o Adam Szustak Duchowość dla Warszawy Kościół dominikanin

o. Adam Szustak OP, fot. Mirosław Wiśniewski

O. Adam Szustak ma 3 rady, które uzdrowią Kościół

– Wiemy, co się dzieje w Kościele, na czym polegają kryzysy i dramaty Kościoła – tak zaczął swoje wystąpienie o. Adam Szustak. Znany i ceniony dominikanin przyjechał do stolicy na spotkanie w ramach cyklu „Duchowość dla Warszawy”. Organizuje je s. Judyta Pudełko. Tytuł tej odsłony brzmiał: „Czy warto być w takim Kościele?”. 

Nie odkryję Ameryki i niczego nie zaspoileruję, jeśli powiem, że wniosek ze spotkania brzmi: „Tak, warto”. Choć chciałoby się dodać: „Warto, ale”czy „Warto mimo wszystko”. O. Adam swoje przemyślenia postanowił oprzeć na Liście św. Pawła do Tytusa. A to z tego powodu, że jest krótki i z powodu drugiego (mimo wszystko ważniejszego) – list ten jest swego rodzaju vademecum – jak powinien wyglądać Kościół, by był zdrowy, tętniący życiem, miłością i przede wszystkim wiarą. Warto zwrócić uwagę, że problemy (i na szczęście także sposoby ich rozwiązania) są ponadczasowe. Zajrzyjmy więc do listu razem z o. Adamem. 

o. Adam Szustak OP, fot. Mirosław Wiśniewski

Paweł pisze list Tytusa: ogarnij to!  

Tytus jest duchowym dzieckiem św. Pawła. Apostoł nawrócił go, ochrzcił i kiedy był na Krecie (z misją założenia gminy chrześcijańskiej) potrzebował kogoś, kto to wszystko – tu modne słowo – „ogarnie”. Posłał tam właśnie Tytusa i napisał do niego list. W stosunku do innych (inne listy św. Pawła mają rys traktatów i sporo w nich treści teologicznych) akurat ten jest listem duszpasterskim (składa się z porad, napisany jest zwyczajnym, prostym językiem). 

>>> O. Szustak o „najgłupszym” pytaniu, jakie zadał Jezus człowiekowi [ZDJĘCIA] 

św. Paweł, fot. domena publiczna

– List do Tytusa? Dlaczego wybrałem akurat go na to spotkanie? Lubiłem bajkę „Tytus, Romek i Atomek” – zażartował w swoim stylu dominikanin. Święty Paweł – w Liście do Tytusa – zrobił coś, co często robią również kapłani naszych czasów. Czyli, co tu dużo mówić: narzekają na swoich wiernych. To oczywiście generalizacja i chwyt retoryczny, ale – przyznajmy sami – bywa tak nierzadko. Na co narzekał Paweł? Na to, że Kreteńczycy wzajemnie się nienawidzą, że ściągają innych na złą drogę i na ich… leniwe brzuchy. I nie chodzi o to, że leżeli do góry brzuchem. Chodzi o to, że były niczyje, że Kreteńczycy do nikogo nie należeli. Źródłem wszelkiego zła, tego, że w Kościele nam się coś wykrzywia, wykoleja… Źródłem tego, że Kościół zamiast być świętym pięknym, niekiedy jest brutalny i brudny, bierze się z tego, że mimo że wielu z nas w nim jest, to do tego Kościoła nie przynależymy – tłumaczył ojciec Adam.  

Są w Kościele miejsca złe, grzeszne, ale nie możemy powiedzieć, że to nie jest nasz, mój Kościół. To jest mój Kościół! Są biskupi, z którymi się całkowicie nie zgadzam, są ruchy, z którymi się nie zgadzam, ale to nadal jest mój Kościół. I nadal kocham tych ludzi, bo to mój Kościół, bo to Kościół Chrystusowy! (o. Adam Szustak OP). 

Bóg chce być nasz i chce byśmy my byli Jego 

Dominikanin przypomniał moment, kiedy historia Boga i ludzi „zaczęła się na poważnie”. To było oczywiście przymierze. Pan Bóg zawierając je – za pośrednictwem Mojżesza na Górze Synaj – powiedział, że od tego momentu „Wy będziecie moim ludem, a ja będę waszym Bogiem. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę właśnie na zaimki osobowe „moim” i „waszym”. Tu jest istota owej przynależności. „Kto wy jesteście?” – gdy usłyszymy takie pytanie, odpowiedzieć możemy: „My jesteśmy ludem Jego”.

fot. Mirek Wiśniewski

Z tego też wynika przykazanie, które nakazuje nam, by nie mieć innych Bogów. Po hebrajsku brzmi ono tak, że Bóg prosi Mojżesza, by między jego twarzą, a twarzą człowieka nie było nic innego. – To jest przecież piękne wyznanie miłości – mówił o. Adam. To tak, jak zakochani ludzie chcą patrzeć sobie w oczy, by nic innego ich nie oddzielało. – To skrajna i radykalna przynależność – mówił kaznodzieja. Zło w Kościele zaczyna się wtedy, gdy człowiek odkleja się od Boga, przestaje być z Nim w ścisłym kontakcie. – I nie ma znaczenia czy mówimy o szeregowym wiernym, biskupie czy nawet papieżu – podkreślał Szustak. 

Zobacz też >>> Oświadczył się przy o. Adamie Szustaku OP i 17 tysiącach ludzi! 

fot. Maciej Kluczka

Wróćmy do Tytusa i listu do niego… Św. Paweł opisuje w nim różne stany (kobiety, mężczyzn, starszych i młodszych) i zwraca uwagę na cechy, którymi powinny się one charakteryzować i które sprawiają, że Kościół katolicki się odnawia i – mało tego – jest odpowiedzią także na to, co dzieje się z nim w tej chwili. – To remedium na nasze obecne bolączki – przekonuje Szustak. W takim razie – przejdźmy do konkretów!  

Rada numer jeden: dla biskupów 

Paweł radzi Tytusowi, by, gdy ten będzie kogoś ustanawiać biskupem, sprawdzał, czy cechuje go gościnność. To cecha, o której z pewnością nie powiedzielibyśmy, że jest najważniejsza w kontekście biskupa. Dlaczego więc jest tak ważna? Dlaczego wcześniej nie została wymieniona mądrość, pobożność czy wiedza teologiczna? Warto zajrzeć do etymologii tego słowa w języku greckim. Ma ono dwa człony. Pierwszy oznacza „kochać”, „lubić”, „być rozmiłowanym”. Drugi: „obcego”, „innego”. W tym znaczeniu więc gościnność oznacza kochać obcego. Jak zaznaczał ojciec Adam, jest w tym  także pierwiastek fascynacji, miłości oblubieńczej. Biskupi więc, którzy powinni tworzyć dom kościelnej wspólnoty, powinni umiłować obcych, być dla nich gościnnymi w tym właśnie radykalnym wariancie. Kolejne – trzeba zauważyć – radykalne rozwiązanie, prawda? 

o. Adam Szustak OP, fot. Mirosław Wiśniewski

Biblijnym przykładem owej gościnności jest Abraham, który odpoczywając pod dębami, będąc blisko setnego roku życia, widząc trzech mężczyzn zbliżających się do jego domu, zrywa się na równe nogi, zaprasza ich do środka i gości ich najlepiej jak potrafi. Nawet nie siada z nimi do stołu, tylko stoi obok, by móc im usługiwać. Tych trzech wędrowców to oczywiście alegoria Trójcy Świętej. Nie o samą jednak gościnność dla obcych chodzi. Ta gościnność przemienia – także tego, kto przyjmuje gości. Tak było i u Abrahama, który nie mógł doczekać się potomstwa. Po tym spotkaniu z uczucia zrezygnowania przeszedł w uczucie euforii – jego żona, w wieku 90 lat poczęła syna. Gościnność więc to cecha, która pozwala Panu Bogu działać w człowieku. Gościnność to otwartość, gościnność to zaproszenie do działania, to ruch, to możliwości! Po historii Abrahama drugą tak doniosłą biblijną historią opartą na gościnności jest nawiedzenie św. Elżbiety. Te dwie kobiety, Maryja i Elżbieta, również otworzyły się na coś, co wydawałoby się niemożliwe – na poczęcie dziecka z zachowaniem stanu dziewictwa (to w przypadku Maryi) i na poczęcie dziecka w bardzo podeszłym wieku (to w przypadku Elżbiety). 

fot. Youtube

Symbolem tej otwartości i gościnności są rozpięte ramiona Jezusa ukrzyżowanego. Wielu teologów mówiło przecież, że Jezus pozwolił sobie przybić ręce do krzyża, by człowiek wiedział, że On ma ciągle otwarte ramiona. To właśnie Bóg jest gościnny najbardziej na świecie, nikogo nie wyklucza i nigdy się tą gościnnością nie męczy. Taki też powinien być biskup, ale i każdy ksiądz i wierny świecki. – Rzeczy nam w Kościele kostnieją i umierają nie przez tradycję, ona jest ważna i potrzebna, ale przez brak gościnności – tłumaczył na spotkaniu w bazylice Św. Krzyża o. Szustak. Drugą grupą, o której pisał św. Paweł, a o której wspomniał o. Adam, była grupa starszych mężczyzn. I oczywiście to nie tylko o nich chodzi.  

Rada numer dwa: dla mężczyzn

  Cóż jednak to znaczy? By dobrze to zrozumieć odwołać się trzeba do przypowieści o dobrym rządcy (Łk, 16, 1-13). O. Adam przyznał, że on nie przepadał za słowami „rozsądny” i „roztropny”. Kojarzyły mu się zawsze z osobą nudną, zachowawczą i niezdecydowaną. Jednak roztropność rozumiana w kontekście tej przypowieści wygląda już w ogóle inaczej i jest – jak to ujął o. Adam – genialną cechą, którą powinien wykorzystać Kościół. Ów rządca po tym, jak prawdopodobnie przywłaszczył sobie zbyt wiele, postanowił zostawić w rękach kupców to, co sam mógłby zyskać na transakcjach. W ten sposób stracił więc… Pan – mimo wcześniejszych jego przewin – pochwalił go, docenił. Tak samo powinien zachowywać się Kościół – nie bać się tracić, czyli oddać z tego, co ma. Kościół nie ma być więc zarządcą dóbr, ale niejako ich redystrybutorem. – Kościół nie powinien też tak bardzo troszczyć się o to, by zachować swoje status quo jeśli chodzi o liczbę wiernych, bo tego tak naprawdę zachować się nie da – kontynuował o. Adam. Jezus mówił przecież: „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je”. – Kiedy nie boisz się stracić w imię Boże, to dostajesz 15 razy więcej – przekonywał dominikanin. 

„Duchowość dla Warszawy”, fot. Mirosław Wiśniewski

O. Adam zwrócił uwagę na to, że ta cecha wymaga głębokiej wiary i ufności wobec Boga. Przypomniał swoją osobistą, bardzo trudną historię z Krakowa, gdy był duszpasterzem wspólnoty Mojżesz. Po roku jej działalności została przez klasztor skasowana. W ojcu Adamie rodził się bunt. Przyznał nawet, że wtedy jedyny raz poważnie myślał o zrzuceniu sutanny. – Byłem przekonany, że robię dobre rzeczy. W moim mniemaniu oczywiście – wspomina. Jak się później okazało, grupa przetrwała, rozwija się i liczy sobie teraz setki ludzi. – Ja zostałem postawiony przez Boga w innym miejscu, bo wiedział, że tam lepiej się sprawdzę – dodał o. Adam. Podkreślał przy tym, że Pan Bóg prowadzi nas niekiedy przez wydarzenia, które nam się nie podobają, które burzą nasz spokój i poukładany świat. – Jeśli nie masz w sobie gościnności, roztropności (czyli gotowości do ewentualnej straty), to zaczynasz budować w Kościele swój własny „Kościół”. I to właśnie tutaj często tkwi przyczyna wielu problemów.

fot. unsplash

Między innymi dlatego ojcu Adamowi nie przypadło do gustu hasło „Odzyskajmy nasz Kościół”, które można było spotkać na demonstracjach m.in. przy kuriach w Krakowie i Gdańsku. – To najgłupsze zdanie, jakie można powiedzieć – stwierdził jednoznacznie i dosadnie dominikanin. – Nie ma mojego ani twojego Kościoła. Rozumiem ich intencje i mogą być słuszne, ale Kościół jest tylko jeden, Chrystusowy! – dodał o. Szustak. 

Bazylika św. Krzyża w Warszawie, spotkanie w ramach cyklu „Duchowość dla Warszawy”, fot. Mirosław Wiśniewski

Rada numer 3: dla staruch  

Czas na trzecią cechę. Ją, św. Paweł w swoim liście, odniósł do starszych kobiet. W liście zresztą nazwał je „staruchami”… Dla nas brzmi to drastycznie, w grece jednak to zwykłe określenie na osobę starszą. Wyznacza im takie zadanie: nie być niewolnicami wina, nie plotkować, ale najważniejsze jest to, by innych w Kościele uczyły dobra. Język hebrajski – na co zwrócił uwagę o. Adam – nie odróżnia słów „dobro” i „piękno”.To synonimy, które przecież w taki sposób po raz pierwszy były użyte przy akcie stworzenia świata („A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre”). 

Spotkania z cyklu „Duchowość dla Warszawy” organizuje s. Judyta Pudełko, fot. Mirek Wiśniewski

Jak odnieść to do naszych czasów i realiów? Często pozwalamy sobie na negatywne nastawienie – wobec siebie, innych, wobec problemów, które trawią nasze wspólnoty (np. wspólnotę Kościoła). Nie zatrzymujmy się więc na zdaniu: „jest źle”, ale pójdźmy dalej, zastanówmy się, co z tym „źle” zrobić. Gdy wytykamy komuś błędy (bratu czy siostrze w wierze, proboszczowi czy biskupowi) to po określeniu tego, co jest złe, dopowiedzmy, że przecież w oczach Boga jest piękny i tak też powinien czynić. – Święty Augustyn mówił, że zbawić można jedynie pociągnięcie do piękna. A tym pięknem jest Bóg – przypomina o. Adam i dodaje – Ludzie będą walić drzwiami i oknami do kościołów, jeśli będzie w nim piękno miłości. – Jezus mówił przecież: Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będziecie się wzajemnie miłować”. 

Czy kochasz? 

Rady więc może „tylko” trzy. Jak widać, w realizacji wymagają wiele dyscypliny i samozaparcia, by w tej drodze nie ustać. Nie zawsze będzie łatwo, ale jeśli nam na Kościele zależy, to trzeba działać, gdy sytuacja działania wymaga! – To jest podobnie jak z miłością w małżeństwie. Miłość, która kończy się wtedy, gdy jest trudno, to żadna miłość. Czy warto być w Kościele? Jeśli go kochasz, jeśli kochasz Chrystusa, to to pytanie ma tylko jedną odpowiedź! Warto! To jest najpiękniejsze miejsce na świecie – mówi o. Adam Szustak OP. I zbiera w kościele wypełnionym po brzegi gromkie brawa.

fot. Mirek Wiśniewski

Dziękuję panu Mirosławowi Wiśniewskiemu oraz Papieskiemu Wydziałowi Teologicznemu w Warszawie – Collegium Joanneum za udostępnienie zdjęć ze spotkania. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze