Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Wartości, które muszę mieć jako ksiądz już teraz są we mnie, już nimi żyję [ROZMOWA]

– Nasza wspólnota jest rodziną i ja się czuję w niej, jak w domu. I nie mówię tak dlatego, że nie mam innej opcji, że nie mógłbym wrócić do Brazylii. To nie tak. I nie chodzi tylko o pocieszenie – że moja wspólnota jest rodziną. Życie we wspólnocie pomaga mi się rozwijać, dojrzewać – mówi Marcelo Chagas z Brazylii, który jest kandydatem do kapłaństwa we wspólnocie Przymierze Miłosierdzia.

Marcelo Chagas jest misjonarzem i kandydatem do kapłaństwa, ale nie odbywa formacji w seminarium duchownym, ale we wspólnocie życia, przez Brazylijczyków nazywanej fraternią. Są tam i mężczyźni przygotowujący się do kapłaństwa, żyjący w celibacie, i małżeństwa, a także kobiety celibatariuszki. Oczywiście czasami mieszkają w oddzielnych domach niedaleko siebie, a czasami w zupełnie innych częściach dużego budynku. Ale wszyscy razem tworzą wspólnotę, czy też – jak mówią – rodzinę. Taki sposób życia ma także wpływ na przygotowanie do kapłaństwa.

Justyna Nowicka: Pewnie wiele osób pyta Cię o to, jak to jest, że przygotowujesz się do kapłaństwa, a nie mieszkasz w seminarium duchownym.

Marcelo Chagas: – To prawda. Czasami ludzie nie mogą tego zrozumieć, ale nie ma w tym niczego nielegalnego. Moja formacja do kapłaństwa odbywa się we wspólnocie, nie w seminarium. W sensie prawnym nie jestem więc klerykiem, ponieważ mieszkam we wspólnocie, chociaż jestem na drodze do kapłaństwa.

W Polsce często spotykam się z zaskoczeniem takim sposobem formacji, dlatego chcę zaznaczyć, że wszystko jest tutaj zgodne z Kodeksem Prawa Kanonicznego. Jest to ważne, ponieważ jeśli Bóg tak chce i jeśli wszystko się uda, będę księdzem dla Kościoła katolickiego. Przecież sakrament święceń kapłańskich, do którego się przygotowuję, nie należy do mnie, ani do wspólnoty, w której jestem, ale do Kościoła. A więc, aby mieszkać poza seminarium, potrzebuję zgody biskupa, i taką zgodę otrzymałem. Następnie biskup wyznacza księdza, który będzie mi towarzyszył.

Czyli już wiemy, że wszystko jest legalnie. To powiedzmy jeszcze z jakich elementów składa się Twoja formacja?

– Studiuję teologię na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, tak jak inni klerycy. Jest to część intelektualna mojej formacji. Kolejnymi elementami jest formacja pastoralna, formacja ludzka i formacja duchowa. Te elementy realizują się właśnie we wspólnocie. Praktycznie wygląda to tak, że prezydent, czyli główny przełożony Przymierza Miłosierdzia, wyznacza księdza, który w sposób indywidualny będzie towarzyszył kandydatowi do kapłaństwa na co dzień. W moim przypadku, kiedy mieszkam w Polsce, taką osobą jest ksiądz, który mieszka we wspólnocie w Polsce. Mam z nim rozmowę, kiedy jest potrzeba, ale staramy się, żeby było to co najmniej raz w miesiącu.

Dodatkowo mam kierownictwo duchowe, ale nie moim kierownikiem duchowym nie musi być ksiądz ze wspólnoty, może być nim ktoś inny. Potrzeba takiej osoby, która towarzyszy duchowo, wynika z faktu bycia chrześcijaninem, który chce żyć wiarą i zbliżać się do Boga. Tutaj wspólnota daje mi wolność wyboru.

>>> Rodziny na wzgórzach Sao Paulo [MISYJNE DROGI]

A formacja duszpasterska?

– Formacji pastoralnej, czyli duszpasterskiej, w naszej wspólnocie nie brakuje. Nasza wspólnota zajmuje się szczególnie nową ewangelizacją, więc tzw. wolny czas, jak np. weekend, poświęcam na to, by uczestniczyć w różnych spotkaniach ewangelizacyjnych, by głosić konferencję, rozmawiać z ludźmi, organizować rekolekcje. Oddaję życie dla nowej ewangelizacji, żyję nią.

Oprócz tego mamy zwykłe obowiązki w domu. Kiedy przypadnie nasz dyżur, musimy gotować obiad dla wszystkich we wspólnocie, sprzątamy, robimy remonty i naprawy w naszym domu, pracujemy w ogrodzie. Kiedy w weekend inni wyjeżdżają na ewangelizacje, jedna osoba zostaje w domu i ma dyżur, by opiekować się ludźmi, którzy przychodzą do naszego domu na spotkania, ale także tymi, który zapukają do naszych drzwi „przypadkiem”, czy po prostu wpadną na herbatę. We wspólnocie normalne jest, że jeden służy drugiemu. To, że jestem kandydatem do kapłaństwa nie oznacza, że jestem kimś lepszym od innych i pewnych rzeczy robił nie będę. Wszyscy we wspólnocie jesteśmy misjonarzami i wszyscy dbamy o wspólnotę po równo. Żyjąc we wspólnocie, mając wszystkie obowiązki, nie mogę też zapominać o życiu modlitewnym. Nie mogę tego zaniedbać. Ewangelizacja i modlitwa są naszą regułą życia.

Ważne jest także życie wspólnotowe, ponieważ jestem misjonarzem we wspólnocie Przymierze Miłosierdzia. Kapłaństwo jest moim powołaniem i wskazuje na funkcję/posługę jaką będę pełnił we wspólnocie. Ale po pierwsze jestem misjonarzem i jestem na równi z tymi, którzy mają powołanie do życia w małżeństwie albo w celibacie. Nie wszyscy musimy mieć takie samo powołanie.

Fot. Justyna Nowicka/Misyjne Drogi

To pewnie każdy Twój dzień jest wypełniony po brzegi.

– Tak, ale to dobrze. Można powiedzieć, że czasami jest to ciężkie, ale też kiedy jestem powołany do takiego życia, to otrzymuję łaski potrzebne do tego, by móc w ten sposób żyć. Osobiście czuję, że bardziej doświadczam łaski płynącej z życia we wspólnocie, niż doświadczam ciężaru. Nasza wspólnota jest rodziną i ja się czuję jak w domu. I nie mówię tak dlatego, że nie mam innej opcji, że nie mógłbym wrócić do Brazylii. To nie tak. I nie chodzi tylko o to, że świadomość, że wspólnota jest rodziną ma mnie pocieszyć. Życie we wspólnocie pomaga mi się rozwijać, dojrzewać. Pokazuje mi, w jaki sposób mogę być lepszym księdzem, bo przecież będę księdzem dla ludzi, dla wspólnoty. I nie mam na myśli tylko wspólnoty Przymierze Miłosierdzia, ale wspólnotę Kościoła.

Wiele relacji, wiele interakcji z ludźmi. Można sobie wyobrazić, że też wiele okazji do „ćwiczenia” wszystkiego tego, czym kapłan się zajmuje. No, prawie wszystkiego, bo sprawowania sakramentów jeszcze nie „trenujesz”.

– W takim życiu, jakie mam we wspólnocie, już teraz uczę się, w jaki sposób komunikować się z ludźmi, a życie kapłana jest bardzo mocno związane z komunikacją z ludźmi. I to jest dla mnie bardzo ważne. Po pierwsze, uczę się wychodzenia ku drugiemu człowiekowi – między nami, we wspólnocie, a potem ściśle na ewangelizacji. To cały czas mi pokazuje, że ja nie będę księdzem dla siebie.

Będąc we wspólnocie czuję, że jestem formowany, jestem w formacji, ale już mogę coś dać, już jestem na misji. Wartości, które muszę mieć jako ksiądz już teraz są we mnie nie tylko kształtowane w sposób „teoretyczny”, ale już nimi żyję, już mogę je dawać, uczyć się ich i do nich dorastać – jako człowiek, ale także jako chrześcijanin. Mogę też uczyć się praktycznych rzeczy.

I dlatego na przykład głoszenie słowa Bożego nie będzie dla mnie szokiem, bo już teraz mówię konferencje. Mogę ćwiczyć panowanie nad sobą, ale też rozwiązywanie różnych trudnych sytuacji, których przecież we wspólnocie też nie brakuje. Już teraz uczę się, jak rozmawiać z młodymi, w czasie ewangelizacji, jak organizować wydarzenia i duszpasterstwo. Mam też okazję do rozmowy ze starszymi i bycia z nimi w relacji.

I pewnie też z małżeństwami. Wiem, że wielu przyszłych kapłanów trochę się obawia o to, że trudno im będzie zrozumieć życie, którym sami nie żyją.

– Wiem, że wielu kleryków i księży zastanawia się, w jaki sposób będzie rozmawiało z małżeństwami, nie mają samemu doświadczenia zakładania rodziny, posiadania dzieci i takiej relacji małżeńskiej. A ja już teraz mogę się tego uczyć w praktyce, ponieważ mamy także ewangelizacje dla małżeństw, towarzyszymy też małżeństwom, kiedy mają jakieś trudności. Mamy też rodziny misjonarzy we wspólnocie i mogę z nimi rozmawiać i uczyć się, jak rozumieć ich rzeczywistość, chociaż sam będę celibatariuszem.

W tym wszystkim mogę nie tylko się uczyć, ale także sprawdzić, czy takie życie jest dla mnie. Nie będzie tak, że po święceniach życie mnie zaskoczy, ale święcenia kapłańskie będą potwierdzeniem mojego powołania ze strony Boga, Kościoła i wspólnoty, będą niejako finałem tego czasu przygotowawczego. Ale moje życie będzie kontynuacją tego, co już teraz robię, czego się uczę i do czego dojrzewam.

Czymś nowym oczywiście będzie sprawowanie sakramentów i łaski, którymi Bóg obdarza w sakramencie – ale tak po ludzku będę już wiedział, czego się spodziewać i myślę, że będę przygotowany.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze