„Mieli ze sobą reklamówkę i dwie torebki”. Poznańska parafia przyjęła pod swój dach uchodźców
W niedzielę późnym wieczorem do parafii pw. św. Karola Boromeusza w Poznaniu przyjechała rodzina uchodźców. Było ogromne wzruszenie i łzy. Ale wciąż pojawiają się kolejne prośby o pomoc. „Pisze do nas też na przykład rodzina, która wysyła zdjęcia z okna, za którym widać czołg. Musimy jednak mierzyć siły na zamiary” – przyznaje proboszcz. Może jednak po tym materiale pomoże tym Ukraińcom ktoś inny?
Na wielu lokalnych grupach na Facebooku w całej Polsce można znaleźć obecnie posty od osób, które poszukują mieszkania dla uchodźców z Ukrainy. Nie inaczej jest na jednej z poznańskich grup, do której należę. Prawie zawsze z czystej ciekawości otwieram pod takimi wpisami sekcje komentarzy, by dowiedzieć się, czy ktoś zaoferował pomoc. W miniony weekend okazało się, że taką pomoc oferuje również parafia pw. św. Karola Boromeusza w Poznaniu.
>>> Solidarność w barwach niebiesko-żółtych [FELIETON]
Jedna msza i zadziwiające poruszenie
„Nasza parafia św. Karola Boromeusza wyraża gotowość przyjęcia pod swój dach nasze Siostry i Braci – uchodźców z Ukrainy. Jeśli jest taka potrzeba prosimy o kontakt z nami… Czujemy, że tak trzeba…” – brzmi ogłoszenie, które zostało udostępnione niemal 100 razy. Szybko pojawiło się też pod nim wiele pozytywnych komentarzy, w których nie tylko parafianie zgłaszali chęć pomocy. Jak się jednak okazało, takiej fali dobra nie spodziewał się nawet miejscowy proboszcz, który w rozmowie ze mną przyznaje, że w pewnym momencie musiał działania… stopować.
„My sami jako parafia wyszliśmy z tą inicjatywą, bo przesłanie naszego patrona – św. Karola Boromeusza jest takie, żeby służyć ubogim. Towarzyszyła nam również potrzeba serca podczas tych działań. Napisaliśmy więc na Facebooku, że jesteśmy gotowi i jeśli byłaby taka potrzeba, to nasza parafia może pomóc braciom i siostrom z Ukrainy” – wyjaśnia ks. Tomasz Ren.
„To było niesamowite, ponieważ na jednej z mszy powiedzieliśmy, że czekamy na jedną rodzinę i że jesteśmy gotowi, żeby ją przyjąć. Wczoraj późnym wieczorem przyjechała do nas rodzina, a od soboty wieczora zaczęły się przygotowania. Okazało się, że od soboty wieczora do niedzieli południa mieliśmy już wszystko. Parafianie przynieśli materace, łóżka, pościele, ręczniki, poszewki, mydło, upiekli również placki. Jedna pani przygotowała gar zupy, inna robi mięso. Poruszenie było takie, że sami byliśmy zadziwieni tym, co się dzieje. Musieliśmy nawet opanowywać tę sytuację” – przyznaje duchowny.
Wzruszenie i łzy
W jaki sposób parafia wybrała rodzinę? „Najpierw miała do nas przyjechać babcia z trójką dzieci. Ale ponieważ na granicy ktoś zaproponował im lokum, to pojechali tam. Ostatecznie trafiła do nas inna, pięcioosobowa rodzina. Jestem przekonany, że trafiła do nas dzięki Opatrzności Bożej” – podkreśla proboszcz.
Pierwsze emocje po przyjeździe? Przede wszystkim wzruszenie i łzy. „Te osoby miały ze sobą właściwie tylko reklamówkę i dwie torebki. Pokazaliśmy im lokum i zaprosiliśmy na kolację. Wszyscy byli bardzo zmęczeni i zziębnięci, bo jechali do nas przez dwa dni. I u nas, i u nich był więc płacz oraz ogromne wzruszenie. To, co nas zadziwiło, to również pokora. Powiedzieliśmy tej rodzinie, że kupimy im, co tylko trzeba. Usłyszeliśmy jednak, że dziękują, ale na pewno są rodziny bardziej potrzebujące od nich”.
>>> Polska pomaga. Cały kraj zaangażowany w pomoc uchodźcom z Ukrainy
Znaleźć wspólny język
Pani Natalia, która przyjechała do poznańskiej parafii wraz z rodziną mówi tylko po ukraińsku. „Rozumie jednak całościowo, co do niej mówimy, a my nie rozumiemy każdego słowa, a mimo to nie mamy problemu, żeby się dogadać” – wyjaśnia ksiądz.
Obecnie w Ukrainie są ogłoszone dwutygodniowe wakacje. Jeden z przyjezdnych chłopców chodzi do dziewiątej klasy, jeden do piątej, a dziewczynka do siódmej. „Nie wiemy jednak, co będzie dalej, czy pójdą do szkoły w Polsce. Ważne jednak jest teraz, żeby odreagowały to wszystko. Obiecaliśmy im więc, że dzisiaj pojedziemy z nimi na basen, z czego bardzo się ucieszyły. Byliśmy też już na Cytadeli. Chcemy im pokazać Poznań, bo są bardzo ciekawi naszego miasta” – opowiada duchowny.
>>> Msza święta sprawowana w kijowskim schronie
Pomagaj. Bo warto
Proboszcz podkreśla także, że bardzo go poruszyła postawa parafian, którzy chcą prowadzić zajęcia z dziećmi pani Natalii. „Ktoś jest dobry w matematyce, więc zaoferował im pomoc. Nawet zadzwonił do mnie dzisiaj ktoś z pytaniem, czy czasami nie jest potrzebny telewizor, bo bardzo chętnie dostarczy. Na ten moment nie potrzebujemy jednak niczego więcej. Dostajemy natomiast kolejne prośby o przyjęcie jeszcze jednej rodziny. Ale wciąż się nad tym zastanawiamy, bo jako parafia mamy jeszcze dużo innych obowiązków. Mimo to chcemy dalej pomagać. Pisze do nas też na przykład rodzina, która wysyła zdjęcia z okna, za którym widać czołg. Bardzo chcielibyśmy im pomóc, ale musimy jednak mierzyć siły na zamiary” – przyznaje ks. Tomasz.
Na koniec naszej rozmowy zapytałam również o to, czy proboszcz namawia inne parafie do przyjęcia uchodźców. Obecnie nie miał jednak czasu na to, by rozmawiać z innymi księżmi. Pozwolę sobie zrobić to za niego i zachęcić do pomocy, bo jak widać – warto.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |