fot. EPA/FEHIM DEMIR

Czy zatraciliśmy sens pokuty?

Zepsucie relacji pomiędzy Adamem i Ewą wpływa na to, że następne pokolenia cierpią. Pomiędzy dwoma braćmi (Kainem i Ablem) pojawiają się dramaty i napięcia. Księga Rodzaju – także w adwentowym czasie – może podpowiedzieć nam, przypomnieć, jak bardzo grzech wgryza się w życie ludzi, niszczy relacje między nimi i powoduje rany, które potrafią nie goić się przez wiele pokoleń. 

Adwent to czas pokutny, a więc taki, w którym powinniśmy z jeszcze większą siłą i determinacją odwrócić się od grzechu. W pewien adwentowy wieczór mówił o tym ks. dr Jan Konarski, proboszcz z parafii Michała Archanioła w Warszawie. Na początku spotkania przypomniał pewne spotkanie sprzed lat… Chodził wtedy po kolędzie i poznał młodą parę. W Polce zakochał się Francuz, przyjechał do naszej ojczyzny, uczył się języka i zdobył pracę. Po pewnym czasie jednak wszystko się rozpadło i gdy ksiądz Jan z nim rozmawiał zapytał o dzieci (para miała już potomstwo). Mężczyzna – na pytanie, czy nie obawia się tego, że dzieci będą wychowywać się bez obojga rodziców – odrzekł: „No trudno. Ja też tak dorastałem i dałem radę”. Księdza Jana ta odpowiedź bardzo zasmuciła. Zobaczył bowiem w tym człowieku brak chęci poprawy, zarówno swojego życia, jak i – przede wszystkim – życia swoich dzieci.  

fot. unsplash

Twój osobisty trener  

Po ludzku moglibyśmy powiedzieć, że jest jakoś usprawiedliwiony, miał przecież takie trudne doświadczenie w swoim życiu. Jednak ta sama sytuacja pokazuje, jak bardzo grzech potrafi ciągnąć nas do przeszłości i do złego. Bóg tego nie chce, diabeł – owszem. Pod wpływem jego działania ktoś, kto przeżył w życiu coś złego, łatwo myśli i mówi: „Widocznie tak musi być”. Nie prze do zmian, nie chce naprawy, jakby nie czuł dramatu sytuacji, w której się znalazł. Godzi się z tym, poddaje się tej sytuacji. W pierwszej chwili to może wydać się łatwiejsze, bo nie wymaga podjęcia trudu i wysiłku. Na dłuższą metę jest to jednak wyniszczające. Bóg, zapraszając nas do pokuty, chce byśmy to cierpienie przepracowali. Tak, byśmy o nim nie zapomnieli, ale jednocześnie by nas nie zdominowało. Bóg chce by to, co się stało udziałem naszego życia nie wyrządzało dalej krzywdy (nam i innym ludziom). Ojciec w niebie jest więc niejako naszym trenerem personalnym. 

fot. unsplash

Pokuta to naprawa 

Pokuta jest więc procesem odwrotnym do grzechu, jest drogą w przeciwnym (tym razem dobrym) kierunku. W momencie, gdy spotkało nas coś trudnego, bolesnego, możemy to w sobie „pielęgnować”, rozdrapywać tę ranę. Jest i druga opcja – możemy wejść w proces naprawy. Pokutę często traktujemy jak coś złego, uciążliwego. A gdybyśmy na pokutę spojrzeli jak na zawiezienie samochodu do mechanika? Gdy przyjeżdża brudny i zepsuty, a po pewnym czasie wyjeżdża lśniący i działający bez zarzutów? Na tym polega sens pokuty. Sens, który w obecnej praktyce Kościoła katolickiego jest mocno uproszczony. Może przez to właśnie zapomnieliśmy o istocie sprawy? Ks. Jan Konarski przestrzega przed lekkomyślnością, która może prowadzić nas do wniosku, że pokuta to tylko formułka, część spowiedzi, którą trzeba zaliczyć. Świadomość historyczna, skąd się wzięła pokuta może być bardzo pomocna – mówi ks. kanonik. Zobaczmy, jak to wyglądało w przeszłości.

>>> Bp Zając: w czasie Adwentu można wyjątkowo „zbadać” swoje serce

fot. unsplash

Długa i trudna historia pokuty  

W starożytności pokuta wyglądała zupełnie inaczej niż obecnie. Uważano, że pokuta sakramentalna dotyczy tylko najcięższych uchybień wobec dekalogu. Grzechy powszednie, lekkie, nie podlegały jej. Za grzechy ciężkie uważano trzy: zabójstwo, cudzołóstwo i wyparcie się wiary. Pokuta za te przewiny była jednorazowa, ale za to bardzo, bardzo długa. Wymagała spełnienia wielu warunków, była też publiczna. Pojednanie z Kościołem (czyli rozgrzeszenie) następowało niekiedy po długich latach, a przynajmniej po długich miesiącach. Kościołowi przyświecała wówczas następująca idea: jeśli ktoś jest chrześcijaninem, to powinien żyć po chrześcijańsku, a nie grzeszyć. Ciężka pokuta była więc po to, by człowiek przez jej uciążliwość (trudną praktykę, publiczny wymiar i długotrwałość) mocno się nad sobą zastanowił. Dlatego też praktykowano wtedy takie praktyki religijne jak post czy pielgrzymki. Cel? Kategorycznie odwrócić się od zła, które się popełniło. Niekiedy rozgrzeszenie odsuwano na koniec życia; by już nie zdążyć nagrzeszyć. To z kolei skrajność w drugim kierunku. 

wór pokutny, fot. pixabay

Tabele i odpusty  

W VI wieku sytuacja trochę się zmienia. Mnisi irlandzcy, a później wyznawcy w całej Europie doszli do wniosku, że pokuta może być powtarzalna. Nie zmniejszyła się jednak za bardzo jej dolegliwość. Z tamtych czasów znane są księgi pokutne, które zawierają specjalne wielostronicowe tabele, wedle których skrupulatnie wymierzano pokuty za konkretne grzechy. Od XI wieku pojawiła się za to idea odpustów. Pokutnicy – między innymi za sprawą owych tabelek – gromadzili tyle uczynków i zadań pokutnych do wykonania, że stało się to nie do zniesienia. Kościół stwierdził więc, że warto skorzystać ze skarbca dobrych uczynków, który zebrali ludzie święci. Za ich przyczyną  grzesznicy wychodzą ze stanu grzechu, a to świeci – niejako za człowieka – odprawiają pokutę. By z tego skorzystać potrzebny był pełen wiary gest. W dniu tego świętego (w dzień jego wspomnienia lub w uroczystość) należało się do niego modlić i odbyć pielgrzymkę do jego sanktuarium lub kościoła patronalnego. Niestety… ta idea szybko nabrała formy płacenia za uzyskanie odpustu, co przecież między innymi stało się przyczyną wystąpienia Marcina Lutra i działania reformatorów.  

kapłaństwo

Fot. cathopic

Na odwyku  

Adwent to czas przeobrażenia, nawrócenia naszych serc. Pewnie niektórzy z nas jeszcze w ostatnie dni tego liturgicznego okresu pójdą do sakramentu spowiedzi. Nie zatrzymujmy się jednak na Adwencie, naprawiajmy swoje życie także i później. I spójrzmy na pokutę jako na naprawę życia, uzdrowienie naszych relacji z innymi, rehabilitację samych siebie. Ten rys historyczny powinien uzmysłowić nam, jak wielkie jest znaczenie pokuty. I nie chodzi o to, by publicznie i przez wiele lat ją przeżywać, ale żeby zwrócić uwagę na to, że ma ona w sobie głęboki, teologiczny i praktyczny sens. Nie jest bowiem tylko uciążliwym warunkiem sakramentu pojednania. Spójrzmy na pokutę, jak na proces, czas, który Bóg dopuszcza w naszym życiu. Nie dlatego, by nas ukarać, ale żeby przez doświadczenie naprawić to, co naprawy wymaga. 

>>> Czego uczy mnie Adwent?

ks. dr Jan Konarski, fot. YouTube

Zawróć z drogi  

Wspomniane z historii uczynki pokutne miały na celu zawrócenie człowieka z drogi grzechu. U zarania form pokuty leżała bowiem głęboka intuicja, której realizację możemy dziś obserwować np. w terapiach z różnych form uzależnień. Odwyk to trudny proces, polega na odtruciu organizmu i odcięciu od źródeł uzależnienia. Zło nas zatruwa, niszczy, psuje, niekiedy nawet uzależnia. Pokuta nie ma nas jeszcze bardziej „zdołować”, ale pociągnąć ku górze, wyprowadzić z tej sytuacji. Na początku może nie być przyjemnie; tak jak na odwyku możemy zobaczyć swoje słabości w całej okazałości. Będziemy musieli wdrożyć plan naprawy. Później jednak będziemy już tylko zdrowsi i silniejsi. Najpierw jednak na pokutę / odwyk musimy się zgodzić. 

>>> Za te grzechy zwykła pokuta nie wystarczy

fot. unsplash

Co ważne, dopiero droga naprawy daje nam wolność. Ksiądz Jan Konarski przyznał, że niekiedy przy udzielaniu sakramentu pojednania słyszy głosy rezygnacji, że już za dużo zostało zepsute, że nie warto, że już nie da się naprawić. On wtedy tłumaczy, że dopiero wtedy, gdy odwrócimy się od grzechu, zaczynamy być naprawdę wolnymi. Bo nawet jeśli sam wychowałeś się w niepełnej rodzinie – teraz masz szansę zrobić zupełnie inaczej. Nawet, gdy do tej pory grzeszyłeś cudzołóstwem, teraz możesz być już wierny. Nawet gdy wpadłeś w nałóg hazardu, teraz możesz pokierować swoim życiem zupełnie inaczej. I od wielu ludzi, którzy weszli na drogę naprawy, usłyszeć można po czasie, że dopiero wtedy zdali sobie sprawę, ile w życiu dobrego nie widzieli.

Budzenie do wrażliwości  

Pokuta ma w nas obudzić wrażliwość. To, co uzależnia (np. alkohol czy narkotyki), jednocześnie stępia w człowieku wrażliwość: na swoje potrzeby, potrzeby innych. Tak samo działa grzech. Pokuta to wejście w proces odwrotny, w proces uwrażliwiania siebie: na swoje słabości, ale i na swoje mocne strony. To proces uwrażliwiania na innych i ich potrzeby. To droga, na której odzwyczajamy się od tego, co złe i zaczynamy budować w sobie nowe, dobre przyzwyczajenia.  Gdy tak spojrzymy na pokutę, szybko zdamy sobie sprawę z tego, że nie jest ona czymś uciążliwym (choć na początku tak możemy ją odbierać), ale że jest czymś dla nas zbawiennym. Pokuta może być zaczątkiem naszego nowego życia, życia lepszej jakości, życia po naprawie. Na tej drodze możemy mieć sporo do zrobienia; tak jak człowiek wychodzący z nałogu też musi sporo naprawić. Życie, tu na ziemi, jest jednak jedno i nie warto marnować go na kroczenie drogą grzechu. Nigdy nie jest za późno na naprawę! Nie bójmy się jej!

Fot. pixabay

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze