Rzut na beton 

Czy chciałbyś, żeby kość twojego dziecka była uważana za amulet? Tak dzieje się w Tanzanii z albinosami – dziećmi, które mając czarnych rodziców, rodzą się białe, bez pigmentu w skórze. Ta niezawiniona mutacja genetyczna rzutuje na ich całe życie. Na szczęście znalazł się człowiek, który chce im pomóc. W mądry sposób. 

W Tanzanii powszechne jest przekonanie, że ciała albinosów mają niezwykłą, magiczną moc. Ich kości mogą dać komuś bogactwo, wyleczyć z choroby lub przynieść szczęście. Osoby chore na bielactwo bywają więc okaleczane, ćwiartowane, a części ich ciał sprzedawane i wykorzystywane do różnych rytuałów lub jako amulety. Najbardziej zagrożone są dzieci z albinizmem. Z tego powodu wiele z nich żyje w zamkniętych ośrodkach. Ponoszą wszystkie konsekwencje oderwania od rodziny i niskiego poziomu edukacji. Po wyjściu z ośrodka niewiele umieją i nie potrafią żyć bez zorganizowanych struktur wokół siebie. Nadal nie są bezpieczne.  

Pewnego razu sensei Jerome, mistrz karate, przeprowadził dwutygodniowy kurs samoobrony w jednym z takich ośrodków w Lamadi. Dzieci bardzo zainteresowały się zajęciami karate i wykazały niesamowite zaangażowanie. Widząc pozytywną reakcję, sensei Jerome postanowił prowadzić regularne zajęcia karate dla albinosów, aby zwiększyć ich poczucie bezpieczeństwa i pewności siebie. Sensei Jerome zaprosił dzieci i dorosłych z bielactwem, a także dzieci niepełnosprawne do wzięcia udziału w zajęciach karate, które odbywają się w jego szkole w Dar es Salaam.  

Sensei Jerome jak nikt inny rozumie, że pokazanie osobom wykluczonym możliwości samodzielnego wyrwania się z kręgu biedy i osamotnienia może skutkować pięknym życiem. W wieku 19 lat został sam z młodszą siostrą. Zrezygnował z nauki tuż przed maturą, by pracować i opłacić szkołę siostrze. Nie chciał, by trafiła do przymusowego małżeństwa bez miłości. Siostra rzeczywiście ukończyła szkołę i została sekretarką w szpitalu. Jerome zdał maturę później, cały czas imając się ciężkich prac fizycznych. Ponieważ zawsze interesował się sztukami walki, przychodził oglądać przez płot zajęcia prowadzone przez Japończyków, którzy zakładali właśnie szkołę karate w Dar es Salaam. Pewnego dnia instruktor dostrzegł go i pozwolił mu przychodzić na zajęcia, a zamiast zapłaty miał mu pomagać w pracach porządkowych. Był tak pilny, że szybko stał się najlepszym uczniem i nawet zastąpił swojego mistrza podczas choroby. Potem założył własną szkołę. Od tego czasu minęło już ponad 20 lat, a Jerome jest mistrzem, instruktorem i sędzią międzynarodowym.  

Zajęcia dla albinosów nie są pierwszym projektem charytatywnym Jerome’a, który uważa, że ma dług do spłacenia. Kiedyś, gdy był bardzo biedny, ktoś mu zaufał i pozwolił na bezpłatny udział w zajęciach. Dlatego uczył karate mieszkańców domu dla chłopców ulicy prowadzonego przez salezjanów, a nawet kleryków z seminarium, którego rektor zauważył i docenił powiązanie zasad moralnych karate z etyką chrześcijańską. Wychowankowie ośrodka Don Bosco to dziś jego najwierniejsi pomocnicy. Dzięki jego zajęciom nie wpadli w narkotyki, nie skończyli jako złodzieje. To z nimi Jerome rozpoczął projekt zajęć dla albinosów. Do szczęścia brakuje im tylko maty do ćwiczeń, bo teraz trenują na… betonowej kostce brukowej lub na kafelkach, co ogranicza różnorodność ćwiczeń, bo rzucanie współćwiczącym grozi kontuzjami. W Tanzanii taka mata to rzecz nie do zdobycia. Dlatego przyjaciele Jerome’a postanowili zakupić matę w Europie. Porządną, żeby wystarczyła na długo i grubą, żeby dobrze chroniła wrażliwą skórę osób z bielactwem. Wokół tego pomysłu zorganizowała się grupa zapaleńców, którzy – tak jak Jerome – uważają, że to może być początek lepszego życia albinosów. Warto ich wesprzeć.  

Więcej informacji na temat zajęć karate dla albinosów w Tanzanii i możliwości wsparcia tego projektu.

 

Galeria (12 zdjęć)

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze