Kamil Dżalak OMI: pieśni wielkopostne pomagają odczuwać współczucie wobec cierpiącego Chrystusa [ROZMOWA]
Pieśni wielkopostne czasami mają nawet siedemdziesiąt zwrotek. Nie wszystkie jednak są dziś tak popularne jak dawniej. Co zmieniło się przez lata, jaki jest cel pieśni pasyjnych i które z nich są najbardziej niedocenione? O tym w rozmowie z Karoliną Binek opowiedział Kamil Dżalak OMI.
Przygotowując się do naszego wywiadu, znalazłam informację, że pieśni wielkopostne mają czasami nawet siedemdziesiąt zwrotek. Naprawdę?
–Tak, to jest oczywiście prawda, ponieważ są one pisane w większości po to, by oddać scenerię męki Chrystusa, poszczególne etapy Jego cierpienia i Jego śmierć.
I całe pieśni, te siedemdziesiąt zwrotek, śpiewano w kościołach?
–Jeśli chodzi o praktykę kościelną wykonawczą, to pamiętajmy, że te pieśni często były włączone w różnego rodzaju nabożeństwa, chociażby takie jak droga krzyżowa czy gorzkie żale. Dlatego też ich pisanie polegało na tym, by w pełni oddać tę prawdę o śmierci Chrystusa, która jest zawarta na kartach Ewangelii.
A gdybyśmy mieli powiedzieć, jaki jest główny cel tych pieśni, to właśnie ten, który przedstawiłeś?
–Tak, szczególnie pieśni pasyjnych. Zaraz sobie zresztą wyszczególnimy kategorie pieśni wielkopostnych. Niemniej – trzeba podkreślić, że mają nam one pomóc odczuwać współczucie wobec cierpiącego Chrystusa i sprawić, że będziemy chcieli się nawrócić, zmienić nasze życie na lepsze. W pieśni te jest więc wpisany swego rodzaju dydaktyzm.
Wspomniałeś o kategoriach pieśni wielkopostnych, więc na jakie możemy je podzielić?
– W śpiewniku księdza Siedleckiego (to jest śpiewnik fundamentalny, jeśli chodzi o praktykę kościelną wykorzystywania pieśni podczas liturgii) przede wszystkim mamy podział na pieśni pokutne, które łączą się z tematem nawrócenia i wręcz mają wpisane to w sam tytuł. To chociażby pieśń„Nawróć się ludu w pokorze” czy też psalm, który został przetłumaczony na język polski „Miserere mei, Deus”, czyli „Bądź mi litościw Boże nieskończony”. Są to więc pieśni typowo pokutne, mające charakter błagalny. To pieśni, w których chodzi o to, żeby Bóg nam odpuścił nasze grzechy, nasze przewinienia. Jednocześnie chciałbym też zwrócić uwagę, że tych pieśni jest znacznie mniej niż pieśni stricte pasyjnych. Organista, który ma do przygotowania liturgię niedzielną, musi się więc posiłkować tymi właśnie. A dlaczego?Ponieważ liturgia niedzielna, szczególnie w Wielkim Poście, podkreśla ten charakter pokutny, charakter związany z tajemnicą nawrócenia. Tutaj też należy zaznaczyć, że mamy jeszcze w tej kategorii psalmy, które w starszej wersji śpiewnika Siedleckiego zostały zawarte w trochę w innym miejscu, więc organista jest niejako przymuszony, żeby poszukać pieśni o charakterze pokutnym. Bo niektóre znajdują się chociażby w kategorii psalmów.To chociażby „Pokładam w Panu ufność mą” czy „Serce me do ciebie wznoszę”. Ale chciałbym wspomnieć też, skąd te pieśni w ogóle się wzięły w naszej polskiej kulturze, ponieważ jest to ciekawe. Trzynasty wiek był w Polsce wiekiem ożywienia religijnego, choć sytuacja polityczna wcale by na to nie wskazywała. Mieliśmy rozbicie dzielnicowe i Turków, którzy zagarniali południową część kraju, a Litwini północną. Niemniej trzynasty wiek pod względem kultury jest czasem rozwojowym. Dlaczego? Przede wszystkim za sprawą zakonów, które funkcjonowały w tamtym czasie na ziemiach Polski– benedyktyni i cystersi, później franciszkanie i dominikanie. Pamiętajmy, że równolegle rozwijała się europejska kultura chrześcijańska. To właśnie wtedy powstają piękne, sakralne budowle, katedry. I właśnie często do nich wierni przychodzili na tak zwane misteria czy dramaty liturgiczne, które trwały czasami kilka dni,a pasja Chrystusa była przedstawiana w sposób sceniczny. I pieśńpasyjna potęgowała ten ładunek emocjonalny, wzmagała go i była wykorzystywana przez aktorów, przez poszczególne postaci dramatu męki Pańskiej. W Polsce ta pieśń ma takie zastosowanie do dziś, chociażby mamy misterium męki Pańskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej koło Krakowa. Poza tym wiele pieśni pochodzi z okresu renesansu i baroku. Warto tutaj zwrócić uwagę na pieśni z pierwszego zbioru w druku po soborze trydenckim, gdzie je zgromadzono. Został on wydany ok. 1607 przez Sebastiana Sternackiego w Rakowie. Reprezentuje on spuściznę skupioną wokół liryki wokalnej i polskiej pieśni kościelnej. Co ciekawe, wiele pieśni z tego zbioru pochodzi z pierwszej połowy siedemnastego wieku i odnajdujemy je w śpiewniku księdza Siedleckiego. Myślę, że dobrze znamy takie pieśni jak „Rozmyślajmy dziś wierni chrześcijanie” czy też „Krzyżu święty nade wszystko”. Uświadamiając sobie ten fakt, warto pamiętać, że już nasi praojcowie przejawiali swoją pobożność poprzez te znane i nam dziś pieśni.
>>> Apostolskość Kościoła opiera się na świadectwie tych, którzy widzieli Pana Jezusa [ROZMOWA]
Cieszę się, że nawiązałeś do tej historii, bo przygotowując się do naszego wywiadu, znalazłam też informacje, że pieśni pasyjne miały istotne znaczenie w religijności ludowej i że dawniej – tak jak większość tego typu tekstów – przekazywano je sobie przede wszystkim ustnie. Tym bardziej można być pod wrażeniem, że te pieśni tak długo przetrwały.
–Tutaj trzeba oddać pokłon przede wszystkim Kościołowi, ponieważ właśnie w ośrodkach zakonnych te manuskrypty były pieczołowicie przepisywane. I właśnie dzięki temu mamy taką bogatą literaturę. Tak na marginesie, dużo się mówi, że szczególnie myśl oświeceniowa mocno krytykuje ten wymiar Kościoła. Niemniej, warto widzieć takie kontinuum rozwoju i zdawać sobie sprawę z tego, że te zdobycze, które mamy w nauce i w sztuce, zawdzięczamy tak naprawdę pierwszym chrześcijanom i klasztornym ośrodkom, które niosły tego ducha.
To prawda, że kiedyś śpiewało się pieśni pasyjne przez cały rok?
–Prawdopodobnie tak. Sądzę, że przede wszystkim w miejscach takich jak sanktuaria. Tutaj mam na myśli chociażby opactwo benedyktynów na Świętym Krzyżu. Dzisiaj też podtrzymuje się tam tę kulturę. Tam ta pieśń była szczególnie pożądana i do dziś jest faktycznie wykonywana przez cały rok, ponieważ to wiąże się to z kultem relikwii Drzewa Krzyża Świętego. I myślę, że w Kalwarii Zebrzydowskiej jest podobnie.
Nawiązujemy przede wszystkim do Polski, a czy na świecie pieśni pasyjne też są tak bardzo znane?
–Tutaj trzeba by było odnieść się też trochę do literatury europejskiej, która niewątpliwie ma duży wkład w to dziedzictwo. Wiele do kultury europejskiej wniosły Niemcy. To chociażby twórczość znanych nam kompozytorów, takich jak Johann Sebastian Bach, przyczyniła się właśnie do tego, że ta pieśń się utrwaliła w świadomości europejskiej. Znana jest również pieśń „O głowo, uwieńczona cierniami, pełna ran”. To jest chorał, którym Bach się posłużył w opracowaniu swojej pasji według świętego Mateusza–monumentalnego dzieła, w którym prezentuje w sposób muzyczny narrację męki Chrystusa.
Często pieśni wielkopostne oraz nabożeństwo gorzkich żali kojarzy nam się z wielkim smutkiem…
–Jeśli chodzi o nabożeństwo gorzkich żali, to trzeba pamiętać, że te nabożeństwa i w ogóle pieśni, które wchodzą w skład tej struktury, to są lamenty. Jest to taki rodzaj liryki roli, w której my przyjmujemy pewne uczucia, emocje, które towarzyszyły Chrystusowi, które towarzyszyły Jego Matce, utożsamiamy się z tymi uczuciami. Dlatego tak silny jest ten ładunek emocjonalny i zarazem ekspresja muzyczna, która jest bardzo zrośnięta z tekstem. Pogłębia to też dramatyzm.
Czyli to jest tak, że śpiewając, możemy się rzeczywiście bardziej w to wszystko wczuć?
–Tak, tym bardziej, że też ta melodyjność i liryzm, które są wykorzystywane w pieśniach takich jak lamenty, są wynikiem naszej wrażliwości polskiej. My jesteśmy wrażliwi jako naród na drugiego człowieka. To współczucie jest duże w naszym narodzie i z pewnością autorzy tych utworów to wykorzystali.
Jest dużo pieśni, które śpiewamy w okresie Wielkiego Postu, a które są niedocenione i mało znane?
– Jeśli chodzi o pieśni, które schodzą na margines, to myślę, że są to pieśni, które czerpią z chorału gregoriańskiego. Mamy chociażby pieśń „Attende Domine”, która jest chorałem gregoriańskim. Nawet nie wykorzystujemy jej polskiego odpowiednika, co jest przykre. To jest fundament,żeby w liturgii śpiew był odpowiedni do modlitwy. Niemniej są też takie pieśni, które po prostu nigdy nie są wykorzystywane w praktyce przez organistów. Nie wiem, z czego to wynika. Być może też z tego, że to się wiąże z uczeniem tych pieśni wcześniej. Na co zdarza się, że po prostu nie ma czasu.
Którą z pieśni Twoim zdaniem najtrudniej zagrać i dlaczego?
– Najtrudniejsze do zagrania są pieśni, które wykazują modalność. To pieśni, które nie są utrzymane w jednej tonacji, tylko zachodzi kontrast tonacji po to, żeby pokazać dramatyzm przez chromatykę, przez zastosowanie różnych środków harmonicznych, które spotęgują ekspresję muzyczną. Przykładem jest pieśń „Pozwól mi twe męki śpiewać”, która też była dla mnie jedną z trudniejszych pieśni do wykonywania,pomijałem ją. Ale z pieśni bardziej skomplikowanych, wskazałbym na pieśni, które są z okresu baroku, chociażby „O Głowo uwieńczona”. One narzucają pewną harmonię i żeby je odpowiednio wykonać, trzeba znać podstawy chorału. W tym przypadku protestanckiego.
Pamiętam, jak w przedszkolu i w szkole podstawowej uczyliśmy się „Wisi na krzyżu” albo „Ogrodzie oliwny”. To są chyba najbardziej popularne pieśni. Jak myślisz, z czego wynika ich popularność? Uczą się ich nawet dzieci!
–Myślę, że one są często wykorzystywane podczas nabożeństw pasyjnych, takich jak gorzkie żale czy droga krzyżowa. Wtedy właśnie organiści sięgają po te pieśni. Na ich popularność na pewno wpływa to, że operują one przyswajalną treścią. Mamy naprawdę duże bogactwo językowe w pieśniach pasyjnych. Moglibyśmy wręcz każdą pieśń analizować pod kątem głębi teologicznej i języka. Przecież niektóre z nich są właśnie z siedemnastego, osiemnastego wieku, więc ten język staropolski nie jest łatwy.Organiści te pieśni starają się raczej odkładać i wykonują te, które są bardziej zbliżone do naszej mowy potocznej.
Masz swoją ulubioną pieśń?
–Jeśli chodzi o pieśni pasyjne, to taką, która najbardziej mnie chwyta emocjonalnie za serce jest pieśń „O głowo uwieńczona”. Ja też widzę ją whoryzoncie historycznym. Ona spina mi tę kulturę muzyczną.Widzę proces, bo kompozycja, która została wydobyta gdzieś w szesnastym wiekui funkcjonowaław twórczości wielkich kompozytorów, takich jak Johann Sebastian Bach, jest wykorzystywana też przez nas w liturgii i to jest dla mnie mocne.
Dla mnie mocne jest to, że Ty masz tak ogromną wiedzę.
– Moją drugą pasją jest muzyka. Tym głównym trzonem jest oczywiście moje powołanie do kapłaństwa. Przygotowuję się teraz do święceń kapłańskich. Natomiast muzyką zajmuję się od najmłodszych lat, dlatego tak się tym dzielę.I wiedza jest tutaj bardzo ważna. Świadomość organisty polega też na tym, że on wie, co robi na klawiaturze. Pamiętam, że kiedy byłem na warsztatach z muzyki dawnej, to na jednym z instrumentów znajdowało się hasło w języku niderlandzkim/flamandzkim: „Głupia ręka, niech mnie nie dotyka”. To było dla mnie mocne, i jednocześnie przypominało, żeby być świadomym tego, co się robi na klawiaturze. Do tego potrzebna jest wiedza o stylach oraz wiedza o organach – obudowie i o sposobie wykorzystywania tego instrumentu.To jest król instrumentów, który operuje głosami fletowymi, smyczkującymi i językowymi. Wymaga więc wiedzy, usystematyzowania jej. Można ją później aplikować. Bo na przykład teraz mamy Wielki Post i świadomość tego, że przeżywamy ten okres może spowodować to, że organista będzie odpowiednio registrował pieśni, że nie będzie wykorzystywał głosów wysokoalikwotowych takich jak mikstury, tylko będzie bardziej grał zestawami delikatnymi, postnymi, czyli mniejszymi.
>>> Wyjaśniają słowo Boże i przypominają, że ksiądz to też zwykły człowiek – duchowni w internecie
Jak pieśni pomagają Ci przygotować się do świąt wielkanocnych?
– Przede wszystkim pomagają mi w tym, żeby zobaczyć Chrystusa cierpiącego. Pomagają mi odkryć tajemnicę zbawienia, które dokonało się przez śmierć, przez mękę Chrystusa. Dzięki temu przychodzi też refleksja, zatrzymanie się nad swoim życiem. No i chęć poprawienia siebie, zwrócenia się ku temu, co chce powiedzieć mi Bóg.
Zabrałeś ze sobą na tę rozmowę dwie książki. Możesz opowiedzieć o nich coś więcej?
–Ja bazuję na dwóch zbiorach. Pierwszy to jest znany wszystkim organistom i muzykom kościelnym śpiewnik księdza Siedleckiego, w którym znajdziemy pieśni wielkopostne pokutne i pasyjne. Jest ich około pięćdziesiąt. A poza tym przyniosłem też zbiór pieśni i śpiewów łacińskich, który został wydany w Tarnowie. W nim znajduje się sekwencja „Stabat Mater Dolorosa” –„Stała Matka boleściwa”. Oczywiście są też tutaj śpiewy przetłumaczone na język polski, więc od razu też mamy świadomość, o czym śpiewamy. Ja korzystam z tych zbiorów na co dzień i uczę chórzystów śpiewać te pieśni –żeby poszerzać repertuar, żeby ludzi uwrażliwiać, a nie tylko wykonywać wciąż te znane pieśni jak„Ogrodzie oliwny” czy „Jezu Chryste, Panie miły”.
To jest też tak, że opowiadasz chórzystom jakąś historię związaną z pieśniami, żeby mogli je lepiej zrozumieć?
–To się dzieje naturalnie.Nie umiem nauczać czy ćwiczyć bez jakiegoś podprowadzenia czy historycznego, czy właśnie chociażby takiego językowego. Myślę, że to jest potrzebne, bo dzięki temu ludzie tak naturalnie też w to wchodzą. Wtedy ich zaangażowanie jest inne, nie podchodzą do tego automatycznie. Staram się więc troszeczkę naświetlić ten kontekst historyczny, literacki, no i przede wszystkim wydobyć też tę ekspresję środkami muzycznymi.
Myślę, że dzięki temu możemy też odkryć wiele ciekawostek związanych z pieśniami i spojrzeć na nie w zupełnie inny sposób. A może są jeszcze jakieś historie związane z pieśniami wykonywanymi podczas Wielkiego Postu, o których warto wspomnieć?
–Jeśli chodzi w ogóle o repertuar pasyjny, to tutaj się nam otwiera wielka księga literatury wokalno-instrumentalnej i można by było godzinami mówić o poszczególnych kompozycjach i epokach. Dlatego zachęcam do takiego osobistego studium. Natomiast jeśli chodzi o ciekawostkę, to można zaproponować naszym czytelnikom największe, monumentalne dzieło Johanna Sebastiana Bacha, którym jest „Pasja według świętego Mateusza”. To kompozycja, która przekracza możliwości samego Bacha. To był kompozytor, który eksperymentował, który był perfekcjonistą i często poprawiał swoje kompozycje. Natomiast myślę, że w okresie Wielkiego Postu to dzieło nabiera takiego szczególnego znaczenia. To dzieło opiera się na kontemplacyjnej liryce poetyckiej. Sceny dramatu pasji Chrystusa są w nim komentowane właśnie w sposób liryczny. Ale mamy też chorał,który jest eksploatowany mocno w tej kompozycji, jednocześnie tworzy ramy strukturalne, rozpoczyna poszczególne części. Pasja składa się z dwóch części, pomiędzy którymi było kazanie, które trwało godzinę.Było to więc takie naprawdę rozbudowane nabożeństwo słowno-muzyczne. To wynika też z teologii protestanckiej, gdzie właśnie krzyż jest w centrum, gdziew Wielki Piątek ludzie mają wolne, bo ta tajemnica jest tak mocno tam w akcentowana.
A jeśli ktoś w ramach postanowień wielkopostnych chciałby sobie codziennie albo chociaż co niedzielę słuchać takich pieśni, to co jeszcze mógłbyś mu polecić?
–Jeśli chodzi o słuchanie, to myślę, że może to być muzyka, która jest inspirowana pieśnią, ale bez słów, czyli chodzi mi o kompozycje chociażby organowe. Mamy w twórczości współczesnej takiego kompozytora jak Marian Sawa.On dużo komponował, właśnie inspirując się pieśnią.Warto poświęcić czas na przykład na słuchanie jego kompozycji na organy „Ecce signum crucis”. W Poznaniu mamy możliwości posłuchania takich utworów, bo to miasto słynie od wielu lat z Festiwalu Muzyki Pasyjnej i Paschalnej. Można więc nawet na żywo posłuchać tych wielkich kompozycji, chociażby Johanna Sebastiana Bacha, Händla i innych, również współczesnych twórców jak Krzysztof Penderecki czy Henryk Górecki.
Jest coś, co Ciebie bardzo zaskoczyło podczas zdobywania wiedzy związanej właśnie z tymi pieśniami?
–Jeśli chodzi o taką nowość, to, było dla mnie zwrócenie uwagi na to, że ta twórczość liryczna ma mocne odniesienie w twórczości instrumentalnej, chociażby poprzez sam fakt retoryki muzycznej. Fenomenalne jest to, jak kompozytorzy podchodzili do budowania tej kompozycji. Oni ją składali z poszczególnych figur retorycznych, czyli struktur melodycznych, które opisywały pewne stany emocji, uczuć, jakichś pojęć. Tak była zbudowana mowa muzyczna.A to wszystko jest związane z fascynacją antykiem i z retoryką. Mimo że te pieśni są więc z dawnych lat, wciąż mogą nas zaskakiwać.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |