Zdjęcie poglądowe, EPA/STR

Życie konsekrowane na froncie [RECENZJA] 

„Nie wiem, jak ten czas przeżywają ateiści. Nie wiem, jak się mają wyznawcy innych religii. Dla chrześcijan to niewątpliwie bardzo trudny sprawdzian, jakiego Boga tak naprawdę znają i czy Mu wierzą” – pisze o. Jakub Gonciarz, dominikanin, w książce „Listy z Ukrainy”. To zbiór pisanych na bieżąco refleksji z pierwszych stu dni wojny, która rozpoczęła się rok temu. 

O życiu konsekrowanym można pisać teoretycznie. Ale chyba ciekawsze wydaje się pokazanie tego, jak w praktyce ono wygląda. Rzeczywistość osób konsekrowanych z jednej strony oczywiście związana jest z pewną sfera sacrum, zwłaszcza ze ślubami. Ale takie osoby nie są przecież wycięte z tego świata (może z wyjątkiem klasztorów klauzurowych), więc na ich codzienność wpływ ma też to, co dzieje się wokół. 24 lutego 2022 r. Rosja napadła na Ukrainę. Po ośmiu latach bitew w Donbasie zaatakowano cały kraj. Na terenie Ukrainy żyje i działa wielu zakonników(są tam i ojcowie oblaci). Wojna na pewno zmieniła sposób ich życia. Wydawnictwo W Drodze wydało właśnie publikację pt. „Listy z Ukrainy”. To zapis pierwszych stu dni wojny widziany oczami Jakuba Gonciarza OP i Jarosława Krawca OP. 

>>> Ukraina: w ciągu roku wojny wzrósł odsetek wierzących

Potrzeba normalności 

Już w XIII w. na terenie dzisiejszej Ukrainy pojawili się dominikanie. Potem kilkakrotnie ich misja na tym terenie była przerywana. Na dobre zamieszkali w Kijowie w latach 90. ubiegłego wieku. Obecni są też w kilku innych miejscach Ukrainy. W „Listach z Ukrainy” słyszymy jednak przede wszystkim o Kijowie – bo to w stolicy posługują właśnie ojcowie Jakub Gonciarz i Jarosław Krawiec. „Staramy się prowadzić nasze duszpasterstwo normalnie, bo tej normalności w nienormalnych czasach bardzo potrzeba” – czytamy w relacji z 23 lutego – napisanej dzień przed wybuchem wojny. Kolejne strony to już dziennik pierwszych stu dni wojny – bardzo ważny, bo pisany jest przez tych, którzy są w centrum wydarzeń. Doświadczają więc na żywo tego, o czym my mogliśmy przeczytać w internecie czy zobaczyć w telewizji. Bezpośredni świadkowie wojny, a jednocześnie osoby konsekrowane – pokazują, jak w zwykłe zakonne i duszpasterskie życie weszła wojna – i jak to życie zmieniła. Ojciec Jakub pisze jakby dziennik z czasów wojny – „#Czyżby_w_Kijowie”. Swoje przemyślenia publikował wcześniej na Facebooku. Dziennik ojca Jarosława ma zaś formę listów – to „Wieści z Ukrainy”. 

fot. EPA/SERGEY KOZLOV

Krokusy 

Wojna w Ukrainie, jak każda wojna, to czas paradoksalny. Z jednej strony – to czas, który diametralnie zmienił życie. Pewnie nie ma takiej sfery w Ukrainie, która nie zmieniłaby się przez działania wojenne. Z drugiej strony dominikańskie zapiski pokazują, jak bardzo w tych trudnych czasach ważna jest też próba zachowania wspomnianej już normalności. Ważne jest, by życie jakoś się toczyło. Dominikańscy autorzy mają szczególny dar zauważania drobnostek, które mogą wydawać się bez znaczenia. A jednak potrafią dać nadzieję. „A w naszym ogrodzie pojawiły się krokusy” – czytamy w jednej z relacji ojca Jakuba Gonciarza. Proste zdanie, które jednak tak bardzo tchnie nadzieją. Bo wojna niesie śmierć i zniszczenie, ale nieobce jest jej również życie. To życie się przecież wciąż wydarza. I jest mnóstwo okazji do tego, by okazać drugiemu dobroć, by otworzyć przed nim serce. W zapiskach dominikanów nie brakuje wyrazów wdzięczności za pomoc okazywaną Ukraińcom – tę materialną, ale też tę modlitewną. „Listy z Ukrainy” to również bardzo osobista opowieść o samym Kijowie i jego mieszkańcach – o tym, jak miasto i ludzie radzili sobie przez te pierwsze sto dni. Stolica Ukrainy przestawiła się na  inny tryb życia – ale wciąż w tym życiu była osadzona. Ojcowie piszą bardzo konkretnie o tym, jak miasto funkcjonowało w pierwszych miesiącach wojny. To ważna kronika tamtych dni. Czytamy: „W pierwszych dniach nie było wiadomo, jaka będzie sytuacja z chlebem, więc jeden z braci zdobył nowa sprawność: pieczenie chleba. Za drugim razem już wyszło, jak powinno. Ale jest jeden minus takiego działania: chleb jest zbyt smaczny i znika błyskawicznie. Zostajemy zatem, póki co, na chlebie z piekarni. I okazuje się, że chleb może być całkiem dobrym podarunkiem. Nasi ochroniarze przyjmują bochenki z wdzięcznością”. Sporo tez w tych zapiskach głębszych refleksji, pytań o życie – których adresatem jest pewnie i sam Pan bóg. On zresztą jest bardzo mocno obecny na kartach tej książki – bez Niego dobro w czasach wojny byłoby niemożliwe. Życie w klasztorze w czasie wojny na pewno jest inne – ale wciąż pozostaje życiem wspólnotowym. Choć w czasie wojny to życie skupione nie tylko wokół wspólnoty klasztornej, ale i wokół wspólnoty całego zaatakowanego narodu. O tym są „Listy z Ukrainy”. 

Fot. EPA/SERGEY KOZLOV
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze