fot. Jacek Ziomek

W pokorze i w ukryciu [MISYJNE DROGI]

Kobiety mają inny rodzaj powołania misyjnego niż mężczyźni. Nie mogą się wzajemnie zastąpić. Obie grupy wzajemnie się uzupełniają.

Obowiązek głoszenia wiary ciąży na każdym uczniu Chrystusowym, płeć nie ma tu znaczenia. Kościół naucza o szczególnym powołaniu misyjnym, ponieważ to sam Chrystus Pan „powołuje zawsze z liczby uczniów tych, których sam chce, aby byli z Nim i aby mógł ich wysłać na głoszenie nauki narodom. Dlatego przez Ducha Świętego, który udziela, jak chce, charyzmatów dla wspólnego dobra, wzbudza w sercach jednostek powołanie misyjne” – czytamy w Dekrecie o działalności misyjnej Kościoła „Ad Gentes”. Dalej w tym dokumencie autorzy wskazują, że misjonarzami zostają osoby obdarzone „odpowiednimi naturalnymi właściwościami, przymiotami serca i umysłu, gotowi są podjąć dzieło misyjne, obojętnie czy to będą miejscowi, czy też obcy: kapłani, osoby zakonne i ludzie świeccy. Wysłani przez prawowitą władzę, idą z wiarą i posłuszeństwem do tych, którzy są daleko od Chrystusa, wyznaczeni do dzieła, do którego zostali powołani jako słudzy Ewangelii, „by poganie stali się ofiarą Bogu przyjemną, uświęconą Duchem Świętym” (Rz 15,16)”. Kościół nie stawia zatem kobietom żadnych ograniczeń przed włączeniem się w działalność misyjną – wręcz przeciwnie, zachęca je do aktywności. „Obecność i rola kobiety w życiu i misji Kościoła, choć nie są związane z kapłaństwem urzędowym, pozostają absolutnie niezbędne i niezastąpione” – pisał w 1994 r. w Liście Apostolskim „Ordinatio Sacerdotalis” papież Jan Paweł II.

Mężczyzna pionierem

Na jednym z wykładów z misjologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego wykładowca poprosił studentów o spisanie na jednej kartce jak największej liczby nazwisk misjonarzy, których znamy z historii misji, a na drugiej o wypisanie nazwisk znanych nam misjonarek. Mieliśmy na to dosłownie 2–3 minuty. Na naszych kartkach pojawiło się około 20 nazwisk misjonarzy i może trzy lub cztery nazwiska misjonarek. Jeżeli dziś poproszono by mnie o zrobienie takiej listy, być może nazwisk byłoby więcej, ale zapewne proporcje byłyby podobne. Powody są co najmniej dwa. Po pierwsze nie da się ukryć, że to mężczyźni są pionierami działalności misyjnej. W Nowym Testamencie z misją kojarzymy przede wszystkim św. Pawła, Apostoła Narodów. I choć rzeczywiście to mężczyźni wiedli prym w działalności misyjnej, to kobiety nie były z niej wyłączane. Wręcz przeciwnie, w Ewangelii św. Jana pojawia się postać Samarytanki, która z entuzjazmem zaprasza ludzi do poznania Mesjasza. To Maria Magdalena miała być, według św. Jana Ewangelisty, pierwszą osobą, której ukazał się zmartwychwstały Jezus i jej powierzył misję przekazania informacji o zmartwychwstaniu Apostołom. Także św. Pawłowi towarzyszyły liczne kobiety, które z imienia wymienia w wielu swoich listach. „Kościół pierwotny, wierny Ewangelii, odrywa się od schematów współczesnej sobie kultury i wzywa kobietę do podejmowania zadań związanych z ewangelizacją” – czytamy w Posynodalnej Adhortacji Apostolskiej „Christifideles Laici”. Podobnie rzecz się ma przez wieki aż do dziś – prym na misjach wiodą mężczyźni. Zanoszą Ewangelię na krańce świata, do dalekiej Azji, Ameryki oraz do Afryki. Ich imiona są spisywane na kartach historii. Są niezbędni jako kapłani, biskupi, ale też bardziej wytrzymali fizycznie w trudnych warunkach, z jakimi pionierzy misyjni musieli się zmierzyć. Ponownie nie oznacza to jednak, że kobiety nie uczestniczyły i nie uczestniczą w misjach Kościoła.

>>>Ameryka Łacińska. Kobieta trzyma całą rodzinę [MISYJNE DROGI]

fot. Archiwum Zofii Sokołowskiej

Błogosławione misjonarki

Warto wymieć dwie misjonarki, które niewątpliwe przyczyniły się do rozwoju misji. Pierwsza z nich, mniej znana, to błogosławiona matka Maria Troncatti ze Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki. Ta żyjąca w latach 1883–1969 zakonnica była Włoszką, ale większą część życia spędziła wśród Indian w Ekwadorze, gdzie jest najbardziej znana i czczona. Matka Maria oddała się tu bez reszty pracy ewangelizacyjnej i społecznej na rzecz miejscowej ludności z plemienia Shuar. Jej zaangażowanie i głęboka wiara spowodowały między innymi, że w 1930 r. po raz pierwszy u Shuar zawarto katolickie małżeństwo. Usilnie pracowała – wraz z innymi misjonarzami – nad wykorzenieniem zemsty rodowej, która nierzadko przeradzała się w ciągnące się latami krwawe porachunki. Jako drugą błogosławioną misjonarkę przypomnę osobę znaną chyba wszystkim – Matkę Teresę z Kalkuty. Taką postać trudno opisać w kilku słowach, bo jak przedstawić krótko 45 lat służby ubogim, chorym sierotom i umierającym w Indiach? Jej metoda pracy i zjednywania sobie serc była niezwykle prosta, a Matka Teresa wyjaśniała ja tak: „Nawet nie wiecie, ile dobrego może zrobić jeden zwykły uśmiech”. Założone przez nią Zgromadzenie Misjonarek Miłości wysyła dziś na misje ponad pięć tysięcy zakonnic.

>>>Siostra Klara z Kamerunu: czujemy się bezradne, liczymy na Pana Boga [WIDEO]

Dla świętości Kościoła

Drugim powodem, dla którego lista misjonarek będzie znacznie krótsza niż lista misjonarzy, jest to, że praca misyjna kobiet jest nieco mniej zauważalna, choć nie znaczy to, że mniej ważna. To jest trochę tak jak z sakramentem bierzmowania, którego udziela biskup i to on niejako stoi w centrum całej ceremonii, jego nazwisko zostanie zapisane jako szafarza sakramentu. Nieco z boku, na uboczu może być wspomniana osoba, która kandydata do bierzmowania przygotowywała. Podobnie wygląda praca na misjach wielu kobiet – świeckich czy zakonnych – jest heroiczna i niezbędna, ale nieraz niezauważalna. Wynika to z charakterystyki pracy kobiet na misjach. Większość z nich to osoby, które zajmują się opieką nad chorymi, edukacją czy promocją kobiecej godności. Misjonarki doskonale się do takiej pracy nadają, bo jako kobiety mają ten szczególny dar obdarowywania miłością dzieci oraz ludzi pokrzywdzonych. Jedna ze świeckich misjonarek, Elżbieta Rotter, która pracuje obecnie w Peru, wyjaśniła mi to następującymi słowami: „Kobiety są bardziej empatyczne od mężczyzn, lepiej zauważają ludzkie problemy, są bardziej wrażliwe na człowieka”. W wielu kulturach, w których nadal obowiązują inne zasady dla różnych płci lub kobiecie po prostu nie przystoi rozmawiać z mężczyzną, misjonarki są jedynymi osobami, które mogą dotrzeć do miejscowych kobiet z ewangelicznym orędziem. Rolę kobiet docenia Kościół we wspomnianej Adhortacji „Christifideles Laici”: „zawsze były w Kościele kobiety, które na różny wprawdzie i bardziej lub mniej widoczny sposób odgrywały w nim rolę niekiedy decydującą i spełniały zadania o doniosłym dlań znaczeniu. Dzieje ich obecności to dzieje niezwykłej pracowitości, najczęściej trudu spełnianego w pokorze i w ukryciu, ale mającego nie mniej decydujące znaczenie dla rozwoju i świętości Kościoła”.

fot. Jacek Ziomek

Świadectwo miłości

Bardzo bym chciała wymienić wszystkie kobiety, osoby świeckie i siostry zakonne, które w krajach misyjnych tak dzielnie opiekują się sierotami, trwają przy łóżkach chorych, uczą młode kobiety szyć, opiekować się niemowlakami czy opowiadają im o Jezusie. Niestety jest to niemożliwe, dlatego wspomnę tylko siostry, które poznałam osobiście. Będąc w Zambii, miałam okazję odwiedzić pracujące tam polskie misjonarki – siostry służebniczki starowiejskie, które w Kasisi pod Lusaką prowadzą sierociniec. Wizyta, choć krótka, zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ponieważ siostry ugościły mnie tak, jakbyśmy znały się całe lata. Nie to jest jednak najważniejsze, ale fakt, że siostry opiekują się tam liczną grupą dzieci, od niemowlaków do nastolatków. Stworzyły im tam dom, walczą o życie każdego dziecka, bo do sierocińca trafiają też te bardzo poważnie chore. Na pierwszy rzut oka widać, że siostry kochają swoich podopiecznych i są dla nich, a zapewne także dla miejscowej ludności, świadectwem Chrystusowej miłości. Z misyjnych statystyk wynika, że na misjach pracuje obecnie mniej więcej o połowę mniej zakonnic niż zakonników i księży fidei donum. W ogólnej liczbie około dwóch tysięcy polskich misjonarzy kobiet jest prawie 700. Coraz większą popularnością wśród młodych ludzi cieszy się natomiast wolontariat misyjny, w który angażuje się więcej kobiet niż mężczyzn. Nie będę nawoływać do misyjnego parytetu. Na misjach jest bowiem miejsce dla każdego, kto kocha Chrystusa i tą miłością pragnie dzielić się z innymi, niezależnie od tego, czy jest mężczyzną, kobietą, księdzem, zakonnicą…

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze