Fot. cathopic.com

Po co było Boże Narodzenie?

Czas Adwentu to radosne oczekiwanie na przyjście Chrystusa. Oczekujemy na Jego ponowne przyjście, czyli na paruzję, ale także przygotowujemy się do corocznego przeżywania świąt Bożego Narodzenia. Warto jednak zadać pytanie sobie, czym było owo Boże Narodzenie. 

Sprawa dotyka jednego z najważniejszych dogmatów naszej wiary. Boże Narodzenie mówi o tajemnicy wcielenia Syna Bożego, drugiej osoby Trójcy św. Wspominamy to w Credo, wypowiadając słowa:  

On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. I za sprawą Ducha Świętego 
przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. 

Jak podaje Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK) w nr 461: „Kościół nazywa «Wcieleniem» fakt, że Syn Boży przyjął naturę ludzką, by dokonać w niej naszego zbawienia”. Syn Boży stał się człowiekiem, nie przestając być jednocześnie Bogiem. Jak to możliwe? Jak to się stało? Wokół tego w historii nagromadziło się wiele sporów. Chrześcijanie mieli trudności z tym, jak sobie to wyobrazić, że Jezus Chrystus, będąc jedną osobą, mógł połączyć w sobie dwie natury – boską i ludzką. Jak to możliwe, że będąc prawdziwie Bogiem – stał się prawdziwie człowiekiem, nie mieszając tych dwóch natur, ani nie powodując, że jedna została wchłonięta przez drugą? Przez setki lat toczyły się debaty, powstawały nowe prądy myślowe, potrzebne były sobory powszechne, żeby klarować to, co jest ortodoksją, a co należy traktować jako herezję. Za każdym razem, kiedy udało się wyjaśnić jakąś nieścisłość, z biegiem czasu rodziły się nowe pytania, domagające się odpowiedzi. Tym teologowie zajmowali się przez całe wieki. 

>>> Mąka, woda i delikatność – przepis na najlepsze opłatki [REPORTAŻ]

Po co było wcielenie? 

Myślę jednak, że warto zadać sobie pytanie nie tyle o to, jak to się stało, ale dlaczego się stało. Po co Syn Boży stał się człowiekiem? Śledząc tekst Credo możemy udzielić automatycznej odpowiedzi – „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia”. Tylko co to znaczy? Syn Boży przyszedł na świat, żeby nas uwolnić z niewoli grzechu. Tego dotyczy całe misterium paschalne, kiedy to wspominamy, jak Chrystus oddał za nas życie na krzyżu, aby pokonać grzech i nas odkupić. A zmartwychwstając, pokonał również śmierć i otworzył nam bramy nieba. Można tu przytoczyć wiele fragmentów z Pisma Świętego, które to potwierdzają. Co więcej, w KKK nr 517 czytamy: „Całe życie Chrystusa jest misterium Odkupienia. Odkupienie przychodzi do nas przede wszystkim przez krew Krzyża, ale to misterium jest obecne w dziele całego życia Chrystusa; jest już w Jego Wcieleniu, przez które, stawszy się ubogim, ubogacił nas swoim ubóstwem”. A zatem, całe życie Chrystusa, począwszy od wcielenia, służy sprawie odkupienia.  

Fot. Karolina Binek

Wielu również pisało o tym, dlaczego dzieło odkupienia musiało się dokonać przez Boga-człowieka, tłumacząc, że ludzie sami z siebie nie mogli naprawić tego, co zostało zepsute w wyniku grzechu pierworodnego. Sami z siebie nie mogli temu zadośćuczynić. Warto przytoczyć tu chociażby fragment dzieła św. Anzelma z Canterbury pt. „Cur Deus homo”: 

Teraz nie można tego zrealizować (zadośćuczynienia), chyba że znajdzie się ten, który zapłaci Bogu, za grzech człowieka, coś większego niż wszystko, co istnieje, poza Bogiem. […] Konieczne jest również, aby Ten, który z siebie może dać Bogu coś, co przekracza to, co jest mniejsze od Boga, był większy od wszystkiego, co nie jest Bogiem. […] Teraz nic nie przewyższa wszystkiego, co nie jest Bogiem, oprócz Boga. […] Zadośćuczynienie to nie może więc zostać osiągnięte inaczej niż przez Boga. […] Ale nie wolno mu tego wypełniać poza człowiekiem. W przeciwnym razie to nie człowiek byłby tym, który czyni zadość. 

[…] przed udzieleniem wspomnianego zadośćuczynienia, które może być udzielone tylko przez Boga i jest należne tylko od człowieka, to konieczne jest, aby dokonał go Bóg-człowiek. 

Bóg zatem stał się prawdziwie człowiekiem, czyniąc wszystko co ludzkie swoim, za wyjątkiem grzechu. Jak bowiem tłumaczył św. Grzegorz z Nazjanzu: „To, co nie zostało przyjęte, nie zostało uleczone”. Żeby odkupić całego człowieka, z duszą i ciałem, Chrystus musiał przyjąć na siebie całe człowieczeństwo i stać się w pełni człowiekiem. Ale czy to był jedyny motyw, dla którego doszło do wcielenia?  

>>> Prof. Leon Nieścior OMI: Z pielgrzymką do Betlejem pierwszych wieków chrześcijaństwa

Jeżeli Bóg podjąłby decyzję o wcieleniu dopiero po grzechu pierworodnym człowieka, oznaczałoby to, że gdyby człowiek nie zgrzeszył, to Bożego Narodzenia by nie było. Nie wchodzimy tu w kwestie niezmienności Boga, który przecież musiał przewidzieć to, że człowiek upadnie, będąc wszechwiedzącym, ani też w kwestię czasu i chronologii, bo stanowi ona osobny problem. Dla Boga trudno jest mówić o tym, co było wcześniej, a co później, bo Bóg istnieje poza czasem i dla Niego wszystko dzieje się teraz. Skupmy się jednak na kwestii motywu wcielenia. Warto tu wspomnieć, że zbawienie i odkupienie to nie jest to samo, choć często używa się tych pojęć zamiennie. Zbawienie ma szerszy zakres znaczeniowy i nie ogranicza się jedynie do naprawienia tego, co zostało zniszczone przez grzech. A zatem, czy Chrystus przyszedł na świat tylko dlatego, że człowiek popełnił grzech pierworodny? Odpowiedź brzmi – nie. 

Nie tylko dla odkupienia 

Choć kwestia odkupienia człowieka jest najczęściej poruszana, to warto jednak wspomnieć o tym, że nie jest to jedyny motyw wcielenia. Widać to po działalności ziemskiej Chrystusa, który głosił i nauczał z mocą, żeby objawić ludziom prawdę o Bogu, żeby pokazać kim jest Ojciec i przypominać ludziom o tym, że Królestwo Boże jest blisko. Ale to jeszcze za mało. 

Chrystus pojednał nas z Ojcem, ale w Jego działaniu widoczny jest jeszcze inny motyw, który odwołuje się do odwiecznego planu Bożego względem człowieka. Chodzi o to, że Bóg chciał, żeby człowiek, który został stworzony na Jego obraz i podobieństwo, mógł zostać wprowadzonym do życia Trójcy św. I to dokonało się w Chrystusie, bo przecież po zmartwychwstaniu Chrystus nie porzucił swojego człowieczeństwa. On nie przestał być człowiekiem, ale jako Bóg-człowiek powrócił do Ojca.  

Boże Narodzenie, Mykhailo Makhaliuk, Ukraina, fot. Maciej Kluczka

To jest bardzo ważny wniosek, pokazuje bowiem, że wcielenie było obecne w Bożym planie od samego początku. To nie jest coś, co się pojawiło dopiero po grzechu pierworodnym. Bóg od początku chciał dać się człowiekowi, bo taka jest Jego natura. On daje się cały, bo tak czyni miłość. Chciał, żeby człowiek został przebóstwiony. Oczywiście nie w sensie alternatywy dla Chrystusa, bo Zbawiciel i Bóg-człowiek jest jeden. Ale właśnie w Chrystusie mamy przystęp do Ojca i przebóstwienie staje się możliwe. Jak powiedział św. Atanazy: „Syn Boży stał się człowiekiem, aby uczynić nas Bogiem”. O przebóstwieniu człowieka pisali też inni autorzy chrześcijańscy, jak choćby św. Grzegorz z Nazjanzu czy św. Tomasz z Akwinu. Kwestia ta została omówiona w KKK nr 460: „Słowo stało się ciałem, by uczynić nas «uczestnikami Boskiej natury» (2 P 1, 4)”. 

Odwieczny plan 

Było to możliwe dlatego, że Bóg od samego początku uczynił to możliwym. Św. Ireneusz z Lyonu napisał o wcieleniu: „Pan przyjął człowieczeństwo i objawił się w świecie, który był Jego”. Chrystus w momencie wcielenia nie przyszedł do czegoś zupełnie Mu obcego. On przyszedł do tego, co należało do Niego. Jak czytamy w Liście św. Pawła do Kolosan: „bo w Nim (Chrystusie) zostało wszystko stworzone. (…) Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone”. A zatem Bóg, stwarzając człowieka, czynił to z myślą o tym, żeby kiedyś mogło dojść do wcielenia. Czyli do wcielenia doszło nie dlatego, a przynajmniej nie w pierwszej kolejności dlatego, że człowiek zgrzeszył i potrzebował ratunku, ale człowiek został stworzony i istniał w perspektywie możliwego wcielenia Boga.  

>>> Hubert Piechocki: odkryj czuły sens Bożego Narodzenia [FELIETON]

Wcielenie nie było zatem ułożoną na szybko akcją ratunkową, ale realizacją odwiecznego planu, który Bóg przygotował dla człowieka, a w którym to chciał powierzyć mu się cały i wprowadzić go do swojego życia. Oto Boże Narodzenie. Historia Boga, który „oszalał” z miłości do człowieka. Człowieka, który w międzyczasie się pogubił i potrzebował ratunku. Człowieka, który został przez Chrystusa uratowany i którego Bóg zaprasza do swojego życia w Chrystusie. Ale to, czy człowiek z tego skorzysta, zależy już tylko od niego. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze