fot. Sekretariat Powołań Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej

Powołaniowiec – czyli specjalista od czego?

Coraz bardziej przekonuję się, że rola duszpasterza powołań polega na tym, żeby młodym ludziom powiedzieć, że wśród licznych propozycji na ich życie, istnieje też propozycja życia zakonnego. Potrzeba dziś mówić młodym, że jest dla nich opcja życia kapłańskiego czy zakonnego. I że jest to piękna propozycja na ich szczęście. Taki prezent od Przyjaciela – Boga. Przyjaciel, kiedy coś daje, to nie po to, żeby życie zniszczyć, ale by uszczęśliwić. Powołanie jest propozycją szczęścia. 

Duża część mojej pracy to kontakt z młodymi, którzy stoją przed istotnymi decyzjami w życiu. Jest to kontakt z nimi podczas dni skupienia, rekolekcji. Staram się  stwarzać okazje, żeby młodzi ludzie mogli zobaczyć, jak wygląda życie misjonarza oblata. Kiedy dwaj uczniowie poszli za Jezusem, zainteresowali się Jego życiem, usłyszeli od Mistrza słowa: „Chodźcie, a zobaczycie” (J 1, 39). Tworzyć przestrzeń, w której młodzi ludzie będą mogli zobaczyć i poznać, jak żyją misjonarze oblaci Maryi Niepokalanej – to jest moje zadanie. Rekolekcje czy dni skupienia to czas, aby młodzi na kilka dni zamieszkali z nami, w klasztorze, i doświadczyli oblackiego charyzmatu. To momenty, w których mogą pytać siebie i Boga, czy takie życie może być też ich życiem. 

Istotne są również spotkania indywidualne. Momenty, w których towarzyszę młodym chłopakom w rozeznaniu ich powołania i podjęciu decyzji, jaką ścieżką chcą iść. To najtrudniejsza część zadań powołaniowca, ale też najbardziej satysfakcjonująca – szczególnie, kiedy słyszę od chłopaków, że chcą rozpocząć życie zakonne w Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. 

>>> Wszystko bierze się od Chrystusa, czyli biblijne fundamenty życia zakonnego 

O trudnościach powołaniowca 

Pierwsza trudność – rozmowy z młodymi, którzy nie potrafią podjąć żadnej decyzji. Przykre jest to, kiedy spotyka się młodych, którzy mają przed sobą wiele otwartych dróg i nie wybierają żadnej z nich. Otrzymują różne propozycje: pracy, studiów, wyjazdu za granicę, nawet wygrali olimpiady i mają otwartą drogę na renomowane uczelnie oraz rozważają opcję życia zakonnego. Niestety, odkładają podjęcie decyzji, myśląc, że przez jakiś czas będą rozmyślać i zdecydują co robić, na przykład za rok. Po roku okazuje się, że są w tym samym punkcie. Nadal nie wiedzą, co wybrać. Tak naprawdę tracą czas, a mogliby już jakąś propozycję na swoje życie sprawdzać. Boją się popełnić błąd, więc nic nie wybierają. Stoją w miejscu. 

fot. Sekretariat Powołań Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej

Druga trudność to zdrowie kandydatów. Do rozpoczęcia życia zakonnego można przyjąć ludzi cieszących się dobrym zdrowiem. Kiedy okazuje się, że ktoś przewlekle, poważnie choruje lub ma zaburzenia psychiczne – to niestety, ale trzeba mu odmówić. To zawsze jest trudne. 

Inna trudność może dotyczyć liczby kandydatów. Wiadomo, że chciałoby się mieć jak najwięcej nowicjuszy i kleryków. Wielu współbraci, jak i świeckich, pyta o liczby. Jest to męczące. Uważam, że musimy się przestawić na pracę z jednostkami i cieszyć się z każdego, kto jest zainteresowany życiem naszej rodziny zakonnej. Nie możemy myśleć o wielkich liczbach. Może prawdą jest, że Pan Bóg wzbudza tyle powołań, ile jest nam aktualnie potrzebnych? 

A z jakimi trudnościami mierzą się młodzi ludzie rozeznający życie zakonne? Lęk o to, czy ich decyzja będzie dobrze przyjęta przez rodzinę i znajomych. Obawa, czy nie dokonają złego wyboru. Młodzi zastanawiają się, czy podołają wymaganiom drogi życia zakonnego. Zastanawiają się, czy dadzą sobie radę na studiach w seminarium. 

>>> Drogi życia monastycznego w religiach świata

Kryzys powołaniowy…  

To prawda. Jest coraz mniej powołań do kapłaństwa i życia zakonnego. Okazuje się jednak, że nie jest to sytuacja, która dotyczy ostatnich kilku lat. Spadek liczby powołań (przynajmniej w naszej prowincji) obserwujemy od ponad 20 lat. Mam wrażenie, że dopiero teraz tym spadkiem zaczęliśmy się przejmować na poważnie. Wcześniej jakoś się o tym nie mówiło. Może uważano, że to chwilowe? Nie wiem…  

Czasami myślę, że Pan Bóg rzeczywiście daje nam tylu kapłanów, ilu akurat potrzeba. Skoro w kościołach praktykujących wiernych jest mniej, to i mniej potrzeba nowych powołań. Wniosek byłby taki, że musimy bardziej zatroszczyć się o odnowienie wiary w społeczeństwie, bo im bardziej święte będą nasze parafie i rodziny, tym większa szansa, że młodzi będą chcieli iść za Chrystusem drogą życia konsekrowanego.  

Mówi się też o tym, że skoro księża nadal zajmują się prowadzeniem dzieł, które mogliby robić świeccy wierni, to znaczy, że jeszcze kryzysu powołań nie ma. Trzeba to przemyśleć, czy my – jako kapłani, siostry zakonne – rzeczywiście zajmujemy się tym, co należy do naszego powołania. Czy na pewno ksiądz musi być szefem hospicjum, dyrektorem radia, szkoły? Czy ksiądz musi zajmować się sprawami finansowymi? Niestety, ciągle w temacie powołań mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Oby dlatego, że powołanie ostatecznie jest tajemnicą Pana Boga.   

fot. Sekretariat Powołań Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej

Proces rozeznawania 

Każde powołanie to tajemnica, odrębna, inna historia, która wydarza się między człowiekiem a Bogiem. Nie ma więc jednego sprawdzonego sposobu na rozeznanie powołania. Nie istnieje jedna instrukcja, jak odkryć, do czego mnie Pan Bóg stworzył. Chociaż niektórzy takiej instrukcji szukają. Mogę powiedzieć o sposobach, które uważam, że pomagają w odkryciu swojej drogi. 

W rozeznawaniu proponuję chłopakom, żeby przyjrzeli się historii swojego życia. Zobaczyli, jak Pan Bóg ich prowadzi. Żeby spróbowali nakreślić z minionych wydarzeń taką prostą, kierunek, w jakim zmierza ich życie. I zrobili najbardziej oczywisty następny krok na tej drodze. Nie zmieniając kierunku. Żeby wyznaczyli sobie taką „prostą wypadkową”. Jeśli Pan Bóg zaprowadził tego chłopaka do tego miejsca, to co jest najbardziej naturalnym następnym krokiem w jego życiu? 

>>> Brat zakonny, czyli kto?

Ogromną pomoc w rozeznawaniu powołania dał Franciszek w adhortacji Christus Vivit. Papież sugeruje, aby młodzi wsłuchali się w głos swoich marzeń, bo to może być głos Boga. Franciszek chce, aby młodzi zastanowili się nad tym, w jaki sposób chcą wpływać na ten świat, jak chcą go zmieniać, w końcu – co chcą po sobie zostawić. Jeśli już rozpoznają swoje marzenie, to powinni sprawdzić, czy mają zdolności, które pozwalają je zrealizować. Albo czy przynajmniej mogą te zdolności posiąść. Jeśli mają marzenia i mają zdolności – to wskazuje na powołanie. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze