Ratownik medyczny: ludzie kochają nas i nienawidzą jednocześnie [ROZMOWA]
Były oklaski, murale, darmowe jedzenie i podziękowania. Później negatywne komentarze, hejt i wiadomości od sąsiadów zmuszające do wyprowadzki. Jak to jest, gdy ludzie jednocześnie cię kochają i nienawidzą? Karolinie Binek odpowiada Paweł Kołata – ratownik medyczny.
Jesteś bohaterem?
Nie jestem bohaterem. Jestem ratownikiem medycznym. Nie ma w szpitalu stanowiska: cudotwórca.
Myślisz, że ratowników i lekarzy podczas pandemii podniesiono do rangi cudotwórców?
Trochę tak. Były oklaski, murale, darmowe jedzenie i podziękowania. A my tak naprawdę wykonywaliśmy taką samą pracę jak zawsze. W mojej pracy podczas pandemii oprócz kilku procedur nic się nie zmieniło. Dlatego przyznam, że nieco zdziwiły mnie takie reakcje.
>>> Kebab za 9 gr i pieczywo za darmo. Tak restauratorzy pomagają polskiej służbie zdrowia
Słyszałam o zbiórce w Internecie dla ratowniczki medycznej, by w podziękowaniu za wykonywaną pracę złożyć się na motocykl dla niej. A co ty o tym sądzisz jako ratownik medyczny?
Też o tym słyszałem. Przyznam, że po przeczytaniu opisu tej zbiórki miałem w głowie tylko jedno pytanie: serio? Co więcej, sam zostałem zaproszony do wsparcia tego marzenia, co akurat wydało mi się śmieszne. To tak jakby tobie dziennikarz innej redakcji dał pieniądze, żebyś na przykład kupiła sobie nowy komputer. Tak samo przecież moglibyśmy zbierać się na motocykl dla każdego za to, że wykonuje dobrze swoją pracę. Tego typu akcje w ramach podziękowań służbie zdrowia są moim zdaniem zdecydowanie przesadzone.
Wracając do oklasków – krótko po nich zaczęły się negatywne komentarze, hejt i karteczki sąsiadów zmuszające do wyprowadzki. A ty w jakiś sposób odczułeś tę zmianę postrzegania służby zdrowia?
Mnie ten hejt nie dotknął, ale kilku moich znajomych już tak. Zdarzało im się słyszeć od sąsiadów, że nie powinni wychodzić z domów, bo „roznoszą koronawirusa”. Wiele tego typu sytuacji było też nagłośnionych w mediach. I słusznie. Mam wrażenie, że obecnie jesteśmy na etapie, kiedy to ludzie kochają nas i nienawidzą jednocześnie.
Była też akcja „Nie kłam medyka”…
Niestety, jak wiadomo, nie każdy wziął ją sobie do serca. Sam miałem taki przypadek, kiedy pacjent nie powiedział nam, że przebywał za granicą i może być zarażony, w związku z czym razem z bratem spędziliśmy kilka dni na kwarantannie.
Co czuje ratownik na kwarantannie? Złość na pacjenta?
Tak, ja czułem złość. Bo wystarczy powiedzieć, że można być zakażonym. Wtedy tylko bardziej się zabezpieczymy na przyjazd i udzielimy tej pomocy. A jak się czuje ratownik na kwarantannie we własnym domu? Jak w więzieniu. I cały czas ma się w głowie tę świadomość, że mogłoby się w tym czasie uratować komuś życie.
>>> Ratownik medyczny: nie pracuję, bo od poniedziałku przebywam na kwarantannie [REPORTAŻ]
A jak zmieniły się wasze procedury podczas pandemii?
Wizyty wyglądają tak, że na każdą zakładamy maski i okulary, no i standardowo rękawiczki. Ludzie na nasz widok są trochę zdziwieni. „Bo przecież oni nie mieli kontaktu z kimś zakażonym”. Pacjentowi zakładamy maskę, a rodzinie każemy wyjść z pokoju. Chyba, że jest to osoba niepełnoletnia, to wtedy mogą zostać rodzice, również w masce.
Teraz agresywnych osób podczas wyjazdów jest więcej?
Myślę, że nie. Jest podobnie. Mamy wiele wezwań do osób, które nas nie szanują. Często są to osoby pod wpływem dopalaczy i innych używek. Wtedy staramy się, by policja była razem z nami na miejscu. A jeśli decydujemy się na transport pacjenta do szpitala, wtedy jedzie z nami również policjant. Całkiem niedawno chociażby mieliśmy wezwanie do pijanego mężczyzny, do którego wezwała nas jego żona. Gdy tylko nas zobaczył, kazał nam, że tak to delikatnie ujmę, się wynosić. Zaraz po tych słowach żona zaczęła bić go po twarzy. Ostatecznie oboje, już pogodzeni udali się do domu, a my nadal nie mieliśmy możliwości mu pomóc. Oczywiście więc wezwaliśmy na miejsce policję.
Jak wygląda kwestia waszych dyżurów podczas pandemii? Czy ta liczba się zmniejszyła czy zwiększyła?
Nasze dyżury nie uległy zmianie. No, chyba, że ktoś został poddany kwarantannie. W szpitalach, w których pracuję niestety zdarzyło się to już kilkukrotnie.
Ile godzin miesięcznie pracuje ratownik?
Może to zabrzmi trochę prostolinijnie, ale tyle, ile komuś wystarczy pieniędzy, by godnie żyć. Bądźmy szczerzy, zarobki nie powalają, dlatego niektórzy, w tym ja, wyrabiają średnio po 400 godzin w miesiącu.
Miałeś moment w ostatnim czasie, kiedy bałeś się iść do pracy?
Nie, nie bałem się. Czasem zastanawiałem się tylko, czy aby na pewno znów nie będę musiał skończyć wcześniej dyżuru i rozpocząć kwarantannę.
Twój najgorszy dzień podczas pandemii?
Tak naprawdę wszystkie dni są teraz najgorsze. Robi się coraz cieplej, temperatury często przekraczają 30 stopni, a my na każdą wizytę musimy zakładać maskę i okulary, które utrudniają nam oddychanie i całą pracę. Szczególnie odczuwamy to podczas wezwania do nagłego zatrzymania krążenia. Trudno wtedy o naprawdę szybką pomoc.
A jak w pogotowiu ratunkowym wyglądały tegoroczne święta wielkanocne? Dużo mieliście zgłoszeń do osób, które na ten czas swoich starszych rodziców postanowiły „oddać” do szpitala”?
Święta wielkanocne były spokojne ze względu na koronawirusa. Ludzie raczej obawiali się nas wzywać. Ale wcześniej podczas Wielkanocy i Bożego Narodzenia mieliśmy kilkanaście tego typu zgłoszeń, a szpital stawał się miejscem świątecznego przetrwania dla osób starszych i schorowanych. To przykre, ale niestety niezwykle częste zjawisko.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Żałowałeś kiedyś, że jesteś ratownikiem?
Nigdy. Ta praca to moja pasja i nie wyobrażam sobie innej.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |