Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

Po co nam pieśni adwentowe? [ROZMOWA]

Po co nam pieśni adwentowe? Co je wszystkie łączy? Ile mamy pieśni adwentowych, również tych zapomnianych? I dlaczego śpiewamy „Zasmuciła się z tej mowy”? O tym w rozmowie z Karoliną Binek opowiedział Kamil Dżalak OMI.

Dlaczego śpiewamy pieśni adwentowe?

– Dlatego że w czasie Adwentu Kościół przybliża nam tematy związane z przygotowaniem się na przyjście Mesjasza, na przyjście Zbawiciela. I pieśni adwentowe służą temu, żeby sobie te prawdy przybliżyć. Są pewnym komentarzem do tekstów mszalnych. Dlatego są dla nas tak ważne. I chodzi o to, byśmy o nich nie zapominali, ale właśnie żebyśmy o nich pamiętali, tym bardziej, że są to melodie pochodzące często z epoki średniowiecza.

Ile znasz pieśni adwentowych? Wiele?

– Musiałbym policzyć, ale rzeczywiście znam ich wiele. Trzeba jednak pamiętać o tym, że te pieśni dzielą się na dwa podokresy. Są pieśni, które nam mówią o tematyce prorockiej, zapowiadają Mesjasza i to, co powiedziałem na początku, są komentarzem do liturgii adwentowej. Te pieśni wykonywane są w kościołach do 16 grudnia i są one spójne z tymi treściami, które przybliża Kościół. Natomiast w drugiej części Adwentu pieśni już bezpośrednio przygotowują nas do Bożego Narodzenia i dotyczą tego, że zbliża się już czas przyjścia Chrystusa. Przypominają nam, żebyśmy się obudzili i zrobili krok w kierunku tego, żeby stać się lepszymi ludźmi.

Nie masz wrażenia, że niektóre pieśni adwentowe są w jakiś sposób zapomniane? Bo przyznam szczerze, że na przykład u mnie w parafii, gdy jest Adwent, to śpiewamy cały czas „Archanioł Boży Gabriel” lub „Niebiosa rosę” i rzadko kiedy pojawia się jakaś inna pieśń. A jakie Ty masz wrażenia?

– Dobrze, że powiedziałaś o tych dwóch pieśniach, bo są one bardzo znaczące i tak bardzo charakterystyczne dla czasu Adwentu. Wraz z rozpoczęciem tego okresu zaczynamy też msze roratnie. To są msze tak de facto wotywne o świętej Maryi Pannie i faktycznie większość pieśni nawiązuje do tematyki maryjnej. I dlatego są nam one bardziej znane. Jeśli więc słyszymy je na roratach, to dobrze, że tak jest. Natomiast trzeba właśnie pamiętać o tym, że mamy też inne pieśni, które możemy wykorzystać, a które właśnie mówią o czasie oczekiwania i nawiązują do treści starotestamentowych. Jedna z tego typu pieśni jest chorałem gregoriańskim, a jej tytuł brzmi „Oto Pan Bóg przyjdzie”. Jest to przeniesienie chorału gregoriańskiego, dokładnie antyfony Ecce Dominus veni et na język polski. Przeniesienie to znaczy, że melodia jest gregoriańska, natomiast tekst mamy przetłumaczony z języka łacińskiego na polski. Mamy więc repertuar, który może służyć temu, żeby też nas uwrażliwić. Bo pamiętajmy, że muzyka jest zrośnięta z liturgią. Jeżeli mówimy o pieśni kościelnej, to ona przede wszystkim dopowiada to, o czym nie mówią wprost teksty czytane w czasie liturgii. Warto więc te pieśni znać, żebyśmy mogli ten czas dobrze przeżyć. Żyjemy w pośpiechu i w kulturze, w której trudno nam jest przeżywać Adwent, bo elementy świąteczne pojawiają się bardzo wcześnie. I wtedy nie skupiamy się na naszej pięknej kulturze. Sens pieśni adwentowych gdzieś nam unika. Podobnie jak świadomość, że kultura chrześcijańska ma nam dużo do zaoferowania.

W takim razie nawet pieśni adwentowe mogą nam pomóc bardziej zrozumieć Adwent?

– Dokładnie tak. Myślę, że one po prostu poprzez odpowiednio dobrany język mogą nam przybliżyć tematykę adwentową. Nawiązują też do pewnych symboli tego czasu. Szczególnie mocno podkreślony jest w nich kontrast, światłość – ciemność, prawda – życie.

Fot. Michał Jóźwiak/Misyjne Drogi

Przygotowując się do naszej rozmowy, znalazłam informację, że mamy w sumie ponad 70 pieśni adwentowych. Korzystając z Twojej wiedzy, chciałam też zapytać o to, co w sumie łączy te pieśni – czy są jakieś motywy, które powtarzają się w nich najczęściej?

– Jeśli chodzi o pieśni, to faktycznie ten repertuar jest bogaty. Natomiast trzeba powiedzieć, że są one uszeregowane w pewnym porządku, który jest odzwierciedleniem porządku liturgicznego i tego, co się dzieje w Kościele. Na przykład w ostatniej fazie Adwentu mamy tak zwane wielkie antyfony adwentowe. Jest ich siedem – na każdy dzień. To niemal całkowicie inny świat literacki. Ich treść przypisuje się Grzegorzowi Wielkiemu. Ale możemy również mówić o pieśniach maryjnych, bo, jak już powiedziałem, roraty są mszą wotywną o Najświętszej Maryi Pannie. Wszyscy przychodzimy z lampionami, jest wyeksponowana świeca roratnia symbolizująca obecność Maryi. Dlatego możemy śmiało wykonywać pieśni maryjne. Nawet w śpiewniku księdza Siedleckiego, który jest wzorcowym śpiewnikiem dla organistów, znajduje się kilka pieśni o tematyce maryjnej, którą można śmiało wykorzystać w czasie mszy roratnich.

Ty masz swoją ulubioną pieśń adwentową?

– Tak. Jest to pieśń „Mądrości która”. Podlega ona pod ostatni okres Adwentu. Jest to piąta pieśń z tych wszystkich siedmiu antyfon, które są przeznaczone na ostatni tydzień Adwentu, właśnie tych antyfon, których tekst przypisuje się świętemu Grzegorzowi Wielkiemu, reformatorowi liturgii.

Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

Mógłbyś przybliżyć historię tej pieśni adwentowej? A może jeszcze jakiejś innej?

– Jeśli chodzi o historię i rozwój w ogóle muzyki liturgicznej, to musielibyśmy sięgnąć do epoki średniowiecza. Bo wiele hymnów, które są włączone do liturgii godzin, pochodzi z tego okresu. Mamy też różne pieśni, które są jakby opracowaniami tych melodii gregoriańskich w późniejszych epokach. Natomiast chciałbym tutaj zwrócić uwagę na znaną nam wszystkim antyfonę Rorate caeli de super, to jest „Niebiosa rosę”. Dlaczego? Dlatego, że właśnie sama nazwa „roraty” wzięła się właśnie od tej antyfony. Myślę więc, że warto ją wyeksponować, podkreślić. Pamiętajmy też, że w Polsce nabożeństwa adwentowe były tak popularne, że w okresie złotego wieku funkcjonowała na Wawelu kapela rorantystów, która zawdzięczała swoją nazwę właśnie wspomnianej antyfonie. To był taki elitarny zespół muzyków, wykształconych duchownych, którzy zajmowali się oprawą liturgiczną, przede wszystkim właśnie tej mszy roratniej. Kapela ta praktycznie funkcjonowała przez dwa wieki, więc można śmiało powiedzieć, że to wręcz fenomen, jeśli chodzi o kulturę polską. Dzięki niej prezentowany był repertuar ówczesnej Europy. Wykonywała ona nie tylko pieśni adwentowe, ale w ogóle muzykę liturgiczną.

Może wróćmy jeszcze do pieśni „Archanioł Boży Gabriel”. Bo mnie, ale pewnie nie tylko mnie, kiedy byłam dzieckiem, bardzo ciekawiło, dlaczego są w niej słowa „zasmuciła się z tej mowy”. Czy rzeczywiście możemy powiedzieć, że Maryja była smutna?

– „Zasmuciła się z tej mowy” to jest pewnego rodzaju zabieg literacki, przenośnia związana z pewnym stanem Maryi. Była ona tym wszystkim zmieszana. Może przerastało ją od strony ludzkiej to, że stanie się matką Zbawiciela? Myślę więc, że tutaj bardziej chodzi o pewnego rodzaju zabieg oddający tę prawdę, która jest zawarta w Ewangelii – że Maryja na te słowa się zmieszała, że było w Niej jakieś napięcie, że może po ludzku nie do końca była przygotowana na taką informację. No i zobaczymy, że dostała wtedy obietnicę od anioła, że Jej Syn stanie się Zbawicielem, że będzie kimś wielkim. A życie pokazywało co innego – że jednak ten Syn jest odrzucany, że ludzie nie chcą Go słuchać i kończy się to ukrzyżowaniem. Ale Bóg jednak pokazuje swą moc i Jezus zmartwychwstaje, więc myślę, że to zmieszanie było dla Niej po prostu czymś ludzkim, zupełnie normalnym.

>>> U2, Beatlesi i Jezus – czyli o Adwencie

Możemy zatem obalić mit, że dosłownie „zasmuciła się z tej mowy”…

– Jasne. Bo to była dla niej radosna wiadomość. I myślę, że warto o tym przypominać. Bo my często, wykonując tę pieśń, możemy ją właśnie uciąć na pierwszej zwrotce. Jest to częsty błąd organistów, który polega na tym, że często zżera ich pośpiech i śpiewają pierwszą zwrotkę, czy to na wejście, czy na zakończenie mszy, i już nie ma dalszego ciągu pieśni. A cała ta pieśń jest bardzo spójna i trzeba ją wykonać w całości, bo ona w całości ukazuje prawdę.

Bardzo się cieszę, że powiedziałeś o tej radości. Bo często Adwent może nam przypominać w jakiś sposób Wielki Post i wychodzimy z założenia, że powinien  mień charakter pokutny. Tymczasem pieśni adwentowe pokazują nam też, że wcale nie powinno tak być.

– Tak, one faktycznie niosą w sobie radość, niosą w sobie dynamizm. Po to, żebyśmy się jako wierzący zmobilizowali do działania, do dobra, żeby to nie był bierny czas oczekiwania. Tutaj chodzi o naszą przemianę. Nawet niektóre pieśni mówią o obudzeniu się z letargu i o tym, żebyśmy się stawali coraz lepszymi ludźmi.

>>> Karol Chmiel OMI: tym, co sam przeżyłem, chcę dzielić się z innymi [ROZMOWA]

W jaki sposób Tobie, jako osobie, która tak bardzo interesuje się muzyką te pieśni pomagają przeżywaniu Adwentu?

– Mi osobiście te pieśni pomagają ten czas zrozumieć i przypomnieć sobie, o co w nim chodzi. Jeżeli je śpiewam świadomie, jeżeli też aktywnie uczestniczę w liturgii, widzę te wszystkie symbole, to pieśni pomagają mi przeżywać liturgię lepiej w szerokiej perspektywie. Mamy też na przykład kompozycję znanych nam twórców muzyki barokowej, chociażby Johanna Sebastiana Bacha, który napisał kilka pięknych adwentowych kantat. Kultura chrześcijańska daje nam dużo i możemy na przykład sobie posłuchać kantat, które opierają się właśnie na wątkach religijnych i mają tematykę adwentową. Ale jest to zrobione w sposób dramatyczny. Dlatego, że kantata to jest mniejsza forma od opery. Nie ma gry scenicznej, ale są elementy i formy opery, takie jak recytatywy, czyli element formotwórczy zbliżony jak sama nazwa mówi do recytacj, arie, ansamble. A samo słowo „kantata” instruuje, że jest to kompozycja wokalno-instrumentalna. Myślę więc, że warto pamiętać o tym, że muzyka chrześcijańska, muzyka religijna jest naprawdę bardzo szeroka i możemy odnaleźć elementy adwentowe również u wielkich twórców, takich jak chociażby wspomniany już Johann Sebastian Bach czy też różni polscy kompozytorzy. Bo my mamy też ich bardzo dużo, na przykład Mieczysław Suszyński lub autor utworów organowych Feliks Nowowiejski, który był związany z Poznaniem.

Fot. Michał Jóźwiak/Misyjne Drogi

Pieśni adwentowe to też chyba duża odmiana dla kultury popularnej.

– Tak. Kultura popularna wręcz nas osacza, kiedy na przykład robimy zakupy, jesteśmy w galerii, a w głośnikach gra muzyka, która nas rozprasza lub jest tak głośno, że powoduje w nas jakieś napięcie. Dlatego faktycznie warto czasami zaproponować człowiekowi właśnie w tym czasie przygotowanie wewnętrzne i duchowe za pomocą czegoś alternatywnego, co może też uwrażliwić na piękno muzyki. Dzięki niej mamy kontakt z transcendencją. Możemy wejść w narrację muzyczną. Proponuję więc posłuchać szczególnie w tym czasie muzyki Bacha, która jest uniwersalna. To właśnie chociażby kantaty adwentowe, chociażby numer 61 „Przyjdź Zbawicielu Narodów”, która nie wprost mówi o tematyce adwentowej. Ale mówiąc o Adwencie, pamiętajmy też, że w kulturze chrześcijańskiej w kościołach był wyeksponowany koncert adwentowy. Chociażby w samej Lubece w siedemnastym wieku odbywały się właśnie takie koncerty, które nazywały się „Abend Musik”. Podczas nich wykonywano ówczesną literaturę barokową. No i właśnie Johann Sebastian Bach jako młody kompozytor, jako młody organista, pielgrzymował do Lubeki, żeby zobaczyć, jak to wygląda. Później to „przeszczepił” i tak zrodziły się jego kompozycje kantatowe. Oczywiście w tradycji Kościoła zachodniego zawsze będzie nam bliski chorał gregoriański, czyli muzyka, która jest też punktem odniesienia, która może inspirować.

Słuchanie pieśni adwentowych może być też dla nas dobrym postanowieniem adwentowym?

– Jak najbardziej. Ja sam mam podobnie. Od 20 lat nie było w seminarium w Obrze wykonanego „Akatystu 100”. To jest piękna modlitwa Kościoła wschodniego. Teraz właśnie w tych ostatnich dniach pracujemy nad wykonaniem tego pięknego utworu. Jest on też bogaty pod względem treści mariologicznych. Dla mnie to też wyzwanie artystyczne, bo z jednej strony jest to melodia, która się cały czas powtarza w innych kombinacjach tekstowych. Ale jednocześnie jest ona trudna interpretacyjnie – żebyśmy wszyscy, jako chór, jako zespół, mogli to wspólnie odczytać, zaśpiewać i się modlić. Ale myślę, że wspólnymi siłami i wolą, żeby to zrobić od serca, uda nam się to przeprowadzić. Warto podkreślić, że jest to modlitwa, a nie koncert. Nie chodzi tutaj o jakieś artystyczne pokazywanie się, ale właśnie o przeżycie wspólnie czasu i pokontemplowanie tajemnicy Maryi oraz Jezusa.

>>> O potrójnym przyjściu Chrystusa

W takim razie, gdzie i kiedy będzie można was posłuchać?

– 10 grudnia serdecznie zapraszamy wszystkich do Obry na godzinę 16:00. Jak najbardziej będzie też wtedy pokazane piękno liturgii. Bo my dziś, szczególnie w tym chaosie dnia codziennego, potrzebujemy piękna, które nas uwrażliwia i porządkuje nasze życie oraz odsłania nam transcendencję.

***

Posłuchaj całej rozmowy poniżej:

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze