fot. cathopic/alexon

Msza św. poza kościołem. Konieczność czy źle rozumiana wygoda? [FELIETON] 

Trwają wakacje. Organizowane są wyjazdy, obozy, kolonie i spotkania na łonie natury. Dość powszechne jest sprawowanie mszy św. polowych, choćby na obozach harcerskich. Czy msza św. w takiej formie ma uzasadnienie skoro w Polsce jest ponad dziesięć tysięcy kościołów? 

Miejscem celebrowania Eucharystii jest kościół lub kaplica. To ogólna zasada, od której mogą być jednak wyjątki. To, czy można warunkowo odprawić mszę św. poza kościołem ocenia biskup. Zdarza się natomiast, że duchowni nie pytają o zdanie przełożonych i odprawiają Eucharystię gdzie się da. Naruszają przy tym przepisy liturgiczne. 

Zezwolenie biskupa 

Kodeks prawa kanonicznego z 1983 r. stanowił, że odprawianie mszy św. poza świątynią jest możliwe, ale dotyczyć to może wyjątkowych przypadków i tylko wtedy, kiedy zachodzi taka konieczność. Ocenę sytuacji Stolica Apostolska zostawiła księżom. To oni decydowali, jaka sytuacja jest wyjątkowa i czy rzeczywiście msza św. w nadzwyczajnych warunkach jest konieczna. W 2004 r. została wydana instrukcja Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Redemptionis sacramentum, która wprowadziła nowe wytyczne. Od tego czasu odprawienie mszy świętej poza kościołem wymaga zgody biskupa diecezjalnego. Niestety, w polskich warunkach jest to przepis dość często nieprzestrzegany.

>>> Czy świeccy mogą zarządzać parafią?

„Eucharystię należy sprawować w miejscu świętym, chyba że w poszczególnym wypadku czego innego domaga się konieczność” (KPK 932 § 1) – czytamy w Kodeksie prawa kanonicznego. Zapis ten zostaje powtórzony w dokumencie z 2004 r. z adnotacją: „o tym, czy istnieje taka konieczność, za każdym razem zgodnie ze zwyczajem na terenie swojej diecezji będzie rozstrzygał biskup diecezjalny” (RS 108). 

– Nie jest to przepis martwy. Ma zastosowanie zwłaszcza w kontekście zawierania sakramentu małżeństwa w różnych dziwnych miejscach, jakie wybrali sobie narzeczeni. Kapłani, którzy celebrują Eucharystię poza miejscem świętym bez pozwolenia obciążają swoje sumienia – podkreśla ks. dr hab. Dariusz Kwiatkowski, liturgista. 

Czasem to jedyne rozwiązanie 

Niewątpliwie pojawiają się czasem sytuacje, kiedy msza św. na powietrzu, poza świątynią, jest właściwie jedynym rozwiązaniem. Mowa tu choćby o papieskich pielgrzymkach, Światowych Dniach Młodzieży czy innych tego typu wydarzeniach, kiedy liczba wiernych nie pozwala na celebrowanie mszy w kościele. Stąd liturgia sprawowana bywa na stadionach, w dużych salach, na placach, w centrum miasta czy po prostu na polach. Jeśli jest na to zgoda biskupa, to wszystko jest w porządku. Trudno oczekiwać, żeby tysiące wiernych pomieściły się w kościele, skoro ze względów czysto praktycznych jest to niemożliwe. I niepotrzebne.

Msza dla harcerzy lub kolonistów 

Po co jednak sprawować mszę św. w obozie harcerskim lub dla kolonistów skoro można wybrać się do oddalonego zapewne nie więcej niż o kilka kilometrów kościoła? Nie dość, że byłoby to świadectwo wiary dla lokalnej społeczności, to jeszcze udałoby się uniknąć liturgicznych nadużyć. Nawet przy założeniu, że duchowny poprosił o zgodę biskupa, istotna jest przecież troska o godność i piękno sprawowanej liturgii, która jest wymagana przez przepisy. Niestety w mediach społecznościowych nie brak zdjęć i filmów z mszy św. odprawianych bez szat liturgicznych, bez mszału czy na przykład na taborecie. Nie można interpretować takiego sposobu kultu inaczej niż jako źle rozumianą wygodę. 

Msza na kajakach 

Ktoś może powiedzieć, że przecież święty papież Jan Paweł II odprawiał mszę św. na kajakach i jakoś mieściło się to w przepisach, więc jest to dowód na to, że wszystko jest dopuszczalne i dozwolone. To nieprawda. Krzysztof J. Namyślak na portalu Adeste zwraca uwagę, że ks. Karol Wojtyła ubiegał się o specjalne zezwolenie od prymasa Polski, aby odprawiać Eucharystię poza kościołem lub kaplicą. Indult został mu udzielony na okres trzech miesięcy. Ponadto ks. Wojtyła w latach 50. ubiegłego wieku korzystał z przenośnego ołtarza, czyli portatylu. To kamienna płyta wielkości korporału, w którą wmurowane są relikwie świętych, konsekrowana przez biskupa. Kajak nie był więc ołtarzem, a jedynie podstawą pod ołtarz. Na dostępnych zdjęciach z tego czasu widać też, że podczas celebracji nie było miejsca na nonszalancję – późniejszy papież ubrany był w szaty liturgiczne, a ołtarz był naprawdę dobrze przygotowany.

>>> Raport o stanie liturgii. Rozmowa z Tomaszem Grabowskim OP [PODKAST]

Konieczność? 

„Konieczność celebrowania mszy poza miejscem świętym” to coś więcej niż własne preferencje czy nawet poważna przyczyna. Może ona dotyczyć na przykład obowiązku uczestniczenia w niedzielnej Eucharystii, kiedy w promieniu wielu kilometrów nie ma kościoła lub kaplicy. Konieczność musi być rzeczywista, a nie tylko pozorna – choć ks. Dariusz Kwiatkowski w rozmowie z misyjne.pl zaznacza, że biskupi raczej udzielają zgody na sprawowanie mszy św. na przykład na obozach harcerskich, bo jest to sytuacja wyjątkowa. I warto dodać, że może też być ona przygotowana z wielką starannością i pobożnością, co jest godne uznania. Bo przecież Kościół taki wariant również dopuszcza tyle, że pod ściśle określonymi warunkami, o które należy zadbać. Liturgiści podkreślają jednak pierwszeństwo udziału we mszy św. w kościele lub kaplicy. 

Stolica Apostolska ograniczyła prawa księży do odprawiania Eucharystii poza świątynią i wprowadziła obowiązek pytania o zgodę biskupa po to, by ograniczyć nadużycia. Tymczasem praktyka pokazuje, że życie nierzadko toczy się swoim torem. Szkoda, bo to powoduje, że to, co jest własnością Kościoła zostaje czasem zawłaszczone przez celebransa, co jest sprzeczne nie tylko z prawem, ale i duchem liturgii. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze