Fundacja Sięgnij NIEBA w Burkina Faso [WIDEO]

Fundacja Sięgnij NIEBA chce szerzyć ideę niesienia pomocy osobom w potrzebie. Jest to realizowane przez upowszechnianie informacji na temat działalności rekomendowanych placówek niosących pomoc charytatywną, opiekuńczą, edukacyjną lub humanitarną osobom najbardziej potrzebującym. 

Poruszające wyznanie o. Giacomo

Ponieważ Fundacja chce maksymalizować efektywność, dlatego nie tworzy kolejnych struktur administracyjnych, ale bazuje na doświadczeniu, wiedzy i zapleczu organizacyjnym wybranych placówek. W ten sposób promowana przez Fundację działalność dociera tam, gdzie powinna. Bez pośredników, bez zbędnych kosztów. Ich ambicją jest to, by wsparcie finansowe szło bezpośrednio na pomoc osobom potrzebującym. Dlatego wszystkie wydatki związane z prowadzeniem Fundacji pokrywają z funduszy własnych. Natomiast pieniądze wpłacone przez ofiarodawców idą bezpośrednio na wskazany cel. Zobacz, jak fundacja pomaga zbudować studnię. 

Założyciel Fundacji, Sebastian Siewiera, odwiedził franciszkańską placówkę misyjną w Burkinabé, w Burkina Faso. Z tej podróży powstał dziennik. 

13 maja, godz. 01:45.  

Kwadrans snu musi nam wystarczyć. Zaraz jedziemy do Berlina, stamtąd samolotem do Ouagadougou. Jeśli wszystko pójdzie dobrze za 20 godzin powinniśmy być w środku Czarnego Lądu. 

Lecąc samolotem do Burkina Faso, omawiamy z Adamem (operatorem kamery) plan naszej wyprawy w szczegółach. Przed nami rysuje się bardzo intensywny tydzień pracy. Nie wiemy jeszcze o planach Pana Boga, który pokaże nam miejsca nie objęte programem wyjazdu. 

14 maja 2017 – Bourou 

„Panowie, wyjeżdżamy!” – woła nas o. Giacomo. Po godzinie jazdy w buszu docieramy do Bourou. Tutejsza, nowo budowana kaplica z trudem mieści około 1000 wiernych. Nie ma w niej jeszcze posadzki (większość siedzi na piachu lub przyniesionych kamieniach), ale jest już dach, który powstał przy wsparciu finansowym Darczyńców Fundacji Sięgnij NIEBA. Dziś w Bourou mamy święto: około 30 chrztów, w tym 15 osób dorosłych (!). Na koniec Mszy św. grupa wiernych przekazuje na nasze ręce gorące podziękowania za pomoc w budowie kaplicy i ofiarowuje w prezencie wyszywany obraz Jezusa Miłosiernego. 

15 maja 2017 – Centrum medyczne 

4:00 rano – temperatura 33°C, wilgotność 60%. Chciałoby się pootwierać na oścież drzwi i okna, aby wyczarować przeciąg, trzeba jednak uważać na komary przenoszące malarię. Rano jedziemy do Centrum Medycznego. O. Tomasz (dyrektor centrum) opowiada o udzielanej tu pomocy chorym, potrzebach i dalszych planach rozbudowy. W laboratorium prezentuje nowy sprzęt do hematologii, zakupiony dzięki ofiarności Darczyńców Fundacji. Później udajemy się do centrum dożywiania dzieci. W kwietniu było tu leczonych 470 maluchów, w tym 76 z poważnym niedożywieniem. Od mieszkańców Sabou, służby medycznej oraz o. Tomasza przekazujemy słowa podziękowania dla wszystkich wspierających te dzieło. 

16 maja 2017 – 52 metry pod ziemią 

Dzisiaj w wiosce Velia wielkie poruszenie. Trzy samochody ciężarowe ze sprzętem, kilkunastoosobowa ekipa drążąca dziurę w ziemi, tłumy gapiów i my z Adamem filmujący całe wydarzenie. Od kilku godzin próbujemy dowiercić się do wody w wyznaczonym przez geodetę miejscu. Najpierw lateryt, później glina, żwir i granit. Emocje unoszą się w powietrzu, podobnie jak wszędobylski kurz i hałas. W końcu bryzga błoto. Udało się! Jest woda na 52 metrach! Po godzinie płukania odwiertu woda staje się przezroczysta. Wybudowanie studni zajmie pięć dni, a my z Adamem wielokrotnie tu przyjeżdżamy, by nagrać kolejne ujęcia z planu. 

17 maja 2017 – „Nazywam się Veronique Zongo 

Droga do Dayalo, małej mieściny w buszu, ciągnie się niemiłosiernie. Nocny deszcz mocno utrudnił wyprawę. W końcu docieramy na miejsce. W przykrytej strzechą kaplicy siedzi 30 osób: dzieci, młodzież, dorośli. Uczą się czytać i pisać. Prosimy jedną z nich o rozmowę. „Nazywam się Veronique Zongo” mówi przyciszonym głosem młoda dziewczyna. Po dwóch minutach zaczyna opowiada o sobie i swoich marzeniach. Pomimo życiowych trudności przychodzi na kurs, bo chce się uczyć. Rozmawiamy z innymi osobami. Te również są zdeterminowane, by poprawić swój los. Rok temu grupa 70 kobiet po skończonym kursie alfabetyzacji zaczęła wspólnie produkować i sprzedawać warzywa. Zadziwiające, jak wiele godności w życie człowieka wnosi umiejętność napisania swojego imienia i nazwiska… . 

17 maja 2017 – Krokodyle z Tiaré 

Jedziemy jeszcze dalej w głąb buszu. Po drodze o. Sylwester opowiada o mieszkańcach wioski Tiaré, do których się udajemy. Wita nas stuosobowa delegacja. Po kurtuazyjnym uściśnięciu kilkudziesięciu dłoni siadamy pod drzewem, rozpoczynając rozmowę. Marc Zongo, tutejszy katechista, przedstawia nam problem braku wody w jego wiosce, w której mieszka około 4000 osób. Wyprawa po czystą wodę pitną zajmuje im trzy dni. Mieszkańcy zmuszeni są do picia wody z jeziora, które oddalone jest o 2 km. Chcemy je zobaczyć i wskakujemy z Adamem do auta. Po 10 minutach jesteśmy na miejscu. Nie dowierzamy własnym oczom. „Adam, zobacz, w tej wodzie pływają krokodyle!”. W oddali spostrzegamy dzieci, które z dołów przy jeziorze czerpią wodę do picia… . 

19 maja 2017 – Burza piaskowa 

Dzisiaj w Velia nagrywamy kolejny etap budowy studni. Po 30 minutach zdjęć czujemy porywczy wiatr i nagły spadek temperatury o kilkanaście stopni (w końcu chłodno! 25°C). Na horyzoncie pojawia się wielka beżowa ściana, która mknie w naszym kierunku. Burza piaskowa budzi w nas respekt. W pośpiechu składamy sprzęt i „wiejemy” na misję. Pył jest w całym pokoju. Na szczęście komputer i twarde dyski włożyłem wcześniej do szafki. Wieczorem wracamy na teren budowy. Woda ze studni jest krystalicznie czysta. Reflektorami auta przyświecamy ekipie, która kończy instalację pompy. Jutro oficjalne otwarcie. 

20 maja 2017 – kogut, mango i bidony 

„Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będziemy mieć tu studnię” – mówi wśród tłumu mieszkańców szef wioski Velia. „To dla nas wielki dar, za który bardzo dziękujemy”. Gratulacjom, podziękowaniom i przemowom nie ma końca. Zgodnie z tutejszym obyczajem dostajemy w prezencie 40 jajek i koguta. „Jak go weźmiecie do Polski?” – pyta jedna z osób. „Poleci za samolotem” – żartuje Adam. Szczęście z wybudowanej studni widać na uśmiechniętych twarzach mieszkańców. To prawda, dostęp do wody jest miarą rozwoju cywilizacji. Za dwie godziny jedziemy do Ouagadougou. Po drodze kupujemy 20 dorodnych mango, za które płacimy 1500 franków zachodnioafrykańskich (CFA), co stanowi równowartość 9,60 zł. Zabieramy ze sobą jeszcze cztery puste, żółte bidony, w których noszona jest tu woda. Już wiemy, jak je wykorzystamy w Polsce 🙂 W nocy  wylatujemy z Burkina Faso… 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze