Fot. Anna Musiał

W szkolnej ławce [MISYJNE DROGI]

Według UNESCO 38% ludności Afryki to analfabeci. Prawie 70% tej grupy stanowią kobiety. Kościół działa na tym kontynencie na rzecz równego dostępu do edukacji. Prowadzi tam kilkadziesiąt tysięcy placówek edukacyjnych. Warto otworzyć na to oczy. 

W jednej klasie uczy się czasem prawie setka dzieci. Nie mają dostępu do podręczników, zeszytów, przyborów szkolnych. Miejscem intelektualnego rozwoju dzieci jest zadaszona kawałkiem blachy lepianka. W takich warunkach uczą się najczęściej chłopcy, bo dziewczynki w tym czasie pomagają swoim mamom w zajmowaniu się domem czy w przynoszeniu wody ze studni. To między innymi właśnie z takich społecznych uwarunkowań biorą się w Afryce dysproporcje w dostępie do edukacji – opowiada o. Alojzy Chrószcz OMI, który od prawie czterdziestu lat w Kamerunie wpierw dbał o zakładanie szkół podstawowych dla Pigmejów, a potem Gidarów.

Fot. Marcin Wrzos OMI/Misyjne Drogi

Nierówny dostęp do edukacji to tylko początek problemów. Bez fundamentu, jakim niewątpliwie jest nauka, trudno zbudować sprawiedliwe i dobrze funkcjonujące społeczeństwo. System szkolnictwa w krajach afrykańskich zazwyczaj jest, delikatnie mówiąc, niedofinansowany. Przez to młodym ludziom brakuje perspektyw na rozwój. Nie mają w sobie nadziei na wyjście z ubóstwa. Raczej zastanawiają się nad tym, jak przetrwać z dnia na dzień. Nie układają ambitnych planów na przyszłość. A, jak pokazują dane UNICEF-u, najbardziej skutecznym środkiem zapobiegającym ubóstwu i wykluczeniu jest właśnie edukacja. Jednak aż około 100 milionów dzieci na świecie nie chodzi do szkoły. Potrzebne są inwestycje w szkolnictwo dla najbardziej potrzebującej młodzieży. Takie wciąż podejmuje Kościół katolicki. Raport wskazuje, że każdy dodatkowy rok spędzony w szkole podwyższa przyszłe dochody dzieci o około 10%. Ponadto zmniejsza też stopień ubóstwa kraju, w którym mieszkają dzieci, średnio nawet o 9%. Te statystyki pokazują jasno, jak ważna jest edukacja. Nie sposób oczywiście w jednej chwili naprawić całego świata, ale misjonarze już od wielu lat sukcesywnie pracują na rzecz rozwoju lokalnych społeczności właśnie przez zapewnianie im szerszego dostępu do edukacji.

Kościelne placówki w Afryce

Wspomaganie miejscowego systemu szkolnictwa przez Kościół jest bardzo namacalne. Wystarczy spojrzeć na liczby. Według danych Agencji „Fides” Kościół prowadzi w Afryce ponad 41 tys. szkół podstawowych, w których uczy się 19,2 mln dzieci. Działa tam też 15 tys. gimnazjów, uczy się w nich 5,5 mln dzieci. Przez Kościół prowadzonych jest także ponad 19 tys. przedszkoli dla 2,3 mln najmłodszych. W szkołach średnich uczy się około 150 tys. uczniów, a na 24 afrykańskich uniwersytetach katolickich studiuje około 200 tys. młodych ludzi. To ogromny wkład w wyciąganie Afryki z kryzysu analfabetyzmu i braku dostępu do edukacji. Czasem słusznie zauważa się, że pompowanie kolejnych miliardów pomocy dla Czarnego Kontynentu nie jest dobrym rozwiązaniem. Potrzebne są rozwiązania systemowe, a nie te doraźne. Trudno znaleźć pomoc lepszą niż inwestycja w edukację na różnych poziomach. Włączają się w to także organizacje międzynarodowe.

Fot. Marcin Wrzos OMI/Misyjne Drogi

Plaga analfabetyzmu

W wypowiedziach papieży wiele razy powtarzało się sformułowanie, że analfabetyzm w Afryce jest plagą podobną do epidemii chorób – jak na przykład AIDS, malarii czy gruźlicy.
To choroby niemocy. One hamują rozwój krajów globalnego Południa. W jednej z adhortacji, Africae munus, papież Benedykt XVI podkreślił: „Oczywiście analfabetyzm nie zabija bezpośrednio, ale aktywnie przyczynia się do marginalizacji osoby – co jest formą śmierci społecznej – i uniemożliwia dostęp do wiedzy”. Benedykt XVI zaznaczał także, że istnieje szczególna potrzeba równości w dostępie do edukacji dla kobiet, które ze względu na narzucany im obowiązek opieki nad gospodarstwem domowym – mimo możliwości – nie mogą rozpocząć nauki. Nawet wówczas gdy takowy dostęp mają – nie mogą ćwiczyć czytania i pisania.

Wolontariusze na ratunek

Wiadomo, że skoro system szkolnictwa nie działa tak, jak powinien, brakuje nauczycieli, a klasy są przepełnione, to każde ręce do pracy są na wagę złota. A takich rąk, także tych z Polski, jest w Afryce całkiem sporo. Dziesiątki wolontariuszy misyjnych z naszego kraju co roku przyjeżdżają do krajów takich jak Zambia, Uganda, Etiopia, Kamerun czy Madagaskar, aby ewangelizować także poprzez pomoc w placówkach edukacyjnych.

Fot. Tant Manandrarina Fenohaja OMI

Anna Musiał, która ma za sobą doświadczenie misyjne w Ugandzie, opowiada, że do jej pracy należało między innymi odrabianie z dziećmi lekcji czy organizowanie zajęć pozalekcyjnych. – Pracowałam w domu dla chłopców ulicy, a moją pracą było bycie częścią ich codzienności. Mój dzień zaczynał się o godzinie 5:30, gdy chłopcy nas budzili, by się z nami przywitać przed wyjściem do szkoły. Później ich odprowadzałyśmy, jakieś cztery kilometry. Następnie codzienna dawka siły, czyli Eucharystia. Potem można było przystąpić do prac porządkowych w placówce. Później zawoziło się chłopcom do szkoły ciepły posiłek czy lekarstwa. Po ich powrocie było wspólne odrabianie lekcji, kolorowanie, układanie puzzli, szycie im ubranek, nauka gry na gitarze, wspólna gra w piłkę nożną, ping-ponga czy koszykówkę. Był też czas na rozmowę i wygłupy. Z maluchami prałyśmy razem mundurki na następny dzień, często opatrywałyśmy chłopcom rany. Gdy był dzień wolny od lekcji, razem pracowaliśmy w polu lub na farmie. Wieczorami prowadziłam także lekcje powtórkowe w trzeciej klasie podstawówki – relacjonuje. – Miałam 19 lat, gdy jechałam na misje. Moi podopieczni natomiast mieli od 5 do 21. Trudne było dla mnie bycie wychowawcą dla moich rówieśników, wyrobienie sobie u nich autorytetu i szacunku, ale z czasem i to się udało. Kolejnym bardzo trudnym dla mnie momentem był ten, gdy zaczęłam poznawać historie tych chłopców. Zaczęłam dowiadywać się, co przeżyli w domach, jak trafili na ulicę, co na tej ulicy się wydarzyło. Trudno było mi się z tym pogodzić. Paradoksalnie to oni tłumaczyli mi, jak Bóg jest dobry i łaskawy, że trafili do tego ośrodka – dodaje.

Fot. Marcin Wrzos OMI/Misyjne Drogi

Szkoły oblackie

Na Madagaskarze działa kilka szkół, w których uczą się dzieci wspierane przez program adopcji misyjnej „Misja Szkoła”. Rodzice adopcyjni,
będąc w Polsce, mogą finansować ich intelektualny rozwój. To koszt nieco ponad 100 euro rocznie. Za tę kwotę opłacane jest czesne, przybory szkolne i ciepły posiłek w ciągu dnia. Jedna ze szkół daje też uczniom konkretny fach w ręku – jest to szkoła stolarska. Po jej ukończeniu każdy dostaje zestaw narzędzi, dzięki któremu może zarabiać na życie tym, czego się nauczył. Afryka niewątpliwe pogrążona jest w kryzysie na wielu poziomach – gospodarczym, zdrowotnym, ekonomicznym, społecznym. Kontynent targany jest również wieloma konfliktami i klęskami żywiołowymi. Nie da się go od ręki uzdrowić, ale da się solidarnie pracować na to, aby wszedł na drogę dobrobytu – poprzez edukację i podnoszenie kompetencji mieszkańców Afryki. To również droga, która zapewni temu kontynentowi niezależność i odetnie od niekoniecznie zbawiennych wpływów innych krajów czy korporacji. Dobrze, że Kościół Afryce w tej drodze pomaga.

>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze