Żarówki jarzeniowe służą do robienia pamiątek z El Cobre Fot. arch. prywatne

Sztuka nowego życia

Po mojej ostatniej wizycie w przychodni wpadłem na pomysł, by napisać trochę o tym, jak na Kubie radzą sobie z „niepotrzebnymi” rzeczami. Okazuje się, że wiele z nich przechodzi niesamowitą transformację.

Na Kubie niewiele rzeczy się marnuje, nie ma tu zbyt wielu śmieci. Pomysłowość ludzi niekiedy naprawdę zaskakuje. Pomysłowość wymuszona potrzebą.

>>> Ks. Witold Lesner z Kuby: odpust, pielgrzymki i święcenia

Niedawno, ku memu wielkiemu zaskoczeniu, okazało się, że w cenie są u nas klisze rentgenowskie. To właśnie one zainspirowały mnie do napisania tego tekstu. Są na wagę złota w przychodniach (na cztery przychodnie i szpitale, które mamy na terenie naszego powiatu, prześwietlenia robi się tylko w jednym miejscu). Na moje prześwietlenie klatki piersiowej czekałem lekko ponad dwa miesiące, a tuż po obejrzeniu efektów przez lekarza usłyszałem: „Padre, będziesz jeszcze potrzebował tę kliszę? Przydałaby mi się. Robię z nich kwiaty”. „Kwiaty? Ale jak? Z kliszy?” – zapytałem wyraźnie zdziwiony. Okazało się, że maluje się ją albo czymś wyprawia, aby była przeźroczysta, przycina i… efekt jest zadziwiający. Niestety, nie mogłem oddać mojego zdjęcia rtg, ponieważ czekała mnie kolejna wizyta u specjalisty, który był zainteresowany tym, co dzieje się z moimi płucami.

Kwiat można robić również z klisz rentgenowskich Fot. arch. prywatne

Szkło, plastik, metal… Nie wyrzucaj!

Szklane lampy jarzeniowe (świetlówki) są poszukiwane… przez wszystkich, by świeciły w domu, bo w większości z nich używa się takiego oświetlenia. Jednak zużyte rurki skupują producenci pamiątek z El Cobre, którzy tną je i wykorzystują przy produkcji „kapliczek” z Matką Bożą. Trochę drewna, trochę farby oraz kleju i w zależności od wielkości szklanej świetlówki można zarobić 150 do 320 peso (oficjalnie 1 USD kosztuje 25 peso kubańskich, ale na ulicy „chodzą” po 110 peso. W bankach nie można kupić dolarów, tam można je tylko sprzedać).

Butelki, po równie poszukiwanym piwie, zbierają producenci… szklanek. Obcina się szyjkę, dolna część znakomicie służy do picia. Czasami się maluje szkło, ale w większości ludzie sprzedający na ulicy jedzenie zadowolą się „szklankami” bez upiększeń. Na własny użytek kupiłem takie malowane w kwiatki. Sześć sztuk za 160 peso.

Obcięta butelka po piwie i trochę farby i mamy szklankę Fot. arch. prywatne

Nie wyrzuca się nawet zużytych pojemników po szamponie czy płynie do mycia naczyń. Już wielokrotnie widziałem zrobione z nich piękne koszyki z kwiatami. Dwa nawet dostałem w prezencie od jednej z parafianek. W mojej obecności jeden koszyk zrobiła w niespełna pół godziny. „Przepraszam, że tak długo, ale ten plastik był jakiś taki gruby” – tłumaczyła się wyraźnie speszona María.

Puszki po konserwach służą jako doniczki, a kluczyki otwierające puszki z napojami wykorzystywane są jako wieszaki lub haftki, a niektórzy potrafią z nich zrobić nawet… torebki! Torebki i bransoletki robi się też z nasion i pestek… Również plastikowych butelek po napojach gazowanych nikt nie wyrzuca. Je się sprzedaje. Służą do wszystkiego! Najczęściej do przechowywania wody i innych napojów albo… ryżu, makaronu czy mąki (zabezpieczają przed robakami), a w garażu do paliwa czy oleju. A jak się je obetnie to są lejkami.

Wyobraźnia wyczarowuje piękne rzeczy Fot. arch. prywatne

Szóste życie koszulki

Ubawiłem się też, a później przyszła smutna refleksja, gdy pewnego dnia jedna z parafianek widząc, że wyrzuciłem koszulkę, w której znalazłem kilka dziur i przetarć, podniesionym głosem powiedziała: „Ale Padre, co robisz!? Wyrzucasz prawie nową koszulkę!”. Pokazałem jej zauważone przeze mnie oznaki zużycia, a ona na to: „No, widzę, ale to nie powód, aby ją wyrzucać. Ta koszulka jeszcze może mieć drugie, trzecie, a nawet szóste życie”. I opowiedziała mi, że kobiety kubańskie mają kategorie użycia i zużycia ubrań. Pierwsze życie: ubranie świąteczne. Gdy się trochę znosi i straci kolory, staje się ubraniem codziennym. Trzecie życie to moment, gdy pojawiają się pierwsze dziury. Przecież takie ubranie wciąż można nosić w domu, gdy nikt nie widzi, szczególnie jako piżamkę. Później używa się do pracy, a jeszcze później jako szmaty do wykorzystania w domu, a na końcu… do „czegoś” w garażu, chlewie czy kurniku. Ostatecznie właściwie to już nie ma czego wyrzucać.

Maria z kilkanaście minut zamienia pojemnik po szamponie w koszyk kwiatów Fot. arch. prywatne

Wspomniana wyżej koszulka pozostała jednak w koszu, ale nauczony doświadczeniem kolejnych już nie wyrzucałem. Dwie z nich, podarte na wąskie paski, posłużyły do zrobienia podkładek na stół pod  talerze i jako wycieraczki.

To tylko niektóre z przykładów wykorzystywania rzeczy, które w polskich warunkach są nieużytecznymi odpadami. Cóż, potrzeba matką wynalazku, niestety…

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze