Waldemar Bieniak: Ewangelia uratowała mi życie [ŚWIADECTWO]
Był już na dnie, bliski próby samobójczej. Uwikłany w narkotyki, alkohol, zraniony niespełnioną miłością. Jednocześnie cały czas szukał Boga. Znalazł Go dzięki Ewangelii i ludziom z Drogi Neokatechumenalnej.
Waldemar Bieniak kiedyś w zespole, którego hitem była „Bania u Cygana”, a teraz bluesem i rockiem chwali Boga i namawia ludzi, którzy kroczą podobną drogą jak on, by zobaczyli w Jezusie tego, który może tylko pomóc. Nieważne jak w złym kierunku i jak daleko się zaszło. Mówił o tym ostatnio podczas spotkania „Artyści dla bezdomnych” przy klasztorze przy ul. Kapucyńskiej w Warszawie.
„Freeman”, bo wyrwał się ze szponów nałogów
On bardzo dobrze zna to towarzystwo. Wie, z jakimi problemami i troskami się borykają i wie, jak do nich mówić. Mówił więc, by przekonać, że zawsze warto coś zmienić i podjąć wyzwanie. Mówił, jak jemu udało się to zrobić, dzięki czemu i dzięki komu: – Bóg mnie wyprowadził z mojej zakręconej drogi, w której każdy z was pewnie był i ma niej swoją historię.
Jego historia była taka, że przez cztery lata żył w narzeczeństwie z kobietą, mieli się pobrać, wyjechać do Włoch, założyć rodzinę. Ona jednak go zostawiła, między innymi (a może głównie) przez styl jego życia. – Świat mi się wtedy zawalił, kobieta odeszła, straciłem sens życia. Byłem mocno uwikłany w narkotyki, alkohol. Piłem codziennie, paliłem codziennie. Joint był codziennie, na śniadanie, na kolację,.. Mogło nie być jedzenia, ale alkohol i narkotyki musiały być! – wspomina tamten czas. Dodaje, że w tym czasie staczał się coraz bardziej, nie widział żadnego światła i sensu. Jednocześnie to właśnie wtedy nieświadomie zaczął szukać Boga.
Szukając Boga. Nawet w metrze
Jak przyznaje, od małego dziecka był blisko Kościoła. Wychowywał się w katolickiej rodzinie, był u pierwszej Komunii Świętej, przyjął sakrament bierzmowania. – Odszedłem od Kościoła, bo straciłem poczucie sensu. Przestałem widzieć sens sakramentów i tego, że Kościół jest do czegoś potrzebny. – Nie widziałem Boga w tym przeklętym życiu, które prowadziłem… Byłem w matni i nie widziałem z tego wyjścia. Szukając Boga, trafiłem na grupę Hare Kriszna. Oni mówili: „Kriszna jest Bogiem”, później trafiłem do Świadków Jehowy, mówili mi: „Jehowa jest Bogiem”. Tak naprawdę wszyscy zachwalali swojego boga, ale ja nie mogłem odnaleźć się w tych klimatach – mówi.
Szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a otworzą wam
Wtedy też rozpoczął pracę na budowie pierwszej stacji warszawskiego metra, „Wilanowska”. Można powiedzieć więc, że w poszukiwaniach Boga i światła zszedł pod ziemię. Tam spotkał człowieka, który zaprosił go na swój ślub do kościoła Świętego Ducha na warszawskiej starówce. Ów kolega należał do wspólnoty neokatechumenalnej. – Może byś poszedł posłuchać katechez. Mnie pomogły, może i tobie pomogą – tak mi powiedział i tak trafiłem do neokatechumenatu, wspomina Waldemar Bieniak. – Kiedyś, po ostrej balandze, trafiłem na Starówkę, spojrzałem na ten kościół i przypomniałem sobie o tym spotkaniu, o którym mówił Piotrek. Chciałem go zobaczyć, ale spotkanie już się zaczęło. Chciałem się już wycofać, ale nagle przyszła myśl: „Szukajcie, a znajdziecie”, jakbym miał słuchawki na uszach! – mówi z przejęciem. To dodało mu odwagi…
Usłyszał śpiewy dochodzące z kościoła, ale drzwi były zamknięte. Gdy ponownie chciał się wycofać, ponownie usłyszał głos z tego samego fragmentu Ewangelii: „Pukajcie, a otworzą wam”. Otworzyła mu jakaś kobieta. – Przedstawiłem się, zapytałem o Piotrka, ale okazało się, że tego wieczoru go tam nie ma. Zaprosiła mnie jednak do środka i gdy szliśmy, to odwróciła się do mnie i powiedziała: „właśnie przed chwilą modliliśmy się, żeby jakiś brat do nas przyszedł”. Byłem wtedy pewny, że to chodzi o mnie! – mówi z przejęciem w głosie, a wszyscy (przeważnie do tej pory zagadani i skupieni na innych punktach spotkania) słuchali go uważnie.
Uwierzyć, że Jezus ma siłę
Waldemar wspomina przy okazji pierwsze spotkania neokatechumenalne. – Spodobała mi się ich forma: to, że jest ksiądz, ale wszyscy uczestnicy mają ważną rolę. Każdy mówił, co dany fragment znaczy w jego życiu. Spytałem, czy mogę do nich przychodzić. Zaprosili mnie do św. Augustyna w Warszawie, żebym poszedł na katechezy. I tam usłyszałem Dobrą Nowinę, która zmieniła moje życie. Usłyszałem, że Jezus mnie kocha takim, jakim jestem – wspomina Waldemar. Zwrócił się do słuchających go ludzi – Choćbyś miał nie wiadomo jakie nałogi, był utkwiony w trudnych zniewoleniach: narkotykach, pornografii, alkoholu, choćbyś nie wiem jakie miał choroby, uwierz tylko w to, że Jezus przychodzi do Ciebie. On ma moc wyrwać cię z tej niewoli. On przyszedł do biedaczków, którzy źle się mają. Uwierz, że on ma moc zmienić twoje życie – mówił z przekonaniem.
Wspominając tamte dni, mówił: – Jeśli to prawda, co mówią o Tobie, Boże, to przemień moje życie, bo nie chcę już żyć – tak brzmiała jego krótka modlitwa skierowana do Boga. Po katechezie i nabożeństwie we wspólnocie neokatechumenalnej – jak deklaruje – nie wrócił już do narkotyków. Miał jednak i inną prośbę: – Panie Boże, jeśli wziąłeś ode mnie narkotyki, uwolniłeś mnie, to daj mi powołanie. Jestem otwarty. Jeśli mam być zakonnikiem – będę. Jeśli mam być kapłanem – będę. Jeśli mam mieć żonę – daj mi ją – tak się modlił. Miał kolejną prośbę, by kobieta była wierząca, żeby mu się podobała i żeby była nauczycielką. To ostatnie po to, by mogła przekazać ich dzieciom dobrą i potrzebną wiedzę. Sporo życzeń, prawda? Wychodzi na to, że Bóg jest w swych darach bardzo hojny. – Właśnie taką wierzącą, piękną i mądrą kobietę dostałem. Była ze Wspólnoty, jest piękna i jest nauczycielką. Pan Bóg kolejny raz wysłuchał moich próśb – wspomina i namawia, by uwierzyć w nieskończone miłosierdzie i moc Boga.
Autentycznie i artystycznie
Podczas spotkania u kapucynów zaprezentował kilka swoich utworów. Większość, to kompozycje po angielsku, dużo w nich o wolności, choć – jak przekonuje Bieniak – prawdziwie wolni będziemy dopiero w niebie – Tam będziemy wolni, nie będzie chorób, cierpienia, nie będzie nic, co nas zniewala, czyni nieszczęśliwymi – mówi. Dlaczego jego twórczość to głównie muzyka bluesowa? „Bo jest autentyczna”. – A ta piosenka jest o tym, co Pan Bóg ze mną zrobił. Uwolnił mnie, dzięki niemu jestem „free man”:
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |