Reżyser serialu „Ranczo”: na planie Franciszek Pieczka był skupiony, skromny, pokorny
Mimo że był prawdziwym gigantem aktorstwa, to na planie był skupiony, skromny, pokorny wobec zadania, co mu dodatkowo zjednywało życzliwość – mówi o Franciszku Pieczce reżyser serialu „Ranczo” i filmu „Ranczo Wilkowyje”, Wojciech Adamczyk.
„Nikt nie przewidywał udziału Franciszka Pieczki w serialu Ranczo i tym bardziej w filmie fabularnym Ranczo Wilkowyje. Pan Franciszek pojawił się zupełnie przypadkiem. Była to konsekwencja nieuleczalnej choroby, która zabierała w błyskawicznym tempie drugiego giganta polskiego filmu – Leona Niemczyka” – wyjaśnił reżyser.
„Były bardzo poważne problemy z panem Leonem. Nie wiadomo było, czy będzie w stanie grać, chociaż bardzo pragnął być na planie Rancza i nawet zwierzył się producentowi w jakiejś rozmowie, że chciałby umrzeć na planie tego serialu” – mówił. „A to by była okropna sytuacja” – ocenił Adamczyk.
Reżyser zwrócił uwagę, że w związku z tą sytuacją scenarzyści wymyślili postać Stacha – brata Jana Japycza, którego kreował Niemczyk. „Tę rolę zaproponowaliśmy właśnie panu Franciszkowi Pieczce” – powiedział. „To była rola szczególna, bo ona nie tylko wymagała, jak w przypadku wielkich ról, talentu aktorskiego, ale również ogromnej empatii i życzliwości dla całej sytuacji” – podkreślił.
>>> Franciszek Pieczka: Ja już nic nie muszę, ale jeszcze wiele mogę
„A mianowicie scenarzyści przygotowywali kilka wersji scenariusza, a ja się przygotowywałem do różnych wersji realizacji sceny, bo wszystko zależało od tego, w jakim w danym momencie stanie będzie pan Leon. Czy będzie mógł powiedzieć cały tekst przewidziany w scenie, czy tylko niektóre fragmenty, a może będzie tylko siedział, a tekst powie pan Franciszek Pieczka” – wspominał reżyser. „Pan Franciszek przygotowywał się do tych wszystkich wariantów, wykazując ogromne zrozumienie dla sytuacji swojego kolegi, dla całej produkcji. Bez szemrania, niezwykle ofiarnie i w bardzo ludzki sposób wykazał się nie tylko umiejętnościami aktorskimi, ale też tą swoją słynną, wielokrotnie wspominaną dobrocią” – zaznaczył Adamczyk.
„Moim zdaniem jako Stacho Japycz w sposób niezwykły Franciszek Pieczka odcisnął piętno na serialu, dlatego że jego charakterystyczny tembr głosu z nieoczywistą interpretacją, bardzo delikatną, ale czasem też złośliwą, były niezapomniane” – ocenił. „Błysk w oku, którym wyrażał czasem więcej niż zdaniami, mądrość życiowa pana Franciszka połączona z serialową mądrością często powodowała, że apele, z którymi zwracaliśmy się na koniec serii do naszych widzów, brzmiały niezwykle wyraziście” – podkreślił. „Bo jeżeli pan Franciszek w swoim wieku powiedział jako Japycz: +ludzie, lubcie się trochę więcej+ albo +nie kłóćcie się, bo życie takie krótkie jest+ – to wszystko w jego ustach nabierało dodatkowego znaczenia” – powiedział Adamczyk.
Reżyser wyjaśnił również, że współpraca z Franciszkiem Pieczką układała się harmonijnie. „Mimo że był prawdziwym gigantem aktorstwa, to na planie był skupiony, skromny, pokorny wobec zadania, co mu dodatkowo zjednywało życzliwość” – mówił. „Bo przecież gdyby miał jakiś kaprys – to pewnie byśmy to zrozumieli, bowiem człowiek z takim dorobkiem mógłby sobie czasem na kaprys pozwolić. A tymczasem nigdy czegoś takiego nie było” – tłumaczył reżyser.
„Zawsze był fantastycznie przygotowany, spokojny, cierpliwy. Raz tylko zaistniała sytuacja, kiedy stracił cierpliwość, gdy kręciliśmy jakąś scenę na ławeczce” – wspominał. „W przerwie pomiędzy ujęciami nawet tej samej sceny zawsze otaczał go tłum częściowo mieszkańców Jeruzala, a w większości turystów, którzy przyjeżdżali do tej miejscowości, żeby podglądać ulubionych wykonawców. I nagle usłyszałem w słuchawkach tubalny głos pana Franciszka: +odczepże się ode mnie, do jasnej cholery. Natychmiast rzuciłem słuchawki i pobiegłem do ławeczki, roztrąciłem tłum i spytałem: panie Franciszku, co się stało? W czym pomóc?. A on na to: bardzo przepraszam, panie reżyserze, ale ten tutaj – i wskazał na solidnie zamroczonego, ale sympatycznego mężczyznę – już ósmy raz się ze mną wita” – powiedział Adamczyk.
>>> Ksiądz, który ewangelizował Hollywood
Wojciech Adamczyk zaznaczył, że „pana Franciszka uwielbiali wszyscy”. „Szanowali jego ogromny autorytet i cenili jego ludzką postawę”.
Franciszek Pieczka urodził się 18 stycznia 1928 r. w Godowie na Górnym Śląsku. Był jednym z najbardziej lubianych polskich aktorów, odtwórcą ról m.in. w filmach „Żywot Mateusza” (1967) w reżyserii Witolda Leszczyńskiego i „Austeria” (1982) w reżyserii Jerzego Kawalerowicza, a także niezapomnianym Gustlikiem z serialu „Czterej pancerni i pies” (1966-1970, reż. Konrad Nałęcki).
Zagrał też w tak głośnych filmach jak m.in. „Perła w koronie” Kazimierza Kutza (1971), „Wesele” Andrzeja Wajdy (1972), „Chłopi” Jana Rybkowskiego (1973). Kreował również pamiętne role starego Kiemlicza w „Potopie” Jerzego Hoffmana (1974), niemieckiego fabrykanta Muellera w „Ziemi obiecanej” Wajdy (1974), Stacha Japycza w serialu „Ranczo” (2006-2016) i filmie „Ranczo Wilkowyje” Wojciecha Adamczyka (2007).
W 2011 r. Franciszek Pieczka został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla kultury narodowej. W 2015 r. został laureatem Polskiej Nagrody Filmowej Orła za osiągnięcia życia. W 2017 r. został odznaczony Orderem Orła Białego. Stowarzyszenie Filmowców Polskich w ub. r. uhonorowało aktora Nagrodą Specjalną SFP za całokształt pracy twórczej.
W 2021 r. wystąpił w słuchowisku Radia dla Ciebie „Moralność pani Dulskiej” (reż. Aleksandra Głogowska) na podstawie dramatu Gabrieli Zapolskiej. Wcielił się w rolę Felicjana Dulskiego. W tytułowej roli Anieli Dulskiej towarzyszyła mu Barbara Krafftówna.
Aktor zmarł 23 września, w wieku 94 lat.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |