fot. Krzysztof Gniazdowski

Misje sprawą wiary [MISYJNE DROGI]

Włączamy telewizor czy otwieramy gazetę i jesteśmy świadkami debaty o misji telewizji publicznej, słyszymy i czytamy o misji kontyngentu polskiego wojska w Iraku czy Afganistanie. Ktoś tam znowu otrzymał misję… utworzenia nowego rządu. Co się stało ze słowem: misja?

Jeśli tego związku nie ma, nie można mówić o posłudze misjonarza. Misjonarz, jak uczy nas Kościół, to człowiek obdarzony misją do spełnienia, to człowiek posłany. Posłany, aby głosić. Ale co głosić?

Nawrócenie i odpuszczenie

Kiedy Jezus przygotowywał swoich uczniów do pójścia z Jego misją, to mówił im, że będą głosić w Jego imię nawrócenie i odpuszczenie grzechów. Wyjdą z Jerozolimy i pójdą wszędzie. Zapisał to św. Łukasz w swojej Ewangelii (por. Łk 24, 46-48). Z tego zadania jasno wynika, że misjonarz to przede wszystkim mąż wiary. Takiemu mężowi nie wystarczy tylko miłość, bez której również nie ma prawdziwej posługi w imieniu Chrystusa i Kościoła. Bo misje to nie akcja charytatywna, ale właśnie „sprawa wiary”. Rok Wiary zaprasza nas wszystkich do „autentycznego i nowego nawrócenia do Pana, jedynego Zbawiciela świata” (Porta fidei, 6). Zatem dany nam jest po to, by przyjąć i przyjmować zaproszenie do nawrócenia głoszonego w Kościele. Na misyjnych drogach świata czynią to misjonarze. Przyjmują i głoszą nawrócenie. Jego przyjęcie, ale też mówienie o nim, to skutek spotkania z Chrystusem. Benedykt XVI w encyklice „Deus caritas est” napisał, że Rok Wiary „to jest okazja, by zrozumieć, że fundamentem wiary chrześcijańskiej jest spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę”. Zatem to wiara odróżnia misję misjonarza od innych zadań powierzanych różnym ludziom w zróżnicowanym społeczeństwie.

fot. Paweł Petelski OMI

>>>Kenia. Nie przelewa się [MISYJNE DROGI]

Awans na świadka

Gdy Jezus mówił uczniom, że w Jego imię będą głosić nawrócenie i odpuszczenie grzechów, zaraz dodał: „Wy jesteście tego świadkami”. To było dla nich trudne zadanie – żaden z nich nie był bowiem świadkiem zmartwychwstania! Ale każdy z nich, kto w Niego uwierzył, był i miał być świadkiem wiary w Jego zmartwychwstanie. To zasadnicza różnica. Mieli mówić nie o tym, że widzieli, jak Chrystus zmartwychwstał, ale że uwierzyli Jego słowu, Jego osobie. Mieli mówić, że ta wiara jest dla nich tak wielkim światłem i mocą, że – jak pisał św. Paweł – nic ani nikt nie może ich odłączyć od miłości Chrystusa, i że za Niego i dla Niego potrafią oddać wszystko, nawet życie.

Świadczyć i kochać

Oczywiście być świadkiem Chrystusa to nie tylko wierzyć, ale i kochać. Św. Jan pisze tak: „Przykazanie zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał” (1 J 3, 23). Misjonarz-świadek nie staje przed wyborem, co ważniejsze: wiara czy miłość? Jedno zawsze służy drugiemu. Gdy głosi nawrócenie i przebaczenie, tę wiarę potwierdza miłością. Kiedy kocha i tę miłość „rozdaje” za darmo, modli się o to, by ludzie zadawali sobie pytanie: skąd on czerpie tyle miłości, kto stanął na jego drodze, kto daje mu do tego siłę? Jednak w świadectwie wiary misjonarza nie chodzi tylko o to, by powiedziawszy, że Jezus kazał nam się miłować, potem iść do chorych i rozdawać im lekarstwa. Na takie gesty stać również ludzi nie wierzących w Boga i Chrystusa. Tu chodzi o to, by trwać przy Chrystusie, który jest spotkaną Osobą i podstawowym punktem odniesienia w życiu. Miłość bez wiary w Chrystusa bardzo dobrze się sprzedaje w dzisiejszym świecie. Wobec takich wyzwań staje misjonarz jako świadek wiary, dostrzegając działania różnych organizacji, które nazywają siebie dobroczynnymi (bo doraźnie rzeczywiście dobrze czynią), choć ostatecznie na tej dobroci chcą zarobić i zarabiają. I właśnie wiara w Chrystusa niesiona przez misjonarza jest jedynym prawdziwym dobrem, które wyzwala z nędzy duchowej, a często, jeśli ta odejdzie, również materialnej.

Wyznawana i przemodlona

Wiary nie nabywamy przez lekturę mądrych książek, tylko przez akt wiary! „Nie ma innej możliwości posiadania pewności co do swego życia, jak tylko przez coraz większe powierzanie siebie tej miłości, którą jest Bóg” (Porta fidei, 7). Wiara musi być spotkaniem. Dlatego siłą wiary misjonarza jest spotkanie z Chrystusem, przebywanie z Nim. Oczywiście Duch wieje, kędy chce. Ale wiara wcale naszych próśb o nią. Ona bardziej się pomnaża przez stałe powierzanie siebie Bogu. I właśnie w tej czynności misjonarza widzimy jego siłę (przede wszystkim on ją widzi), widzimy funkcję świadka, ale też z niej winniśmy czerpać wzór i takie świadectwo zabierać w nasze osobiste, duchowe życie. Jeśli w „Porta fidei” znajdujemy wskazanie, że winniśmy odkrywać „treść wiary wyznawanej, celebrowanej, przeżywanej i przemodlonej”, to taka jest właśnie droga wiary misjonarza- -świadka. Myślę, że dobrym sposobem jest „sprowadzenie” Jezusa eucharystycznego do mieszkania misjonarza i po prostu zamieszkiwanie z Nim. Znam misjonarza, który – będąc pasterzem zaledwie około 20 osób – dokonał takiego wyboru. Jak mówi – inaczej nie widzi sposobu na dobre posługiwanie i dawanie świadectwa.

>>>Maciej Jaworski OCD: las skończył się dawno [ROZMOWA]

fot. Krzysztof Gniazdowski

Odwaga świadectwa do końca

Światu potrzeba świadków. Głosicieli także, ale tylko takich, którzy kiedy schodzą z ambony, nawet na moment nie przestają być świadkami i w każdej chwili są zdecydowani poświęcić wszystko dla Jezusa. Słowo „świadek” w języku greckim brzmi: martyr i oznacza również męczennika. Papież Benedykt XVI w „Porta fidei” wyraża pragnienie, „aby ten Rok (Wiary) rozbudził w każdym wierzącym aspirację do wyznawania wiary w jej pełni”. Męczeństwo to takie wyznanie wiary w Chrystusa, że lepiej i pełniej tego zrobić nie można. To jednocześnie – można powiedzieć – dzięki wierze w Chrystusa, znalezienie pełnej prawdy o ludzkim życiu. W encyklice Jana Pawła II „Fides et ratio” (32) znajdujemy ciekawą definicję męczennika: „Męczennik (…) wie, że dzięki spotkaniu z Jezusem Chrystusem znalazł prawdę o własnym życiu, i tej pewności nikt ani nic nie zdoła mu odebrać. Ani cierpienie, ani śmierć zadana przemocą nie skłonią go do odstąpienia od prawdy, którą odkrył spotykając Chrystusa. (…) [W męczenniku] dostrzegamy oczywiste świadectwo miłości, która nie potrzebuje długich wywodów, aby nas przekonać, gdyż mówi do każdego człowieka o tym, co on w głębi serca już uznaje za prawdę i czego od dawna poszukuje. Męczennik budzi w nas głębokie zaufanie, ponieważ mówi to, co my już przeczuwamy, i wypowiada otwarcie to, co my również chcielibyśmy umieć wyrazić.” Kościół szczyci się orszakiem misjonarzy męczenników. W ciągu ostatnich 22 lat zamordowano niemal sześciuset misjonarzy. Wśród nich jest ośmiu Polaków: kleryk, ksiądz, siostra zakonna i zakonnicy. Wszyscy mieli tę samą odwagę „bycia świadkiem”, która nie cofa się przed trudnościami, przed cierpieniem, a nawet przed śmiercią. Krew męczenników to plama, która użyźnia ziemię Kościoła, w którym została przelana. Ale dotyka też i Kościoła, który my tworzymy. Dla obu Kościołów jednak jest zbyt cenna, by mógł ją wywabić czas.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze