyjścia do kina czy wycieczki za miasto. Warto te podróże później, chociaż krótko, dokumentować. Na przykład we wspomnianych wcześniej kronikach i albumach. Gdy mamy wiele chwil, które przeżywamy razem, a jednocześnie dobrze nam się one kojarzą, to dom będzie dla nas oazą takich dobrych uczuć i wspomnień. – Dobre chwile jednoczą, budują więzi, sprawiają, że chcemy być razem. Stwarzajmy sobie ku temu okazje – radzi Anna Wardak.
Po piąte – plan i organizacja, także czasu wolnego
Jeśli rodzina będzie dobrze funkcjonowała, to będzie nam się w niej chciało być – to naturalne. Warto mieć stałe zasady owego funkcjonowania (od których oczywiście mogą być wyjątki). W rodzinie pani Anny przyjęto, że w soboty dzieci mogą dłużej pospać, by odespać trud nauki w tygodniu. Jednak w niedzielę rano (o 8:00) wszyscy zbierają się na wspólnym śniadaniu. Codziennie po kolacji jest okazja do rodzinnej modlitwy. Dobrze zorganizowany czas, uzgodniony plan, pomaga uniknąć konfliktów, ale też tzw. wolnych przebiegów, czyli czasu, który marnujemy na rzeczy mało ważne.
Po szóste – styl bycia i atmosfera panująca w rodzinie
Czyli forma. To, jak się komunikujemy ze sobą, jak się do siebie zwracamy. Bliscy powinni być dla nas najważniejszymi osobami na świecie. Bywa jednak tak, że odzywamy się do nich gorzej niż do obcych ludzi. – Styl komunikacji jest bardzo ważny. To buduje całą kulturę panującą w danym domu – podkreśla Anna Wardak i dodaje: „Zadajmy sobie pytanie, czy mówimy do siebie poprawną polszczyzną, czy sygnałami dźwiękonaśladowczymi, np. »ehe« albo »no«. Obok tego, jak rozmawiamy, ważne jest też to, o czym rozmawiamy. Czy tylko o naszych kłopotach? Czy tylko o tym, co nas wkurza? Czy tylko narzekamy? Albo tylko o tych przyziemnych sprawach, jak np. potrzebne zakupy czy opłacenie rachunków?”. – Starajmy się o to, by nasza rozmowa z drugim człowiekiem była dla niego budująca – przyznaje prelegentka.
W tym stylu bycia mieści się również wątek naszego ubioru. – Czy po domu chodzisz zawsze w gorszych ciuchach? Jeśli tak, to jest problem – mówi Anna Wardak. Ów problem polega nie tylko na estetyce, ale na czymś więcej – na braku szacunku do innych domowników. – Jeśli żona dobrze wygląda tylko wtedy, gdy idzie do pracy, a w domu zawsze gorzej, to jest problem. W małżeństwie chodzi o to, by cały czas wzajemnie zdobywać swoje serca. A wygląd, nasze przywiązanie do tej sprawy, jest tego wyrazem.
Po siódme – wspólne posiłki
To rozwinięcie rady numer cztery. – Wiele badań dowodzi, że wspólne posiłki wpływają na trwałość relacji rodzinnych, szczególnie małżeńskich – mówi Anna Wardak. U rodzin, które spotykały się na wspólnym posiłku (a były to rodziny o różnym statusie społecznym, z różną liczbą dzieci) procent rozwodów był znaczącą mniejszy niż u tych, które takiego zwyczaju nie miały. Wspólny obiad czy kolacja to chwila, kiedy możemy sobie popatrzeć w oczy, dowiedzieć się, czy komuś coś dolega. W tych chwilach ważna jest także dbałość o szczegóły. – W niektórych domach jest tak, że śliczne talerzyki traktujemy jak relikwie i zostawiamy je dla gości, a sami jemy na wysłużonej już zastawie. To błąd; rzeczy ładne są po to, by ich używać, a domownicy nie mogą być mniej ważni niż goście – mówi Anna Wardak. Ważne też, by przy posiłku nie było włączonego telewizora. Choć, jak żartuje sama prelegentka, „telewizor nie był jeszcze taki zły. Przy telewizorze przynajmniej wszyscy patrzyli w to samo miejsce i komentowali ten sam program. Teraz, w dobie smartfonów, jest ryzyko, że przy posiłku każdy patrzy w ekran swojego urządzenia”. Razem spożywane posiłki uczą nas też dostrzegania innych, to jedna z ważnych cnót. To przy stole dostrzegamy potrzeby innych, potrzebę pomocy starszym, dzieciom. – Ważne, by to seniorzy byli obsłużeni w pierwszej kolejności, nie dzieci. Dzieci nie mogą być w centrum czy na piedestale. To częsty błąd we współczesnych rodzinach – dopowiada prelegentka.
Po ósme – wspólne rytuały i tradycje
To one sprawiają, że rodzina jest jakaś, że się czymś charakteryzuje. To nie po to, by dobrze wyglądać przed innymi, ale właśnie po to, by samemu czuć się w rodzinie dobrze. – To bardzo dobra profilaktyka przed tym, żeby mąż albo żona nie uciekali z domu i nie szukali poza nim swoich pasji. To także szczepionka, by dzieci były odporne na jakieś niebezpieczne wpływy, z którymi mogą spotkać się poza domem. – Silna tożsamość rodzi dumę z przynależności do wspólnoty – mówi Anna Wardak. Nie wszystko trzeba robić razem, to oczywiste, ale dobrze by rodzina lubiła razem wyjść np. do kina, na kręgle czy do ulubionej restauracji.
Po dziewiąte – kultura pracy i odpoczynku
Dobrze by było, gdyby w domu było miejsce, w którym w spokoju można pracować, ale i odpocząć, w którym jest chwila na oddech. Odpoczynek nie powinien jednak oznaczać pustej rozrywki i zabijania czasu.
Po dziesiąte – skrzydła i korzenie
To zasada generalna, w której zawierają się te wszystkie poprzednie. Dom to miejsce, które powinno jego mieszkańcom (szczególnie dzieciom) dawać jednocześnie skrzydła i korzenie. Skrzydła do rozwoju, do tego, by wyjść z domu i być przygotowanym do realizowania swoich ról w społeczeństwie. Jednocześnie nie można zapominać o korzeniach – tu kłania się wspominana przez nas tożsamość. Korzenie będą silne wtedy, gdy silna będzie nasza rodzinna tożsamość, gdy będziemy chcieli do domu wracać (fizyczne, ale i myślami, wspomnieniami, zachowaniami). – Silna tożsamość jest bardzo ważna. Na początku dla dzieci rodzice są całym światem, później jednak będą poznawać świat poza domem, będą do niego wychodzić. Jednocześnie ten świat będzie wchodzić do domu. Im bardziej dzieci będą silne rodziną i tożsamością z niego wyniesioną, tym częściej będą chciały do niego wracać – podsumowuje Anna Wardak.
Dbajmy więc o nasz dom. Bardziej o panujące w nim relacje, niż o kolejny mebel czy porządek na nim. Dom, do którego chce się wracać, to niekoniecznie dom idealnie wysprzątany, ale dom, w którym więzi rodzinne nie są przykryte kurzem.
*
Dziękuję Akademickiemu Stowarzyszeniu Katolickiemu Soli Deo za pomoc w przygotowaniu artykułu.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |