Fot. Archiwum prywatne siostry Agnieszki

Siostra Agnieszka Szulc CCN: chrześcijaństwo w Czadzie jeszcze nie jest ugruntowane [ROZMOWA]

Czym jest wspólnota Chemin Neuf i jaki jest jej charyzmat? Jak wygląda rzeczywistość w Czadzie i jak w tym kraju żyje się katolikom? Na te oraz kilka innych pytań Karolinie Binek dopowiedziała siostra Agnieszka Szulc CCN.

Karolina Binek: Należy siostra do wspólnoty Chemin Neuf. Dlaczego zdecydowała się siostra dołączyć akurat do niej?

Siostra Agnieszka Szulc CCN: Wspólnotę tę poznałam w Polsce, w Wesołej. Tam od dłuższego czasu działał dom rekolekcyjny, w którym odbywały się organizowane przez wspólnotę rekolekcje dla osób w wieku 18-30 lat. Ja natomiast mieszkałam wtedy w Gdańsku, gdzie należałam do grupy modlitewnej dla studentów, kończyłam studia z psychologii i zadawałam sobie pytanie o moje życie po ich zakończeniu. Szukałam też z przyjaciółmi źródła duchowego, gdzie sami moglibyśmy się „posilić” i jeszcze bardziej rozwijać swoją wiarę. Przez parę lat z tą wspólnotą wyjeżdżałam na Weekendy Młodych i w pewnym momencie, kiedy miałam w sobie wiele pytań o przyszłość, zostało mi zaproponowane, bym pojechała na czas formacji i posługi. Najpierw jeszcze spędziłam Światowe Dni Młodzieży z tą wspólnotą. I odkrywałam pomału jej charyzmat. Po jakimś czasie dotarło do mnie, że były elementy, które we mnie istniały już od dawna. Wspólnota Chemin Neuf jest wspólnotą o duchowości ignacjańskiej, została założona przez ojca jezuitę w latach 70. Drugim kluczowym elementem jest doświadczenie Odnowy charyzmatycznej. I właśnie te dwie rzeczywistości były dla mnie ważne już wcześniej. Odkrywałam też, co to znaczy braterstwo międzynarodowe, bycie z ludźmi z innych krajów, z innych kontynentów oraz to, że możemy wspólnie pracować, modlić się, mówić „Ojcze nasz”, każdy w swoim języku, ale do tego samego Ojca w niebie. Trwało to więc latami, nie stało się w jednym dniu. Poruszyło mnie szczególnie to, że osoby konsekrowane, bracia i siostry oraz małżeństwa niosa razem misje. Było to jednak dla mnie zaskoczenie Ducha Świętego, bo nigdy wcześniej nie myślałam ani o życiu konsekrowanym, ani nie myślałam o tym, żeby wyjechać z mojego miasta. Dotknęła mnie w tej wspólnocie również praca na rzecz jedności na różnych poziomach – małżeństwa, rodziny czy też dla jedności chrześcijan i pojednania między narodami. To wszystko było więc pomału przeze mnie odkrywane i stało się takim miejscem, w którym czułam, że Pan mnie do niego zaprosił, a wcześniej jeszcze na to przygotował.

>>> Charyzmat życia konsekrowanego – na czym polega? 

Fot. Archiwum prywatne siostry Agnieszki

Jak to się stało, że nie planowała siostra wyjeżdżać z Polski, a dzisiaj jest siostra na misjach w Czadzie?

– Przede wszystkim trzeba by zapytać Ducha Świętego jak to się stało. Myśląc kiedyś o swojej przyszłości nie wyobrażałam jej sobie gdzieś dalej, a na pewno nie w Afryce. W Czadzie jestem od półtora roku, przyjechałam we wrześniu 2021 roku. Od wielu lat nie mieszkam już jednak w Polsce. Mieszkałam przez długi czas we Francji, tam, gdzie powstała wspólnota, bo przeżywałam czas formacji i różnorodnych posług na różnych poziomach. Ostatnie lata przed przyjazdem tutaj spędziłam natomiast we Włoszech, w Rzymie na studiach teologicznych, więc te przemieszczenia w moim życiu zaistniały wcześniej. U nas we wspólnocie jest tak, jak mówiłam wcześniej wspominając o duchowości ignacjańskiej – ważne jest rozeznanie. Dlatego jeśli się komuś coś proponuje, to z jednej strony ważne, co ja jako osoba niosę w sobie, jakie mam pragnienia, jakie Pan Bóg mi daje intuicje, a z drugiej strony też posłuszeństwo Duchowi Świętemu, który mówi również przez moich przełożonych. Wyjazd do Czadu był więc tańcem tych dwóch elementów, ponieważ zbliżały się do końca moje studia w Rzymie, więc wiedziałam, że gdzieś wyjadę, bo to jest w naszej wspólnocie normalne, jesteśmy misjonarzami, którzy zmieniają kraje i misje. Ale kiedy zostało mi postawione pytanie o Czad, to nawet nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Byłam tutaj tylko kiedyś z wizytą odwiedzić siostry, ale nie miało to nic wspólnego z planem na przyszłość, więc powiedziałam, że zastanowię się, pomodlę i zobaczymy. Wstępnie dużo było we mnie oporu i strachu – jak tam będzie, jak ja tam wytrzymam, przecież wszystko jest tam inaczej, nie znałam nawet tamtejszej kultury, no i jeszcze ten upał. Dużo więc było takich elementów i zastanawiałam się, jak będę mogła się rozwinąć w tym, co już przeżyłam i czego nauczyłam się na studiach. Pan Bóg jednak już w swoim słowie pokazywał mi różne rzeczy, m.in. w liście do Filipian, gdzie jest napisane, że wielu szuka własnego pożytku, a nie Jezusa Chrystusa. Dla mnie to było mocne, bo poczułam, że Pan Bóg powiedział do mnie „Dla kogo ty tu jesteś? Czy ty szukasz swojego interesu, swojego bezpieczeństwa, czegoś, co sprawia ci przyjemność czy też jesteś tu dla mnie?”. Kiedy odważyłam się na to ‘tak’, było we mnie dużo radości i stwierdziłam, że jeśli bracia i siostry uważają, że dam sobie radę, że tu nie zginę, że będę umiała się odnaleźć i że jestem tu potrzebna, to zdałam się na Jego łaskę i wszystko od tego momentu było dużo prostsze. Ale była potrzebna ta osobista zgoda wewnętrzna, żeby przyjąć to jako wezwanie od Boga, który jest celem, więc nie mam się o co martwić i odkrywam tutaj po kolei to czadowe życie z nimi, ze wspólnotą.

Jak wygląda dziś siostry dzień w Czadzie?

– Jestem w ośrodku rekolekcyjnym w okolicach Moundou.Ośrodek został nam powierzony przez diecezję w 2006 roku. Jestem tutaj odpowiedzialna za centrum przyjęć, mamy grupy, które przyjeżdżają, są prowadzone rekolekcje. Mamy też centrum zdrowia, które jest niedaleko, zostało założone przez wspólnotę i prowadzimy też szkołę, więc bracia i siostry, którzy mieszkają w tym domu pracują w tych trzech różnych miejscach. Typowy dzień jest więc taki, że wstaję na modlitwę poranną przed szóstą ze Słowem Bożym, następnie około godziny siódmej mamy czas wspólnej jutrzni z braćmi i siostrami, którzy mieszkają tutaj w domu. I później śniadanie, a po śniadaniu każdy zaczyna swoją posługę. Ci, którzy pracują w szkole czy w centrum zdrowia często już wtedy muszą być na miejscu, a my tutaj czasem zajmujemy się jakąś grupą, sprzątamy czy przyjmujemy kogoś, kto przyszedł do nas z jakąś codzienną sprawą. Jest to różnorodny typ posługi. Następnie, mniej więcej około południa mamy przerwę na czas modlitwy, na adorację, później wspólny posiłek dla tych, którzy akurat są w domu i po południu czas przerwy, czas na sjestę, żeby odpocząć od upału i dotrwać do końca dnia. Po południu nadchodzi kolejny czas posługi, pracy, tak samo jak rano, każdy działa w swojej dziedzinie – są spotkania z ludźmi czy też praca w domu. Wieczorem mamy wspólną eucharystię oraz kolację. Często wieczór jest również czasem spotkania wspólnotowego albo odpoczynku. Podsumowując więc – praca, modlitwa i wspólne posiłki przeplatają się w tej codzienności. A później są aktywności weekendowe, prowadzenie sesji dla młodzieży, dla małżeństw oraz dla grup zewnętrznych.

>>> Benedyktyni: monotonne życie jest pełne niespodzianek [REPORTAŻ]

Droga krzyżowa w Czadzie, Fot. Archiwum prywatne siostry Agnieszki

W jaki sposób realizowany jest charyzmat wspólnoty Chemin Neuf na co dzień w Czadzie? Przede wszystkim poprzez te spotkania z ludźmi, posługę w szkołach itd.?

– Jest to też formacja, bo naszym charyzmatem, który pomału odkrywamy i o który jesteśmy coraz częściej proszeni jest formowanie chrześcijan, formowanie uczniów. Prowadzimy nauczania dla małżeństw czy dla młodzieży. Jest to też praca na rzecz jedności: wewnętrznej osobistej, pomiędzy konkretnymi osobami lub między narodami. Co do tej pierwszej, to jesteśmy wspólnotą, w której proponujemy towarzyszenie duchowe. Jest to taki moment, w którym osoba może przyjść, podzielić się tym, co niesie, co przeżywa i słuchamy razem tego, jak Duch Święty ją prowadzi. To takie wspólne pójście razem dalej, do czego wzywa Bóg w codzienności danej osoby. A druga rzecz, o której mówiłam – o jedności między narodami czy o pojednaniu to jest coś nie tylko na misjach, bo jest też w naszym życiu codziennym. Jesteśmy z wielu narodów. Ja w tym domu jestem jedyną Polką, jest dwójka Francuzów, jedna siostra z Wybrzeża Kości Słoniowej, bracia z Kongo Kinshasa i Kongo Brazzaville, jedna siostra z Kongo Kinshasa, i jedno małżeństwo z Czadu, które tutaj mieszka. Jedność oraz pojednanie możemy więc realizować w naszej codzienności. Bo Afryka nie jest kontynentem, w którym wszystko się tak samo odbywa, tylko każdy kraj ma też swoją specyfikę, historię, więc już pracowanie ze sobą, wymienianie naszymi doświadczeniami jest ubogacające, a jednocześnie jest też konfrontacją, szukaniem, jak możemy to zrobić z naszymi różnorodnymi historiami, wizjami. Ważny element naszego charyzmatu stanowi również słuchanie jak inni rozumieją rzeczywistość, Boga, jak to spojrzenie inne od mojego może mnie ubogacić, może mi postawić pytania. Warto się także zastanowić, czym ja mogę obdarować drugą osobę z mojego doświadczenia, a jednocześnie nie starając się narzucić mojego punktu widzenia. To jest wyzwanie naszego charyzmatu wspólnotowego, budowanie pojednania. Jest to dla nas coś bardzo ważnego nie tylko wewnątrz, między nami w tej codzienności, ale też dla tych różnych osób, które spotykamy, którym proponujemy nasze sesje. Mam na myśli nie tylko sakrament pojednania, ale też pojednanie z samym sobą, z drugim człowiekiem, który może mnie nie zrozumiał lub który może mnie zranił w życiu. Podstawą w tym wszystkim jest pojednanie z Bogiem. Natomiast sam charyzmat pracy na rzecz jedności chrześcijan jest w Czadzie mniej obecny, ponieważ mamy na razie bardzo mało kontaktu z osobami z innych Kościołów. Ale myślę, że jest to wyzwanie, które będzie mogło pomału się realizować pokazując też, że możemy wspólnie ewangelizować. To już będzie coś, co może zainteresuje czy otworzy oczy komuś, kto na przykład nie znał Kościoła ewangelickiego, protestanckiego czy też jeżeli protestanci nie mieli jeszcze jakiegoś bliższego kontaktu z katolikami. Z kolei jeśli chodzi o mnie – nie pracuję bezpośrednio w szkole czy w centrum zdrowia, lecz zajmuję się braćmi, którzy tam pracują. Ale jest to też sposób realizacji tego charyzmatu, troski o drugiego człowieka i pomagania mu we wzroście przez otwieranie umysłu, inteligencji czy pokazywanie wartości edukacji. Tutaj naprawdę jest to dużym wyzwaniem, bo w Czadzie często nie przywiązuje się dużej wagi do tego, żeby dzieci chodziły do szkoły. A druga rzecz, na przykład pracując w ośrodku zdrowia, to troska o człowieka, który cierpi, który potrzebuje, by się nim zaopiekować, żeby mógł realizować swoje powołanie.

Wspominała siostra o tym, że nie przywiązuje się dużej wagi do tego, żeby dzieci chodziły do szkoły. Jakie elementy rzeczywistości w Czadzie mogą jeszcze zaskoczyć kogoś pochodzącego z Polski?

– Nasza placówka znajduje się akurat w miejscu trochę odległym od centrum, jesteśmy na wiosce. Nasz drugi dom w stolicy jest w bardziej centralnym miejscu, więc mogę tylko opowiedzieć o tym, co dzieje się w naszej miejscowości. Na pewno dla kogoś, kto pochodzi z Polski jest samym zaskoczeniem jak mieszkają rodziny w Czadzie. Na przykład mieszkają w bardzo małych ceglanych domkach i cała rodzina znajduje się tam w jednym pomieszczeniu. Dla nas jest to coś zaskakującego, tym bardziej, że ci ludzie nie wyobrażają sobie innej rzeczywistości i często nawet nie próbują budować większego domu. Jest to związane z problemami finansowymi, materialnymi, ale też ktoś mi opowiadał, że historia tego kraju sprawiła, że ludzie nie wierzą za bardzo w przyszłość, bo nie wiadomo, czy jutro znowu nie wybuchnie wojna. Dlatego brakuje czasem takiego spojrzenia z nadzieją w przyszłość i tego, żeby chcieć dzisiaj zbudować coś, co mogłoby trwać dłużej, więc w tym miejscu też jest nasza rola niesienia nadziei. Jeśli chodzi o dzieci, to chodzą do szkół, jeżeli rodzice widzą, że to jest ważne, że może to jest do czegoś przydatne. Jeśli nie, to będą zamiast tego pracować w polu, zajmować się owcami czy kozami na co dzień. Często rodzicom dzieci, które nie chodzą do szkół sama istota edukacji nie została przekazana, dlatego podejmują taką a nie inną decyzję. Natomiast te dzieci, które chodzą do szkoły, starają się jak mogą.

>>> Ekokatechezy i gry planszowe o liturgii. Te zakonnice nie boją się nowych form [REPORTAŻ]

Fot. Archiwum prywatne siostry Agnieszki

Szkolna rzeczywistość w Czadzie też bardzo odbiega od naszej?

– U nas w szkole jest około 300 dzieci, które chodzą do podstawówki. Zaczynają zajęcia w szkole rano i zostają do późna, żeby skorzystać w pełni z tego, co zostało zaproponowane przez wspólnotę. Bo zdarza się tak, że jeśli wrócą do domu, to często nie będą miały już okazji do nauki i będą musiały zajmować się obowiązkami domowymi. Jeżeli więc już są w szkole, to trzeba robić wszystko, żeby umożliwić im kształcenie. Dlatego są proponowane korepetycje, zajęcia pozalekcyjne, żeby mogły odrobić lekcje itd. Wieczorem natomiast już o osiemnastej jest u nas ciemno i nie ma prądu, więc ludzie idą spać. Rano wstają wcześnie o czwartej lub o piątej, żeby wyjść na pole, zebrać to, co zasiali, sprzedać na rynku. Niektórzy idą do pracy gdzieś dalej na pieszo do miasta. A dla chrześcijan, kiedy są święta, to niedziela jest momentem, gdy wspólnota chrześcijańska spotyka się na długich celebracjach i jest to taki element, który bardzo odbiega od rzeczywistości, ale stanowi dla mieszkańców coś ważnego.

Jak się żyje katolikom w Czadzie?

– Czad to jest kraj w większości muzułmański. Tutaj na południu, gdzie się znajduję jest jednak większa część katolików. Żyje się nam dobrze, nie ma jakichś szczególnych trudności przez to, że się jest katolikiem. W życiu codziennym często współpracujemy, wszyscy nasi właściciele sklepów są muzułmanami, mamy z nimi nieustanny kontakt. Katolicy natomiast mają proponowane spotkania – właśnie tę niedzielną mszę świętą i dodatkowo spotkania w małych grupach parafialnych w ciągu tygodnia. Ale wygląda to inaczej niż u nas w Polsce. Bo te spotkania z jednej strony są po to, żeby poznać się lepiej z sąsiadami czy z osobami z tej samej parafii, bo parafie są dosyć duże. Czasami podczas tych spotkań miejscowa ludność wspólnie się modli albo organizuje zbiórki funduszy, żeby na przykład kiedy umrze któryś z sąsiadów – pomóc jego rodzinie. A poza tym wielu katolików jest zaangażowanych w różnych grupach w parafiach. Są grupy różańcowe, harcerskie oraz chóry. Chóry na mszy świętej są bardzo ważne. Warto też wspomnieć, że Kościół tutaj jest bardzo młodym Kościołem, bo za trzy lata katolicy w Czadzie będą obchodzić stulecie Kościoła. Z tego co widzę – chrześcijaństwo tutaj jeszcze nie przeniknęło dogłębnie, bo nie miało na to czasu. Nie widać więc elementów chrześcijańskich w kulturze czy też jakichś obyczajów, bo katolicy jeszcze ich nie wypracowali. U nas w Polsce na przykład podczas Bożego Narodzenia mamy kolędy, dzielimy się opłatkiem, mamy pasterkę, coś takiego bardzo rozbudowanego, a w Czadzie jeszcze tego brakuje i te tradycje czy też śpiewy na szczególne okazje dopiero się tworzą. W tym wszystkim naszą rolą jest właśnie ugruntowanie wiary, ugruntowanie chrześcijan, dla których wiara po pierwsze będzie osobistym spotkaniem z Bogiem i z Chrystusem oraz zacznie sprawiać, że ich życie się przemieni, a dzięki temu i oni zaczną zmieniać świat wokół siebie.

Fot. Archiwum prywatne siostry Agnieszki

Dzisiaj już z perspektywy czasu może siostra powiedzieć, że również te studia z psychologii, które siostra skończyła są przydatne w posłudze, którą siostra realizuje?

– Psychologię skończyłam dawno temu. Myślę, że to mi pomaga w słuchaniu tego, co inni mówią. I to nie tylko tutaj w życiu codziennym, ale po prostu w mojej posłudze, we wspólnocie, w której ważne jest towarzyszenie duchowe oraz słuchanie rekolektantów, braci czy sióstr. Dzięki temu mam też większą wrażliwość na to, żeby słuchać, żeby się zatrzymać i usłyszeć to, co ktoś ma do powiedzenia, a niekoniecznie od razu umie znaleźć słowa, żeby to wyrazić. Poza tym moje wcześniejsze studia przydają się również w pracy z młodzieżą czy z dziećmi. Dzięki temu mogę być uważna i rozumiem, że każdy ma jakiś ważny etap w życiu, który wpływa na jego sposób reagowania w danej sytuacji oraz na jego życie duchowe. Może więc nie bezpośrednio na co dzień przydaje mi się wiedza psychologiczna, ale na pewno dzięki temu jestem uważniejsza w pewnych wymiarach życia, które nie od razu rzucają się w oczy. I to też w realizacji charyzmatu mojej wspólnoty jest bardzo ważne.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze