Fot. Archiwum prywatne Agnieszki Karpińskiej

Katolickie Warsztaty Taneczne – do tańca i różańca [ROZMOWA]

Pomysł na Katolickie Warsztaty Taneczne powstał w czasie pandemii. Na pierwszych z nich pojawiły się osoby z całej Polski, dlatego też dziś można już wziąć udział w tym wydarzeniu w wielu polskich miastach, a oprócz owoców w postaci umiejętności tanecznych uczestników organizatorzy mogą również „pochwalić się” kilkoma parami, które poznały się podczas warsztatów.

Karolina Binek (misyjne.pl): Jak powstały Katolickie Warsztaty Taneczne?

Agnieszka Karpińska: Pomysł narodził się w trakcie trwania pandemii, kiedy spędzaliśmy czas w domach, nie było możliwości spotkania się z innymi osobami, były pozamykane wspólnoty, kluby fitness, szkoły tańca. I kiedy obostrzenia zostały już trochę poluzowane, wyszłam z pomysłem, żeby połączyć taniec z rekolekcjami. Brakowało mi bardzo spotkań z osobami o podobnych wartościach. Brakowało mi też  ruchu. Dlatego pomyślałam, że spróbuję zorganizować warsztaty połączone z nauką rekolekcyjną. I udało się! Pierwsze takie warsztaty zorganizowaliśmy w małej miejscowości Osła położonej na Dolnym Śląsku w rekolekcyjnym Domu Chleba. Przyjechało na nie ok. 20 osób i to z różnych części Polski – z Krakowa, z Warszawy, Białegostoku czy też ze Szczecina.

Jak wyglądały te pierwsze warsztaty? Czy to był tylko taniec, czy też na przykład wspólna modlitwa?

– Uczestnicy przyjechali na nie już w piątek wieczorem, a następnie odbyła się zapoznawcza integracja taneczna. Nie zabrakło też modlitwy i mszy świętej. Warsztaty taneczne trwały przez cały dzień i była to przede wszystkim nauka podstawowego tańca użytkowego. W niedzielę natomiast mieliśmy taniec wielbieniowy i mszę świętą. Odbyły się też wtedy konferencje dla mężczyzn i dla kobiet oraz jedna wspólna konferencja. Te warsztaty spotkały się z naprawdę pozytywnym odzewem, a ich uczestnicy stwierdzili, że chcieliby uczestniczyć w kolejnych, ale już w innych częściach Polski, żeby nie musieli jechać na nie już tyle kilometrów.

>>> Zespół Pieśni i Tańca Łany to rodzina, która daje nieskończone możliwości [PODKAST]

W nazwie warsztatów pojawia się słowo „katolickie”.

– Sama nazwa powstała z chęci zaproszenia na warsztaty osób, które wyznają podobne wartości, oparte na wierze katolickiej, oraz które pasjonują się tańcem, czyli uwielbiają ruch i spotykanie się z ludźmi. Ponadto tą nazwą chciałam też „trafić” do tych, którzy nie potrafią tańczyć, a chcieliby się nauczyć oraz spędzić czas w życzliwym gronie.

Fot. Archiwum prywatne Agnieszki Karpińskiej

W warsztatach mogą brać udział tylko katolicy czy jeśli ktoś jest niewierzący, to też znajdzie coś dla siebie?

– Chciałam skupić się na tym, żeby w warsztatach brały udział osoby o podobnych wartościach, żeby nie przychodził na nie ktoś, kto może naśmiewać się z naszej wiary i z zasad. Natomiast jesteśmy jak najbardziej otwarci na to, żeby przyjeżdżały też osoby z innymi poglądami. Są to jednak nieliczni i zazwyczaj polecani przez kogoś ludzie. Wiemy więc, że żaden z uczestników nas nie wyśmieje. Zdarzyło się też, że na warsztaty przyjechali ateiści, którzy dopiero szukali swojej drogi i zostali ciepło przyjęci przez całą społeczność. Podsumowując – są to warsztaty dla wierzących, ale nie zamykamy się na ludzi spoza Kościoła.

Za każdym razem jest dużo chętnych na warsztaty?

– Bywa z tym różnie. Jeżeli otwieramy nową edycję w danym mieście, to musimy mieć trochę czasu, żeby zebrać taką grupę. Ale kiedy się już uda, to pocztą pantoflową coraz więcej osób słyszy o tych warsztatach i zainteresowanie jest coraz większe. Zdarza się nawet, że brakuje miejsc i musimy „upychać” uczestników na liście, żeby każdy mógł wziąć udział. Początki są więc trudne, ale później, jak już to ruszy w konkretnym miejscu, jest dużo lepiej.

Na te warsztaty trzeba zgłaszać się parami czy można przyjść samemu – i ta para też się znajdzie?

– Głównie są to warsztaty dla singli, natomiast przyjmujemy też pary narzeczeńskie albo po prostu pary, które chcą się nauczyć tańczyć albo spędzić czas w gronie osób o podobnych wartościach. Jest jednak cały czas rotacja w parach tanecznych, chcemy, żeby wszyscy ze sobą tańczyli i żeby była cały czas zmiana w parach.

>>> W Kościele jest wiele martwych miejsc. Każdy z nas może je „ożywić” [ROZMOWA]

Single przychodzący na warsztaty są bardzo  nieśmiali czy chętnie nawiązują kontakty ze sobą?

– Zależy od osoby. Zawsze za pierwszym razem, kiedy przyjeżdżają, to są skrępowani, cisi, obserwują siebie nawzajem. A podczas tańca jest oczywiście większy kontakt z ludźmi, wychodzą uśmiechnięci, energiczni, odważni, mówią o tym, że udało im się przełamać bariery i pytają o termin kolejnych warsztatów. Na początku jest więc trochę stresu, ale później już jest luźniej, powstają już fajne, koleżeńskie więzi.

Fot. Archiwum prywatne Agnieszki Karpińskiej

Jest już jakaś para, która poznała się na warsztatach?

– Będzie to nieskromne, ale muszę się pochwalić. Bo właśnie na tym nam zależy, żeby były owoce tych warsztatów. I powoli takie pary się tworzą. Od niedawna zaczęliśmy też organizować silence speed dating. Na koniec warsztatów każdy z uczestników otrzymuje kartę, na której zaznacza osobę, z którą chciałby się spotkać po warsztatach. Parom, które się sparowały, wysyłamy później do siebie kontakt. Miło widzieć na papierze, że wśród niektórych uczestników zaiskrzyło. Mamy też dwie pary narzeczeńskie, a jedna z nich weźmie w maju tego roku ślub. Ponadto pary narzeczeńskie mają u nas darmową lekcję pierwszego tańca, tak jak Alicja i Krzysztof, którzy biorą w tym roku ślub.

Domyślam się, że jako organizatorka warsztatów jesteś dziś naprawdę dumna ze swojego dzieła.

– Cieszę się, że to chwyciło. Największą radość sprawia mi jednak, kiedy dostaję feedback po warsztatach, że powstają po nich fantastyczne więzi, że ludzie jeżdżą razem na pielgrzymki, wychodzą do kina, zgłaszają się na wolontariat, budują się między nimi relacje, przyjaźnie. Największą radość daje mi to, że ludzie mają sposobność do spotkania się, do potańczenia razem, spotkania się w tańcu. Jestem niesamowicie z tego dumna i mam dużą satysfakcję. Ponadto podczas warsztatów jest niesamowita energia i człowiek wychodzi z nich radosny oraz umocniony duchowo. Mamy modlitwę, różaniec, wspólną Eucharystię, przed nią odbywa się też spowiedź. Nawet zdarzyła się sytuacja, że na warsztaty przyjechał chłopak, który nie był przez siedem lat u spowiedzi i akurat u nas zdecydował się wyspowiadać, więc mamy też owoce duchowe naszej działalności.

>>> „Artur, przyszykuj kadziło”. Msza święta w Robloxie nowym sposobem na ewangelizację? [ANALIZA]

Jak prezentuje się program warsztatów jednodniowych i dwudniowych? Każdy podczas nich znajdzie coś dla siebie?

– Program wygląda następująco – przed warsztatami odbywa się rejestracja, witamy wszystkich uczestników, mamy bloki taneczne z przerwami, jest przerwa obiadowa, później znowu tańce, wieczorem różaniec, a po nim Eucharystia. Podczas warsztatów można wpisać na karteczkach intencje na różaniec, które są odczytywane w trakcie modlitwy. Wieczorem mamy practice taneczny albo integrację na mieście, bal lub potańcówkę. Tak wyglądają jednodniowe warsztaty, a w trakcie dwudniowych warsztatów w niedzielę mamy powtórkę tego, co było dzień wcześniej, oraz dodanie nowych, ciekawych figurek lub naukę nowego stylu tanecznego – podobnie jak dzień wcześniej – jest też czas na różaniec i na mszę świętą.

Zdarza się tak, że ktoś naprawdę nie potrafi się nauczyć tańczyć czy też nie ma takiej możliwości?

– Zdecydowanie na pewno każdy jest w stanie nauczyć się tańczyć. Gorzej z poczuciem rytmu. Rzadko, ale zdarza się, że ktoś ma z tym problem. Na warsztaty przyjeżdżają pojedyncze osoby, którymi czasami słoń nadepnął na ucho (same się do tego przyznają), które nie mają poczucia rytmu, muzyka im nie przeszkadza. Są poza muzyką, ale technicznie naprawdę szybko chwytają ruchy i nawet podczas jednodniowych warsztatów mogą nauczyć się wielu fajnych figur. Na kolejnych warsztatach widzę w ruchach olbrzymie postępy. Swobodę, mniejszy stres i mniej napięcia w ciele. Widzę również zdecydowanie większą pewność siebie – uczestnik wie, co chce zrobić na parkiecie. Zawsze mówię, że to obowiązek chociaż raz w życiu pojechać na takie jednodniowe warsztaty, żeby się elementarnych podstaw tańca. Dla stałych uczestników warsztatów dodajemy co warsztaty nowe ciekawe figurki, żeby nie było za nudno. Ponadto na naszych warsztatach można też skorzystać z wieczornego balu lub imprezy integracyjnej, gdzie już w praktyce sprawdzi się nabyte umiejętności.

Później często odzywają się do Ciebie uczestnicy warsztatów i dziękują, że na przykład teraz imprezy rodzinne nie są już dla nich stresujące?

– Tak, miałam takie opinie, że już podczas warsztatów było przełamanie barier, że nastąpił przełom. Jedna dziewczyna po imprezie była w szoku, że tak szybko zmieniała partnerów do tańca i że udało jej się pierwszy raz przełamać związany z tym stres. Warsztaty więc bardzo jej pomogły w tym, żeby się odważyć tańczyć.

A jeśli ktoś ma problem z kontaktem fizycznym? Podczas warsztatów łatwiej przełamać tę barierę?

– W pytaniu jest odpowiedź. Sam taniec, samo podanie komuś dłoni, to jest pokonanie jakiejś bariery, więc to, że tańczymy w grupie, że musimy pokazać się, zaakceptować siebie takimi, jacy jesteśmy, to już jest pewien proces do tego, aby być bardziej śmiałym i bardziej odważnym. To później odbija się też w życiu, bo wiem, że osobom, które tańczą łatwiej nawiązać kontakt czy też po prostu zagadać do nieznajomych.

Jak to się stało, że Ty zaczęłaś tańczyć? Tańczysz już od dziecka?

– Lubiłam tańczyć od małego. Chodziłam do szkoły tańca w Głogowie, tutaj zaczęła się moja przygoda z tańcem i tańczyłam zawodowo aż do 27 roku życia. W tym czasie wraz z partnerem m.in. wygraliśmy prestiżowy turniej o Puchar Profesora Mariana Wieczystego w Krakowie, gdzie pokonaliśmy 52 pary. Wygraliśmy i zdobyliśmy wyższą klasę B w stylu latynoamerykańskim. Dzisiaj jestem bardzo z tego dumna. Jednak ze względu na problemy zdrowotne musiałam zakończyć tańczenie zawodowe, dlatego teraz zajmuję się tylko nauką tańca lub też ewentualnie pokazami tanecznymi.

A co dał Tobie w życiu taniec?

– Przede wszystkim odstresowanie, takie psychiczne przejście do lepszego świata, zapomnienie o problemach. Taniec daje mi lekkość, radość, kobiecość. Czasami nawet śmieję się, że tańcząc, czuję się jakbym była w niebiosach z aniołami.

Jakie jest dziś Twoje największe marzenie związane z Katolickimi Warsztatami Tanecznymi?

– Moim priorytetem i głównym marzeniem związanym z warsztatami jest powstanie par małżeńskich o wspólnych wartościach i mam nadzieję, że uda mi się to zadanie realizować jeszcze przez długi czas.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze