fot. Pixabay

„Rowerynka” z Białegostoku dotarła na Jasną Górę

„Rowerynka”, tak nazywają swoją pielgrzymkę cykliści, którzy przyjechali z Białegostoku. 176 osób pokonało 486 km. Najmłodszy uczestnik pielgrzymki miał 4 lata, najstarszy 76. „Skoro rower jest modny to jedziemy i szukamy Boga” – mówi inicjator pielgrzymki, ks. Krzysztof Maliszewski.

– Skoro rower jest modny to jedziemy i szukamy Boga – mówi przewodnik i pomysłodawca pielgrzymki ks. Krzysztof Maliszewski. Zauważa, że jest to wykorzystanie tego, co w dzisiejszych czasach jest popularne i modne. – Chcemy dotrzeć do osób, które na rowerach spędzają dużo czasu – wyjaśnia. To jest takie „włożenie Pana Boga w to, co wypełnia naszą pasję, wykorzystanie darów współczesności do ewangelizacji”.

Słowa księdza przewodnika potwierdza Grzegorz, który na pielgrzymkę wybrał się po raz pierwszy. – Znalazłem informację w internecie, jakoś ta forma mnie zaciekawiała i wyruszyłem. Warto jechać, naprawdę warto, by doświadczyć obecności Boga w drugim człowieku – powiedział cyklista. Zauważył, że „to był wspaniały czas i wspaniali ludzie”. Jego zdaniem pielgrzymki rowerowe cieszą się coraz większym zainteresowaniem, bo jest to w pewnym sensie nowa forma rekolekcji, dla wielu nieco łatwiejsza niż odbywanie wyprawy pieszo.

Grzegorz jest młody, więc nie specjalnie się do pielgrzymki przygotowywał. – Po prostu wsiadłem i pojechałem – powiedział. Dodał, że pielgrzymka uczy wielkiej pokory i zauważania drugiego człowieka. – Staramy się po bratersku patrzeć na drugą osobę. Jedni są lepsi kondycyjnie, inni słabsi, a my jedziemy razem, więc musimy patrzeć na siebie nawzajem, czekać, pomagać sobie – zauważył pielgrzym.

Inny uczestnik wyjazdu, ks. Marek, podkreśla, że do tak dalekiego wyjazdu trzeba się jednak przygotować. – Pokonujemy prawie 500 km więc trzeba wcześniej trochę się rozruszać i pojeździć może 20, 30 km dziennie – twierdzi cyklista. Zastanawia się, czy łatwiej na rowerze czy pieszo? Według niego nie da się tego porównać, na pewno rowerem jest szybciej.

VII pielgrzymka rowerowa z Białegostoku zgromadziła chętnych z różnych stron kraju. Logistycznie jest to wielkie przedsięwzięcie. – Mamy jednakowe koszulki, kamizelki, wszyscy z napisem „pielgrzymka”, a niektórzy wraz ze swoją „funkcją” np. pilot, serwis czy ksiądz. Ale to jest maleńki widoczny fragment organizacyjny. Musimy zatroszczyć się o zaplecze techniczne, serwis rowerowy, zaplecze kuchenne, organizację ruchu itd. – wylicza ks. Krzysztof. Przewodnik zauważa, że ogromnym wyzwaniem jest dostosowanie organizacji pielgrzymki do wymogów prawa o ruchu drogowym.

Na pytanie czy dla kierowców pielgrzymi na rowerach są intruzami czy miłymi towarzyszami odpowiada: dla kierowców tirów na drogach szybkiego ruchu, gdzie samochody przemieszczają się z dużymi prędkościami, jesteśmy zagrożeniem i intruzami, a na innych drogach raczej spotykamy się z życzliwością i wsparciem. – No chyba, że ktoś się śpieszy – dodaje.

Ponieważ pielgrzymi wyjechali z Białegostoku, miasta bł. ks. Michała Sopoćki i bł. ks. Jerzego Popiełuszki, w drodze towarzyszyły im rozważania o Ojczyźnie i miłosierdziu Bożym. Włączali się w różne inicjatywy duszpasterskie, np. propagowanie idei trzeźwości na stulecie niepodległości.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze