Dusza czysta jak po chrzcie? Czy to możliwe?
Jak niezwykła jest Niedziela Miłosierdzia! Czekam na ten dzień, jak na jeden z najważniejszych dni w roku. I tylko modlę się, abym mógł jej dożyć po raz kolejny – mówił w czasie wielkopostnych rekolekcji o. Lech Dorobczyński OFM>>> Abp Marek Jędraszewski w Łagiewnikach: Wiara w miłosierdzie zmienia naszą teraźniejszość.
Dziś, już po Niedzieli Miłosierdzia, wracamy do tych rozważań. Wszak Boże Miłosierdzie jest nieskończone i nieprzebrane i nie ogranicza się wyłącznie do tego jednego dnia. W czasie rekolekcji „Nawróć się i w końcu uwierz w Ewangelię”, które franciszkanin prowadził w kościele ojców dominikanów w Warszawie w liturgii czytań znalazł się fragment Ewangelii o miłosiernym panu, który daruje dług swojemu dłużnikowi (Ew. Mt, rozdział 18). – My też mamy dług, dług spowodowany naszymi grzechami. Jest on odpuszczony przy sakramencie pokuty, ale pozostają konsekwencje grzechu. To zadra, która w nas drzemie – mówił o. Dorobczyński. Zaprosił jednocześnie do tego, by pomyśleć o tym, jak byłoby lekko bez tego „bagażu”. – Każdy z nas popełnił w życiu niejeden grzech, niektóre były bardzo poważne. Pomyślałem sobie – ile bym dał, żeby tego nie było, żeby do tego nie doszło, czemu byłem taki durny?! Ile bym dał, żeby zacząć od początku… – kontynuował rekolekcjonista.
Darowany dług
Duchowny, przypominając treść Ewangelii, podkreślił, jak niezwykły jest pan, który wybacza i daruje każdy dług, nawet ten najcięższy i niemożliwy do spłacenia. Tak samo niezwykła jest – dodał o. Lech – Niedziela Miłosierdzia. Przypomniał słowa, które Jezus skierował do siostry Faustyny: „Kto w tym dniu przystąpi do źródła życia, ten dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar”. – To jest niebywałe. Wystarczy przystąpić do źródła życia. On jest tym źródłem życia, Jezus Chrystus. W ten dzień możemy dostąpić odpuszczenia wszystkich win i kar. Nasza dusza może być raz w roku tak czysta jak po chrzcie. Wtedy w ogóle nie ma mowy o jakimkolwiek długu – mówił o. Lech Dorobczyński. – Niesamowite jest to, że Boże miłosierdzie to nie jest handel – kontynuował, dodając, że w naszych głowach często „tłucze się taka myśl, że wiara to zasługa. I tak myślimy, że cały czas musimy na coś zasłużyć. A Boże miłosierdzie to nie jest handel”. – Ten człowiek z Ewangelii w żaden sposób nie zasłużył na to, by pan darował mu dług. On jednak powiedział: „Nie spłacisz, idź i czuj się wolny” – mówił duchowny. Ojciec Dorobczyński przyznawał, że w takich chwilach u wielu wiernych pojawia się myślenie: „Ja mam przecież całą listę grzechów”. – Pan Bóg mówi wtedy: „Im większy grzesznik, tym ma większe prawo do mojego miłosierdzia”. Jezus powiedział przecież: „Pragnę, aby Święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. Niech się nie lęka zbliżyć do mnie żadna dusza”. Jezus mówi wyraźnie: ŻADNA DUSZA – podkreślał franciszkanin.
Idź do spowiedzi
W drugiej części swojego rozważania rekolekcjonista zachęcił wszystkich do regularnej i gorliwej spowiedzi świętej. – Nie wiem kochani, jaka jest wasza kondycja, co się dzieje w waszym życiu i sercu, ale jedno wam powiem: idźcie do spowiedzi! Nawet jeśli masz obiektywne przeszkody, by dostać rozgrzeszenie: idź do spowiedzi – zachęcał gorąco o. Lech. Przypomniał przy tym słowa Franciszka z książki „Miłosierdzie to imię Boga” (rozmowa z Andreą Torniellim): „Boża miłość jest również dla tych, którzy nie mogą przyjąć sakramentów, oni są również kochani przez Boga, są przez Boga poszukiwani i potrzebują błogosławieństwa”.
>>> O. Lech Dorobczyński OFM: w Kościele chodzi o pojedynczego człowieka, a nie o masę [ROZMOWA]
Ojciec Dorobczyński przypomniał swoją rozmowę z kobietą, która nie mogła przystępować do Komunii świętej (żyła z mężem, który nie mógł przyjąć z nią sakramentu małżeństwa). Kobieta pytała o. Lecha co ma zrobić, by nie czuć się w Kościele jak zero. – Owszem, możemy pomyśleć, że to jej wybór i to konsekwencje jej wyborów, ale kochani… Jeśli ta kobieta czuje się jak zero, to czy to nie jest też nasza wina? Wszyscy jesteśmy kochani przez Boga, naprawdę jesteśmy przez Niego kochani – dodawał i przypomniał radę, którą Ojciec Święty dał spowiednikom. „Przytulcie tych ludzi i bądźcie miłosierni, nawet jeśli nie możecie dać rozgrzeszenia, dajcie im błogosławieństwo” – mówił Franciszek. Franciszkanin, o. Lech, opowiedział jeszcze inną historię. Pewien mężczyzna również nie mógł przystępować do Komunii świętej. Był bardzo religijny i przed każdą niedzielą szedł do konfesjonału prosząc księdza nie o rozgrzeszenie, ale o błogosławieństwo.
>>> Przewodnik po dobrej spowiedzi
Modlitwa za spowiednika
– W sakramencie pokuty dzieją się niesamowite rzeczy, bo z jednej strony leżysz w tym grzechu, podchodzisz do konfesjonału, a tak naprawdę to Bóg biegnie do ciebie, podnosi cię i otrzepuje z tych grzechów i mówi: „Dziecko, idziemy dalej” – mówił o. Dorobczyński. – W spowiedzi, cokolwiek by się nie działo, niezależnie jakiego księdza spotkasz, to najważniejsze jest to, że Bóg cię podnosi i przytula – mówił i prosił wiernych, by praktykowali modlitwę za spowiednika. – Warto pomodlić się za spowiednika, niezależnie czy go znamy, czy nie: „Panie, niedługo pójdę do spowiedzi, nie wiem co to będzie za ksiądz, ale Ty już wiesz, oddaję Ci go. Oddaję ci jego umysł, usta i serce i proszę Panie – przemów do mnie prze tego księdza”.
>>> Abp Marek Jędraszewski w Łagiewnikach: Wiara w miłosierdzie zmienia naszą teraźniejszość
Spowiedź, która uratowała kapłaństwo
Na koniec rozważania o. Lech wspomniał swoją jedną spowiedź. Był to dla niego szczególny sakrament pokuty. – Ta spowiedź uratowała moje kapłaństwo. Kiedy w głowie, kilka lat po święceniach, nagromadziło się wiele myśli… Biblia, która zawsze odpowiadała na pytania, teraz milczała… Wołałem wtedy Boga: „Weź coś powiedz, bo pójdę sobie”. Dochodziły myśli: „Czy to jest moja droga? Czy ja sobie to sam wymyśliłem?” – Wspominał o. Lech. – I w tej całej rozterce poszedłem do spowiedzi do kościoła, do którego prawie nigdy nie wchodziłem. Nawet nie myślałem, że pójdę do spowiedzi, ale widziałem, że w konfesjonale świeci się światło. Pomyślałem wtedy: „Panie Jezu, oddaję Ci tego księdza. Powiedz mi to, co chcesz powiedzieć” – opowiada o. Dorobczyński. W konfesjonale wyspowiadał się ze wszystkich swoich grzechów, ale nie wspominał o swoich rozterkach dotyczących powołania i życia w kapłaństwie. – Nie powiedziałem o tym ani słowa, a pierwsze zdanie, które usłyszałem brzmiało: „Bracie, chcę ci powiedzieć, że Pan Jezus bardzo się cieszy, że jesteś księdzem”. I klęczysz w tym konfesjonale i ryczysz jak małe dziecko… – mówi o. Lech Dorobczyński. A na koniec dodaje: „Niezwykła jest spowiedź… to spotkanie z Bogiem przebaczającym, który nigdy się nie zmęczy, to zderzenie z Bożym Miłosierdziem, które nigdy się nie kończy”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |