„Józefowie” na misjach. Cisi misjonarze [MISYJNE DROGI]
Bez misyjnych postaci z drugiego planu, żyjących jak św. Józef, trudno wyobrazić siebie współczesne misje. To nasi katechiści i liderzy wspólnot, którzy bezinteresownie organizują życie wiary w wioskach na peryferiach świata. To zwykli ludzie żyjący w nich Ewangelią. To też lekarze i pielęgniarki, nauczyciele i wychowawcy, kucharze, kierowcy zaangażowani w pracę charytatywną Kościoła. To oni, mimo bycia na drugim planie, „robią” tam pierwszorzędną kościelną „robotę”.
W Kościele w Polsce, ale i w tym powszechnym, przeżywamy i przeżywaliśmy kilka ogłoszonych programów rocznych. Najważniejszym jest niewątpliwie Rok św. Józefa ogłoszony przez papieża Franciszka (8 grudnia 2020 – 8 grudnia 2021 r.). Watykańska Dykasteria ds. Integralnego Rozwoju Człowieka ogłosiła Rok Laudato Si’ (20 maja 2020 – 24 maja 2021 r.), Episko- pat Polski ustanowił rok duszpasterski pod hasłem „Zgromadzeni na świętej wieczerzy” (2 grudnia 2020 – 27 listo- pada 2021 r.), a uchwałą Sejmu i Senatu Rzeczpospolitej Polskiej prymas Stefan Wyszyński został patronem całego 2021 r. Wszystkie programy zwracają uwagę na ważne wydarzenia lub osoby. Szczególną osobą jest św. Józef.
>>> Idziemy razem, a nie przed nimi [MISYJNE DROGI]
Zwyczajni ludzie
Papież Franciszek w liście apostolskim Patris corde, napisanym z okazji 150. rocznicy ogłoszenia św. Józefa patronem Kościoła, zacytował swoje własne słowa wypowiedziane podczas pamiętnej modlitwy na placu św. Piotra o ustanie pandemii (27 marca 2020 r.): „Nasze życia są tkane i wspierane przez zwykłe osoby – zazwyczaj zapominane – które nie występują w tytułach gazet i magazynów, ani na wielkiej scenie ostatniego show, lecz niewątpliwie dziś zapisują decydujące wydarzenia na kartach naszej historii – są nimi lekarze, pielęgniarki i pielęgniarze, pracownicy supermarketów, sprzątacze, opiekunowie i opiekunki, kierowcy samochodów dostawczych, siły porządkowe, wolontariusze, kapłani, zakonnice i wielu innych, którzy zrozumieli, że nikt nie ratuje się sam. […] Ileż osób codziennie praktykuje cierpliwość i napełnia innych nadzieją, starając się nie siać paniki, ale współodpowiedzialność. Iluż ojców, matek, dziadków i babć czy nauczycieli pokazuje naszym dzieciom, poprzez małe, codzienne gesty, jak stawiać czoło kryzysowi i go pokonywać, dostosowując zwyczaje, podnosząc wzrok i zachęcając do modlitwy. Ileż osób modli się, ofiarowuje i wstawia w intencji dobra wszystkich”.
Odnosząc te słowa do świętego Józefa, papież Franciszek dotyka zalet tego cichego i rozmodlonego człowieka, jakim przedstawia nam go Ewangelia: „Ukochany ojciec, ojciec czułości, w posłuszeństwie i w gościnności; ojciec twórczej odwagi, robotnik, zawsze w cieniu”. Papież mówi o jego codzienności, jako o wyjątkowym darze. Podkreśla, jak wielki udział miał w historii zbawienia, mimo że był człowiekiem niezwykle cichym, wręcz niewidocznym. Dlatego też wskazuje, że „wszyscy mogą znaleźć w św. Józefie, w mężu, który przechodzi niezauważony, człowieku codziennej obecności, dyskretnej i ukrytej, orędownika, pomocnika i przewodnika w chwilach trudnych. Święty Józef przypomina nam, że ci wszyscy, którzy są pozornie ukryci lub na »drugiej linii«, mają wyjątkowy czynny udział w historii zbawienia. Im wszystkim należy się słowo uznania i wdzięczności”. Te słowa dotyczą także misji.
Niewidzialni, a jakże ważni
Gdy w kontekście tych słów patrzę na moją pracę na misjach w Boliwii, na zajęcia na uczelni, na konferencje i wykłady lub też na szeroko nagłaśniane przez media akcje charytatywne, to w oczach pojawia mi się obraz mojej matki, jej wytarty od używania różaniec i wysłużony modlitewnik. Jej imienia i zdjęcia, w przeciwieństwie do mojego, nie znajdzie się wpisując w internetową wyszukiwarkę, a to przecież jej modlitwa nieustannie mi towarzyszy, wspiera, chroni przed niebezpieczeństwem. Jak potoczyłoby się moje życie bez tego cichego i niezauważalnego zaplecza? Czy wytrwałbym w zakonnym i kapłańskim powołaniu przechodząc przez kolejne i burzliwe, życiowe zawirowania? Piszę o sobie, ale przecież za każdym z nas, misjonarzy, stoją ci niewidoczni ludzie z „drugiej linii”: nasi rodzice i krewni, przyjaciele, członkowie grup misyjnych z naszych rodzinnych parafii… Czy byłaby możliwa jakakolwiek działalność misyjna i ewangelizacyjna Kościoła bez osób, które tak jak św. Józef, trwają na modlitwie, choć pozostają w cieniu?
Bez nich nie damy rady
Myśląc o misyjnych postaciach z „drugiej linii”, nie licząc „zawodowych” misjonarek i misjonarzy, którzy w tym duchu pracują, trudno nie przywołać także tych wszystkich, którzy swym codziennym życiem głoszą Chrystusa i na Niego wskazują. To nasi katechiści i liderzy religijni lokalnych wspólnot, którzy bezinteresownie organizują życie w amazońskich, arktycznych, andyjskich lub też afrykańskich, azjatyckich, arabskich czy oceanicznych wioskach, przygotowują dzieci, młodzież i dorosłych do sakramentów i pomagają lokalnej społeczności w poznawaniu i lepszym rozumieniu Boga. To także szereg osób działających na płaszczyźnie charytatywnej Kościoła: lekarze i pielęgniarki pracujący w misyjnych ośrodkach zdrowia, nauczyciele i wychowawcy z naszych szkół i świetlic, kucharze z prowadzonych przez nas jadłodajni, kierowcy.
Cisi misjonarze
Przywołam tylko jeden przykład z mojej misyjnej placówki w Cochabambie. Przy naszym franciszkańskim klasztorze funkcjonuje Centrum Charytatywne, w którym wolontariusze starają się pomagać osobom najbardziej potrzebującym. W Centrum gwarantujemy darmową opiekę medyczną i stomatologiczną. Dwa szpitale mobilne troszczą się o chorych w miejscach trudno dostępnych. Wyspecjalizowani psycholodzy i prawnicy, wolontariusze, oferują wsparcie psychologiczne oraz konsultacje prawne. Prowadzimy aptekę oraz „szafę z modą z drugiej ręki”. Liderzy są szkoleni w zakresie obrony praw kobiet, a w częstych tutaj przypadkach przemocy domowej zapewniamy kobietom pomoc przy wsparciu biura prawnego. Prowadzona jest świetlica, w której odbywają się zajęcia z zakresu rękodzieła artystycznego, a dzieci mają zapewnione korepetycje. Nasze Centrum prowadzi, w jednej z najuboższych dzielnic miasta, całodzienną świetlicę, pomagając ponad setce dzieci w nauce i zapewniając im codzienny posiłek.
Dla osób próbujących uwolnić się od nałogów oferujemy grupy Anonimowych Alkoholików i Anonimowych Narkomanów. Wspieramy osoby trudniące się zbieraniem makulatury, butelek i innych odpadów przeznaczonych do recyklingu. Osoby te zorganizowały się u nas w grupy tzw. Colectores de Esperanza („Zbieraczy Nadziei”). Każdego dnia wydajemy także około 200 ciepłych posiłków. Systematycznie zapewniamy również pomoc w postaci paczek żywnościowych. Każdego roku w święta Bożego Narodzenia Wspólnota św. Idziego organizuje świąteczny posiłek dla najuboższych. Przy suto zastawionym stole gromadzi się zazwyczaj około 500 osób. Podobne świąteczne posiłki oraz zabawy z upominkami organizowane są z okazji innych okolicznościowych dni, takich jak Dzień Dziecka, Dzień Matki, Dzień Ojca itp. Czy wszelkie te formy pomocy byłyby możliwe bez zaangażowania wielkiej liczby ludzi dobrej woli tutaj, na miejscu, oraz skupionych w wielu grupach misyjnych na świecie i zapewniających nam materialne wsparcie konieczne dla tej działalności? To przecież nie kto inny, lecz ci cisi misjonarze urzeczywistniają dzieła miłości przychodząc z pomocą naszym bliźnim potrzebującym: pouczają, pocieszają, umacniają, głodnych karmią, nagich przyodziewa- ją, a bezdomnym dają dach nad głową.
Miłość przyciąga miłość
W czasie mojego ostatniego pobytu w Polsce, miałem okazję przeżyć rekolekcje w klasztorze kontemplacyjnym sióstr benedyktynek w Żarnowcu. Ich posługa to nie spektakularne akcje ewangelizacyjne na stadionach wielkich miast, lecz pełna pokory modlitwa, która porządkuje i wyznacza rytm każdego dnia. To także odosobnienie od świata (klauzura), która oznacza stałość w wierze, w miłości i we wspólnocie do końca życia. Zarówno stałość miejsca, jak i systematyczność modlitwy tworzą harmonię i pokój. Doświadczenie codziennej modlitwy sióstr kontemplacyjnych jest osobistym spotkaniem z Bogiem „tu i teraz”. Wpatrując się w postać świętego Józefa, który „przekształcił swe ludzkie powołanie do rodzinnej miłości w ponadludzką ofiarę z siebie, ze swego serca i wszystkich zdolności, w miłość oddaną na służbę Mesjaszowi, wzrastającemu w jego domu” (Franciszek, Patris corde) i odczytując ją w kontekście misyjnej działalności Kościoła, powinniśmy porzucić sny i marzenia wielkich sukcesów, lecz zacząć od Chrystusa, którego św. Józef był cichym opiekunem, zdając sobie sprawę, że „u początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie.” (Benedykt XVI, Deus Caritas est 1). Po- winniśmy też wyrazić wdzięczność „Józefom” misyjnym, bez których Kościół byłby dużo uboższy i nie tak wrażliwy i czuły na potrzebujących ludzi.
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |