fot. pixabay

Ratownik WOPR: dla mnie i dla większości kolegów jest to powołanie i pasja [ROZMOWA]

O nadrzędnych wartościach w pracy ratownika wodnego opowiada Adrian Szum, dyplomowany ratownik medyczny współpracujący z kołobrzeskim WOPR, inicjator modlitw wspólnotowych w intencji dobrego wypełniania służby ratowniczej oraz dziękczynnych pielgrzymek.

Adrian Szum ma 22 lata. Urodził się w Lubinie. Ukończył Ratownictwo Medyczne we Wrocławiu.

>>> Idziesz na plażę z dziećmi? Podczas upałów musisz pamiętać o kilku sprawach

W lipcu obchodzony był Światowy Dzień Zapobiegania Utonięciom. Jaka jest historia tego dnia?

Adrian Szum: Światowy Dzień Zapobiegania Utonięciu został ogłoszony przez Światową Organizację Zdrowia w 2021 r. a obchodzony jest 25 lipca. Celem tego wydarzenia jest podkreślenie tragicznego wpływu utonięć na rodziny i społeczności oraz zaoferowania rozwiązań ratujących życie, aby temu zapobiec.

W lipcu w kołobrzeskiej bazylice odprawiona została Msza św. w intencji ratowników. Czy to była Twoja inicjatywa?

– Tak, ja to zainicjowałem. Planowałem już w ubiegłym roku, ale jakoś się nie udało. Razem z kolegami, z którymi przyjeżdżam do Kołobrzegu, chodzimy po pracy na wieczorne Msze św., a do Mszy w intencji ratowników zachęciłem jeszcze innych kolegów. Przyszli nawet ci, którzy się od Kościoła odsunęli, albo tacy, którzy mówią, że są wierzącymi, ale niepraktykującymi.

Nie trudno było was zauważyć, wszyscy byliście w czerwonych koszulkach z napisem „Ratownictwo Wodne WOPR Kołobrzeg”.

– Oczywiście, było także kierownictwo kołobrzeskiej plaży. Cieszę się, że tak się zjednoczyliśmy, uczestniczyło ponad 20 osób. Nie spodziewałem się, że aż tylu koleżanek i kolegów przyjdzie. Było to podnoszące na duchu, że ta inicjatywa się zrealizowała, a poza tym widziałem, że oni odczuwają, że Ktoś u góry jest i wspomaga. A przecież morze w zależności od pogody jest wzburzone, albo spokojne i może być nieobliczalne, a człowiek w każdej chwili może się uratować, ale może także zginąć.

fot. pixabay

W jaki sposób można zapobiegać tragediom związanym z wodą?

– Przede wszystkim przestrzegać regulaminu kąpieliska. Zwracać uwagę na znaki ostrzegacze przy falochronach i wejściach na plażę. A potrzebna jest także rozwaga i logiczne myślenie.

Co oznacza bycie dobrym ratownikiem?

– Według mnie to działanie z pasji, chęci pomagania drugiemu człowiekowi, ratowania życia i z szacunku do człowieka. Bez chęci ratowania i szacunku ta praca jest bez sensu. My jesteśmy dla ludzi po to, by dobrze wypoczywali i spędzili miło i bezpiecznie czas wolny.

Dlaczego zainteresowałeś się ratownictwem i podjąłeś decyzję o zostaniu ratownikiem?

– Od najmłodszych lat chciałem być ratownikiem, szczególnie wtedy, gdy bywałem na plaży i obserwowałem ich pracę. Widziałem, że pomagają ludziom, ja też chciałem pomagać i do dziś mi to zostało. Podjąłem to moje marzenie z dzieciństwa i jeżdżę już od paru lat na plażę do Kołobrzegu. A w tym roku ukończyłem studia ratownicze.

Od kiedy trwa Twoja współpraca z kołobrzeskim WOPR-em?

– Od 2020 r. Ratownikiem jestem od 2018 r.

W jaki sposób się organizujecie przed przybyciem nad morze, bo są tu osoby z różnych miast?

– Jesteśmy z całej Polski, ale najwięcej z Górnego Śląska, z Poznania i Zachodniopomorskiego. Młodzi ludzie wybierają oferty pracy i się zgłaszają. Kołobrzeg ma dobre oferty. Ja tu przyjeżdżam także z sentymentu. A teraz tworzymy tu taką specyficzną rodzinę, wzajemnie się wspierając. Po pracy spędzamy czas razem, biorąc udział m.in. w różnych rozgrywkach sportowych. Ci, którzy raz przyjechali, wracają ponownie.

Jesteś nie tylko ratownikiem, ale także organizatorem wielu przedsięwzięć wspólnotowych.

– U siebie w parafii organizuję różne inicjatywy. Razem ze scholą organizowałem pielgrzymkę rowerową do sanktuarium. We wrześniu organizuję pielgrzymkę pieszą. W ub. roku szło 80 osób, w tym roku, mam nadzieję, pójdzie dużo więcej. Organizuję także Ekstremalną Drogę Krzyżową. Moja parafia to MB Bolesnej w Tymowej w diecezji legnickiej.

Czy bycie ratownikiem to powołanie czy realny wybór zawodu?

– Dla mnie i dla większości kolegów jest to powołanie i pasja. Bo gdyby pracować tylko dla pieniędzy, to nie będzie się wykonywało tych obowiązków z chęcią i werwą. Jest to chęć ratowania ludzkiego życia.

Czy podczas Twojej pracy zdarzył się tragiczny wypadek?

– Żaden śmiertelny wypadek od trzech lat na kołobrzeskiej plaży się nie wydarzył. Odkąd tu jestem, nikt tu nie zginął, zawsze zapobiegamy w czas. Plaża kołobrzeska była jedną z trzech, na której nikt nie zginął.

Jakie są radości z wykonywania tego zawodu?

– Największą radością są podziękowania rodziców, że uratowaliśmy dziecko. Taka pospolita wdzięczność jest największą dla mnie radością.

fot. pixabay

A przykrości? Też bywają?

– Słyszymy także, że to my niszczymy wakacje, bo dzieci nie mogą się bawić w wodzie, bo czerwona flaga, bo nie można wypływać za boje… Bywa złość w naszym kierunku, że zabraniamy spędzać czas tak, jak by chcieli. Ale zdarzające się podziękowania podbudowują nas do dalszego działania.

Od czego zaczęła się Twoja działalność wspólnotowa?

– Od bycia ministrantem. Teraz jestem w swoim kościele ceremoniarzem.

Czym się interesujesz?

– Lubię pielgrzymki rowerowe. Jechałem w pielgrzymce z Lubina do Rzymu. Jeździłem także po Alpach rowerem szosowym. Poza tym interesuję się wszystkim i niczym (śmiech). Jeśli ktoś mnie o coś poprosi, to robię to bez problemu i to lubię.

Na stronie „WOPR Kołobrzeg” można się m.in. dowiedzieć, że jest to stowarzyszenie specjalistyczne, mające na celu przede wszystkim niesienie pomocy tonącym oraz rozwój i upowszechnianie kultury fizycznej. Możemy poszczycić się posiadaniem w swoich szeregach bardzo dobrych instruktorów, dobrze wyszkolonej Grupy Interwencyjnej oraz tytułem Mistrza Polski juniorów w ratownictwie wodnym.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze