Chłopak z Tindera, suknia ślubna z Allegro [REPORTAŻ]
Tinder to aplikacja, która wciąż budzi wiele kontrowersji, przede wszystkim w środowiskach osób wierzących. Ale czy ich wątpliwości są słuszne? Postanowiłam to sprawdzić.
Co sądzicie o Tinderze? – tak brzmi pytanie zadane na jednej z grup, na której poznają się osoby wierzące. Znając wiele różnych opinii na temat tej aplikacji randkowej z ogromną ciekawością zaczynam czytać komentarze.
„Moim zdaniem sytuacja wygląda tak, że na Tinderze znajdziesz samych napalonych samców alfa. Nie ma sensu tracić czasu”.
„Sama jestem od roku w związku z chłopakiem z Tindera i na razie się klei”.
„Nie korzystałem z Tindera. Ale słyszałem, że jest tam dużo napaleńców”.
„Najlepiej poznać kogoś na pielgrzymce”.
„Nigdy nie miałam konta na Tinderze. Ale jestem przekonana, że nie można tam znaleźć wierzącego chłopaka”.
„Odradzam Tindera. Chyba że lubisz szybkie randki bez zobowiązań”.
„Tinder to wylęgarnia ludzi, z którymi poza seksem nie można stworzyć niczego innego. Szkoda marnować swój czas”.
>>> Czy każdy może stworzyć szczęśliwy związek? [RECENZJA]
Po przejrzeniu ponad stu komentarzy wniosek jest oczywisty. Tinder w środowiskach katolickich wciąż uważany jest za aplikację służącą do umawia się wyłącznie w celu przespania się ze sobą. Dlaczego przeważa przede wszystkim ta opinia? I czy rzeczywiście tak jest? Postanowiłam sprawdzić. Oczywiście, bez umawiania się na randki.
Co i jak
Tinder powstał w sierpniu 2012 r. Na początku aplikacja działała wyłącznie na uczelniach i kojarzyła ze sobą ludzi na podstawie lokalizacji. Twórcy Tindera zdecydowali się na sprawdzanie go wśród studentów, ponieważ doszli do wniosku, że będą najsurowszymi i najbardziej wiarygodnymi krytykami. Jak się jednak okazało, aplikacja tak bardzo im się spodobała, że w ciągu pierwszego miesiąca zarejestrowało się w niej pół miliona użytkowników. Tinder szybko zyskał opinię aplikacji do jednorazowych randek. Jednak dziś postrzegany jest już inaczej, o czym m.in. świadczą opowiedziane mi historie.
Jakub, 22 lata
Uważam, że Tinder to portal, na którym można poznać wielu ciekawych ludzi. Wbrew powszechnej opinii nie są tam wyłącznie osoby zainteresowane podbojami seksualnymi, lecz także poszukujący prawdziwej miłości i kogoś, z kim można dzielić wspólne zainteresowania na poziomie znajomości. Samego Tindera uważam za swego rodzaju fenomen socjologiczny. Forma doboru pary jest dość innowacyjna i wyjątkowa, w porównaniu z innymi aplikacjami randkowymi. Swipowanie, czyli przesuwanie w prawo, gdy jesteśmy zainteresowani daną osobą i w lewo, gdy nie mamy ochoty poznawać zaprezentowanej jednostki, pozwala w dość prosty sposób wyselekcjonować, z kim chcemy nawiązać kontakt. Niewątpliwie dla każdego użytkownika trudnością jest jak najlepsze zaprezentowanie siebie wyłącznie za pomocą zdjęć i opisu. Brak „dania w prawo” przez drugą osobę, która przypadła nam do gustu, sprawia, że nie będziemy mogli rozpocząć z nią konwersacji. Rozbudowany algorytm aplikacji sprawia, że rating użytkowników, którzy często przesuwają w prawo jest niski i są oni rzadziej wyświetlani w propozycjach. Ma to zapobiec atakom osób, które niekoniecznie dokładniej analizują profile innych, a wybierają na „chybił – trafił”. Ja sam polecam Tindera, wbrew pojawiającym się na jego temat opiniom. Uważam, że można tam znaleźć wartościowych ludzi o podobnych zainteresowaniach i celach do własnych.
>>> Ojca Szustaka recepta na udany związek
Agnieszka, 24 lata
Z Tinderem w swoim życiu miałam kilka epizodów. Pierwszy raz zainstalowałam go w 2015 roku. Wtedy korzystałam z niego dość krótko, bo akurat poznałam chłopaka w rzeczywistości. Mimo to do dziś utrzymuję jedną z przyjaźni, którą wtedy zawarłam na Tinderze. Nigdy się nie widzieliśmy, chociaż nie mieszkamy daleko od siebie. Gdy po trzech latach związku zerwałam z chłopakiem, zrobiłam ponowne podejście do Tindera. Można powiedzieć, że porządne podejście, bo zdarzały mi się 4 randki w tygodniu. Mówi się, że Tinder to aplikacja służąca do poznawania ludzi tylko do seksu i że nie można dzięki niej spotkać nikogo wartościowego. Oczywiście, zdarzają się takie osoby, ale łatwo szybko wyczuć, kto czego chce i nawet nie tracić czasu na pisanie z kimś takim. Obecnie już od dwóch lat nie mam konta w tej aplikacji, bo jestem w szczęśliwym związku. Adama poznałam właśnie na Tinderze. Podobnie jak dwóch innych chłopaków, z którymi mi nie wyszło, ale wciąż się przyjaźnimy.
Ola, 31 lat
Tinder to spora część historii mojego życia. Dziś mam 31 lat, zaczęłam z niego korzystać mając 26. W tym czasie zakończyłam dwa kilkuletnie związki, które miały szansę w ogóle się rozpocząć tylko dzięki tej aplikacji. Zresztą, mojego obecnego chłopaka poznałam w ten sam sposób. Muszę też przyznać, że wśród osób po trzydziestce na Tinderze można znaleźć mniej mężczyzn korzystających z niego tylko dla seksu. Sama nigdy się z takim nie spotkałam. A jeśli już nawet napisał do mnie ktoś z tej „kategorii”, usuwałam parę i po problemie. Myślę, że jeśli ktoś jest cierpliwy i potrafi oddzielić ziarno od plew, to może znaleźć na Tinderze miłość swojego życia lub chociaż przyjaźń. Wbrew pozorom nie jest to aż takie trudne. Warto tylko pamiętać, by po rozpoczęciu związku usunąć konto na Tinderze. W mojej „tinderowej karierze” zdarzały mi się niestety też sytuacje, kiedy po kilku spotkaniach chłopak nagle znikał i przestawał się odzywać. Jeden nie przyszedł też na umówione spotkanie i siedziałam chyba z godzinę w restauracji, czekając na niego. Dlatego myślę, że w jakimś sensie warto się przygotować psychicznie również na takie sytuacje.
Daniel, 22 lata
Z Tindera zacząłem korzystać, gdy mieszkałem jeszcze w moim rodzinnym, niedużym mieście. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że wśród polecanych osób mam prawie same koleżanki ze szkoły! Większy wybór miałem dopiero po przeprowadzce na studia. W sumie mam więc Tindera od czterech lat bez przerwy. Jeszcze nie znalazłem dzięki niemu tej jedynej. Zdarzały mi się natomiast znajomości trwające kilka miesięcy. Mam kilku znajomych, którzy w związku z osobą poznaną na Tinderze są przez wiele lat. Ja jednak nie mam takiego szczęścia. Większość dziewczyn w moim przedziale wiekowym (17-22) niestety na zdjęciu profilowym ma swoje selfie. Koniecznie robione z góry, żeby przecież było widać całe ciało. Do tego mocny makijaż i informacja w opisie, że chce zostać księżniczką i szuka księcia na białym koniu. Do tego jakiś tandetny cytat. Ja jednak szukam kogoś bardziej wartościowego. I mam nadzieję, że kiedyś znajdę.
Natalia, 25 lat
Jestem bardzo wierząca i z wiadomych powodów do Tindera podchodziłam zawsze dość sceptycznie. Wśród moich znajomych panowało raczej przeświadczenie, że Tinder to aplikacja, dzięki której można poznać tylko chłopaków szukających seksu. Mimo to, z czystej ciekawości, dwa lata temu w myśl zasady „lato mija, a ja niczyja” postanowiłam założyć konto w tej aplikacji. W opisie wyraźnie podkreśliłam jednak, że jestem wierząca i na Tinderze nie szukam przygód. I jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że poznałam tam też wierzących chłopaków! Z jednym z nich niedługo będziemy świętować pierwszą rocznicę związku. We wspólnocie, do której należę, przez ten czas ogólne zdanie na temat Tindera nie zmieniło się, dlatego wciąż utrzymuję, że z Mikołajem poznaliśmy się na studiach.
>>> Diabeł tkwi w szczegółach. Te detale mogą zniszczyć Twój związek
Daria, 28 lat
Z chłopakiem z Tindera spotkałam się tylko raz i nigdy więcej. Przyjechał po mnie samochodem swojego taty, o czym oczywiście nie zapomniał wspomnieć. Przez całe spotkanie tylko przynudzał i opowiadał o samochodach. Kilka razy chciał mnie przytulić lub złapać za rękę, ale na szczęście udało mi się odrzucić jego zaloty. Gdy powiedziałam, że chcę już wracać, przez godzinę odkładał odwiezienie mnie do domu. Może to śmieszne, ale ta jedna nieudana randka zaważyła na tym, że czym prędzej usunęłam konto w tej aplikacji. Nie chcę mieć z nią już nic więcej wspólnego.
Maria, 34 lata
Razem z mężem śmiejemy się, że ściągnęliśmy się z internetu. Wszystko to za sprawą Tindera. Bo to właśnie tam pięć lat temu poznaliśmy się. Nawet rocznicę naszego związku liczę od czasu napisania pierwszej wiadomości do Piotrka, bo sami nie wiemy, kiedy tak naprawdę to wszystko się zaczęło. W 2015 r. Tinder nie był jeszcze aż tak popularny jak dziś. Dlatego, gdy mówiliśmy znajomym, gdzie się poznaliśmy, trudno im było uwierzyć. Podobnie jak naszym rodzicom. Szczególnie moi na początku byli bardzo sceptycznie nastawieni do Piotrka. Na szczęście później się to zmieniło. Dziś wśród znajomych mamy jeszcze jedno małżeństwo z Tindera i kilka par. Ale mam też koleżanki, które trafiły tam na samych palantów.
Gdyby nie Tinder…
O zdanie na temat Tindera postanowiłam też zapytać przypadkowe osoby w jednej z poznańskich galerii handlowych.
„Oczywiście, że znam tę aplikację. Korzystałam z niej przez kilka tygodni, bo trafiali mi się sami napaleni faceci”.
„Chyba już nie ma osoby, która nie kojarzyłaby Tindera. A przynajmniej ja takiej nie znam. Sam kiedyś miałem tam konto. Nawet byłem na jednej randce z dziewczyną, którą poznałem w tej aplikacji. Niestety rozmowa nam się nie kleiła, a później, już w realu, poznałem swoją narzeczoną”.
„Gdyby nie Tinder, nie poznałabym mojego chłopaka. Jesteśmy razem już dwa lata. To naprawdę wspaniały wynalazek”.
„Nie mam chłopaka, nie mam Tindera i nie chcę mieć. Chyba za dużo nasłuchałam się od moich koleżanek, które w tej aplikacji trafiały na samych palantów. Nawet nie chcę próbować”.
Do krótkiej ankiety z premedytacją wybrałam wyłącznie młode osoby. Przecież to one miały być grupą docelową twórców Tindera. Jak się więc okazuje, dziś już niemal każdy nastolatek czy też student kojarzy, czym jest i na jakiej zasadzie działa ta aplikacja. I chociaż nie każdy z niej korzystał, każdy ma wyrobioną opinię na jej temat. Często – opinię negatywną.
Co ciekawe, do dziś powstało wiele poradników uczących użytkowników Tindera, w jaki sposób szukać, by znaleźć miłość czy też tłumaczących, jak najlepiej zacząć rozmowę. W internecie znajdują się też propozycje przykładowych opisów profilów do ustawienia w tej aplikacji, a nawet porady dla osób uzależnionych od Tindera.
>>> Dlaczego Bóg nas połączył, skoro nam nie wyszło?
Tinder odegrał też dużą rolę podczas pandemii, kiedy, zamknięci w domach, ludzie na całym świecie nie mieli innych możliwości, by kogoś poznać. Obecnie z aplikacji korzysta ponad 50 milionów użytkowników, czyli więcej niż wszystkich mieszkańców Polski!
Tinder jest zatem bardzo popularny, a z pewnością będzie jeszcze bardziej! Co więcej, dziś poznanie kogoś przez aplikację nie jest już nawet postrzegane jako powód do wstydu, co miało miejsce jeszcze kilka lat temu. Wręcz przeciwnie – chłopak z Tindera i suknia ślubna kupiona na Allegro stają się pewnym symbolem czasów, w których żyjemy.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |