fot. PAP/Mirosław Trembecki

Wacław Hryniewicz OMI: nadzieja jest siłą nośną [MISYJNE DROGI]

Przypominamy tekst Wacława Hryniewicza OMI, który został opublikowany w 2012 r. na łamach „Misyjnych Dróg”.

Zwrot chrześcijan ku Ewangelii pozwala mieć nadzieję na jutro Kościoła bardziej pojednanego, gotowego do wzajemnej akceptacji, życzliwego i przyjaznego ludziom.

Medytacje ekumeniczne były świadectwem mojego wewnętrznego dojrzewania. Dialog uczył mnie kultury szacunku i życzliwości względem innych chrześcijan. Biorąc bezpośredni udział w dialogu, łatwiej samemu stawać się człowiekiem dialogu i ekumenii. Były to lata błogosławione, w których trud i nadzieja stale się ze sobą przeplatały. Ogromny deficyt dzisiejszych dążeń ekumenicznych to wciąż brak powszechnej woli wewnętrznego nawrócenia i przemiany, tak charakterystycznej dla pionierów ruchu ekumenicznego. Dotyczy to zarówno poszczególnych chrześcijan, jak i całych Kościołów. Ruch ekumeniczny narażony jest na to, że może stać się jedynie specjalizacją i programem działania nielicznej grupy pasjonatów. Nie jest to właściwa droga dążenia do pojednania i jedności. Sens ekumenicznych wysiłków polega, w moim odczuciu, głównie na tym, aby było coraz więcej chrześcijan wewnętrznie wolnych od podziału. Chodzi o przezwyciężanie obojętności, nieufności i niechęci do „innych” w sobie samym. A to jest możliwe dla każdego w każdym czasie. Tacy wewnętrznie wolni i otwarci chrześcijanie to zwycięstwo ducha błogosławieństw nad duchem ciasnego konfesjonalizmu, tak często bezdusznego i raniącego ludzi. Ekumenia uczy przezwyciężać stan schizmy i rozdarcia przede wszystkim w sobie samym. Człowiek wolny od podziału promieniuje swoistym autorytetem osobowym. Jego postawa jest zachętą dla innych. Tu tkwi tajemnica oddziaływania na formowanie ekumenicznej świadomości, zwłaszcza ludzi młodych.
>>> Czyściec jest pełen nadziei. Największe cierpienie to tęsknota za Bogiem

fot. PAP/Mirosław Trembecki

Ekumenia umysłu i serca

Święty Duch Boży sprawił, że podzieleni chrześcijanie obecnie coraz wyraźniej zdają sobie sprawę z konieczności dążenia do pojednania Kościołów. Dlatego z ufnością spoglądam w przyszłość
chrześcijaństwa. Wierzę, że stanie się ono kiedyś bardziej pomysłowe w przezwyciężaniu konfliktów i podziałów. Wiele już w dążeniach ekumenicznych osiągnięto i tego w zapomnieniu zatracić nie wolno. Jednak ekumeniczny sposób myślenia i działania, pomimo różnych zapewnień, nie jest jeszcze dobrem powszechnym ani rzucającą się w oczy oczywistością. Zbyt wiele wciąż samozadowolenia, samowystarczalności, braku osobistego doświadczenia i zainteresowania innymi chrześcijanami. Ekumeniczne zaangażowanie wymaga nie tylko umysłu, ale również serca, wrażliwości i życzliwych uczuć. Wnośmy w ekumeniczne dążenia więcej serdecznego ciepła, więcej czułości i wrażliwości, a mniej drażliwości i obraźliwości! Porozumienie nie jest możliwe bez zdolności do wczuwania się w sytuację innego. Nie stawajmy się jedynie krytycznymi obserwatorami, zawsze przekonanymi o słuszności własnego stanowiska. Nie można poprzestać tylko na samym aktywizmie ekumenicznym. Tym, co otwiera przyszłość i przynosi trwałe owoce, jest głęboka przemiana serca i sposobu myślenia, a to okazuje się często zadaniem najtrudniejszym. Wciąż musimy uczyć się respektować inny Kościół w jego inności.

>>> O. prof. Wacław Hryniewicz OMI – teolog nadziei

Oglądanie Ziemi Obiecanej z oddali

Zdaję sobie sprawę z tego, że daleka jeszcze droga do osiągnięcia pojednanej różnorodności, a więc takiej jedności, która urzeczywistnia się w harmonijnej wielości. Chodzi o jedność w wielości
i wielość w jedności. Dlatego coraz częściej mówimy o potrzebie wytrwałej nadziei i aktywnej cierpliwości. Nie miałem nigdy złudzeń, że jedność dokona się jeszcze za mojego życia. Musi nam wystarczyć, jak niegdyś Mojżeszowi, oglądanie Ziemi Obiecanej jedynie z oddali. Powiedziano mu przecież: „tylko z daleka ujrzysz tę ziemię, lecz ty tam nie wejdziesz”(Pwt 32,52). Autor Listu do Hebrajczyków wyjaśniał: „W wierze umarli oni wszyscy. Nie doczekali się spełnienia obietnic, ale z daleka je ujrzeli, powitali” (Hbr 11,13; przekład ekumeniczny: Pismo Święte Nowego Testamentu i Psalmy, Warszawa 2001). Witać obietnice – myśl godna zastanowienia. Witać je z oddali potrafią jedynie ludzie nadziei, cierpliwi i wytrwali. Nadzieja jest siłą nośną. Bez nadziei na lepsze jutro chrześcijaństwa wszelkie dążenia do przezwyciężenia podziałów byłyby pozbawione celu i sensu. Od początku dialog ekumeniczny żyje nadzieją na pojednanie. Z kolei nadzieja żyje zaufaniem do dialogu, gdyż wymiana wartości duchowych w dialogu jest najskuteczniejszą drogą do wzajemnego zrozumienia i pojednania. Przekonywałem się do tego w ciągu wielu lat oddanych ekumenii. Dwudziestopięcioletnie uczestnictwo w Międzynarodowej Komisji Mieszanej do spraw Dialogu Teologicznego między Kościołem rzymskokatolickim i Kościołem prawosławnym otwierało mi oczy na wiele spraw i problemów ekumenicznych. W dialogu z prawosławnymi uczyłem się większej wrażliwości na inność prawosławnej teologii i duchowości. Trudzenie się w służbie ekumenii daje radość, ale nie jest chlebem łatwym. Łatwo można ulec pokusie zmęczenia, zniechęcenia i rezygnacji. Radość jest najpiękniejszą nagrodą i najskuteczniejszą inspiracją ekumenicznej nadziei. Lata poświęcone ekumenii uważam za jedną z największych łask, jakie zostały mi w życiu dane. Przekonuję się ustawicznie, że dialog jest błogosławieństwem dla Kościołów. Nie ma on rzeczywistej alternatywy. Łatwo, rzecz jasna, o dialogu rozprawiać czy ustalać jego teoretyczne zasady. O wiele trudniej przychodzi jego realizacja, zwłaszcza w sytuacji wielu bolesnych doświadczeń i nierozwiązanych problemów przeszłości. Nadal są chrześcijanie przekonani o tym, że ruch ekumeniczny przynosi jedynie szkodę chrześcijaństwu, gdyż sprzyja utracie tożsamości poszczególnych wyznań i osłabieniu religijności w życiu ludzi. Są również tacy, którzy tworzą obecnie tzw. wyznanie chrześcijan bez Kościoła.

>>> Wacław Hryniewicz OMI: przywyknięcie do podziału to wielki grzech chrześcijan [ROZMOWA-PRZYPOMNIENIE]

Fot. Iwona Burdzanowska

Ustanie czas pytań i nadziei

Ktoś powiedział, że ekumenia jest starym pacjentem i stale potrzebuje lekarstwa. Dialog jest sprawą trudną. Nieraz niesie ze sobą nieuchronne doświadczenie bezradności. Może tak właśnie, po wielu trudach, zmaganiach Nie można poprzestać tylko i rozgoryczeniach, dochodzi się do radości pojednania i duchowego zmartwychwstania? Pytajmy zatem: Czy rzeczywiście ekumenia może odmienić oblicze chrześcijaństwa? Czy możemy spodziewać się, że wysiłki ekumeniczne zdolne są tchnąć nowego ducha? Czy mają moc kształtowania lepszego jutra jednego przecież Kościoła Jezusa Chrystusa? Spoglądając wstecz, na minione stulecie dążeń ekumenicznych, można by zawahać się z jednoznaczną odpowiedzią. Pytajmy więc dalej: co jest siłą ekumenii, jej mocą przetwarzającą? Jak kształtować ekumeniczną świadomość chrześcijan, a zwłaszcza ludzi młodych? Nie znajduję lepszej odpowiedzi niż ta, że przeobrażająca moc zawarta jest w Ewangelii jako prawdziwie Dobrej Nowinie Chrystusa o ocaleniu świata. To właśnie zwrot wszystkich chrześcijan ku Ewangelii pozwala mieć nadzieję na jutro Kościoła bardziej pojednanego, gotowego do wzajemnej akceptacji, życzliwego i przyjaznego ludziom. Wiara i nadzieja skłaniają wierzących do stawiania pytań Bogu, innym ludziom i sobie samym. Będziemy je stawiali do końca dziejów. Są to pytania istotne, które słyszymy od innych i wyczuwamy w sobie. Dotyczą one losu wiary, ziemskiej drogi Kościoła, sensu podziałów i nadziei na pojednanie. Jesteśmy ludźmi drogi, a nie spełnienia. Nic nie jest w stanie zmienić tego faktu. Czy mamy zaufać Bogu, mieć nadzieję i jako „obcy i pielgrzymi” (Hbr 11,13) myśleć częściej także o przyszłej wspólnocie ludzi w Królestwie Boga? Pamięć o tej ostatecznej wspólnocie ludzi pojednanych z Bogiem i między sobą przynagla do podejmowania wysiłków już teraz, po tej stronie życia, dla bardziej wiarygodnego świadectwa chrześcijaństwa w świecie współczesnym. Kiedyś ustaną nasze pytania, także i te, które zaniesiemy przed oblicze Najwyższego. Zaniesiemy je również przed oblicze Chrystusa, Pana Kościoła, który był naszą nadzieją na pojednanie w całej ziemskiej wędrówce. On sam zapewniał swoich uczniów: „W tym dniu o nic nie będziecie Mnie pytać” (J 16,23). Ustanie czas pytań i czas nadziei. Przyjdzie jasność nowego świata, ku któremu zdążaliśmy – świata jedności, harmonii i powszechnego pokoju. Tak to przeżywam, tak myślę i z tym przekonaniem odejdę z tego świata. Wszyscy ci, którzy trudzili się dla ekumenii i już odeszli na drugą stronę życia, wiedzą teraz o wiele więcej od nas, pozostawionych jeszcze dla spełnienia tego zadania, które powinniśmy wykonać wszędzie tam, gdzie żyjemy.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze