Fot. Przegląd Piaseczyński

To miejsce jest jak dotknięcie nieba 

Już za życia zyskał miano zakonnika słynącego cudami. W podwarszawskiej miejscowości możemy zobaczyć, gdzie żył, pomodlić się przy jego grobie, wyprosić łaski dla nas i naszych najbliższych. Wierni przybywają tu, by prosić Boga o pomoc i ratunek w potrzebach duchowych i doczesnych. W Górze Kalwarii modlą się za wstawiennictwem św. Stanisława Papczyńskiego.

Letnia pora to dobry czas, by poznawać nowe miejsca. A dla nas ważnym miejscem na mapie życia jest przecież kościół. Miejsce modlitwy i spotkania z Bogiem. W czasie letnich podróży warto tam przystanąć, pomodlić się i nabrać sił do dalszej wędrówki. Tej wakacyjnej i tej dłuższej, bo życiowej. Będziemy prezentować Wam, Drodzy Czytelnicy, kościoły i miejsca kultu, które zwróciły naszą uwagę. Dziś kolejny przystanek.  

Fot. Maciej Kluczka

Sanktuarium św. Stanisława Papczyńskiego to kościół Wieczerzy Pańskiej, zwany po prostu Wieczernikiem. W XVII i XVIII w. był częścią sanktuarium świętego miasta Nowa Jerozolima (dzisiaj to właśnie Góra Kalwaria). Dlaczego taka nazwa? Bo zbudowany był na wzór Jerozolimy z czasów Chrystusa. Tutaj przez 24 lata (1677–1701) żył i pracował o. Stanisław Papczyński.  

Rzut beretem ze stolicy  

Ci, którzy mieszkają w Warszawie albo co jakiś czas w niej bywają, powinni skorzystać z okazji, by wybrać się do sanktuarium w Górze Kalwarii. Łatwo się tam dostać, jadąc z pętli autobusowej Wilanów na Powsin i dalej na południe. To około 25k m, podróż autobusem zajmuje około 30–40 minut z Wilanowa, a z centrum Warszawy około godziny. Góra Kalwaria to mała podwarszawska miejscowość. Może i nie jakoś specjalnie urokliwa, ale na pewno mająca sporo z małomiasteczkowych pozytywów: rynek z ławkami, kawka i ciasto w najlepszej, bo jedynej w centrum cukierni – można by wymieniać dalej. 

Fot. Maciej Kluczka

To miejsce od dawna przyciąga czcicieli o. Stanisław Papczyńskiego. Od niedawna przyciąga jeszcze bardziej, bo w maju zyskało rangę sanktuarium. Podczas uroczystej liturgii dekret o ustanowieniu Sanktuarium św. Stanisława Papczyńskiego odczytał kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski. Ks. Jan Rokosz, marianin, kustosz sanktuarium przypomniał, że do grobu o. Papczyńskiego przybywa wiele osób, które mają poczucie zagrożenia życia w wymiarze duchowym, ale także w sytuacji zagrożenia życia fizycznego. 

„To miejsce” to niewielki kościółek, niemal kaplica. Kościół nazywany jest Wieczernikiem (kościołem Wieczerzy Pańskiej) na Mariankach. Dlaczego wieczernik i odwołania do historii Wielkiego Tygodnia? Otóż miasto i liczne kościoły powstały na planie krzyża, jako symbol Wielkiego Piątku, a mały Wieczernik, położony na uboczu, podkreślał tajemnicę Wielkiego Czwartku. Tam pątnicy rozpoczynali drogę pokutną, a towarzyszyli im marianie, których wraz z siedmioma innymi zakonami sprowadził do Nowej Jerozolimy (dziś to Góra Kalwaria) biskup Stefan Wierzbowski. To ten duchowny jest jej założycielem. W 1679 r. bp Wierzbowski zatwierdził Zgromadzenie Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny na prawie diecezjalnym. 

„Wam, Marianom, zostawiam tylko jedno: Opatrzność Bożą” (fragment testamentu bp. Wierzbowskiego).  

 Apostoł Mazowsza  

Do Wieczernika, wraz ze współbraćmi, przybył też założyciel zgromadzenia marianów – o. Stanisław Papczyński. Mieszkali oni w pojedynczych celach dobudowanych wokół kościółka. W 1677 r. bp Wierzbowski nadał im prawo własności Wieczernika oraz zabudowań i gruntów. Sam Papczyński urodził się w Podegrodziu koło Starego Sącza, a zmarł w Górze Kalwarii. Nie będzie przesadą określenie, że był jedną z najwybitniejszych postaci XVII w. w Polsce. Był nazywany „prorokiem Niepokopanego Poczęcia Matki Bożej”, ojcem ubogich i orędownikiem zmarłych. Był blisko ubogich, małych, prostych. Jednocześnie był pisarzem, teologiem, mówcą, propagatorem sprawiedliwości społecznej oraz duchowości świeckich w Kościele. Na Mazowszu wiele mówiło się o jego kaznodziejstwie, był zapraszany do warszawskich świątyń na głoszenie Słowa Bożego. W kościele świętego Jacka (kościół dominikanów) głosił kazanie o świętości Tomasza z Akwinu, doktorze Kościoła. Miał wpływ na wielkich ludzi. To właśnie św. Stanisław formował duchowość króla Jana III Sobieskiego (tu powiązanie z Wilanowem, z którego przybyliśmy. Tam przecież zwiedzić można Pałac Królewski). Król polecał się modlitwom zakonnika, kiedy wyruszał na wojnę z Turkami. O. Stanisław miał też wpływ na nuncjusza apostolskiego Antonio Pignatellego, późniejszego Papieża Innocentego XII.  

Fot. Maciej Kluczka

Misja marianów  

Fot. Maciej Kluczka

Dla zgromadzenia marianów istotą apostolatu było wtedy (jest i dziś) prowadzenie misji ludowych, rekolekcji. Głoszenie Słowa Bożego spełnia więc tu istotną rolę. „Jesteśmy wezwani do prowadzenia misji” – pisał pierwszy generał marianów, o. Rajmund Nowicki. Sprawę misji potraktowano poważnie. Kapituła zgromadzenia wydała dekret nakazujący prowadzenie misji w kościołach mariańskich i innych. Wyznaczyła też promotorów misji. Marianie otrzymali nawet od Papieża Piusa VI możliwość uzyskania odpustu zupełnego dla misjonarzy oraz wiernych uczestniczących w prowadzonych przez nich misjach. Dziekan z Kamieńca Podolskiego pisał, że „jego wierni nie mogą ich zapomnieć”. Niestety, nie trwało do długo. Niesprzyjające warunki polityczne (II i III rozbiór) oraz wroga polityka zaborców wobec katolicyzmu praktycznie uniemożliwiły dalsze prowadzenie misji. Jednak kult o. Papczyńskiego trwał nieprzerwanie, narastał tuż po uzyskaniu przez Polskę niepodległości i wyjściu marianów na świat po okresie życia ukrytego.  

Od pasterza owiec do ewangelizatora narodów  

Marianie nie mieli łatwego życia nie tylko ze względów politycznych. Okolica, w której się osiedlili, była niezdrowa, podmokła, ale z czasem udało im się osuszyć grunty. To w czasie politycznych i wojennych zawieruch stało się jednak paradoksalnie atutem: tereny te leżały trochę na uboczu. O. Papczyński przeżył „na Mariankach” 24 lata. Już za życia był nazywany „świątobliwym cudotwórcą”, miał bowiem dar proroczy i łaskę uzdrawiania. Jego życie od początku było związane z tematem choroby i cierpienia. Już jako dziecko, po urodzeniu we Lwowie, był ciężko chory. Z zachowanych przekazów wynika, że psy lizały jego rany jak ewangelicznemu Łazarzowi. Biografowie nazywają to doświadczenie „krzyżem lwowskim” i łaską cudownego uzdrowienia, które obudziło w młodym Janku powołanie do służby Bogu i ludziom. Po latach wypowiedział słowa, które powinny i nam przyświecać w chwilach słabości czy zwątpienia:  

„Boska dobroć i mądrość, mimo niezliczonych trudności stojących na przeszkodzie, rozpoczyna i przeprowadza to, co chce, nawet gdy środki, wedle ludzkiego osądu, są do tego niezdatne”.  

Opiekun ubogich, orędownik potrzebujących  

Po śmierci pochowano go w jego ukochanym Wieczerniku. Gdy po kilku latach otworzono trumnę o. Stanisława, mimo wilgoci jego ciało i habit były prawie nienaruszone. Obecnie szczątki założyciela marianów spoczywają w sarkofagu przy ołtarzu, który jest przechylony w jego stronę, aby – jak mówi legenda – o. Papczyński mógł z miłością spoglądać na ołtarz. Był nazywany ojcem ubogich i obrońcą uciśnionych. Na wszelkie możliwe sposoby starał się zaradzać ich niedostatkom. Często odwiedzał szpitale, sierocińce, domy starców, bezdomnym użyczał swojej jałmużny  

Fot. Maciej Kluczka

Wieczernik nosi również drugi tytuł: Opatrzności Bożej. Jak mówią marianie, to dlatego mimo zaborów (Góra Kalwaria znalazła się w granicach zaboru pruskiego), kościół uratował się przed zniszczeniem. Opatrzność Boża to kolejne powiązanie z Wilanowem, z którego wyruszyliśmy w drogę (tam przecież jest Świątynia Opatrzności Bożej, oczywiście o z wiele krótszą historią). W 1952 r. prymas Polski Stefan kard. Wyszyński przekazał marianom na własność Wieczernik i całą parafię w Górze Kalwarii. Dziś Wieczernik tętni życiem, rozwija się. Do Góry Kalwarii przyjeżdżają pielgrzymi nie tylko z kraju, ale i z zagranicy. Wielu z nich przyjeżdża z Białorusi, Słowacji, ale są też wierni ze Stanów Zjednoczonych.  

„Do Wieczernika przybywają wierni szukający wyciszenia, pokoju serca. Kiedy tu się wejdzie, wszystkie problemy zostają za bramą. Ktoś mi powiedział, że to miejsce jest jak dotknięcie nieba”. (ks. Jan Kosmowski, wicepostulator sprawy beatyfikacyjnej Sługi Bożego Stanisława Papczyńskiego) 

Odważny i konsekwentny  

Na wycieczkę można przeznaczyć pół dnia lub cały (w zależności od tego, ile czasu chcemy poświęcić na miejscu). Warto zajrzeć na stronę internetową sanktuarium, tam wypisane są kolejne Msze św. Są nabożeństwa z modlitwami o uzdrowienie i uwolnienie oraz dla rodziców czekających na potomstwo. Odprawia się też Drogi Krzyżowe w intencji uzależnionych. Oprócz modlitwy w kościele (co oczywiste), warto zajrzeć też do Muzeum Ojca Papczyńskiego. Od narodzin do beatyfikacji – wszystkie najważniejsze wydarzenia z Jego życia podane są w przystępny sposób i w ciekawej, multimedialnej formie. W tej opowieści moją uwagę zwrócił uwagę wątek powstawania zgromadzenia marianów. O. Stanisław nie miał w tej sprawie łatwo. Marianie to pierwsze powstałe na ziemiach polskich męskie, katolickie zgromadzenie zakonne (założone w 1670 r.). Musiał do tego przekonać tak zwane najwyższe czynniki, a w tamtym czasie wymagało to wiele wysiłku – zarówno merytorycznego, jak i czysto fizycznego.  

Spór w zakonie  

Wszystko zaczęło się w zakonie pijarów (gdzie w 1654 r. przyjął imię Stanisław od Jezusa i Maryi). Po 10 latach doświadcza w zakonie jednak trudnych momentów. Spór dotyczył przepisów zakonnych pijarów. Ojciec Stanisław starał się pobudzić swoich współbraci gorliwością w przestrzeganiu zakonnych reguł, co przez nich nie było odczytywane pozytywnie. Z Podolińca przenosi się do Kazimierza pod Krakowem, jednak później zostaje porwany przez prowincjała i uwięziony w domu zakonnych w Podolińcu, a następnie na Słowacji. Gdy w końcu zostaje zwolniony, oddaje się pod opiekę krakowskiego biskupa. Od papieża otrzymuje dyspensę, która zwalnia go ze ślubu wytrwania w zakonie pijarów. O. Stanisław został wezwany do Rzymu, by złożyć wyjaśnienia w sprawie nieporozumień w polskiej prowincji pijarów. Udał się pieszo do Wiecznego Miasta jesienią 1690 r., mimo podeszłego wieku i już słabego zdrowia. Ta wyprawa była heroicznym wyrazem miłości do zgromadzenia i wypełnieniem zleconej przez Boga misji. Misji utworzenia zakonu czczącego Serce Maryi.  

W Warszawie, z której wyruszyliśmy do Góry Kalwarii, jest kolejne miejsce (po Wilanowie i kościele świętego Jacka) związane z o. Stanisławem. To dzisiejsza parafia Matki Bożej Łaskawej na Starym Mieście. Gdy jeszcze w zakonie pijarów ojciec Stanisław oddawał się pracy z młodzieżą, opiekował się jednocześnie Bractwem Matki Bożej Łaskawej. Jej obraz – patronki Warszawy – w XVII w. znajdował się w kościele pijarów przy ulicy Długiej. Dziś znajduje się właśnie w parafii MB Łaskawej przy ulicy Świętojańskiej).  

Fot. Maciej Kluczka

Oryginalne, cenne eksponaty  

Bardzo cenną wartością muzeum są oryginalne eksponaty. Na wystawie znajdziemy między innymi trzy książki ulubionych autorów o. Stanisława, które miał ze sobą, gdy udawał się do nowicjatu pijarów w Podolińcu. To Wergiliusz, Klaudiusz i Tomasz à Kempis. Jest też „oblatio”, czyli akt ofiarowania siebie Bogu, przygotowany przed opuszczeniem pijarów, ujęty w formie profesji zakonnej. Zawiera on deklarację założenia nowej wspólnoty poświęconej szerzeniu czci Niepokopanego Poczęcia NMP. Oblatio pochodzi z grudnia 1670 roku! Jest też prośba ojca Stanisława o aprobatę papieską dla marianów, skierowana do Innocentego XII we wrześniu 1692 r. Dla tych, którzy interesują się historią (szczególnie historia Kościoła) to na pewno nie lada gratka!  

Fot. Maciej Kluczka

 Tak samo jak podpis świętego, które widać na wspomnianym Oblatio  

„Owa Boska wizja… była wyciśnięta w mej duszy, dotycząca założenia Zgromadzenia Niepokopanego Poczęcia Matki Bożej” (św. Stanisław Papczyński)  

Jest też „Protestatio Roman abeuntis” (Oświadczenie odchodzącego do Rzymu – napisane przez ojca Stanisława przed wyruszeniem do Rzymu) oraz „Norma Vitae” (Reguła życia), wersja z lat 1694/1698, napisana przez o. Papczyńskiego reguła dla założonego przez niego zgromadzenia.

Fot. Maciej Kluczka

„Macie szerzyć cześć Niepokopanego Poczęcia Najświętszej Bogarodzicy Dziewicy na miarę waszych sił oraz z najwyższym wysiłkiem, pobożnością i zapałem wspomagać modlitwą dusze wiernych zmarłych poddanych karom czyśćcowym” (św. Stanisław)  

 Rękopis konstytucji marianów opracowany pod kierunkiem generała o. Rajmunda Nowickiego i przedstawiony do zatwierdzenia Ojcu Świętemu (marzec 1786 r.)  

Fot. Maciej Kluczka

Najbardziej cenną zachowaną relikwią, która jest w muzeum to pozostałości habitu z XVIII wieku, wyjęte z trumny ojca Stanisława podczas ekshumacji jego szczątków (2007r.) 

 

Fot. Maciej Kluczka

W Muzeum poznam też drogę do beatyfikacji i kanonizacji ojca Stanisława. Obrazują ją eksponaty. Jest bulla wydana przez Benedykta XVI potwierdzająca wyniesienie do chwały ołtarzy ojca Stanisława Papczyńskiego. Są i listy oraz zeznania dotyczące sławy świętości ojca Papczyńskiego. Pielgrzymi zwracają  szczególną uwagę na relikwiarz z fragmentem kości ojca Stanisława.  

Znamienne jest to, że sanktuarium i miejsce czci tak nietuzinkowej postaci jak Stanisław Papczyński, osoby ważnej nie tylko dla Kościoła, ale i historii Polski, to miejsce tak skromne i niewielkie miejsce. To nadaje mu niepowtarzalny klimat a pielgrzymom przypomina, że do wielkich dzieł Bóg potrzebuje zwykłych ludzi. Ojciec Papczyński pokuje, że nie trzeba być mocarzem i herosem, wystarczy wierzyć w Opatrzność Bożą i być blisko Maryi.  

Fot. Maciej Kluczka

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze