Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

Boże Narodzenie w schronisku dla bezdomnych. Tutaj dzieją się cuda i pękają nawet najtwardsi [REPORTAŻ]

Osiemdziesięciu trzech. Tylu mężczyzn mieszka obecnie w Schronisku św. Brata Alberta znajdującym się przy ulicy bp. Bogedaina 5 we Wrocławiu. Dla każdego mieszkańca święta te są wyjątkowe. I często trudne. Bo uśmiech w tym czasie miesza się ze smutkiem i wspomnieniami. Ale wśród nich zawsze jest miejsce na świąteczny cud.

19 grudnia, przedświąteczny Wrocław. Wszyscy gdzieś pędzą. Na pociąg. Do pracy. Na spotkanie. Na ostatnie gwiazdkowe zakupy. Przed dojazdem na materiał czekam przez chwilę na dworcu. Ktoś rozmawia przez telefon, ktoś stoi w kolejce po darmową gorącą czekoladę i nerwowo spogląda na zegarek. Większość z tych osób zapewne spędzi Boże Narodzenie wśród najbliższej rodziny. Ale kilka kilometrów dalej święta wyglądają inaczej. A łzy radości mieszają się z tymi spowodowanymi smutkiem i tęsknotą.

Stół do ping-ponga przykryty obrusem

We Wrocławiu przy ulicy bp. Bogedaina 5 znajduje się Schronisko św. Brata Alberta dla Bezdomnych Mężczyzn prowadzone przez Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta Koło Wrocławskie, którego prezesem jest Rafał Peroń. Spotykam się z nim na kilka minut przed wigilią zorganizowaną dla pracowników schroniska. W kuchni kucharz kończy przygotowywać ostanie potrawy, ktoś kroi sernik, ktoś nakrywa do stołu, powoli wszyscy się zbierają. I choć za chwilę usiądą tutaj tylko osoby pracujące w tym miejscu – to nie będą sami. Na jednej ze ścian znajduje się mnóstwo zdjęć mieszkańców. A za drzwiami osiemdziesięciu trzech mężczyzn, którzy do wigilijnego stołu zasiądą tradycyjnie 24 grudnia. Każdy z nich ze swoją historią. I z wielkim marzeniem, że w kolejne święta przyjdzie tutaj tylko w odwiedziny.

– Już od dwudziestu pięciu lat w placówkach prowadzonych przez Koło Wrocławskie wigilia obchodzona jest 24 grudnia. Przy ulicy Bogedaina w tym roku prawdopodobnie odbędzie się o godzinie szesnastej. Obecnie mamy w schronisku 83 mężczyzn. Ale pamiętam, że kiedy jeszcze sam byłem pracownikiem, to przyszły do nas na wigilie nawet 192 osoby. Wtedy cała świetlica była zastawiona stołami. A na korytarzach ustawiliśmy stoły do ping-ponga, które nakryliśmy białymi obrusami – opowiada Rafał Peroń.

Na wigilii dla mieszkańców schroniska zgodnie z tradycją jest dwanaście dań. Wiele z nich przygotowuje kucharz. Ale w tym czasie także ludzie z zewnątrz chcą pomóc i przyjeżdżają pomagać.

Chrzest niewierzącego

Schronisko dla mężczyzn różni się w czasie przedświątecznym od schroniska dla kobiet w kryzysie bezdomności, które również prowadzi Koło Wrocławskie. W tym drugim można znaleźć zdecydowanie więcej ozdób oraz choinek. Zawsze jednak w placówkach panuje inna, bardziej wyjątkowa atmosfera niż na co dzień. Ponadto co roku odbywają się w nich rekolekcje adwentowe, które przygotowują mieszkańców do Bożego Narodzenia. Zazwyczaj trwają one jeden lub trzy dni.

– Nawet jeśli spośród naszych kilkudziesięciu mieszkańców tylko kilku podczas rekolekcji się otworzy lub pozna słowo Boże na nowo, to wiem, że warto to robić. Bo jesteśmy miejscem, w którym dba się też o atmosferę duchową. I czasami zdarzają się u nas cuda. Jednym z nich była dla mnie historia śp. pana Jerzego, który mieszkał u nas przez wiele lat. Był kapitanem Wojska Polskiego. Pochodził z rodziny, w której od pokoleń się nie wierzyło. Ale właśnie w schronisku zaczął rozmawiać z kapelanem. Trwało to przez wiele lat. Aż pewnego dnia ten człowiek, który był niewierzący, który sam siebie nazywał zadeklarowanym komunistą, powiedział, że chciałby przyjąć chrzest. I tak się stało. Mamy wiele zdjęć z tej uroczystości. Nasi pracownicy zostali jego rodzicami chrzestnymi. A kiedy pan Jerzy umarł kilka lat temu, na pogrzeb przyjechał jego syn i najbliższa rodzina. Wszyscy byli zszokowani, że pogrzeb odprawia ksiądz katolicki. Po wszystkim zapytali mnie nawet, dlaczego tak to wyglądało. A kiedy opowiedziałem im tę historię, to wręcz nie chcieli uwierzyć. I właśnie dla takich chwil chcę, żeby opieka duchowa w naszym schronisku też się rozwijała. Bo przecież z niej się wywodzimy i taką mamy tradycję. Brat Jerzy Marszałkowicz wielokrotnie podkreślał, że gdyby nie grupa ludzi wierzących, to nigdy nie powstałoby takie wielkie dzieło we Wrocławiu, jakim jest Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta Koło Wrocławskie – opowiada mężczyzna.

Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

Świąteczny cud

Święta te – jak podkreśla mój rozmówca – są jednak trudne dla mieszkańców:

– Podczas Bożego Narodzenia pękają najtwardsi Szczególnie, kiedy uzmysławiają sobie, że zostawili własne rodziny i spędzają ten czas w schronisku. Ale są to dobre święta do tego, żeby nawiązać nowe relacje między nimi oraz między nimi a pracownikami. I tak się dzieje. Sam pracowałem w schronisku dwadzieścia jeden lat i kiedy jeszcze nie miałem swojej rodziny, to zostawałem często po wigilii na nockach. I rzeczywiście to była zawsze wyjątkowa noc. Mieszkańcy przychodzili do mnie porozmawiać. I mogliśmy w sobie nawzajem zobaczyć coś nowego.

>>> Po co nam pieśni adwentowe? [ROZMOWA]

To właśnie wtedy mężczyźni mieszkający w schronisku dzielili się historiami związanymi z Bożym Narodzeniem z przeszłości. Najczęściej jednak był to dla nich jeden z trudniejszych dni w roku, naznaczony morzem alkoholu. Zresztą, z nim wiążą się nie tylko te świąteczne historie.

– Kiedy budowaliśmy nasze schronisko, właściciel jednej z firm przekazał nam bardzo dużo materiałów budowlanych. Ale miał problem z alkoholem, stracił cały majątek i trafił do schroniska jako mieszkaniec. I przyszedł do mnie porozmawiać akurat w noc Bożego Narodzenia i powiedział, że to dla niego pierwsze od kilkunastu lat trzeźwe święta. Może trafił tutaj właśnie dlatego, żeby je przeżyć i żeby zacząć wszystko od nowa – wspomina prezes TPBA.

Często przy wigilijnym stole w schronisku pojawia się też temat planów na przyszłość. Większość mężczyzn mówi wówczas, że to ich ostatnie święta jako mieszkańców, bo później przyjdą tutaj już tylko jako goście opowiedzieć o tym, jak poukładało im się życie.

Podobnie sytuacja wygląda we wrocławskim schronisku dla kobiet w kryzysie bezdomności, również prowadzonym przez TPBA. Tam jednak mieszkanki są sobie o wiele bliższe i spędzają Boże Narodzenie w większym gronie. Wiele z nich zostaje tam przez wszystkie dni świąt i wspólnie kolędują. Natomiast przy ulicy bp. Bogedaina 5 mężczyźni po wigilii rozchodzą się do swoich pokoi.

Nie było dla nich miejsca

– Z jednej strony traktuję spędzanie wigilii tutaj jako swój zawodowy obowiązek. Ale jednocześnie jest to też dla mnie ogromna przyjemność. Bo wtedy dla ludzi w kryzysie bezdomności też można zrobić coś dobrego, coś, dzięki czemu poczują się mimo wszystko lepiej w świecie, w którym żyją. I to mnie napędza. Przed wigilią czytam zawsze Ewangelię. Jest w niej zdanie „Nie było dla nich miejsca w gospodzie”. I to jest dla mnie zdanie bardzo wyjątkowe. Bo dla wielu naszych mieszkańców w tym świecie też nie ma miejsca. Ale może schronisko będzie dla nich ostatnim miejscem ziemskiego podróżowania. Dlatego trzeba zrobić wszystko, żeby warunki, w których żyją były dobre i żeby zadbać o ich godność jako o ludzi – opowiada Rafał Peroń.

Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

Podobne odczucia mają inni pracownicy, z których niektórzy pracują w schronisku nawet trzydzieści lat. Gdy zaczynali tutaj pracę – wigilie w schronisku organizowane były na więcej osób. Bo wówczas we Wrocławiu nie przygotowywano zbyt wielu tego typu wydarzeń. Teraz jest ich kilka. Dlatego mieszkańcy czasami biorą udział też w innych wigiliach, a później przyjeżdżają na tę, która odbywa się w schronisku.

>>> Kuba pochodzi z Nigerii, rozpoczął seminarium w Kamerunie, dzisiaj studiuje w WSD w Obrze [ŚWIADECTWO]

– Dla naszych pracowników obecność podczas tej wigilii to też swego rodzaju wyrzeczenie. Ale nigdy nie narzekali z tego powodu. Widzę, że przychodzą tutaj, bo mają taką potrzebę w sercu. Przez te kilkadziesiąt lat nigdy nie było tak, żeby nikt nie chciał przyjść na świąteczny dyżur – mówi prezes TPBA, przyznając jednocześnie, że sam, jadąc na wigilię do domu, zostawia przy ulicy Bogedaina cząstkę siebie.

– Jednocześnie dzięki temu bardziej doceniam to, że mam własny dom, że mam rodzinę, że mogę spędzić ten czas w gronie najbliższych. Cieszę się, że mam dach nad głową i miejsce, w którym jest mi ciepło, również w sercu. A wiem, że dla naszych mieszkańców wigilia jest wyjątkowa, ale później są w swoich pokojach i myślą o tym, co dalej. Ja mam swoje plany na życie, wiem, co chcę robić, mam plany wobec swoich dzieci, one mają plany wobec mnie, zostałem też w tym roku dziadkiem. I to jest cudowne. A tutaj zaraz po świętach wraca się do schroniskowego życia. Na szczęście też wielu mieszkańców wypisuje się na Boże Narodzenie stąd i spędza je w domach, gdzie mogą popracować nad relacjami z rodziną – przyznaje mężczyzna.

Wigilia dla pracowników, Fot. Karolina Binek/Misyjne Drogi

Dobry rok

Mijający rok był wyjątkowy dla Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta Koła Wrocławskie. Był też rokiem zmian. Zmieniło się chociażby miejsce, w którym znajduje się schronisko dla kobiet w kryzysie bezdomnośco. Powstała też kawiarnia „U Brata Alberta” oraz nowe biuro, w którym spotykają się pracownicy administracyjni oraz zarząd. Zaczęły też funkcjonować nowe programy.

>>> Kawiarnia „U Brata Alberta” we Wrocławiu – miejsce, w którym nikt nie czuje się samotny [REPORTAŻ]

– Jednym z nich, choć już jakiś czas trwającym, ale dla mnie bliskim, jest projekt „Droga do domu”, czyli inwestowanie w to, aby osoby w kryzysie bezdomności trafiały do mieszkań chronionych. To przyszłość nie tylko Koła Wrocławskiego, ale całego Towarzystwa. Złożyliśmy też wniosek o dotację, aby przebudować schroniska z usługami opiekuńczymi, bo bardzo dużo osób w kryzysie bezdomności jest już starszych i schorowanych i potrzebują specjalistycznej pomocy. Mam nadzieję, że dzięki temu w przyszłym roku uda nam się rozpocząć remont. Zawodowo i prywatnie ten rok przyniósł więc wiele zmian, ale uważam, że był bardzo dobry. I mam nadzieję, że ten nadchodzący też taki będzie – podsumowuje mój rozmówca.

Galeria (3 zdjęcia)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze