spowiedź

cathopic

Spowiadałem się z zasypiania na mszy. Co usłyszałem od księdza?

Choć jest to doświadczenie trochę wstydliwe, to myślę, że dzielę je z wieloma ludźmi. Wiąże się z nim sporo myśli typu: „co inni sobie o mnie pomyślą?”. Każdy z nas codziennie śpi i w tym nie ma nic wstydliwego. Ale co zrobić, jeśli śpimy w kościele? 

W środę wieczorem byłem na mszy i po raz kolejny rozegrała się znana mi od lat historia. W pewnym momencie, jakoś po kilku minutach kazania, zacząłem odpływać. Nie walczyłem ze sobą, to nie miało sensu. Zmęczenie, monotonny głos księdza mówiącego kazanie, słabe oświetlenie. Siedziałem w ostatniej ławce i był moment, że nawet z premedytacją zamknąłem oczy. Zacząłem zasypiać – ale bez wyrzutów sumienia. Bo dzień wcześniej byłem u spowiedzi – i tam usłyszałem od księdza bardzo mądre słowa.

To śpij

Mówiłem w spowiedzi o różnych problemach z modlitwą. Nie oszukujmy się, każdy je czasem ma. Nie zawsze nasza modlitwa jest pełna ducha i mocy, często jest pewnie wyszarpana, znajdujemy na nią jakąś chwilę pomiędzy kolejnymi życiowymi czynnościami itd. Modlitwa to też udział w Eucharystii. Staram się bywać często na mszy. Mam nawet swoje ulubione godziny mszy w ciągu dnia – np. o 16, chwilę po pracy, w drodze do domu. Jest to jednak dla mnie dość krytyczna pora dnia. Po 15 funkcjonuję znacznie gorzej, więc nie tak łatwo idzie mi skupienie uwagi, nawet na tak istotnych rzeczach jak liturgia. Msza czasem staje się dla mnie walką z własną sennością. Mój organizm, pomimo chęci, zaczyna odpływać. Na kazaniu moja głowa bardzo często mimowolnie leci w dół. I to kazanie nie musi być nawet długie. Mówię więc podczas spowiedzi, że choć chcę, by było inaczej, to mój udział w Eucharystii nie zawsze jest idealny. Przyznaję, że zwyczajnie zasypiam. I w tym miejscu spodziewam się jakiejś drobnej uwagi, może krytyki na temat przychodzenia w zmęczeniu na mszę itd. A co słyszę? „To śpij”.

Msza w okresie Wielkiego Postu, fot. PAP/Darek Delmanowicz

>>> 10 grzechów, o których prawdopodobnie nie mieliście pojęcia

Niepotrzebny strach

Tak, ksiądz powiedział mi, że jak jestem senny na mszy – to mam spać. Nie mam się tego bać. Jestem mu bardzo wdzięczny za te słowa. On rozumie, że nie zawsze nasza forma psychiczna czy fizyczna jest idealna. Możemy być na mszy zmęczeni. Zwłaszcza, gdy to msza w ciągu tygodnia, kiedy to nie mamy takiej możliwości łatwego dostosowania godziny mszy do naszej aktywności jak w niedzielę – wszak pracujemy, chodzimy do szkoły, załatwiamy sprawy – i nie możemy tego wszystkiego dostosowywać do wygodnej dla siebie godziny mszy świętej. Proste zdanie „to śpij” bardzo mnie uspokoiło. Bo często, gdy czułem senność, gdy moje myśli uciekały, a głowa mimowolnie opadała na dół – to czułem rodzaj swoistych wyrzutów sumienia. Po „przebudzeniu” (bo tak w pełni to chyba nigdy nie zasnąłem na mszy, choć przytrafiła mi się kilka razy sytuacja, że stałem i nagle zacząłem lecieć na ławki) nerwowo czasem rozglądam się na bok, by zobaczyć, czy ktoś się przypadkiem nie zorientował. Czy nie zostałem przyłapany na tak wstydliwej sytuacji. A już najgorsza jest myśl o tym, co pomyśli sobie ksiądz. Za chwilę będę chciał iść do Komunii, a przecież spałem na jego kazaniu… Może odczyta to jak brak szacunku? Albo będzie mu przykro, że powiedział coś nudnego (choć zasypianie czasem jest mimowolne i niezależne od ciekawości kazania)? A może w ogóle tego nie zauważył? Jak się okazuje, te pytania są zupełnie bez sensu. Nie ma żadnej potrzeby, by je zadawać.

fot. pexels.com

>>> Niezwykły krzyż, na którym Chrystus wyciąga rękę, by wyciągnąć Cię z grzechu

Być z Jezusem

„To śpij” – powiedział mi spowiednik i dodał, że ważne jest po prostu bycie z Chrystusem. Jestem na tej mszy, nawet jeżeli przysypiam. Mam z niej korzystać, tak jak akurat potrafię – pobyć z Jezusem w śnie, przyjąć Komunię, coś zaczerpnąć. Przypomniał mi o świętej Teresie z Lisieux, która zasypiała na adoracji. „Znowu zasnęłam przy Panu Jezusie” – mówiła swoim oburzonym współsiostrom. A potem dodawała: „Pan Jezus jest jak dobry anestezjolog, usypia, aby uzdrowić”. Skoro nawet wielkiej świętej Kościoła zdarzało się zasnąć przy Bogu, to ja naprawdę nie mam się czego wstydzić. Spowiedź pozwoliła mi zmienić myślenie. Potraktować sen nie jako szkodnika, który utrudnia mi przebywanie z Jezusem – ale właśnie jako nieodłączny element tego przebywania z Nim. Przysypiam z Jezusem, On wciąż obok mnie jest. Ten sen staje się integralną częścią tej modlitwy. Czasem fizycznie nie jesteśmy w stanie zwalczyć poczucia senności. Dopiero teraz zrozumiałem, że nie musimy tego poczucia zwalczać. Dlatego dziś podczas mszy spokojnie zamknąłem powieki. Byłem naprawdę fizycznie zmęczony. Popołudnie zawsze jest dla mnie kryzysowe, ale dzisiaj byłem wyjątkowo mocno zmęczony. I wiem, że On przy mnie był. Może to nawet sam Jezus dotknął gdzieś tych moich powiek i pozwolił mi trochę uspokoić się w ten sposób przy Nim?

fot. cathopic

>>> Przewodnik po dobrej spowiedzi 

Kontemplacja

Wstydliwa sytuacja w kościele? Nie, już wiem, że nie wstydliwa. Jeśli komuś nie pasuje, że czasem mi lub innej osobie zdarza się przysypiać na mszy czy podczas jakiegoś nabożeństwa – to nie jest to mój problem. To problem tamtej osoby. Ja nie robię nic niestosownego, nic wstydliwego i krępującego. Zwyczajna fizyczność, zmęczenie, znużenie dają o sobie znać. Nasze organizmy nie potrafią działać na wysokich obrotach przez 24 godziny. Potrzebujemy odpoczynku. I może nawet rzeczywiście tak jest, że Bóg nam te senność przynosi, byśmy mogli odpocząć. To bardzo często przychodzi w czasie kazania. Trochę dłuższa chwila, siedzimy i słuchamy. Nietrudno odpłynąć. Wiele osób w czasie kazań myśli o wszystkim – tylko nie o kazaniu. Mamy problem ze skupieniem się. Senność wydaje się nawet lepszym rozwiązaniem niż te uciekające myśli. Bo one mogą rzeczywiście w pewnym stopniu odseparować nas od liturgii. Ksiądz opowiada o Ewangelii, a my myślimy o tym, co zrobimy na kolację czy o zadaniach w pracy, które jutro mamy wykonać. Uciekamy z kościoła, choć fizycznie w nim jesteśmy. A senność to zwykły stan fizyczny, w którym nawet nie jesteśmy w stanie myśleć o niebieskich migdałach. I w ten sposób chyba nie emigrujemy z tej Eucharystii – ale właśnie zatapiamy się w Bogu. Kontemplujemy Go przez sen. Dziękuję za tę spowiedź. „To śpij”. Już wiem, że nie mam czego się wstydzić.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze