Misja Polonia [MISYJNE DROGI]

Coraz więcej Polaków mieszka poza granicami kraju. Ich obecność ma wpływ na miejscowy Kościół. Czy jednak Kościół w Polsce się nimi interesuje?

Jeśli we Francji, Anglii, Belgii, Kanadzie czy Luksemburgu z kościoła wychodzą rodziny z dziećmi czy roześmiani młodzi ludzie, to najprawdopodobniej jest to Polska Misja Katolicka. Polskie kościoły w tych krajach pełnią funkcję urzędów pracy, źródła informacji o tym, dokąd posłać dzieci do szkoły, gdzie można dobrze zjeść czy znaleźć przychylny imigrantom pub. Wydaje się jednak,
że takich miejsc jest bardzo mało w stosunku do wzrastającej liczby emigrantów. Na 20 mln Polaków za granicą przypada jedynie około 1500 księży i sióstr zakonnych. Polacy tracą przez to szansę budowy wspólnoty i rozwoju wiary. Wielu z nich traci kontakt z Kościołem i krajem. Trzeba wśród nich prowadzić misje. – Może stąd wzięła się nazwa dla dużych ośrodków duszpasterstwa polonijnego: Polska Misja Katolicka – zastanawia się o. kan. Henryk Kruszewski, oblat pracujący od dwudziestu lat w Luksemburgu.

Trudna historia

Wielokrotnie w historii Polacy musieli szukać swojego miejsca poza granicami kraju. Od początku XVIII w. Polskę opuszczali uczestnicy kolejnych przegranych powstań narodowych. Największą falę emigrantów, która miała miejsce po powstaniu listopadowym, nazwano Wielką Emigracją. Wówczas kierunkiem wychodźstwa, jak wówczas mówiono, była Francja, gdzie powstawało wiele polskich instytucji. Kolejne fale przymusowej emigracji następowały po obu wojnach światowych. Ponad 400 tys. Polaków deportowano na Syberię, a kolejne 2,5 mln wywieziono do prac przymusowych na teren III Rzeszy. Natomiast w okresie PRLu Polskę opuściło około 800 tysięcy ludzi. Obecna fala wyjazdów, która zaczęła się po wejściu Polski do Unii Europejskiej, ma podłoże ekonomiczne. Od 2004 r. kraj opuściło ponad 3 mln osób w wieku produkcyjnym w tym około 8,5 tys. lekarzy. Obecnie najwięcej naszych rodaków mieszka w Stanach Zjednoczonych, gdzie ich liczebność szacuje się na ponad 10 mln. W samym Chicago, które jest największym skupiskiem Polaków, mieszka ich prawie 2 mln. Na drugim miejscu znajduje się Wielka Brytania, gdzie przebywa obecnie ok. 850 tys. naszych rodaków. To oczywiście zarobki są głównym powodem wyjazdów do tego kraju. Minimalne wynagrodzenie za godzinę pracy to aż 6,3 funta brutto na godzinę. Wyższe płace, a także dobry poziom opieki socjalnej spowodowały, że w tym kraju w 2013 r. urodziło się prawie 21,3 tys. polskich dzieci, co dało 6% urodzeń wśród ogółu Polek.

Ksiądz na emigracji

Od samego początku tam, gdzie są Polacy, są także ich duszpasterze. Przy Polskich Misjach Katolickich powstawały szkoły, przedszkola i inne ośrodki życia emigracyjnego. Rektoraty Polskich Misji Katolickich znajdują się w 27 krajach świata, nawet tak odległych jak Australia i Nowa Zelandia. Praca w parafii polonijnej zdecydowanie różni się od pracy w Polsce. Ksiądz jest tutaj pierwszą osobą, do której wierni udają się z różnymi problemami, nie tylko tymi duchowymi. Staje się powiernikiem w momentach kryzysu, problemów finansowych, zawodowych czy administracyjnych.
Ks. Tomasz Ludwicki Schr od 9 lat pracuje dla Polonii w Ameryce Północnej, a od roku posługuje w parafii amerykańskiej. – Od Amerykanów Polacy uczyć się mogą zaangażowania świeckich w życie parafii. Są oni odpowiedzialni za katechizację, sprawy finansowe, spotkania grup oraz organizowanie wydarzeń duszpasterskich. Zadaniem kapłana jest tutaj sprawowanie pieczy nad całością
oraz skoncentrowanie na posłudze sakramentów i głoszenia słowa Bożego – mówi.

Księża i siostry dla Polonii

Działalność na rzecz Polonii była zawsze ważna dla Kościoła w Polsce, lecz szczególnie tę potrzebę dostrzegł kard. August Hlond. To z jego inicjatywy powstały dwa zgromadzenia zakonne,
których misją jest opieka nad Polakami na obczyźnie. Jako pierwsze powstało zgromadzenie męskie: Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej, którego współzałożycielem w 1932 r. był sługa Boży ks. Ignacy Posadzy. W roku 1959 ks. Ignacy założył Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej. Ewa Kaczmarek MChR jest od dwóch lat przełożoną generalną zgromadzenia: – Tak naprawdę charyzmat odkrywam każdego dnia, jednak głównym naszym zadaniem jest ratowanie dusz, które giną na wychodźstwie. I to nie jest tak, że mamy tylko pracować wśród Polaków, otaczać opieką chorych, prowadzić szkoły i uczyć dzieci języka polskiego. Główne zadanie to troska o dusze – by poprzez naszą modlitwę, cierpienie i ofiarę przyprowadzić je do Pana Boga – mówi. Wśród naszych rodaków pracują także księża i siostry z innych zgromadzeń jak np. oblaci, zmartwychwstańcy, jezuici i dominikanie.

Cichy dramat

Emigracja to często cichy dramat tych, którzy oddzieleni od rodziny próbują sami budować na nowo swoją rzeczywistość. – Z moich obserwacji wynika, że największe problemy Polaków mieszkających za granicą są związane z życiem rodzinnym. Pierwszym problemem jest rozdzielenie rodziny. Jedno z małżonków jest w kraju, a drugie na emigracji albo rodzice są na emigracji, a dzieci w kraju. Może to być początkiem drogi do rozpadu rodziny. Kolejnym problem jest pogoń za pieniądzem. Ludzie często pracują na dwa etaty, bo chcą się szybko dorobić. To sprawia, że mijają się w progu domu, ale nie mają czasu w nim pomieszkać. Nie mają czasu na bycie ze sobą. Na negatywne skutki emigracji najbardziej narażone są dzieci. Swoista trauma jest udziałem zarówno tych, które zostają w Polsce bez rodziców jak i tych, które musiały zostawić swoje szkolne środowisko i wejść w rzeczywistość dla nich zupełnie obcą – komentuje Ewa Kaczmarek MChR.
Siostry zakonne służące wspólnotom polonijnym są postrzegane nie tylko jako osoby konsekrowane, ale także jako przyjaciółki i powierniczki spraw szczególnie trudnych i bolesnych. S. Maksymiliana Kamińska MChR prowadzi w Stanach Zjednoczonych „program Rachel”, który ma za zadanie pomoc Polakom i Polkom dotkniętym syndromem poaborcyjnym. Siostra prowadzi dla nich terapię, rozmawia, pociesza i pomaga w uporaniu się z traumą. Wielu Polaków nie radzi sobie z pracą i ich obecność wiąże się ze zwiększoną przestępczością. W Wielkiej Brytanii najwięcej przestępstw z pośród obywateli krajów UE popełniają Polacy.


Tęsknota za Polską

Magda mieszka w Anglii od 2010 r. wraz z mężem i dwójką małych dzieci, które urodziły się już po ich wyjeździe. Oboje z mężem mają bardzo dobrą pracę i mieszkają we własnym domu: – Tęsknota za Polską była, jest i będzie. Tam się urodziłam i tam jest mój dom rodzinny. Najbardziej brakuje mi rodziców, a przede wszystkim tego, że nie mogą brać udziału w wychowaniu wnuków. Magda z mężem byli praktykujący od zawsze. Po przyjeździe do Anglii początkowo chodzili na Msze św. do polskiej parafii, ale po jakimś czasie przenieśli się do angielskiej. – Dla Polaków znających biegle angielski Msze św. w obcojęzycznej parafii są w pełni zrozumiałe, a my czujemy się tam w pełni akceptowani. Myślimy o powrocie, pomimo tego że kupiliśmy tu dom i żyje się nam łatwo, ale chcielibyśmy być po prostu bliżej naszych rodziców. Praca wśród Polonii coraz bardziej przypomina pracę misyjną. Są tacy, którzy uczestniczą z zaangażowaniem w życiu Kościoła, inni pojawiają się w nim od święta, ale jest też duża grupa tych, która straciła z nim łączność. Przedstawicieli tych dwóch ostatnich grup jest chyba najwięcej. – Mamy dużo do przekazania Europie, ale my także możemy z niej czerpać. Widok wiernych w angielskim kościele, którzy wspólnie odmawiają brewiarz, może nam dać do myślenia. W Polsce trudno spotkać taki obraz. W krajach zachodnich do kościoła chodzi zdecydowanie mniej osób, ale ich zaangażowanie i odpowiedzialność za Kościół wydają się większe niż u nas. Myślę, że możemy się od nich uczyć autentyzmu życia wiarą, a oni od nas może wierności tradycji i nauce Kościoła – podsumowuje Ewa Kaczmarek MChR.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze