Z siatą pełną zakupów do filharmonii. Współcześni superbohaterowie [RECENZJA]
Od dziś w kinach można oglądać „Superheroes” – film dokumentalny o tym, jak w minionych miesiącach zaangażowaliśmy się w pomoc Ukrainie i Ukraińcom. W trudnych czasach ten obraz daje wiele nadziei.
>>> Pomagając innym – ratujesz świat [RECENZJA]
Wiadomo, że to nie film o każdym z nas, ma przecież swoich konkretnych bohaterów – mimo to świadomie napisałem przed momentem słowo „zaangażowaliśmy”. Bo choć obraz skupia się na kilku superbohaterach, to tak naprawdę jest o całym polskim społeczeństwie, które na wiele różnych sposobów rzeczywiście zaangażowało się i nadal się angażuje. 24 lutego zmieniło się wiele, za naszą wschodnią granicą rozpoczęła się wojna, niezwykle trudny czas. „Superheroes” pozwala nam na te dni spojrzeć z optymizmem. Bo w trudnych czasach zadziało się ogromnie wiele dobra.
Konkretne historie
>>> Jesienne wieczory – po jakie warto sięgnąć teraz książki?
„Superheroes” to filmowy reportaż o tych, którzy nie kalkulowali, czy im się to opłaca – tylko po prostu ruszyli, by pomagać. Nie potrzeba dziś komiksowych superbohaterów, którzy spektakularnie ratują świat – dziś to właśnie zwykli ludzie – Ty czy ja – mogą być takimi bohaterami. I w filmie Szymona Gonery poznajemy kilka takich osób. Przez cały obraz przewija się kilka bardzo różnych historii. Bohaterowie opowiadają najpierw o tym, jakie emocje towarzyszyły im na początku, gdy dowiedzieli się, że po drugiej stronie granicy jest wojna. Mówią o tym, co czuli i jak zdecydowali się – często bardzo nagle – zaangażować w pomoc. W mniejszy czy większy sposób większość z nas pomagała i pomaga Ukraińcom. Ci bohaterowie więc są naszymi przedstawicielami. Pokazują, na jak wielu różnych frontach dało się w tym czasie pomagać. Mamy bohaterów, którzy pod swój dach przyjęli jedną, drugą, trzecią rodzinę z Ukrainy. Mamy bohatera, który regularnie kursuje do Ukrainy i transportuje ludzi i rzeczy. Jest wątek zagraniczny – Francuzka, która również zorganizowała przyjęcie uchodźców z Ukrainy na swoim terenie. Jako poznaniak jestem też dumny z lokalnego wątku – jedną z bohaterek dokumentu jest Ewa Zgrabczyńska, dyrektorka Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu. Zoo zaangażowało się w transport, a potem też w przyjęcie i opiekę nad zwierzętami z ogrodów w Ukrainie. Siłą tego dokumentu jest właśnie to, że nie zatrzymuje się na poziomie globalnym – by powiedzieć po prostu o pomocy. Szymon Gonera pokazuje kilka bardzo konkretnych historii. To opowieści o ludziach (i trochę też o zwierzętach). O ich uczuciach, emocjach, o lęku i o nadziei.
Poruszenia serca
>>> Czekając na werdykt [RECENZJA]
Jedna z bohaterek postanowiła nieść pomoc na warszawskim dworcu. Już przed wybuchem wojny kupiła bilet do filharmonii. Miała dylemat: czy w obliczu wojny wypada jej pójść na koncert? Decyduje się iść do filharmonii, ale zaraz potem idzie też na dworzec. A wcześniej robi duże zakupy, by nie trafić tam z pustymi rękami. Pewnie rzadko się zdarza, że, przychodząc do filharmonii, ma się przy sobie kilka siat z zakupami. Czasy wojenne przynoszą jednak wiele takich zaskoczeń – wynikających z odruchów serca. Takich poruszeń serca w filmie pokazano naprawdę wiele. Chyba najbardziej wzruszające są opowieści, w których Polacy bez wahania decydują się na przyjęcie do swojej rodziny nowej osoby. I nie chodzi mi tu tylko o danie dachu nad głową. Są rodziny, które zdecydowały się np. na zostanie rodziną zastępczą czy prawnym opiekunem młodej osoby z Ukrainy. Widać, jak wiele siły tkwi w takich superbohaterach. Podziwiam ludzi, którzy potrafią – czasem bardzo spontanicznie – podjąć taką decyzję. Ale przypominam sobie wtedy, że tych sposobów na pomaganie jest naprawdę wiele. I nawet jeśli nie otworzyliśmy swojego domu – to zapewne zrobiliśmy coś innego. Ten film jest właśnie o tym – że choć trwa wojna, to nie umarło w nas człowieczeństwo. Ewa Zgrabczyńska podkreśla w jednej ze scen, że wojna toczy się na wielu frontach. I tym najważniejszym jest właśnie człowieczeństwo. Minione miesiące pokazały, i wciąż pokazują, że na tym froncie zdecydowanie wygrywamy.
W pelerynach superbohaterów
Cuda się zdarzają. I to bardzo często – najlepszym dowodem jest na to właśnie postawa Polaków (i nie tylko) w kontekście ataku Rosji na Ukrainę. Na co dzień jesteśmy bardzo podzieleni – jednak w obliczu naprawdę wielkiego wyzwania potrafiliśmy się zjednoczyć. To chyba najbardziej pozytywne przesłanie płynące z „Superheroes”. Te 90 minut to świetne przypomnienie o tym, że jest w nas znacznie więcej dobra, niż myślimy. Poszczególni bohaterowie i ich historie wlewają w nas ogromnie wiele nadziei. W trudnym czasie wojny dostajemy film z bardzo pozytywnym przesłaniem. Oczywiście, byłoby znacznie lepiej, gdybyśmy nie potrzebowali wojny do tego, by wydobyć tkwiące w społeczeństwie pokłady dobra. Niemniej, to właśnie zło wojny urodziło dobre owoce – w postaci postaw społeczeństwa, nie tylko tego polskiego. Poszczególne historie nie są łatwe, w opowieściach oczywiście przewija się ból, śmierć, wojenne zniszczenia. A jednak jest w nich też wiele uśmiechu, wdzięczności i takiego spojrzenia z nadzieją na to, co przed nami. Współcześni superbohaterowie, co ważne, nie zapominają jednak też o normalnym życiu. Dlatego gdzieś pod koniec słyszymy, że najpierw trzeba ogarnąć własny dom, by potem móc przywdziać pelerynę superbohatera. W takiej pelerynie od 24 lutego chodzi czasem wielu z nas. „Superheroes” w kinach od dziś – warto!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |