fot. PAP/Darek Delmanowicz

Któryś za nas cierpiał rany [FELIETON]

Czasami zarzuca się chrześcijanom, że uprawiają „kult” cierpienia, bo przecież mają Wielki Post, drogi krzyżowe, gorzkie żale. Ale niezupełnie o to w tym chodzi. 

Tak naprawdę można powiedzieć, że chodzi o kult sensu. I wcale nie chodzi o to, że cierpienie nadaje sens życiu, czy je uszlachetnia – bo już ks. Jan Twardowski, kiedy cierpiał i umierał, powiedział: „nie uszlachetnia”. 

Chcemy jak najpełniej, najskuteczniej i najszybciej nasycić się wszystkim, co niesie w sobie obietnicę spełnienia i przyjemności. W takich okolicznościach samo przyjmowanie cierpienia jest radykalnie niezrozumiałe. Staje się absurdem. W tym sensie chrześcijaństwo rzuca nam wyzwanie. 

>>> Druga połowa. Wynik wciąż może się zmienić [FELIETON]

Cierpienie bez sensu 

Cierpienie samo w sobie nie ma sensu, bo przecież nikt nie czerpie przyjemności z bólu czy jakiejś przykrości. Jednak naszemu cierpieniu możemy nadać sens albo odnaleźć sens. Drogą do odnalezienia tego sensu często jest medytacja drogi krzyżowej. 

To nie cierpiętnictwo. To jest droga w wolności i miłości. Człowiek może odkryć, że wobec cierpienia ma w zasadzie dwie opcje – przyjęcie albo bunt. Bunt może niszczyć, prowadzić do zgorzknienia. Ale może też odkryć, że doświadcza się miłości w swoim cierpieniu. Tak jak Jezus spotyka Szymona z Cyreny, który pomaga poradzić sobie z tym, co najcięższe. Tak jak Jezus spotyka Weronikę, która prostym gestem chcę ulżyć, przywrócić godność. Tak jak Jezus spotyka Matkę, która swoim spojrzeniem mówi o ogromnej miłości, która nigdy Go nie opuści. Chociaż może się to wydawać absurdalne, ale paradoksalnie tak właśnie to działa. 

Fot. Karolina Binek/Misyjne drogi

Chodzi o miłość 

Jest jeszcze jeden ważny aspekt. Cierpienie odziera nas z pychy, z pewności, że wszystko możemy i wszystko jest w naszych rękach. Jest w nich wiele, ale jako chrześcijanie wierzymy, że jesteśmy zależni od Boga, że jesteśmy przez Niego obdarowywani wszystkim, co dobre. 

>>> W DNA tego miasta wpisana jest droga krzyżowa

Przechodzimy tych czternaście stacji, żeby uczyć się naśladować więź Ojca i Syna. One wyryte w naszej duszy kształtują wiarę, wrażliwość. Kształtują naszą modlitwę i nasze sumienie. Krzyż, przyjęcie krzyża, to sposób wyrażenia miłości. Krok po kroku będziemy mogli dostrzec, że nie chodzi o kontemplację cierpienia, ale o miłość. I podobnie w naszym życiu nie chodzi o wpatrywanie się w cierpienie, ale o kontemplację miłości, której w cierpieniu możemy doświadczać i która nadaje sens wszystkiemu. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze