fot. unsplash / Luc Campioni

Na straży moralności innych [FELIETON] 

Jesteś wierząca? A chodzisz do kościoła co niedzielę? A dziecko ochrzciliście? A wierzysz w życie po śmierci? Nie zliczę, ile razy spotkałam się z takimi pytaniami w mediach społecznościowych na profilach znanych osób. I nieustannie zastanawiam się, po co ludziom ta wiedza. 

„Chodzicie do kościoła”? – to pytanie otrzymane od obserwatora, które całkiem niedawno udostępniła jedna ze znanych osób z pewnego programu na swoim Instagramie. I już mniejsza o odpowiedź twierdzącą lub nie, jednak bardzo uderzyły mnie słowa pod nią: „Jako ciekawostkę zdradzę wam, że to najczęściej pojawiające się pytanie podczas organizowanego przeze mnie Q&A”. Co więcej – to nie jedyny taki przypadek, bo spotkałam się z taką sytuacją już wielokrotnie. Dlatego tym bardziej jestem ciekawa, dlaczego tak chętnie pytamy o czyjąś wiarę i czy nie lepiej i po prostu łatwiej skupić się na swojej?  

fot. pexels.com

Pytam, bo będę nawracać 

„Świata nie zbawisz” – trudno choć raz w życiu nie usłyszeć tego zdania. Ale widocznie trudno też wziąć je sobie do serca. Sama kiedyś chciałam nawracać każdego, kogo tylko spotkałam na swojej drodze. I z pewnością ma lub miało tak wielu z nas. Tyle że prędzej czy później naprawdę warto zdać sobie sprawę z faktu, że samymi słowami niewiele zdziałamy, tym bardziej wobec tak naprawdę nieznanych nam osób. Mówił o tym chociażby o. Adam Szustak OP. Niezmiennie od lat polecam jego filmik, w którym wyjaśnia, że o wiele szybciej (o ile w ogóle) uda nam się kogoś nawrócić, pokazując mu jak Pan Bóg działa w naszym życiu – zamiast tylko powtarzać frazesy, za którymi nie idzie żadne działanie. Dlatego też, jeśli po przeczytaniu w mediach, że ktoś jest niewierzący masz pomysł, że od teraz zaczniesz go zarzucać wiadomościami o treści „Bóg Cię kocha” albo „Z wiarą jest łatwiej żyć”, to oczywiście możesz to zrobić. Tylko nie zdziw się, jeśli efekt nie nadejdzie nigdy. 

fot. EPA/Ramon van Flymen

Bo nie lubię niewierzących 

Zastanawiam się też, ile osób kliknęło na danym profilu przycisk „przestań obserwować” po tym, jak obserwowana przezeń osoba powiedziała, że nie jest wierząca. Świat nie jest przecież czarno-biały i czasami warto konfrontować nasze poglądy z poglądami innych oraz zobaczyć inny punkt widzenia na daną sytuację, nawet jeśli nigdy nie będzie nam z nim po drodze. A radykalne podejście na zasadzie „nie chodzisz do kościoła = nie masz dla mnie znaczenia, nie lubię cię” postawą chrześcijańską nie jest.  

>>> Kino, które otwiera nas na drugiego [RECENZJA]

Fot. freepik/YuriArcursPeopleimages

Bo wielce ciekawi mnie 

Przypomina mi się też tutaj najnowsza piosenka Dawida Podsiadło, która była już wielokrotnie analizowana w kręgach katolickich. Jednak jej słowa tak bardzo pasują do sytuacji opisywanej przeze mnie w tym tekście – pytam, czy jesteś wierzący, bo to „wielce ciekawi mnie”, bo jeśli nie jesteś, to będę mógł cię nawrócić lub potępić, a jeśli jesteś, to będę śledzić i sprawdzać, czy aby na pewno postępujesz zgodnie z zasadami wiary. Wbrew pozorom takich internetowych strażników moralności nie trzeba szukać ze świecą. Wręcz przeciwnie – sami oświetlą drogę do siebie, zadając w kolejnym Q&A pytanie o to, czy ochrzciłaś swojego syna albo dlaczego śpiewasz kolędy skoro jesteś niewierzący. A później bez chwili namysłu „rzucą kamieniem prosto w twoją twarz”, gwarantując, że „w niebieskim niebie nie otworzą bram”, bo „Bóg da zbawienie, ale tyko nam”. Jak dobrze jednak, że o tym otwarciu bram nie decydujemy my, prawda? Bo jeszcze przez przypadek wpuścilibyśmy kogoś, kto potępia innych zupełnie ich nie znając, albo odwraca się od nich tylko dlatego, że są niewierzący.  

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze