Fot. Archiwum Prywatne

Comarca i Indianie Ngobe

Kilka dni temu odwiedziłem największą parafię w prałaturze Bocas del Toro, którą jest Kankintú. To region wyłącznie indiański, nazywany tutaj comarca. Zamieszkują go Indianie Ngobe.  

Panamskie comarcas, a jest ich tutaj kilka, to tereny autonomiczne, posiadające własne prawa respektowane przez władze państwowe. Sprawami prawnymi, gospodarczymi i politycznymi comarca zajmuje się najwyższa władza indiańska zrzeszona w Indiańskim Kongresie Generalnym, którego reprezentantem jest cacique (wódz) lub rada, wybierana zawsze z zachowaniem ich tradycji. Nie można tutaj kupić ziemi, otworzyć jakiegoś prywatnego biznesu ani utworzyć partii politycznej. Dzięki temu Indianie ciągle zachowują swoje terytorium, kulturę i tradycję. 

Teren całej parafii Kankintú jest na tyle trudny, że można się po nim przemieszczać jedynie pieszo lub rzeką za pomocą cayucos, czyli czółen wyciosanych z pnia drzewa, które są głównym środkiem transportu mieszkających tu Indian. Kiedy jednak trzeba pokonać większe odległości, używa się głównie lanchas, czyli większych łódek z zewnętrznym silnikiem.  Parafia obejmuje około czterech tysięcy kilometrów kwadratowych, a pracuje tu zaledwie trzech misjonarzy ze Zgromadzenia Augustianów Rekolektów (OAR). Jednym z nich jest, pochodzący z Hiszpanii, o. Tomás, który przybył tu 42 lata temu i podjął pracę misyjną, zaczynając właściwie od zera. To on zorganizował mieszkającą tu społeczność trochę na wzór redukcji jezuickich powstałych i działających w minionych wiekach w Ameryce Południowej, jednak z jedną podstawową różnicą: w przeciwieństwie do redukcji jezuickich tutaj wszystko funkcjonuje do dzisiaj i stale się rozwija. Kiedy o. Tomás pojawił się na tym terenie, zobaczył dziewiczą dżunglę, zaś  jej mieszkańcy – Indianie Ngobe – mieszkali wówczas niemal rozrzuceni po całym regionie. Jakakolwiek organizacja tej społeczności była bardzo trudna, a życie w takim rozproszeniu łączyło się z wielką biedą i brakiem obrony. Jedynym sposobem, aby przetrwali i zachowali swoją tożsamość, była i jest do tej pory taka organizacja ich struktur, aby sami umieli bronić swoich praw oraz strzec kultury i tradycji. Bez tego pozostaliby bezbronni. Jak pokazuje historia, wyzysk Indian i ich ekonomiczny podbój prowadzony stale – często w sposób agresywny – przez współczesną cywilizację powoduje zanik tego indiańskiego świata. 

Dzisiaj w miejscowości Kankintú żyje około tysiąca Indian, zaś wszystkie inne wioski tworzą zorganizowane społeczności, które są dobrze ze sobą skomunikowane. Ich przedstawiciele spotykają się ze sobą i dbają o realizację wielu różnego rodzaju projektów rządowych i pozarządowych, związanych ze służbą zdrowia, edukacją oraz szeroko rozumianym rozwojem. W ten sposób Indianie sami dbają o to, co dla nich ważne. W centrum wioski znajduje się piękny kompleks szkolny, który został wybudowany i zorganizowany od podstaw przez misjonarzy. Zdobywają tutaj wykształcenie wszyscy młodzi Indianie, począwszy od dzieci w wieku przedszkolnym, poprzez uczniów szkoły podstawowej i średniej, a na studentach uniwersytetu skończywszy. Obecnie w tym miejscu zatrudnia się stu pięćdziesięciu nauczycieli i profesorów. Młodzież ma szansę na zdobycie wyższego wykształcenia po to, aby później wspierać swoją społeczność w wielu obszarach życia społecznego. 

Na przeciwległym brzegu wielkiego centralnego placu wybudowany został kościół parafialny. Jego okrągły kształt i cała architektura oparta jest na indiańskim sposobie wznoszenia plemiennych budowli, w których, podobnie jak w budynku kościoła, nie ma drzwi, a jedynie trzy duże, stale otwarte wejścia. Od każdego z nich, po posadzce wykonanej z czarnych płyt, prowadzą drogi, które łączą się w samym środku świątyni, tworząc duży krzyż. Warto dodać, że dla Indian symbolika czterech krzyżujących się stron świata jest niezwykle istotna, związana jeszcze z ich wierzeniami przedchrześcijańskimi. Do czasów współczesnych wszystkie budowle ważne dla Indian mają cztery wejścia. W budynku kościoła również jest obecna taka symbolika. Otóż ta czwarta droga, wykonana także z czarnych płyt, prowadzi do ołtarza, który stanowi symbol drogi duchowej, swoistej bramy do nieba i spotkania z Bogiem. 

Zasadniczą część wioski Kankintú tworzą głównie drewniane domy wzniesione na wysokich palach. Niektóre z nich pokryte jeszcze palmowym poszyciem, ale też nie brakuje już dachów wykonanych z blachy. Dobry dach jest w tym regionie wyjątkowo ważny, ponieważ deszcze padają tutaj niemalże codziennie przez cały rok. Dookoła domów jest zwykle rozwieszone wielkie pranie. Niekiedy wydaje się być ono wszechobecne.  Podczas pobytu w Kankintú zachwyciła mnie bliskość i zaufanie, jakie jego mieszkańcy okazują swoim misjonarzom. Każdego dnia dom parafialny odwiedza wiele osób. Niemal każda z nich przychodzi z jakimś problemem lub potrzebą, a pracujący tam ojcowie starają się im zaradzić. Zapewne stale otwarty dom, życzliwość i gotowość niesienia pomocy sprawiają, że misjonarzy darzy się tutaj wielkim szacunkiem i ogromną wdzięcznością. 

Fot. Józef Gwóźdź SVD

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze