Zofia Kędziora: Pascha nie została odwołana. Ona się właśnie zaczyna
„»To co, Wielkanoc odwołana?«. Wszystkim chyba ulżyło. Siostry mają małe dzieci, wiadomo, nie będziemy ryzykować [by się odwiedzać – przyp. red.]” – czytamy w reportażu Aleksandry Szyłło w „Dużym Formacie”. Gdy go przeczytałam, to wezbrała we mnie złość.
Jeśli ktoś myśli, że istotą świąt paschalnych jest święconka, to ma rację. Święta zostały odwołane. Nie można ich przecież spędzić z rodziną, więc to całkiem prostolinijna logika.
>>> „Noli me tangere”. Mario, nie dotykaj mnie!
Na szczęście jednak zbawienie się dokonało! I to w bardzo podobnych okolicznościach jak te, które mamy teraz. Ciemność, opuszczenie, strach… Nie było wielkiego „bum!”. Takiego „wow”, po którym każdy człowiek na świecie wiedziałby, że jego życie właśnie zostało odkupione krwią Chrystusa. Maria Magdalena, gdy poszła do grobu, to myślała, że zobaczyła… ogrodnika. Tak właśnie wyglądało zbawienie. Było prawie niedostrzegalne.
>>> Maria Magdalena. Apostołka apostołów – a nie prostytutka
Myślę, że Panu Bogu chodzi o to, by każdy sam to odkrył. Setnik, który stał pod krzyżem, dostrzegł to dopiero, gdy ziemia zaczęła mu się trząść pod nogami. Wcześniej, gdy przebito Jezusowi bok, i leciała z niego krew i woda, nikt nie zwrócił na to uwagi. A przecież to właśnie było wypełnieniem wyczekiwanych od setek lat proroctw…
Setnik zaś i jego ludzie, którzy odbywali straż przy Jezusie, widząc trzęsienie ziemi i to, co się działo, zlękli się bardzo i mówili: „Prawdziwie, Ten był Synem Bożym” (Mt 27,54).
Przez te wszystkie lata nauczyliśmy się, że święta są co roku takie same, że trzeba zrobić porządek, upiec ciasta, przygotować się… Pandemia koronawirusa wyrwała nas całkowicie z tego przyzwyczajenia. Pokazuje nam, że chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z cyklicznym wspomnieniem jakiegoś wydarzenia, dyktowanym przez kalendarz czy cokolwiek innego. Zmartwychwstanie Jezusa jest ciągłym wydarzeniem. Używam czasu teraźniejszego, ponieważ jest to wydarzenie, które niejako wciąż trwa. I to zdarzenie nadaje dynamikę rzeczywistości, w której żyjemy. Oświetla naszą historię i pcha teraźniejszość, w której trwamy.
W obecnym momencie wszyscy jesteśmy jednak w jakimś sensie w ciemnościach. Nie mamy fizycznego dostępu do sakramentów, jesteśmy oddzieleni od naszych wspólnot, w wielu przypadkach samotnie przeżywamy święta. Tym mocniej potrzebujemy tej wigilii paschalnej. Kiedyś usłyszałam, że ciemności, a szczególnie te duchowe, zastają nas, gdy jesteśmy najbliżej Boga. „Najciemniej jest pod latarnią” – można powiedzieć. Ta Wielka Noc, która przychodzi, a może już przyszła, do naszego strudzonego kwarantanną życia, będzie miała teraz swoją kulminację. Wkroczy w nią sam Chrystus, by wziąć nas za rękę. Tak, jak wziął Adama i Ewę, wkraczając do Szeolu, co pięknie pokazuje sławna ikona.
Taka jest właśnie „przedziwna wyrozumiałość darmowej łaski Chrystusa” – o której usłyszymy w Exultecie. Ta Noc łączy właśnie „człowieka z Bogiem”. Bez tego doświadczenia smak zwycięstwa Chrystusa nie miałby dla nas sensu. Gdyby nie nasze cierpienie, Jezus nie miałby czego kruszyć, nie miałby więzów śmierci do zerwania i kamienia grzechu do odsunięcia.
>>> Hubert Piechocki: zdezynfekowana Wielkanoc
Zaczęło się Triduum, najważniejszy czas w całym roku liturgicznym. Mamy niezwykłą okazję spędzić te święta sam na sam z Bogiem. W zaciszu swojego własnego domu. Trzymając w ręku świecę, miejmy świadomość, że jej paschalny blask wśród naszych osobistych ciemności połączy się z gwiazdami nieba, a jej malutki płomień będzie zwiastunem zwycięskiego poranka.
Wielkanoc „nie została odwołana”. Ona się właśnie rozpoczyna. Życzę nam wszystkim odwagi, by dostrzec zmartwychwstanie Chrystusa w naszej rzeczywistości. Odwagi…
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |